Choć to tylko pierwsza liga, to derby Trójmiasta znowu rozgrzewają kibiców. Na tyle, by ci z Gdyni wrócili na trybuny, kończąc swój protest. Na boisku zmierzą się bowiem dwaj godni siebie rywale, którzy celują w powrót do Ekstraklasy. W meczu nie zabraknie również pojedynków między wyróżniającymi się piłkarzami. Na jednym skrzydle wystąpią Olaf Kobacki z Arki i Maksym Chłań z Lechii. O ile o byłym zawodniku Miedzi Legnica wiadomo już co nieco, o tyle Ukrainiec jest wciąż anonimową postacią. Dlatego zapraszamy na historię o jego barwnej karierze.
Ma dopiero 20 lat, ale swoimi pokrętnymi losami mógłby obdzielić niejednego piłkarza. Rekordowy transfer Karpat Lwów. Skłócony nie tyle z Zorią Ługańsk, ile agentem, który trzęsie tym klubem. Niedoszły półfinalista mistrzostw Europy do lat 21. Odrzucony przez Wartę Poznań i Legię Warszawa. W poszukiwaniu szansy udał się na Łotwę, skąd akurat kursowały regularne transporty do Gdańska, więc i on – choć niechętnie – do jednego z nich się załapał. Przenosiny do Lechii okazały się dla niego strzałem w dziesiątkę, dlatego Maksym Chłań w derbowym meczu z Arką Gdynia powinien być jedną z najjaśniejszych postaci.
Uciekł z Ukrainy na testy do Warty
W drugiej połowie sierpnia Paolo Urfer został oficjalnie nowym właścicielem Lechii Gdańsk. W klubie działał już jednak od miesiąca, stąd też transfery takich piłkarzy jak Camilo Mena, Ivan Żelizko czy Rifet Kapić. Wszyscy przyszli z Valmiery, czyli klubu zarządzanego przez Ralpha Oswalda Iseneggera – biznesowego partnera nowego prezesa biało-zielonych. Dochodziło do wielu absurdów. Valmiera występowała bowiem w europejskich pucharach, a Kapicia, który został wykupiony z Krywbasa Krzywy Róg za pół miliona euro, oddała po kilku dniach na wypożyczenie do Lechii. Dziwne? Owszem, ale nie o tym będzie tekst, a o Chłaniu, który co prawda nie był piłkarzem tego klubu, ale po odrzuceniu podczas testów przez Wartę Poznań i Legię Warszawa udał się na Łotwę.
Valmiera FC i Szwajcarzy z koneksjami na wschodzie. Jak Lechia Gdańsk chce wrócić do Ekstraklasy?
– Chłań był obserwowany przez wiele polskich klubów. Nie wiem, jak było w Lechu Poznań, ale jako młodzieżowy reprezentant Ukrainy znajdował się na listach wszystkich pozostałych czołowych ekip Ekstraklasy. Przed tym, jak trafił na testy do Legii, przyjechał do Warty. Zrobił to po cichu, bo nie mógł opuścić Ukrainy, tak jak żaden inny piłkarz. W Poznaniu mu podziękowano i wylądował w Warszawie, ale też nie zagrzał długo miejsca. W ośrodku stołecznego klubu spędził zaledwie półtora dnia i tyle go było w Polsce – rozpoczyna nam opowieść o pokrętnych losach 20-letniego Ukraińca Piotr Słonka, ekspert od tamtejszej piłki znany na Twitterze pod pseudonimem BuckarooBanzai.
– Zacząłem nawet dyskusję z ukraińskimi dziennikarzami, gdzie on może trafić. Klasycznie pierwszy trop zaprowadził nas na Łotwę, gdzie są kluby zarządzane przez ukraińsko-rosyjskich właścicieli. Oni regularnie wymieniają się piłkarzami i biorą ich na przeczekanie. W tym samym czasie zaczął się zaciąg do Lechii z Valmiery, która jest oknem na Unię Europejską dla piłkarzy z Ukrainy i Rosji. Chłań, podobnie jak Żelizko czy Kapić, właśnie się do niego załapał – dodaje po chwili.
Upokarzany i naciskany
Co go jednak zmusiło do tego, żeby nielegalnie opuszczał Ukrainę? Przecież to młodzieżowy reprezentant kraju. Kapitan zespołu do lat 17. Jeszcze w marcu rozegrał dwa spotkania w zespole Rusłana Rotania, który przygotowywał kadrę na mistrzostwa Europy U-21. Chłań w nich jednak nie wystąpił. Skłócił się bowiem z Zorią Ługańsk i został zawieszony. Selekcjoner młodzieżówki nie miał innego wyjścia, tylko pominąć skrzydłowego w swoich powołaniach na rumuńsko-gruzińskie Euro, przez co 20-latek stracił dużą szansę pokazania się światu. Reprezentacja naszych wschodnich sąsiadów doszła bowiem aż do półfinału. Chłaniowi ten zaszczyt odebrała jedna osoba – Wadim Szabli.
– Byłem celowo upokarzany i naciskany, aby przedłużyć mój kontrakt na pięć lat. Wysłałem również list do prezydenta federacji w tej sprawie, ale nie odpowiedział. Mój kontrakt z Zorią miał obowiązywać do końca tego roku i zaproponowano mi podpisanie nowej umowy na pięć lat. Powiedziałem, że nie mam nic przeciwko przedłużeniu umowy z klubem, ale na krótszy okres. Powiedziano mi, że nie będę grał, dopóki nie podpiszę pięcioletniego kontraktu z klubem. I tak się stało – wyznał piłkarz w ukraińskich mediach, które cytuje sport.pl.
Zadarł z agentem
Szabli to piłkarski menadżer i szef agencji ProStar. W swoim portfolio ma przeszło 400 zawodników, głównie z Ukrainy. Wśród nich są m.in. Witalij Mykołenko, Mykoła Matwijenko czy Rusłan Malinowski. Był nim też Chłań, ale po transferze do Zorii postanowił zmienić agencję, co nie spodobało się Szabliemu. Dlatego też w kwietniu został zawieszony, rozgrywając w Ługańsku zaledwie osiem spotkań. A przecież Zoria pobiła rekord sprzedażowy Karpat Lwów, pozyskując 20-latka. Transfermarkt.de wycenia tę transakcję na 58 tys. euo.
– Trafił do klubu kokosa i zaczęto się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. To przecież bardzo młody i utalentowany piłkarz, za którego Zoria zapłaciła dużo pieniędzy Karpatom. Nie była to podobna sytuacja jak z Koczerhinem, który świadomie wymusił opuszczenie klubu i trenował przez pół roku na bocznym boisku, tylko po to, by odejść z drużyny z Ługańska po wygaśnięciu kontraktu. Za Chłania Zoria żądała pieniędzy. Problem w tym, że on niemal w ogóle nie zaistniał w seniorskiej piłce i nikt by ich nie dał. Właśnie dlatego zaryzykował i po cichu, nielegalnie opuścił Ukrainę. Wtedy zaczęła się gonitwa, by ktoś go wziął, bo on dosłownie uciekł z kraju. Spalił za sobą wszystkie mosty, a przy okazji nie szło mu w Polsce. To, jak to się ułożyło, jest świetną historią. Rzadko podobne opowieści kończą się happy-endami. Zwykle to pół roku na Łotwie lub w drugiej lidze austriackiej i powrót z podkulonym ogonem – wyjaśnia Słonka.
Szemrany deal z Zorią
Mając świadomość głębokiego konfliktu z Zorią, Chłań świadomie i nielegalnie opuścił Ukrainę. Wiedział, że wiele polskich klubów go obserwuje, dlatego udał się na testy. Warta i Legia go odrzuciły, z innymi się nie dogadał i wtedy narodził się poważny problem. Był w końcu zbiegiem, a w ojczyźnie zadarł z dużą szychą ukraińskiego futbolu. Nawet jeśli znalazłby klub, miałby duże problemy i takie się pojawiły, o czym powiedział wprost po transferze Urfer.
– Rozmowy z Maksymem rozpoczęliśmy kilka tygodni temu. Nie było łatwo przekonać go, że Lechia to dla niego najlepszy wybór, ale gdy tylko przyjechał do Gdańska i zobaczył nasz stadion, wszelkie wątpliwości zniknęły – przyznał prezes Lechii Paolo Urfer, cytowany na oficjalnej stronie klubu.
– Jeśli mężczyzna w wieku poborowym opuści Ukrainę, nie jest goniony, ale trafia na specjalną listę. Znajduje się na niej obecnie m.in. Mychajło Mudryk. I wtedy, gdy taki piłkarz nieoficjalnie opuści kraj i chce podpisać kontrakt z zachodnim klubem, pojawia się problem z dokumentami. To jedna z kwestii. Druga to samo nastawienie piłkarza. Zraził się do Warty, Legii, możliwe, że były też inne ekipy i być może nie chciał już wracać do Polski. Trzeci problem to Zoria. Bardzo rzadko ten klub płaci za piłkarzy, a szczególnie tak młodych. I nie chodzi tu o podawane 58 tys. euro, tylko znacznie wyższą kwotę. Czasem dochodzą mnie słuchy, ile naprawdę zapłacono za zawodnika, ale w tym wypadu nie znam realnej ceny. Klub z Ługańska zrobił dla niego wyjątek. Wiele sobie po nim obiecywano, a tu nagle po półrocznym zawieszeniu, odszedł oficjalnie za darmo do Lechii. Nie wydaje mi się, żeby była to prawda. Przypuszczam, że Lechia zrobiła jakiś deal z Zorią i agentem, żeby odzyskać dokumenty – twierdzi Słonka.
Szybki, przebojowy, dobrze zaaklimatyzowany
Koniec końców Chłań trafił do Gdańska, gdzie świetnie się odnalazł. Sprawdziły się również słowa Urfera po transferze Ukraińca. Właściciel Lechii mówił, że skrzydłowy potrafi czarować na boisku, jest szybki i wie, co robić z piłką. W siedmiu ligowych meczach zdobył dwie bramki i zanotował asystę. To przebojowy zawodnik, nie boi się wchodzić w dryblingi, co zawsze pozostaje wyróżnikiem na polskich boiskach. Jego trafienie z GKS Tychy zrobiło furorę. Choć mierzy zaledwie 170 centymetrów, to poradził sobie z czwórką obrońcą, strzelając pięknego gola.
Wpadł w pole karne, poprzekładał obrońców i… umieścił piłkę w siatce ⚽
Polsat Sport Polsat Box Go#TYCLGD pic.twitter.com/xU3pFZsSeF
— Polsat Sport (@polsatsport) November 5, 2023
Dodatkowo Chłań stał się talizmanem Lechii. Odkąd zadebiutował w zespole, biało-zieloni nie przegrali spotkania. Oprócz właściciela docenia go również trener Szymon Grabowski, co przeczy temu, jakie wrażenie pozostawił po sobie na Ukrainie.
– Słyszałem, że ma dziwny charakter. Nie to, że trudny, nie jest gwiazdą, ale dość specyficzny. Nie każdemu prezesowi, trenerowi, kolegom w klubie może się spodobać. Jednak jak patrzę na niego, widzę, że dość dobrze się zaaklimatyzował. Myślę, że w Lechii znalazł bardzo dobre środowisko i został zaakceptowany. Nie bez przyczyny znajdował się na celowniku czołowych polskich drużyn, by teraz w pierwszej lidze nie pokazał swoich wysokich umiejętności. Jeśli będzie grał na sto procent możliwości, zostanie gwiazdą i samodzielnie może przesądzać o wynikach meczów – kończy Słonka.
Czy tak się stanie w piątek? Przesądzając o wygranej Lechii w derbowym starciu z Arką, od razu zdobyłby serca kibiców biało-zielonych. Jednocześnie polepszyłby sytuację swojego klubu w walce o awans do Ekstraklasy, od której się tak nieprzyjemnie odbił.
WIĘCEJ O I LIDZE:
- „Od 5 tys. widzów nie dokładamy do meczu”. Max Kothny o pierwszych miesiącach w GKS-ie Tychy
- Kibice chcieli go oddać za paczkę krówek. Adler da Silva ratuje pierwszą ligę dla Stali Rzeszów
- Grabowski: Lechia jest zarządzana tak, jak powinna
Fot. Newspix