O Alejandro Grimaldo mówi się nie tylko w niemieckich, ale również w europejskich mediach. Jest jednym z najlepszych darmowych transferów letniego okna. I nie można się temu dziwić. W końcu jako lewy obrońca Bayeru Leverkusen zdobywa bramkę lub asystuje niemal w każdym meczu. Dlaczego jednak dopiero teraz dyskutuje się o nim tak głośno i co sprawiło, że otrzymał pierwsze powołanie do reprezentacji Hiszpanii?
Dopiero w wieku 28 lat otrzymał powołanie do dorosłej reprezentacji Hiszpanii, choć od 13 lat występuje na seniorskim poziomie. W 2011 roku zadebiutował w Segunda Division w barwach Barcelony B jako 15-latek, bijąc rekord Haruna Babangida. Dopiero w 2020 roku rezultat Alejandro Grimaldo zdetronizował Luka Romero, lecz trzeba podkreślić, że lewy obrońca miał piorunujące wejście do futbolu.
I co? I nic, bo do dziś czeka na debiut w LaLiga, pierwszym zespole Blaugrany oraz, co najmniej do czwartku, w kadrze La Furia Roja. Wszystko za sprawą jego nemezis, które uosabia Luis Enrique.
Zachwyca w Bayerze, zagra w reprezentacji Hiszpanii. Kim jest Alejandro Grimaldo?
– Nigdy ze mną nie rozmawia. Nie miałem z nim żadnego kontaktu. Zresztą nie mam mu nic do powiedzenia. Niech dalej będzie ze swoimi lepszymi zawodnikami, a mi pozwólcie pozostać ze swoją drużyną – wypalił na antenie radia RAC1 Grimaldo w trakcie sezonu 2015/2016.
Później lewy obrońca tłumaczył się ze swoich słów na Twitterze, mówiąc, że zostały źle odebrane i jedyną intencją, jaką chciał przekazać, była ciężka praca na swoją szansę. Nie poprawiło to jednak jego stosunków z Enrique. Wręcz stał się dla niego niewidzialny. Swoje szanse występów z rezerwy w pierwszej drużynie otrzymywali bowiem dziś zapomniani: brazylijski obrońca Douglas, Wilfrid Kaptoum, Sergi Samper, a nawet były piłkarz Miedzi Legnica, a obecnie Zagłębia Sosnowiec Juan Camara.
Juan Camara: Ogrywałem Messiego w tenisa. W Barcelonie było jak w bajce [WYWIAD]
Grimaldo jej nie dostał, a był przecież mistrzem Europy z kadrą do lat 19, kapitanem Barcy B i podstawowym zawodnikiem na newralgicznej pozycji. Gdy Jordi Alba doznał kontuzji, szkoleniowiec Dumy Katalonii wolał wystawić na lewej obronie nominalnego stopera bez perspektyw – 32-letniego Jeremy’ego Mathieu. Enrique zabronił Grimaldo nawet treningów z pierwszą drużyną.
Odżył w Lizbonie
Wtedy piłkarz zdał sobie sprawę, że nic po nim w Barcelonie i musi odejść.
Zimą tego felernego sezonu wyciągnęła go Benfica za 1,5 mln euro, robiąc doskonały interes. Przez ponad siedem lat Hiszpan rozegrał przeszło 300 meczów, strzelając 27 goli i notując 66 asyst. Zdobył cztery mistrzostwa Portugalii. Zachwycał również w europejskich pucharach swoimi fantastycznymi trafieniami z dystansu i rzutów wolnych. Uderzenia ze stojącej piłki doprowadził niemal do perfekcji, dzięki codziennym treningom.
– Kiedy grasz co trzy dni, trudno jest regularnie trenować, ale zawsze staram się ćwiczyć rzuty wolne przed meczami. To coś, co szlifuję od wielu lat. Strzelasz, chybiasz. Strzelasz, chybiasz. Aż w końcu wszystko się poprawia i przychodzi regularność. Ta praca się opłaciła i… mam nadzieję, że uda mi się zdobyć jeszcze więcej bramek – mówił 28-latek, cytowany przez portal „bundesliga.com”.
Enrique ślepy na Grimaldo
W jednym sezonie potrafił uzbierać dwadzieścia, a nawet dwadzieścia cztery punkty w klasyfikacji kanadyjskiej. Mimo to selekcjoner reprezentacji Hiszpanii pozostawał ślepy na jego dokonania w Lizbonie. Wszystko dlatego, że drużynę narodową prowadził Enrique. Za jego kadencji drzwi do kadry były dla Grimaldo zamknięte, podobnie jak te do Barcelony. Piłkarz ubolewał z tego powodu, dlatego w obronę wziął go m.in. Xabi Alonso po transferze do Bayeru Leverkusen. Przy tym szkoleniowcu nic dla 28-latka nie wydaje się niemożliwe.
– Kilka lat temu prawdopodobnie byłbym bardzo zły, ale to uczucie maleje z wiekiem. Dziś czuję się wręcz przeciwnie. Brak powołania motywuje mnie jeszcze bardziej. W reprezentacji Hiszpanii występuje wielu znakomitych zawodników, ale spodziewałem się i miałem nadzieję, że zostanę zaproszony, ponieważ obecnie jestem w bardzo dobrej formie. Nadal będę pracował, aby to osiągnąć. Być może w pewnym momencie to przyniesie efekt – mówił Grimaldo na łamach „Bilda” w październiku.
– Dlaczego nie dostał powołania? Nie mogę tego wytłumaczyć. Moim wielkim życzeniem jest, aby dostał szansę gry w reprezentacji. W pełni na to zasłużył. Gra świetnie w Bayerze, ale również w zeszłym sezonie prezentował się bardzo dobrze w Benfice. Ma jakość, i to nie tylko dzięki rzutom wolnym. Świetnie radzi sobie w defensywie na lewej stronie. Jeśli dalej będzie tak występował, otrzyma zaproszenie do kadry narodowej, a przynajmniej mam taką nadzieję – wtórował mu Alonso.
Wyważył drzwi do kadry
Swoją grą w Bayerze Grimaldo wyważył drzwi do reprezentacji Hiszpanii. Otrzymał powołanie na listopadowe zgrupowanie, ale gdyby się tak nie stało, Luisa de la Fuente można by posądzić o podobne problemy ze wzrokiem, jakie towarzyszyły Enrique. Lewy obrońca wykręca bowiem niesamowite statystyki ofensywne w Bayerze i jest jednym z najlepszych piłkarzy lidera Bundesligi. Zdobył już osiem bramek i zanotował sześć asyst w 17 meczach. Zachwyca przede wszystkim pięknymi trafieniami z dystansu jak choćby w ostatnim starciu z Unionem Berlin. To również dzięki jego świetnej dyspozycji Die Werkself pozostają niepokonani.
– To uniwersalny, bardzo utalentowany lewy obrońca ze świetnym wyszkoleniem techniczny. Jest zdolny do strzelania mnóstwa goli, a do tego wniesie dużo doświadczenia i jakości – chwalił go po transferze Simon Rolfes, dyrektor sportowy Bayeru na oficjalnej stronie klubu.
– Tacy gracze jak Alejandro Grimaldo znacząco poprawili jakość naszej gry. Jestem nim zachwycony – dodał Alonso. Szkoleniowiec Bayeru był jedną z kluczowych osób, które przekonały Hiszpana do transferu do Niemiec. Poświęcił mu mnóstwo czasu na negocjacje i objaśnienie planu gry, który obecnie spełnia się w stu procentach.
Wciąż liczy na Barcę
Die Werkself są niepokonani w tym sezonie. Sam Grimaldo radzi sobie rewelacyjnie, szczególnie pod względem statystyk motorycznych. Znajduje się na siódmym miejscu w Bundeslidze w rankingu zawodników z największą liczbą przebiegniętych kilometrów, na 14. w zestawieniu sprintów i 13. w intensywnych biegach. W takiej dyspozycji ponownie stał się łakomym kąskiem dla wielu europejskich klubów z Arsenalem na czele. On sam liczy jednak, że uda mu się wyważyć jeszcze jedne drzwi, czyli powrócić do Barcelony i zadebiutować w LaLiga.
– To jeszcze nie jest zamknięty rozdział. Barcelona to mój dom i nigdy nie zamyka się drzwi do swojego domu. Nigdy nie powiedziałem jej „nie” – mówił na łamach katalońskiego „Sportu”, co uzupełnia jego wypowiedź z „Jijantes”. – Zawsze powtarzam, że Barcelona to klub, do którego mógłbym wrócić. I tyle. Chciałbym wrócić, ponieważ to Barcelona. Tu dorastałem. Byłem bardzo szczęśliwy, występując w grupach młodzieżowych, ale prawda jest taka, że klub nie wykazał zainteresowania mną. Jakieś rozmowy były toczone, ale nigdy nie poszło to dalej.
O ile Grimaldo nagle nie oszaleje i nie odejdzie do PSG – właśnie ten zespół prowadzi Enrique – lewy obrońca może być jednym z największych objawień tego sezonu. Już w czwartek prawdopodobnie spełni swoje marzenie, debiutując w reprezentacji Hiszpanii w meczu z Cyprem. Kolejne dotyczą sukcesów w Bayerze Leverkusen, który czeka na pierwsze w historii mistrzostwo Niemiec, a także powrotu do Barcelony. Gdyby udałoby mu się tego dokonać, mógłby śmiało powiedzieć o sobie jako wybrańcu, który nie poddał się pod uciskiem klątwy nemezis i ściągnął na siebie fortunę.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Trela: Bóle wzrostowe. Union Berlin po złej stronie koła fortuny
- Nawoływał do ataku na Izrael. Został wyrzucony przez klub, który założył Żyd
- „Nawet po najlepszej imprezie przychodzi poniedziałek”. O problemach Koeln i Mainz
- Syndrom drugiego sezonu. Co się dzieje z Jakubem Kamińskim w VfL Wolfsburg?
Fot. Newspix