Reklama

Paraliż ofensywy. Oceniamy piłkarzy Rakowa za Ligę Europy

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 grudnia 2023, 08:59 • 12 min czytania 10 komentarzy

Vladan Kovacević rozgrzał telefon swojego menedżera i dał Rakowowi nadzieję na sprzedaż za nawet dwucyfrową kwotę. Fran Tudor zagrał wielkie eliminacje i zapracował nimi na status jednego z najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy. Gustav Berggren zaczynał jako niemrawy rezerwowy, a kończy jako bezdyskusyjny lider zespołu. Srdjan Plavsić to jedyny nowy zawodnik, który coś pokazał. Problem z napastnikami jak istniał, tak istnieje. Sonny Kittel okazał się wielkim rozczarowaniem. Władysław Koczerhin porażał bezradnością. Oceniamy piłkarzy Rakowa za minioną edycję europejskich pucharów.

Paraliż ofensywy. Oceniamy piłkarzy Rakowa za Ligę Europy

Zanim przejdziemy do wystawiania not, chwila na formalności. Skala naszych ocen zaczyna się na jedynce (absolutna beznadzieja) i kończy na dziesiątce (mistrzostwo świata). Przy werdykcie w największym stopniu bierzemy pod uwagę mecze w fazie grupowej Ligi Europy, eliminacjami sugerujemy się raczej w drugiej kolejności (z tego powodu nie oceniliśmy np. Arsenicia, który grał praktycznie tylko w kwalifikacjach). Całościowo, wiadomo, noty nie są najwyższe, tak jak i gra Rakowa w pucharach nie była najwyższych lotów.

Każdy piłkarz dostaje od nas notę, którą w paru zdaniach omawiamy.

VLADAN KOVACEVIĆ – 6

Reklama

Gdyby nie cztery bramki w plecy z Atalantą, zawalenie gola w kluczowym spotkaniu z Kopenhagą i lekka nonszalancja, miałby mocną siódemkę (od nas) i pewny angaż w ligach top5 (od zespołów z lig top5). Bramka Denisa Vavro w rewanżu z Duńczykami obciąża go najbardziej. To ogólnie dziwne trafienie. Faktem jest przecież, że serbsko-bośniacki bramkarz odsłonił krótki róg, źle się ustawił, ciężko w ogóle to kwestionować. Ale prawda o tym golu jest też inna: piłkarze raczej nie strzelają z takich pozycji jak Vavro (rzadko wpada), a jeśli już się decydują na uderzenie, to piłka zwykle ląduje w malinach.

Piłkarzowi FC Kopenhaga niestety wpadło, co wydarza się raz na sto takich sytuacji. 

Kovacevicia obwiniano także za gola z pierwszego meczu z Duńczykami. Ba! Nawet sam bramkarz mówił, że zbyt późno zareagował, zrzucając winę na siebie. Trudno wyrokować, ta cała akcja była klasyczną serią niefortunnych zdarzeń. W fazie grupowej Ligi Europy aż cztery razy wystawialiśmy mu siódemkę (oba mecze ze Sturmem, pierwsze starcie z Atalantą i drugie ze Sportingiem).

Najbardziej symboliczny obrazek? Akcja z Graz, gdy chce wybić na aut, by umożliwić kolegom zrobienie zmiany, lecz piłka mu schodzi, trafia do rywali, ci wpadają w pole karne, rodzi się z tego dogodna okazja, aż w końcu Kovacević zażegnuje niebezpieczeństwo swoją bezbłędną interwencją. Znakomity pod swoją bramką, ale też trochę zbyt pewny siebie, co przekładało się na błędy.

FRAN TUDOR – 7

Reklama

Chorwat w rozmowie z nami wyjawił, że chciałby zostać najlepiej zapamiętanym piłkarzem w historii Rakowa. Tegorocznymi eliminacjami zapracował na taki status. Co więcej: zapracował nimi także na miano jednego z lepszych obcokrajowców w dziejach całej ligi.

W lipcu i sierpniu przeszedł w tryb „bestia”. Zapakował po widłach z Karabachem. Strzelił z wolnego z Arisem. Był głównym architektem awansu w obu naprawdę trudnych dwumeczach. Ale to nie koniec zasług. W pierwszym starciu z Arisem wyłożył Koczerhinowi do pustaka. Asystował przy golu Zwolińskiego w Kopenhadze, która przedłużyła jeszcze nadzieje „Medalików”.

W fazie grupowej wielkich rzeczy już raczej nie robił. Tylko raz oglądaliśmy go na wahadle (ze Sturmem, gdy przerastała go gra na sosnowieckiej murawie). Najlepiej zagrał w Lizbonie. Najgorzej w ostatnim spotkaniu z Atalantą.

ADNAN KOVACEVIĆ – 2

W teorii ten transfer nie miał prawa nie wypalić: Raków wziął gościa znającego polską specyfikę, ale też z przetarciem w pucharach (ma nawet dwa mecze w Lidze Mistrzów). Był jednym z nielicznych poważnych piłkarzy w spadającej z ligi Koronie Kielce, z której przecież sprawdził się Marcin Cebula. Gdy opuszczał Ekstraklasę, mówiło się o nim, że jest niedoceniany (czego nie mówiło się choćby u Rundiciu, który wypalił).

Już teraz Raków może powiedzieć, że ten transfer okazał się fiaskiem. Nie chcemy wchodzić w sprawy kontraktowe, bo Tomas Petrasek miał swoje wymagania, ale sportowo spisałby się znacznie lepiej, co do tego nie mamy wątpliwości (Raków rozstał się z nim przed sezonem). Co więcej: strzelamy, że lepiej ogarnąłby nawet Andrzej Niewulis, który przecież jest w pierwszej lidze.

Było naprawdę słabo.

Wszedł w duże buty. Zaryzykowalibyśmy nawet stwierdzenie, że brak jakiegokolwiek innego piłkarza nie byłby tak widoczny, jak absencja Zorana Arsenicia. Ale to nie może tłumaczyć wpadek Kovacevicia. Gość opanował do perfekcji umiejętność uciekania od odpowiedzialności. To naprawdę częsty widok: rywale wjeżdżają do bramki, a Bośniak jest ustawiony tak, by nikt nie zarzucił mu, że mógł coś zrobić (zobaczcie pierwszy gol z rewanżu z Atalantą). Najgorzej wypadł ze Sturmem w Sosnowcu. Wzniecił pożar przy golu Austriaków źle wybijając piłkę. To jego straszny feler. Jak już jest na czas, to często źle wykopuje piłkę i cały ambaras zaczyna się od nowa. Albo niegramotnie wyprowadza. Tak było w Lizbonie, gdy sprokurował akcję bramkową niechlujnym prowadzeniem piłki. Gdyby nie plaga kontuzji, która dotknęła zwłaszcza defensywę, nigdy nie rozegrałby aż 417 minut w fazie grupowej.

ZORAN ARSENIĆ – bez oceny

Choć przed sezonem rozsypał się Ivi Lopez, to Arsenić jest największym nieobecnym pucharów. Zabrakło go w pierwszym meczu z Kopenhagą. W drugim złamał palec. Pauzował kilka tygodni. Wrócił na boisko w Lizbonie, gdzie doznał kolejnego urazu. W efekcie zagrał w Lidze Europy ledwie przez czternaście minut.

MILAN RUNDIĆ – 3

Dawał wiele opcji w ofensywie. Czy to przy krótkim rozegraniu, czy szukając przerzutów, czy wreszcie trafiając do siatki, bo ma na koncie gola ze Sportingiem (brawo, brawo!). W defensywie, niestety, lubił się obciąć. Na jego konto idą aż trzy stracone bramki w fazie grupowej (na dziesięć).

Pierwsza? Gol na 0:2 z Atalantą, gdy źle się ustawił, dzięki czemu Ederson bez problemu go przeskoczył. Druga? Starcie ze Sportingiem w Sosnowcu, Coates wyskakuje do główki, Rundić niekoniecznie. Trzecia? Drugie trafienie Sportingu w Lizbonie, gdzie obrońca nierozważnie wystawił rękę i spowodował karnego.

Serb okazał się fajnym strzałem, ale na dłuższą metę Raków musi poszukać więcej jakości.

BOGDAN RACOVITAN – 3

Bohater dwóch najtrudniejszych do oceny sytuacji w tej edycji pucharów. Nim się zdążył rozkręcić pierwszy mecz z FC Kopenhagą, trafił do własnej siatki, próbując zablokować piłkę. Czy zawalił? Ciężko stwierdzić. Jeśli mamy się czegoś doszukać, to najprędzej będzie to zwykły pech.

Druga sytuacja to top of the top, jeśli chodzi o kontrowersje. Czerwona kartka w Lizbonie jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa. Ewidentnie blokował przeciwnika. Nie był zainteresowany piłką. Wskutek tego starcia Portugalczycy zostali pozbawieni stuprocentowej szansy. No, ale czy tam w ogóle był faul? Chyba nie.

Dlatego lekko usprawiedliwiamy rumuńskiego obrońcę. Nie da się go natomiast usprawiedliwić za to, co odwalał w drugim meczu z Atalantą, gdy Muriel owinął go sobie wokół palca.

JEAN CARLOS SILVA – 3

To całkiem dobry piłkarz, ale tak Bogiem a prawdą, zagrał na europejskim poziomie tylko w jednym meczu (ze Sturmem, gdy dał niezwykle cenną asystę). Mamy na myśli zarówno te grupowe spotkania, jak i eliminacyjne. Kwalifikacje zaczął bardzo blado. Irytował i szukał formy. Później odniósł kontuzję. Zabrakło go z Kopenhagą. Gdy wrócił, dalej szukał formy.

Mogło to wszystko się lepiej poukładać.

DEIAN SORESCU – 4

Nie miał najwyższych notowań u Marka Papszuna. Dawid Szwarga też nie rzucił mu się w objęcia, raczej niechętnie korzystał z usług rumuńskiego wahadłowego. Sorescu zagrał dwa razy po dziewięćdziesiąt minut (pierwszy mecz z Atalantą i drugi ze Sturmem).

We Włoszech wypadł katastrofalnie. Zostawił wolną przestrzeń przy pierwszej straconej bramce. Przegrał głowę przy drugiej. Jak Lookman w jeszcze innej akcji wbiegał w pole karne, Sorescu truchtał sobie jak gdyby nigdy nic. Znacznie lepiej było w Grazu, gdzie posłał precyzyjną wrzutkę, z której nie potrafił skorzystać Crnac.

SRDJAN PLAVSIĆ – 6

Jedyny piłkarz z letniego zaciągu, który naprawdę dał radę w pucharach. Z przedsezonowych ruchów Rakowa jeszcze może coś być, no bo czy warto przekreślać Yeboaha albo Kittela? W każdej chwili mogą odpalić. Póki co jednak odpalił tylko Plavsić.

Cholernie nam się podoba jego mentalność. Ryzykuje, szuka trudnych zagrań. Niekiedy balansuje na granicy brawury i naiwności, więc u poprzedniego trenera pewnie by tak często nie grał, ale wtedy mogłaby się skusić po niego Pogoń Szczecin, do której pasowałby jak ulał ze swoją bezczelnością. Jak można podać albo wejść pomiędzy dwóch, wybierze drugą opcję, to ten typ zawodnika. Najlepiej wyglądał w pierwszym meczu ze Sportingiem. Stworzył wtedy swoim kolegom jakieś pięć szans. Może ich przeklinać za to, że kończy tę edycję pucharów bez żadnej liczby na koncie.

GUSTAV BERGGREN – 6

Zaczynał jako niemrawy rezerwowy, który wtapia się w tłum, gdy tylko pojawia się na boisku, przez co nikt nie potrafi zrozumieć, dlaczego Raków zapłacił za niego pół miliona euro. Kończy jako prawdziwy lider tej drużyny. Jej motor napędowy. Jej płuca i mózg. Jej reżyser pressingu, bo to Szwed najczęściej wyznacza moment, w którym mistrz Polski naciska na rywala, samemu zresztą często idzie jako ten pierwszy.

Całkiem ładnie nam wyrósł pan Berggren. Świetny z piłką przy nodze. Wie, jak ukraść przestrzeń. Odnajduje się w wyprowadzaniu ataków. Gdyby ktoś chciał wyjaśnić komuś, co oznacza pojęcie „pomocnik box to box”, niech obejrzy losowy mecz z pomocnikiem Rakowa w wyjściowej jedenastce.

WŁADYSŁAW KOCZERHIN – 2

Największe rozczarowanie Rakowa w pucharach. Zawsze wybiegał w wyjściowym składzie. Ani razu nie zagrał dobrze, gdy inni mieli chociaż przebłyski. O Koczerhinie wiele powiedzą noty, jakie wystawialiśmy mu po każdym z sześciu meczów grupowych.

Atalanta (wyjazd): 2
Sturm (dom): 3
Sporting (dom): 4
Sporting (wyjazd): 3
Sturm (wyjazd): 4
Atalanta (dom): 1

Nic, nawet pojedynczego błysku. W tym ostatnim spotkaniu wyglądał wręcz jak piąta kolumna. Trzy razy tracił piłkę w środku pola, narażając zespół na groźne kontry (tak też padł gol na 0:1). W tym samym czasie w lidze radził sobie całkiem normalnie, na swoim poziomie, więc bardziej chodziło tu o klasyczne “Gianfranco Obsranco” niż poszukiwanie optymalnej dyspozycji, która została gdzieś zagubiona.

GIANNIS PAPANIKOLAOU – 4

Wypadł gry po dwóch meczach w fazie grupowej (kontuzja). A szkoda, bo z pewnością by się przydał, jeśli nie w miejsce cieniującego Koczerhina, to w linii defensywnej. Odegrał istotną rolę w pucharach. Miał na koncie niepotrzebną stratę z Karabachem, po której padł gol, ale też trafił z dystansu z Florą i strzelił z Kopenhagą (gol nieuznany, Rundić był na milimetrowym spalonym).

BEN LEDERMAN – 3

Kolejny zawód. Nie ma na koncie nawet 90 minut w fazie grupowej. Gdyby dostał więcej szans, pewnie dostałby niższą notę, bo w tym sezonie kompletnie niczym nie przekonuje.

JOHN YEBOAH – 3

To miał być transfer w stylu: słuchajcie, wpadam do waszej drużyny i od razu będę gwiazdą. Skoro ciągnął grę Śląska, to czemu miałby nie poradzić sobie w Rakowie? Tymczasem raczej cieniuje. Jedni mówią, że prawie się spłacił, bo strzelił Sturmowi Graz, przedłużając szanse „Medalików”. Drudzy przypominają o tym, jak biegł sam na sam w meczu z Karabachem przy 0:0 i bezsensownie zwlekał z podjęciem decyzji. Nie wychodziło mu wiele, zwłaszcza dryblingi, które są przecież specjalnością jego zakładu.

MARCIN CEBULA – 4

Mimo że Raków ściągnął Yeboaha i Kittela, to Cebula wychodził w podstawie na każdy mecz eliminacji, stając się pozytywnym zaskoczeniem tego okresu. Swoje zrobił: wywalczył jedenastkę z Arisem, wypracował gola z Karabachem, jedno i drugie stało się za sprawą odważnych wejść z piłką w pole karne. Szkoda, że w fazie grupowej przygasł. Zaliczył dwa ożywcze wejścia z ławki (Sporting w Lizbonie i Atalanta w Sosnowcu), ale to tyle.

BARTOSZ NOWAK – 3

Znalazł się w podstawowej jedenastce cztery razy: w dwóch pierwszych meczach eliminacji i w dwóch ostatnich fazy grupowej. Wymowna klamra. Zaczął z kredytem zaufania jako jeden z lepszych ligowców zeszłego sezonu, potem ustąpił pola nowym piłkarzom, ci się jednak nie sprawdzili, więc w końcówce znów wrócił do łask. Ciężko powiedzieć zbyt wiele o grze Nowaka. Bo to wcale nie tak, że odzyskał zaufanie z jakiegoś konkretnego powodu innym niż ten, że rywale do miejsca w składzie rozczarowali. 

SONNY KITTEL – 3

„Jak zaczyna od takich fajerwerków, to na czym skończy?”, mogliśmy głowić się po kapitalnym trafieniu z Karabachem z dystansu. Jeśli Kittel nie wskoczy na oczekiwany poziom, a póki co się nie zanosi, ta bramka będzie jedynym mgnieniem jego wielkości. Wiedzieliśmy, że to piłkarz momentów, ale nie sądziliśmy, że tak niewielu. Spośród ofensywnych pomocników dostał najmniej szans. Stworzył okazję Ledermanowi, strzelił celnie z wolnego… Nie no, nie ma co się rozdrabniać. Duży zawód.

ANTE CRNAC – 2

19-letni Chorwat wychowany w Dinamie Zagrzeb, kupiony za 1,3 miliona euro – to wszystko wygląda jak naprawdę dobry biznes. No właśnie: biznes. Może Crnac będzie kiedyś gwiazdą Ekstraklasy, ale póki co nią nie jest i raczej szybko nie uciszy wszystkich, którzy kręcą szyderę z tego, że Raków znów nie ma napastnika.

W meczu ze Sportingiem stoczył dziewięć pojedynków. Przegrał osiem. Z Atalantą zmarnował patelnię, bo miał piłkę na gorszej nodze. W kluczowym rewanżu ze Sturmem też miał setkę i nawet nie trafił w bramkę. Innym razem, gdy dostał piłkę w pole karne, zagrał głową na skrzydło. No, tak było. Zamiast uderzyć, to rozrzucił do boku. Jeszcze wiele nauki przed nim. Chyba trochę wyrządzono mu krzywdę tak dużą liczbą szans.

FABIAN PIASECKI – 3

To trochę komiczne, ale nie ma jeszcze żadnego trafienia w lidze. Ma za to trzy w Europie: jedno w fazie grupowej i dwa w eliminacjach. Za ukłucie Sportingu duży plus. To jedyne mgnienie, poza tym wyglądał bledziutko. Zwłaszcza ze Sturmem, gdy ruszał się jak wóz z węglem. Albo w Lizbonie, gdy na boisku przebywał jedynie teoretycznie.

ŁUKASZ ZWOLIŃSKI – 3

Zaczął naprawdę obiecująco. Ustrzelił dublet na Florze. Strzelił Kopenhadze na 1:1, dzięki czemu do ostatniego gwizdka rewanżowego spotkania mieliśmy nadzieje na awans do Ligi Mistrzów. Dziwiliśmy się, dlaczego Szwarga zostawił go na ławce na Duńczyków i wcześniej Aris. W Ekstraklasie jakoś to wyglądało. Potem przyszła kontuzja. A z kontuzjowanymi, wiadomo: niektórzy mówili, że napastnicy Rakowa wyglądają wprawdzie słabo, ale gdyby był Zwoliński…

No cóż, wtedy byłoby to samo. Napastnik zaliczył katastrofalny mecz rewanżowy z Atalantą. Nawet nie trafił w piłkę, gdy świetnie wrzucił mu Plavsić. Jego głowa przeszła nad bramką. Inne sytuacje też zmarnował. Wygranymi w polskiej piłce są zwykle ci, którzy nie grają. Zwoliński może żałować, że nie wykurował się trochę później…

DAWID SZWARGA – 5

„Cóż więcej mógł zrobić, skoro mierzył się z tak niewiarygodną skalą kontuzji?”, spyta jeden rabin. Drugi zauważy, że dostał wielu jakościowych piłkarzy, ale nie potrafił wkomponować ich w drużynę. Trzeci dopatrzy się złej tendencji, bo im dalej w las, tym gorzej, więc szkoleniowiec jechał na tym, co zrobił poprzednik. Czwarty zaapeluje, że nie można deprecjonować sukcesu, bo awans to awans, zwłaszcza po pewnym i nieprzypadkowym pokonaniu tak silnych rywali. Kto wcześniej wyeliminował Karabach? No właśnie.

I pewnie wszyscy po trochu będą mieli rację. Szwarga trafił do tak specyficznego ekosystemu, że trudno go jednoznacznie oceniać po tak krótkim okresie. Na plus musimy dopisać niezłe wyniki w lidze – Raków może i wielkich rzeczy w Europie nie zrobił, ale Ekstraklasy nie odpuścił, wiosną będzie gonił lidera. Młody szkoleniowiec dał zespołowi więcej luzu niż swój poprzednik i to widać, bo Raków jest trochę rozregulowany. Z grą co trzy dni mało który trener dał sobie radę, a Szwarga to przecież debiutant. Mogło być naprawdę dużo gorzej. Widzimy mankamenty, ale Raków zmienił trenera w sposób względnie bezbolesny. Prawdziwa weryfikacja jeszcze nadejdzie.

WIĘCEJ O ODPADNIĘCIU RAKOWA: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Europy

Komentarze

10 komentarzy

Loading...