Reklama

Najważniejsze dni reprezentacyjnej kariery Lewandowskiego

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

13 listopada 2023, 19:31 • 6 min czytania 59 komentarzy

Niezbyt to pokrzepiające, ale prawdopodobnie najważniejsze dni reprezentacyjnej kariery Roberta Lewandowskiego przypadają na rok, w którym ten sam Robert Lewandowski jest najgorszą wersją samego siebie od niepamiętnych czasów.

Najważniejsze dni reprezentacyjnej kariery Lewandowskiego

W reprezentacji Polski zadebiutował piętnaście lat temu. W obronie Mariusz Jop, w pomocy Roger Guerreiro, w ataku Marek Saganowski, na ławce trenerskiej Leo Beenhakker, a na jakiejś gabinetowej biesiadzie prezes Grzegorz Lato. Tylko dwóch członków tamtego zespołu, który z trudem pokonał 2:0 San Marino, gra jeszcze zawodowo w piłkę nożną – Lewandowski i Łukasz Fabiański. Jakub Błaszczykowski pożegnał się z wielkim futbolem czerwcowym spotkaniem z Niemcami, Łukasz Piszczek jeszcze kopie w trzecioligowym LKS-ie Goczałkowice Zdrój, ale to tylko forma wspierania własnego klubu, bo jednocześnie realizuje się na tryliard innych sposobów. Tamtych czasów z 2008 roku już nie ma.

Lewandowski się śmieje

Strzelił dla kadry aż 81 goli i zagrał w aż 144 meczach. To więcej niż jakikolwiek inny polski piłkarz w całej historii. Bez niego nie byłoby bardzo porządnej dla biało-czerwonych drugiej dekady XXI wieku. Bez niego nie byłoby niewątpliwego sukcesu drużyny Adama Nawałki. Bez niego nie byłoby awansów na Euro 2016, MŚ 2018, Euro 2021 i MŚ 2022. Bez niego nie byłoby też regularnych zwycięstw z tymi wszystkimi kontynentalnymi słabeuszami i średniakami –  Danią, Irlandią, Szkocją, Gruzją, Albanią, Andorą, Macedonią, Słowenią, Łotwą, Armenią, Izraelem, Czarnogórą, Bośnią i Hercegowiną, Rumunią, Kazachstanem, Gibraltarem…

Śmiejecie się? Jakoś tak dziwnie wyszło, że gdy Lewandowski przeżywał złoty moment swojej kariery, ci kontynentalni słabeusze i średniacy nie stanowili prawie żadnego wyzwania dla reprezentacji Polski, zaś gdy tylko Lewy wpadł w dołek, kontynentalni słabeusze i średniacy zaczęli z reprezentacją Polski po prostu wygrywać, najlepszym tego przykładem Mołdawianie w Kiszyniowie i Albańczycy w Tiranie.

Grzegorz Krychowiak opowiadał kiedyś w Foot Trucku, że gdy Lewy jako kapitan wyrażał niezadowolenie po wygranym meczu w przeciętnym stylu, odbierał tym samym radość ze zwycięstwa całej reszcie drużyny. Minęło kilka lat, pozostały zgliszcza: nie ma ani zwycięstw, ani radości, tylko kapitan wciąż niezadowolony.

Reklama

Na konferencji prasowej Lewandowski wyśmiał moje pytanie o różnicę w formie między 2020 a 2023 rokiem. Nie uważa, żeby takie zestawienie miało jakiekolwiek sensowne zastosowanie w rzeczywistości. A jednak jest w nim coś znamiennego. W 2020 wygrywał Ligę Mistrzów, pracował na pobicie kosmicznego rekordu Gerda Müllera i odbierał nagrodę FIFA The Best dla najlepszego piłkarza świata. W 2023 za to piłka zaczęła przeszkadzać mu w Barcelonie – odbijać od stopy, kolana, klatki, barków i głowy. W Hiszpanii przydarzyło mu się zaskakująco dużo nieudanych albo całkowicie bezbarwnych spotkań. Czasami można złapać się za głowę: czy to w ogóle ten sam napastnik, który ładował gola za golem w Bayernie?

– Myślę, że cierpi braku gry pozycyjnej. Na tym, że nie jesteśmy na swoich pozycjach. Nie atakujemy dobrze i nie korzystamy z Lewandowskiego we właściwy sposób. Powinniśmy częściej zagrywać mu piłki, którymi zazwyczaj go karmiliśmy, bez nich dochodzi do niewielu klarownych sytuacji. Cały zespół musi grać lepszy futbol, żeby Lewy częściej uczestniczył w grze i trzymał się swojej pozycji – tłumaczył Xavi.

Lewandowski jest bez formy

Ostatni raz zaledwie trzy bramki w rocznym cyklu reprezentacyjnym Robert Lewandowski zdobył dekadę temu. W tym czasie tylko w 2020 roku strzelił mniej goli – dwa. Ale to przecież czas pandemii, izolacji, kwarantanny, maseczek, odwoływanych meczów i przełożonego Euro.

Za kadencji Fernando Santosa wyraźnie się męczył. Może właściwiej byłoby jednak napisać, że męczył bułę? Tak jak w przeszłości potrafił mniej lub bardziej słusznie, ale zazwyczaj zrozumiale narzekać na pomysły taktyczne Adama Nawałki, Jerzego Brzęczka czy Czesława Michniewicza, tak za rządów Santosa wszystko się posypało i nie dało się już szukać kozłów ofiarnych. Winni byli wszyscy: od związku, przez selekcjonera, po samych piłkarzy. I ich kapitana. Tak, ich kapitana również. Doszło nawet do tego, że ten kapitan po jednej z niedawnych klęsk potrafił przyznać w strefie mieszanej: tak, jestem winny tej porażki. Jakaż to była nowość!

Lewandowski w swoich ostatnich występach w reprezentacji bywał tragiczny. Do zapomnienia z Niemcami. Słaby z Czechami w Pradze i Albanią w Warszawie. Zagubiony i pozbawiony cech lidera na wyjazdach z Mołdawią i Albanią. W międzyczasie uratował Polaków dubletem z Wyspami Owczymi, choć do siedemdziesiątej minuty tamtego spotkania miotał się gdzieś pod nogami kierownika zaopatrzenia stoczni, nie brał na siebie ciężaru gry, popełniał błędy techniczne, po prawdzie wyglądał dramatycznie.

Reklama

Niedawno leczył uraz kostki. Wrócił do gry na El Clasico. Nieco przedwcześnie, bo na tle Realu wypadł bardzo blado. Z Realem Sociedad zmieniony został po godzinie, wcześniej nie dał się z niczego zapamiętać. Dopiero przełamał się dwoma golami Alaves, ale przekonują ludzie, którzy La Ligę śledzą częściej niż od świętą: Lewy jest daleki od formy ze swoich najlepszych lat.

Czy Lewandowski będzie gwiazdą reprezentacji?

W tym momencie historii żadnym rozwiązaniem nie jest reprezentacja Polski bez Lewandowskiego. Październikowe zgrupowanie to wystarczający dowód: jałowe bieganie na wietrze z Wyspami Owczymi i sromotny remis z Mołdawią, który praktycznie pogrzebał nasze szanse na bezpośrednie wyjście z najłatwiejszej eliminacyjnej grupy do Euro, jaką tylko dało się wylosować. Te wszystkie diagnozy Lewandowskiego o braku charakterów i umiejętności brania na siebie odpowiedzialności za zespół wśród nowego pokolenia kadrowiczów tylko się potwierdziły.

Lewandowski wraca temu zespołowi niejako na ratunek. Podobnie zresztą jak we wrześniu Grzegorz Krychowiak, a we wrześniu, październiku i listopadzie Kamil Grosicki. Z tym że Krycha przyjechał, żeby kompromitować się naprzemiennie wypowiedziami i grą, a następnie zakończyć karierę reprezentacyjną, a Grosik, żeby krzyknąć w szatni, że „chujowy czas już był”, choć – nie ukrywajmy – „chujowy czas ciągle trwa”. Lewandowski zaś, choć równie wiekowy, doświadczony i coraz częściej przebąkujący o zamknięciu tego biało-czerwonego etapu w swoim życiu, wciąż ma być największym gwiazdorem reprezentacji Polski.

Ma nie tylko strzelać, ale też asystować, rozgrywać, ciągnąć grę, skupiać uwagę stoperów, liderować mentalnie. Do odpowiedzialności, która spoczywa na jego barkach, zdążył się już tysiąc razy przyzwyczaić, ale chyba po raz pierwszy w jego kontekście musi wybrzmieć pytanie: czy stać go na to sportowo? Wątpliwości zdaje się być więcej niż przesłanek, żeby na tak postawioną sprawę odpowiedzieć: tak!

To aż nie do uwierzenia, jak niepostrzeżenie tematy zastępcze poczęły wieść prym w dyskusji o Lewandowskim: milczenie, dąsy, grymasy, wyrzuty, zarzuty, siatkonogi, faktury, tańce, tiktoki, wywiady, premie. Ostatnie tygodnie tak samo: nieprzybita piątka z Xavim czy inne opierdzielenie Lamine Yamala. Brzydko skończyłby się ten rozdział jego wspaniałej kariery, gdyby reprezentacji Polski nie udało się zagrać na Euro 2024, na którym zagra prawie pół Europy. A niemal wszystko na to wskazuje.

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
2
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

59 komentarzy

Loading...