Zapowiadało się naprawdę nieźle. Sprowadzenie Jonathana Bamby, wyróżniającego się w czwartym w Ligue 1 Lille, wywołało pytania: „Jak go przekonali?”. Otóż zapowiedziami projektu, które skusiły też Rafę Beniteza. Doświadczony trener nie przejąłby Celty, gdyby usłyszał, że ma z nią bić się o utrzymanie. Po ogłoszeniu planów najwyższego w historii budżetu celem były europejskie puchary, ale w Galicji zapomnieli, że by się o nie bić, należy zapewnić szkoleniowcowi odpowiednie narzędzia do pracy. W grudzień ekipa z Vigo weszła w strefie spadkowej, atmosfera wokół klubu jest słabiutka, a Benitez rozkłada ręce i mówi: – Chcę transferów. Czekam na styczniowe okno, by dostać to, co obiecywano mi latem.
Katastrofalne liczby katastrofalnej drużyny
To miał być historyczny rok dla Celty i tak rzeczywiście jest, niestety. W sezon stulecia weszła najgorzej od osiemdziesięciu lat. Po piętnastu kolejkach jest trzecia od końca w LaLiga. Zdobyła zaledwie 9 na 45 możliwych punktów. Ale ten kryzys nikogo nie zaskakuje. Od marca Celestes wygrali trzy z 28 ligowych meczów, ogrywając po drodze Elche, Almerię i Barcelonę – dwie drużyny zamykające ligową tabelę oraz mistrza, który w ostatniej kolejce nie grał już o nic.
To katastrofalne liczby katastrofalnego zespołu. Celta atakuje źle i broni jeszcze gorzej, natomiast środek pola jest pozbawiony jakości. Lista poprawek koniecznych do wprowadzenia jest długa, jednak to żadna nowość. W Vigo zmieniają się trenerzy, ale problemy pozostają, więc trudno obarczać winą wyłącznie szkoleniowców. Patrzeć trzeba w górę, gdzie rolę dyrektora sportowego na pół etatu pełni Luis Campos, którego w Galicji mają powoli dość.
Znany z Paris Saint-Germain czy AS Monaco specjalista, który niedawno wykładał na paryskiej Sorbonie, przychodził do Galicji, by „dobrze kupować i jeszcze lepiej sprzedawać”. Dziś źle sprzedaje i jeszcze gorzej kupuje. Latem kadra Celty znów nie została wzmocniona. Niby przyszło siedmiu piłkarzy, ale dziś można powiedzieć, że to transfery bardziej na ilość, niż na jakość. Drużyna jest w ciągłej przebudowie. Nie ma tożsamości, czego dowodem jest fakt, że pod nieobecność Aspasa opaskę kapitańską po siedmiu występach wręczono stoperowi Carlowi Starfeltowi. Zresztą nie dość, iż od blisko trzech lat praktycznie żaden z ruchów Camposa nie wypalił, to jeszcze klub za bezcen oddał Braisa Mendeza i Gabriego Veigę, którego sprzedaż pozostawiła po sobie długi cień, bo dyrektor sportowy uznał, że wychowanka nie trzeba zastępować jeden do jednego.
Nieskuteczność o twarzy Aspasa
Kolejne osłabienia kadry nie pomagają, ale trudno nie mieć wrażenia, że Celta w tym sezonie zadarła z losem. Bodaj ani razu fortuna jej nie pomogła, za to wiatr w twarz wiał w wielu meczach. Z Gironą, straciła decydującą bramkę w 91. minucie. Z Las Palmas, w 97. Z Barceloną do 80. minuty prowadziła 2:0, aby przegrać 3:2. To samo działo się w meczach z Mallorcą (0:1, gol Muriqiego w 85. minucie) czy Realem (0:1, gol Bellinghama w 81. minucie). W sumie, w siedmiu z piętnastu kolejek Celta traciła punkty w ostatnich dziesięciu minutach. – Nie umiemy zamykać meczów – załamywał ręce Iago Aspas.
Można zwracać uwagę na dekoncentrację czy niestabilność drużyny – i to oczywiście prawda. Ale Celta wielokrotnie była lepsza od swoich rywali, jednak nie umiała tego wykorzystać. Na większość porażek nie zasłużyła. Od Barcelony czy nawet Realu była długimi fragmentami zdecydowanie lepsza. W LaLiga tylko pięć zespołów oddało więcej strzałów. Według statystyki oczekiwanych goli, zawodnicy z Vigo powinni byli cieszyć się z gola prawie 22 razy, a cieszyli ledwie 14. To najgorsza skuteczność w stawce. Według tabeli oczekiwanych punktów Celestes to solidny średniak – zamiast dziewięciu powinni mieć osiemnaście punktów.
Nieskuteczność ma twarz Aspasa. Najlepszy piłkarz też gra lepiej, niż wskazuje na to tabela strzelców. Od marca strzelił jednego gola, choć tylko w tym sezonie powinien trafić do siatki co najmniej pięć razy. Napastnik dalej imponuje kreatywnością, bo nikt w LaLiga nie ma więcej kluczowych podań, ale powoli przestaje być alfą i omegą, do czego byli przyzwyczajeni na Balaidos. Licznik jego goli w ostatnich ośmiu sezonach? 18, 26, 23, 21, 14, 14, 18, 12 i… 1. W ostatnim sezonie był alfą, bo doskonale rozpoczął rozgrywki, ale rolę omegi przejął Veiga, bo 36-latek miał takie problemy z plecami, że ledwo się ruszał. Teraz Aspas szarpie, kreuje i się stara, ale nie ma ani skuteczności, ani wsparcia, o które sam desperacko apelował: – Brakuje nam kreatywności, potrzebujemy zawodników umiejących grać piłką!
Skrzywdzeni przez sędziów
Celta potrzebuje też szczęścia do decyzji arbitrów, bo tego jej wybitnie brakowało. Szefowie klubu wyliczyli, że w siedmiu z piętnastu spotkań zostali skręceni przez sędziów. I to wcale nie musi być wyolbrzymienie. – Gdyby nas nie okradano, praktycznie bylibyśmy w Lidze Mistrzów – rozkłada ręce Aspas. O pechu w Galicji mogli mówić po starciu z Athletikiem (3:4), gdy 36-letni napastnik zmarnował karnego, a słusznie podyktowaną jedenastkę w 98. minucie wykorzystał Alex Berenguer. Ale już w meczu z Gironą (0:1) w kuriozalnych okolicznościach anulowano bramkę Luki de la Torre, po czym Galicyjczycy napisał na Twitterze, że „LaLiga zasługuje na zdecydowanie więcej” pod kątem sędziowania. Z Las Palmas (1:2) czy Realem (0:1) podjęto kontrowersyjne decyzje o nieuznaniu bramek Jorgena Stranda Larsena. Z Mallorką (0:1) trafienie Jonathana Bamby anulowano, bo w LaLiga nie ma goal-line technology, dzięki której można by było jednoznacznie ocenić, czy piłka przekroczyła linię bramkową…
En noches como esta solo podemos decir: esta competición merece mucho más.
NON HAI NADA que poda coa afouteza deste equipo, deste club, do celtismo. pic.twitter.com/q5lG7G2PgI
— RC Celta (@RCCelta) October 27, 2023
Czarę goryczy przelało starcie z Sevillą (1:1), gdy sędzia w 97. minucie odwołał karnego dla Celty po ewidentnym faulu na Anastasiosie Douvikasie. Aspas był tak wściekły, że przewrócił monitor z VAR-em. Z kolei Benitez na konferencji prasowej zamienił się w fizyka. – Siła jest iloczynem masy i przyspieszenia. Nie wiem, ile siły potrzeba, by wywrócić zawodnika. Dziesięć niutonów? Dwanaście? Sto? Nie mam pojęcia. Może zadzwonilibyśmy do NASA, posadzilibyśmy fizyka w sali VAR i dzięki temu uniknęlibyśmy takich sytuacji? – pytał retorycznie 63-latek, dodając: – To nie ironia, to zrezygnowanie.
Imágenes de Iago Aspas tras el final del Celta – Sevillapic.twitter.com/QRp9pEkue9
— Tiempo de Juego (@tjcope) November 4, 2023
– Sędzia na boisku widział faul i podyktował karnego. Nie rozumiem, dlaczego arbiter na VARze postanowił, że to on będzie prowadzić mecz – wściekał się Aspas. Jeszcze ostrzej wypowiadał się Benitez. – Jestem wkurwiony. Pech kiedyś musi się skończyć – irytował się trener. Galicyjczycy dostali wsparcie od emerytowanego arbitra Mateu Lahoza, który w Movistar+ mówił: – Wspieram kibiców Celty, nie dziwię się ich złości, bo arbitrzy popełniają błędy. Szef Komitetu Sędziowskiego Luis Medina Cantalejo nie miał zamiaru się biczować. Wręcz przeciwnie, tylko wbił szpilkę w Aspasa oraz Renato Tapię, czym dodatkowo rozzłościł fanów drużyny znad Atlantyku: – Błędy były, są i będą, tak samo jak zawsze będą napastnicy, którzy zmarnują cztery okazje oraz pomocnicy, którzy wylecą z boiska po godzinie gry.
Trener broniony przez kontrakt
Po takich słowach w Vigo załamali ręce i uznali, że odetną się od tematu VAR-u, przynajmniej do czasu kolejnego błędu. W kolejnych trzech meczach Celta przegrała z Athletikiem oraz zremisowała z Valencią (bezbramkowo, zachowując pierwsze czyste konto w tym sezonie) i Cadizem. Benitez mówi, że drużyna daje sygnały życia i że się rozwija, jednak tabela na to nie wskazuje. – Nie spodziewałem się, że będzie nam tak trudno – przyznaje triumfator Ligi Mistrzów z Liverpoolem.
Nie ulega wątpliwości, że gdyby na ławce Celestes zasiadał jakikolwiek inny szkoleniowiec mający krótszy, niższy kontrakt, to już dawno zostałby zwolniony. W Galicji nie znają słowa „cierpliwość”. Podczas siedemnastoletnich rządów Carlosa Mourino zespół prowadziło dziewiętnastu trenerów. 63-latka broni CV, wieloletnia umowa oraz nadzieja, że jeśli ktoś ma wyprowadzić Galijczyjczyków z kryzysu, to właśnie on.
Czytaj więcej o hiszpańskiej piłce:
- Niedoceniany przełom. Burzliwe lata Terry’ego Venablesa w Barcelonie
- Pedri. Ofiara własnego talentu i… Ronalda Koemana?
- Kręcidło: Nawet najwięksi optymiści nie wierzyli w Isco, a on wrócił i gra najlepszy futbol w karierze
Fot. Newspix