Śląsk w końcu nie strzelił gola. Taka sytuacja dawno nie miała miejsca. Wrocławianie ostatnie spotkanie bez jakiejkolwiek zdobyczy bramkowej zanotowali ponad 7 miesięcy temu (223 dni). Dokładnie było to 30 kwietnia podczas domowej przegranej z Radomiakiem (0:1). Wtedy WKS bronił się przed spadkiem, a obecnie jest liderem Ekstraklasy. Liderem, który dziś z Koroną musiał grać atakiem pozycyjnym i sobie nie poradził.
Kielczanie to zespół, który bardzo nie leży Śląskowi. Świadczy o tym statystyka 10 ostatnich bezpośrednich starć: pięć zwycięstw Korony, cztery remisy i tylko jeden triumf wrocławian. Czasami tak jest, że jakaś drużyna ma patent na inną. Zmieniają się trenerzy, zmieniają się zawodnicy, a i tak ktoś komuś może nie leżeć. Nie do końca można to racjonalnie wytłumaczyć, ale tak jest. Dla ekipy trenera Jacka Magiery mógł więc to być mecz-pułapka. Tak też się stało.
Śląsk – Korona 0:0. Sprytny pomysł Kuzery
Wspomnianą pułapkę przygotował dla gospodarzy trener gości Kamil Kuzera. Korona była po 120-minutowym środowym triumfie z Legią (2:1) w 1/8 Pucharu Polski. Wczoraj też Złocisto-Kriwiści mieli bardzo długą podróż do stolicy Dolnego Śląska. Klubowy autokar miał wypadek. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale całe zdarzenie sprawiło, że przejazd trwał w sumie 10 godzin. Wszystko między innymi przez zmianę autokaru. Biorąc to wszystko pod uwagę, kielczanie mogli być zmęczeni. Tym większy szacunek należy się ich szkoleniowcowi, bo wymyślił taktykę, która dosłownie zatrzymała lidera.
Korona, podobnie jak w Pucharze z Legią, zagrała w ustawieniu 1-3-4-2-1. Drużyna była nastawiona stricte defensywnie. Zawodnicy oddali piłkę graczom Śląska, a ci nie są do tego przyzwyczajeni. Pod względem posiadania futbolówki wrocławianie przed obecną kolejką zajmowali 16. miejsce w lidze – zaledwie 41%. W końcu firmowe akcje zespołu Magiery w obecnych rozgrywkach to kontry i prostopadłe podania do Erika Exposito. Korona ograniczyła takie akcje do minimum. Nie było też tak, że przyjezdni całkowicie zamknęli się na swojej połowie, bo stawiali nękający pressing w okolicach środka boiska, co skutecznie utrudniało Śląskowi rozgrywanie piłki.
Trójka z Korony świetnie broniła
Piłkarzom lidera udało się stworzyć jakieś pojedyncze okazje. Nie były to jednak sytuacje stuprocentowe. Groźny strzał z dystansu oddał Mateusz Żukowski. Piłka zrobiła nieprzyjemny kozioł i z dużym szczęściem obronił go Konrad Forenc. Bramkarz, dla którego było to pierwsze ligowe spotkanie w tym sezonie, odbił piłkę w dość oryginalny sposób – najpierw rękami, a później… głową. Zrobił to jednak tyle szczęśliwie, co skutecznie. Najgroźniejszą akcję Śląsk stworzył przez przypadek. Jeden z kieleckich defensorów zablokował strzał z dystansu Exposito, a piłka spadła pod nogi Piotra Samca-Talara. Ten położył Forenca i minął go, ale kiedy zrobił zamach przed uderzeniem, to po chwili nie trafił w futbolówkę. Wyszedł z tego dość zabawny kiks. Exposito próbował jeszcze coś wycisnąć z tej akcji, ale ponownie został zatrzymany.
Korona w całym meczu miała jedną niezłą okazję. Po sporym zamieszaniu, jeszcze w pierwszej połowie, ostrego kąta próbował strzelać Dominick Zator. Kanadyjczyk posłał piłkę, ale tylko w boczną siatkę.
Trzeba oddać Koronie, że świetnie broniła. Prym wiedli w tym zwłaszcza Miłosz Trojak i Yoav Hofmeister. Jeżeli ich koledzy byli mijani nielicznymi zrywami Samca-Talara, Exposito czy Żukowskiego, to byli oni zatrzymywani właśnie przez wspomnianą dwójkę.
Słowo wyróżnienia należy się też Forencowi. Trener Kuzera mówił przed meczem, że jego wybór jest spowodowany znakomitym występem z Legią. Dziś golkiper potwierdził, że jest w wysokiej formie i pozostawienie na ławce bramkarza-młodzieżowca – Xaviera Dziekońskiego było trafną decyzją szkoleniowca.
Korona w całym meczu nie oddała celnego strzału. Śląsk pokazał, że może mieć problemy, kiedy rywale oddadzą mu pole. Taka sytuacja może się zdarzać coraz częściej. Dlatego przed Jackiem Magierą dużo pracy w trakcie zimowych przygotowań. Liga już wie, że największym atutem jego drużyny jest kontra. Na rundę rewanżową trzeba będzie przygotować coś więcej – jakiś „plan B” i „C”.
Wrocławianie kontynuują serię meczów bez porażki w Ekstraklasie. Obecnie mają już ich piętnaście. W XXI wieku dwukrotnie Śląsk miał passę czternastu spotkań bez przegranej i w dwóch przypadkach przerywała ją… Korona. Dziś się to nie udało, ale i tak to kielczanie bardziej cieszą się z punktu, bo lider stracił dwa oczka.
Błąd Stefańskiego i pięć remisów w kolejce
Od 35. minuty Korona mogła i powinna grać w osłabieniu. Dalibor Takac w taki sposób potraktował Martina Konczkowskiego.
Ciekawe, za co Stefański dałby czerwoną kartkę? Za złamanie kolana? #ŚLAKOR pic.twitter.com/w2YlRBAnyC
— DolFutbol (@dol_futbol) December 9, 2023
Sędzia Daniel Stefański pokazał tylko żółtą kartkę. Było tu użycie nieproporcjonalnej siły. To był atak nieadekwatny do sytuacji, bo miała ona miejsce w środku pola. Efekt był taki, że obrońca Śląska został brutalnie sfaulowany. Arbiter powinien zobaczyć akcję na monitorze VAR. Ktoś na wozie powinien mu zwrócić na to uwagę. Nie było tu żadnej reakcji. Gdyby stało się inaczej, to być może inaczej potoczyłoby się spotkanie i byłby inny wynik. Gospodarze graliby ponad 55 minut w przewadze. Będziemy musieli odnotować to w „Niewydrukowanej Tabeli”.
A i jeszcze jedna sprawa. Nasi ligowcy idą na rekord remisów. Za nami pięć spotkań w 18. kolejce i mamy pięć wyników bez rozstrzygnięcia. Najwidoczniej wszyscy zapatrzyli się na Piasta Gliwice. Cała kolejka z remisami? To na pewno przeszłoby do historii.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Sympatyczny mecz w Radomiu. Rozdawano prezenty i dzielono się punktami
- Prowadzisz dwoma golami w tej kolejce? Od razu możesz sobie dopisać punkt
- Podwórkowy futbol Pogoni Szczecin
Fot. Newspix