Reklama

Fran Tudor: W ogóle nie oglądam meczów. Wolę życie poza piłką 

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

25 października 2023, 09:56 • 11 min czytania 24 komentarzy

Praktycznie w ogóle nie ogląda meczów. Gdy ostatnio grała reprezentacja Chorwacji, grał w Call of Duty. Woli mieć życie poza piłką. Już czwarty rok jest czołowym zawodnikiem Ekstraklasy. Woli grać co trzy dni niż co tydzień. Nie marudzi. Chyba że na murawę w Sosnowcu. Chce zostać zapamiętany jako najbardziej doceniany piłkarz Rakowa. Myśli o odejściu, żeby zabezpieczyć swoją przyszłość. Obsadzi wiele pozycji i chętnie spróbowałby się też w środku pola. Poznajcie bliżej Frana Tudora. Oto wywiad z gwiazdą i liderem mistrza Polski.

Fran Tudor: W ogóle nie oglądam meczów. Wolę życie poza piłką 

Zasłużyłeś na powołanie do reprezentacji Chorwacji? 

Moim zdaniem tak. 

Byłeś kiedyś blisko? 

Nigdy.

Reklama

Twój pech polega na tym, że mówimy o absolutnie topowej reprezentacji.

Kiedyś mnie to frustrowało. Teraz? Chyba już nie. Zdaję sobie sprawę, że tu nie chodzi tylko o grę w piłkę. Przestałem już się tym emocjonować. Praktycznie w ogóle nie oglądam meczów.

Nawet chorwackiej kadry?

Nawet. Wczoraj graliśmy z Turcją (rozmawiamy 13 października podczas dnia medialnego organizowanego przez Raków – red.), ale ja grałem w Call of Duty. Nie interesuję się. To trwa już długo. Przestałem oglądać piłkę od kiedy zacząłem grać profesjonalnie, czyli od dziewiętnastego roku życia. Nie chcę, żeby całe moje życie było nią wypełnione. Męczy mnie to. W Rakowie mamy naprawdę dużo obowiązków. Trening, analiza, raport po meczu. Nie zamierzam żyć futbolem jeszcze w czasie wolnym. 

Kiedy ostatnio oglądałeś spotkanie Chorwacji?

Niedawno zdarzyło mi się włączyć połowę jakiegoś meczu. Oprócz tego… Kompletnie nie pamiętam. Naprawdę dawno.

Reklama

A duże imprezy jak mistrzostwa świata?

Te akurat śledzę, zawsze coś obejrzę.

Unikanie piłki w czasie wolnym przekłada się na twoją formę?

Tak. W ten sposób odpoczywam. W Rakowie jest bardzo dużo futbolu. Gdybym jeszcze po powrocie do domu interesował się nią… Przez całe swoje życie jestem w piłce nożnej, więc chcę spędzić trochę czasu też poza nią. 

Co robisz po treningach?

Piję kawę. Odpoczywam. Lubię oglądać seriale i filmy. Gram na Playstation. Jeśli chodzi o piłkę, jedynie troszeczkę śledzę Premier League, bo gram w Fantasy, ale to tyle. Lubię jeszcze Formułę 1 i futbol amerykański, więc niedziela to mój ulubiony dzień. 

Jak na złość, teraz gracie głównie w niedziele.

No właśnie – niestety! Jeśli akurat nie gramy, to niedzielę zawsze spędzam przed telewizorem. Poza piłką mam ciche, prywatne życie, o którym nie lubię za dużo opowiadać.

Opowiedzmy więc o pozycji wahadłowego. Kiedy uczyłeś się gry w piłkę w Hajduku…

…ta pozycja w ogóle nie była popularna.

Ukształtowany piłkarz musi zmienić swoje wszystkie nawyki i nauczyć się kompletnie nowego systemu. Mierzy się z tym każdy wahadłowy.

Na pewno nie jest łatwo. Musiałem poświęcić na to dużo czasu. Nauczyć się, czego chce ode mnie trener i czego potrzebuje drużyna. To pozycja, na której musisz nauczyć się naprawdę wszystkiego. Grasz defensywnie, grasz ofensywnie. Musisz czytać grę. Przewidywać, gdzie zaraz może być piłka. W tej kwestii jesteś trochę jak szóstka lub ósemka. Musisz widzieć wszystko przed sobą i jednocześnie kontrolować strefę za sobą. To kompleksowa pozycja. Musisz po prostu kumać, co dzieje się na boisku.

Wydaje mi się, że w Polsce są dobrzy wahadłowi. Zobacz, każdy gra inaczej, bo na wahadłach możesz grać na wiele sposobów. Spójrzmy na Pawła Wszołka. Niby wahadłowy, a gra bardzo, bardzo ofensywnie. Ja? I w ofensywie potrafię coś zrobić, i w defensywie. Choć pozycja jest nowa, to Ekstraklasa nie ma się czego wstydzić. 

Zgodzisz się z teorią, że wahadło to najtrudniejsza pozycja dla piłkarza?

Nie wiem. Każdy ma swoją opinię. Kiedy gram na prawym stoperze, faktycznie jest łatwiej niż na wahadle.

W czym pozycja stopera jest łatwiejsza?

Jako wahadłowy muszę bardziej ryzykować. Czytać grę na wcześniejszym etapie. Wtedy reaguję jako pierwszy. Jako prawy stoper reaguję drugi, bo zawsze jest ktoś przede mną i to on wyskakuje. Na wahadle szybciej oceniam sytuację. Jeśli ryzykuję, to czasem mogę źle przeczytać sytuację i dać się ograć. Na prawym stoperze nie mogę tyle ryzykować. Zawsze mogę się zatrzymać, poczekać na wsparcie. Jestem przedostatnim graczem przed bramkarzem.

Do tego prawdopodobnie nikt na boisku nie biega tak intensywnie, jak wahadłowy.

Trener Szwarga powtarza, że to głównie intensywność taktyczna, a nie bieganie po to, żeby biegać. Lepiej zrobić sto metrów, które mają sens niż dwieście, które na nic się nie przydarzą.

Dawid Szwarga i Marek Papszun mają inne wymagania wobec wahadłowych?

Raczej nie. Różnice są subtelne. Szwarga daje trochę więcej swobody w decyzjach, zwłaszcza w budowaniu niskim, średnim lub wysokim. Czasami otwieramy na cztery. Mogę bardzo nisko obniżyć. Innym razem chce ode mnie, żebym stał wysoko, prawie jak napastnik. Mam być elastyczny.

Fot. Jakub Ziemianin (Raków Częstochowa)

Dawid Szwarga ma luźniejszy styl?

Ogólnie tak. Daje większą swobodę taktyczną. Zawodnicy mogą robić coś poza systemem.

U Marka Papszuna wszystko było skrupulatnie zorganizowane i zaplanowane?

Tak. To też świetnie funkcjonowało. Zdobyliśmy w ten sposób mistrzostwo Polski.

Potrzebowałeś wytchnienia po tym niezwykle intensywnym stylu Marka Papszuna?

Nie, nigdy mnie to nie męczyło, bo to dawało nam wyniki. Byliśmy drużyną, która lubi ciężko pracować i dalej nią jesteśmy. Pracujemy tak samo. Nie ma dużych zmian.

Ten charakter bardzo docenia Dawid Szwarga, który podobno wychodzi z założenia, że piłkarze z Bałkanów idealnie sprawdzają się w defensywie.

Ale chyba nie chodzi tu o trenowanie, a o same mecze i mentalne nastawienie na wygrywanie. Bo my zawsze chcemy wygrywać. To widać. Trenowanie? Tu chyba jest odwrotnie. My, piłkarze z Bałkanów, najchętniej pilibyśmy kawę i mniej trenowali! Jesteśmy zgraną ekipą. Wszyscy na boisku dajemy z siebie sto procent. Jeden drugiego wypycha do przodu.

Wszechstronność to twoje zbawienie przy przekleństwo? Dajesz trenerom pole manewru, ale jesteś też rzucany po pozycjach.

Bardzo ją lubię w sobie i myślę, że trenerzy raczej to doceniają. Chciałbym zagrać kiedyś jeszcze na szóstce lub ósemce. Może nawet i na dziesiątce. Nie ma żadnego problemu. Chciałbym zobaczyć, jak wyglądam na tych pozycjach. 

Trochę jak Philipp Lahm. 

Damir Burić, z którym pracowałem w Hajduku, nazywał mnie kiedyś Philippem Lahmem.

To twoja inspiracja? Grał na prawej, lewej, w środku.

Jasne, że tak. To dla mnie zaszczyt, że ktoś mnie w ogóle z nim porównuje. Kiedy miałem dziesięć-dwanaście lat i oglądałem jeszcze piłkę, podpatrywałem go. Ma za sobą kapitalną karierę.

Co najbardziej rozwinął w tobie Marek Papszun?

Przewidywanie i intensywność taktyczną. Te dwa elementy. Trener uczył, żeby zawsze być jeden krok przed przeciwnikiem. W każdym momencie przewidywać, co się może zdarzyć na boisku. Mieliśmy dużo odbiorów na połowie przeciwnika, tak strzelaliśmy bramki. Trener nauczył nas jak dobrze czytać przeciwnika.  

Raków jest najgroźniejszy zaraz po stracie piłki?

Na poziomie Ekstraklasy – mogę się zgodzić. 

A teza Dawida Szwargi, że bronicie pola karnego najlepiej w Europie?

Nie wiem, bo nie oglądam piłki!

Co się zmienia w życiu piłkarza, kiedy gra co trzy dni? 

Mniej trenuje. Więcej analizuje i regeneruje się. Dla mnie to lepiej, bo nie muszę tyle trenować. Lubię grać w piłkę. Lubię spędzać na boisku po 90 minut. Jeśli ma to być co trzy dni, żaden problem. Tylko się cieszyć.

Pewnie obserwujesz, że nie wszystkim to łatwo połączyć.

Wyzwanie stanowi zmęczenie, ale raczej to mentalne. Nie wszyscy mogą dać z siebie sto procent co trzy dni. Grasz z Atalantą, później grasz z kimś w lidze. Podchodzę z szacunkiem do każdego przeciwnika, więc nie podam żadnego konkretnego przykładu. Po prostu zwykły mecz ligowy. Ciężko wtedy niektórym przestawić się na sto procent, choć dla mnie nie stanowi to problemu. Z drugiej strony są kontuzje. Niektórzy nie wytrzymują. Wszyscy widzimy, w którą stronę zmierza piłka. Doszła Liga Narodów. Powiększone będą mistrzostwa świata. Mistrzostwa Europy już mają dwadzieścia cztery drużyny. Dla mnie to bez sensu. Piłkarze mogą tyle nie wytrzymać. Nie podoba mi się ten trend.

Mobilizujesz się bardziej na duże mecze?

Nie.

Strzelasz głównie w tych najważniejszych. W eliminacjach zdobyłeś dwie arcyważne bramki, z Arisem i Karbachem. Rok temu strzeliłeś Slavii. Jak już trafiałeś w Ekstraklasie, to przeciwko Legii i Lechowi.

Do każdego spotkania podchodzę tak samo gotowy, czyli na sto procent. Do treningów także. Nie ma różnicy.

Która z tych bramek była ważniejsza? Aris czy Karabach? Obie okazały się przełomowe.

Z Karabachem, tak mi się wydaje. 

Z Arisem też tchnęła w was nowe życie. W pierwszej połowie na Cyprze w zasadzie tylko biegaliście za piłką.

Ta bramka zmieniła mecz, zgoda, ale w Azerbejdżanie było jeszcze ciężej, choć w telewizji czasem tak tego nie widać. Nie chcę mówić, że z Arisem mieliśmy kontrolę nad meczem, bo byłaby to przesada. Po prostu czuliśmy, że Karabach jest cięższym przeciwnikiem. Do tego ta pogoda… To naprawdę duża różnica. W Polsce w takiej się nie trenuje. Jest zimno. Rzadko jest powyżej 30 stopni. Baku i Cypr to inny świat. Nawet przy Chorwacji, gdzie przecież często jest powyżej 35 stopni. Wilgotność powietrza jest bardzo wysoka. Nie możesz oddychać. Ciało jest ociężałe. Oba mecze toczyły się w takiej aurze. Ale ta bramka z Karabachem była ważniejsza.

Po pierwszym meczu z Kopenhagą powiedziałeś wręcz, że Karabach był trudniejszym przeciwnikiem. Po dwumeczu i odpadnięciu – podtrzymujesz?

Tak, podtrzymuję. Problem oceny meczu z Kopenhagą polega na tym, że graliśmy w Sosnowcu, a nie w Częstochowie.

To aż taka różnica?

Boisko w Sosnowcu w ogóle do nas nie pasuje. Tak mogę to ująć. Nie chcę mówić, że jest złe. To po prostu nie jest poziom Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Zobacz murawę, którą mamy w Częstochowie. Jest dwa razy lepsza. Ta w Sosnowcu nie jest aż tak gęsta. Ślizgamy się na niej, nie wiem, dlaczego. To nie wymówka. Możesz spytać zawodników Sturmu czy Kopenhagi. Powiedzą to samo. Murawa na tamtym stadionie ma bardzo niski poziom.

Lepiej byłoby grać gdzie indziej? 

Nie ja o tym decyduję. To rozwiązanie pod kątem wyników i naszej szansy w pucharach nie jest najlepsze. W Częstochowie moglibyśmy pokazać więcej.

Murawa w Sosnowcu przeszła infekcję. W sprawę zaangażowała się UEFA. „W meczu ze Sportingiem ma być lepiej”

Mecz ze Sturmem, też rozgrywany w Sosnowcu, był słabiutki w waszym wykonaniu. Byliście bezbarwni. Tobie przydarzały się proste błędy techniczne, które zwykle ci się nie zdarzają.

Zagraliśmy słabo, zgadzam się. Sposób gry Sturmu bardziej pasował do tego boiska. Preferowali długie podanie i zbieranie drugich piłek. Nie grali krótko, rzadko robili coś technicznego. Po prostu wykopywali i w ten sposób przedostawali się blisko naszej bramki. Nam piłka skakała, więc oni mogli ją wysoko odbierać. Ich gra znacznie bardziej sprawdzała się w ich warunkach.

Jak podchodzisz do tego, że nie macie stadionu z prawdziwego zdarzenia?

NIe jest łatwo oglądać inne stadiony, a potem spojrzeć na nasz. Ale jest jak jest. Musimy grać. Potrafiliśmy zdobyć mistrzostwo na tym stadionie.

rakow-czestochowa-fran-tudor-vladan-kovacevic-straregia-sprzedazowa-transfery-z-klubu-analiza/

Kto z twoich kolegów zrobi największą karierę?

To musi być ktoś młody. Dla mnie już za późno. Dla Zorana chyba też. Jeśli muszę wskazać jednego, to myślę, że Ante Cranac ma największe szanse. Jest bardzo dobrym napastnikiem. Pokaże to jeszcze w tym sezonie. Widzę, że potrafi słuchać. Szybko przyswaja wiedzę. Układa ją sobie w głowie. Nie musisz mu podpowiadać, bo wszystko kuma. Bardzo dobrze zagrał z Legią od pierwszej minuty. Dał nam dużą intensywność w pressingu.

Jak planujesz swoją przyszłość? Mówisz, że dla ciebie już za późno, ale wciąż możesz wiele zdziałać poza Rakowem.

Nie chcę niczego przyspieszać, ale na pewno muszę myśleć o sobie. Jeśli pojawi się jakiś ciekawy temat, to chciałbym spróbować.

Kusi cię bardziej sportowe wyzwanie czy zabezpieczenie przyszłości?

To drugie. My, piłkarze, zarabiamy dopóki twa kariera. Czyli w moim przypadku – jeszcze niedługo. Muszę patrzeć też przez pryzmat pieniędzy. Myśleć o zabezpieczeniu przyszłości. Jeszcze niedawno ważna była dla mnie tylko piłka. Myślałem sobie, że dobrze byłoby pograć jeszcze gdzieś w Europie.

W ogóle nie brałbyś pod uwagę już wyzwania?

To zależy. Jeśli przyjdzie jakaś oferta z lig top 5, to pewnie chciałbym spróbować. Ale jeśli miałbym wybierać, będę kierował się zabezpieczeniem przyszłości. 

Co rundę pojawiają się doniesienia, że chcą cię niemieckie kluby. Ile miałeś realnych ofert z Bundesligi?

Dwie. 

Żałujesz jakiejś?  

Nie żałuję. Nie mogę żałować.

Kto odrzucił oferty – ty czy Raków?

Klub nie chciał ich akceptować.

Raków się ceni. Ciężko stąd odejść.

Na końcu klub też musi zarobić dobre pieniądze. To kompromisy z jednej i z drugiej strony. 

Jak jesteś umówiony z władzami Rakowa? 

Nie mogę tego powiedzieć. Klub musi być zadowolony. Ja też. Nie chciałbym odchodzić za małe pieniądze. Dobrze się tutaj czuję. Nie myślę o tym, bo jeszcze nie ma żadnych ofert. Dopóki ich nie będzie, to nie zaprzątam sobie głowy. Staram się robić jak najwięcej dla Rakowa. Skoro tu jestem, chcę jak najwięcej osiągnąć. Zrobiliśmy mistrzostwo, dwa puchary, teraz gramy w Europie. Jeśli nadejdzie dzień mojego odejścia, chciałbym zostać zapamiętany jako ten piłkarz, którego w Rakowie doceniało się najbardziej.

Jesteś na dobrej drodze.

Wierzę w siebie, po prostu. Nigdy się nie poddałem. Cieszę się, że mogę grać i nie mam kontuzji. Gram w naprawdę dobrej drużynie. No i nie męczę się piłką nożną po wyjściu z klubu. To pewnie dlatego mam na boisku tak dużo energii!

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA: 

Fot. newspix.pl / Jakub Ziemianin (Raków Częstochowa)

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Ekstraklasa

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

24 komentarzy

Loading...