Brytyjczycy byli szalenie pewni siebie. Dla Chrisa Billama-Smitha (19-1, 13 KO) – mistrza federacji WBO oraz idola Bournemouth – zdzierali gardła i wznosili chóralne śpiewy. W końcu Mateusz Masternak (47-6, 31 KO) był dobrowolnym wyborem Anglika. A w planie jego promotorów – miał być tylko przystankiem przed wielkimi walkami. Polak okazał się jednak prawdziwym utrapieniem czempiona. Wygrywał ten pojedynek na punkty i zdawało się, że pewnie zmierza po upragniony pas. Jednak po siódmym starciu niespodziewanie wycofał się z dalszej walki, z powodu kontuzji żebra wywołanej przez jeden z ciosów rywala.
Trudno przypomnieć sobie, kiedy pojedynek polskiego pięściarza wzbudzał aż takie zainteresowanie. Jasne, w ostatnich latach Polacy mieli trochę podejść do walk o mistrzowskie pasy. Jedną nawet udaną, kiedy Łukasz Różański (15-0, 14 KO) zmiótł z ringu Alena Babića (11-1, 10 KO) w starciu o tytuł WBC kategorii bridger.
Jednak z całym szacunkiem do Łukasza, jego kategoria nie posiada aż takiej renomy jak waga cruiser (do 90,7 kg). W niej – zresztą uważanej za polską specjalność – polscy pięściarze ostatnio też próbowali zdobyć mistrzostwo świata. Michał Cieślak (25-2, 19 KO) otrzymał dwie takie szanse. Lecz w 2020 roku nasz rodak pojechał w nieznane do Demokratycznej Republiki Konga, był skazany na pożarcie w walce z Ilungą Makabu (29-4,25 KO). Z kolei w ubiegłym roku Cieślak został wypunktowany przez Lawrence’a Okolie (19-1, 14 KO). Ten sam pięściarz jeszcze wcześniej znokautował Krzysztofa Głowackiego (32-4, 20 KO).
Okoliego natomiast tytułu mistrza federacji WBO pozbawił Chris Billam-Smith. Tak oto znaleźliśmy się 10 grudnia 2023 roku w Bournemouth International Centre, gdzie mistrz po raz pierwszy bronił swojego trofeum, a naprzeciw niego stanął Mateusz Masternak. 36-latka czekało dziś niełatwe zadanie. Brytyjczyk to twarda sztuka. Gość o silnym ciosie, który lubi skracać dystans i potrafi zamienić czysty pojedynek w brudną, fizyczną walkę. W takiej formie czuje się doskonale, a walcząc w swoim mieście mógł liczyć na to, że arbiter ringowy pozwoli mu na tego typu sztuczki.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Jednocześnie, choć Billam-Smith był faworytem bukmacherów, to dziennikarze i eksperci w Polsce podkreślali, że obóz mistrza bardzo nie docenia Masternaka. Pretendent bowiem na papierze miał sporo atutów. Doświadczenie (również to wyniesione z walk wyjazdowych), bardzo dobre wyszkolenie techniczne, pracę nóg, a także ogromną determinację. Przecież czekał na tę szansę długich siedemnaście lat. W przeciwieństwie do pojedynków Cieślaka i Główki, w tym przypadku można było mieć spore nadzieje na to, że Master zaskoczy czempiona.
MASTER PRZEGRAŁ Z KONTUZJĄ
Pod względem atmosfery, w Bournemouth zgadzało się wszystko. Oczywiście kibice czempiona byli głośniejsi, ale i Polaków na hali było widać i słychać. Co istotne, Mateusz sprawiał wrażenie jakby waga i otoczka pojedynku go nie przytłaczała.
Na początku walka przebiegała zgodnie z oczekiwaniami. Master tańczył wokół mistrza, starał się kontrolować go trzymając na dystans lewym prostym. Z kolei Billam-Smith parł do przodu, za wszelką cenę próbując przygwoździć Polaka przy linach. Widać było, że Brytyjczyk jest niebezpieczny. Że kiedy trafi, Mateusz będzie w opałach. I owszem, czasem trafiał. Jednak jego uderzenia zdawały się nie robić na Mateuszu wielkiego wrażenia. Niestety – tak się tylko wydawało…
Im dalej w walkę, tym bardziej Mateusz skutecznie zniechęcał go do inicjowania ataków. Może i Polak miał więcej lat na karku, jednak był bardziej dynamiczny w każdej akcji. Po trzecim starciu czempion wyglądał trochę tak, jakby zdawał sobie sprawę, że stanął naprzeciwko pięściarza, którego styl walki może okazać się dla Brytyjczyka istnym koszmarem.
Mateusz wygrywał tę walkę. Był aktywniejszy i pod względem umiejętności czysto bokserskich – po prostu lepszy. Jeżeli walcząc na wyjeździe z mistrzem musiał wyraźnie zaznaczać przewagę w każdym starciu – dokładnie to robił. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że Billam-Smith po prostu nie ustrzeli go jakimś szczęśliwym ciosem. No i że Mateusz nie wda się w niepotrzebną bijatykę w półdystansie.
Wówczas nadszedł pierwszy kryzys Polaka, dopiero w siódmej rundzie. Ale nawet wtedy starcie wyglądało na dość wyrównane. Chwilę później nastąpił dramat naszego pięściarza. Chociaż wygrywał walkę wyraźnie to okazało się, że kilka uderzeń Billama-Smitha musiało solidnie obić jego tułów. Kiedy sędzia ringowy zarządził rozpoczęcie ósmego starcia, Mateusz do niego nie wyszedł. Musiał przerwać pojedynek. Jak się później okazało – te nieliczne aczkolwiek szalenie mocne uderzenia Brytyjczyka złamały mu żebra.
Szkoda takiego rozstrzygnięcia, bo Masternak toczył znakomity pojedynek. Nigdy nie był tak blisko zdobycia mistrzowskiego pasa. Chociaż trzymamy kciuki za to, że ktoś da mu jeszcze szansę na walkę o tytuł, bo bez wątpienia udowodnił, że należy do elity kategorii cruiser.
Fot. YouTube