Wyjątkowo niedziela przed nami w Ekstraklasie, bo całe TOP4 poprzedniego sezonu gra ze sobą – Pogoń z Rakowem, a Legia z Lechem. Wspaniały może być to czas dla widzów, a jaki konkretnie dla drużyn z drugiej pary rywalizujących drużyn?
Zapytaliśmy znamienitych ekspertów.
Lech stracił więcej bramek w lidze, ale to obrona Legii jest powszechnie uważana za bardziej rozrywkową. Gdzie leży prawda?
Ryszard Rybak (zdobywca Pucharu Polski z Lechem Poznań): Myślę, że pośrodku. Jedni i drudzy wyglądają kiepsko w defensywie.
Wojciech Kowalczyk (mistrz Polski z Legią, zdobywca pucharu i superpucharu z tym zespołem, grzybiarz): Legia ma bardziej rozrywkową defensywę – zobaczmy na występy w Europie. Poziom jakiejś Austrii Wiedeń to przecież Ekstraklasa, tak to widzę, a strzeliła Legii pięć bramek.
Radosław Laudański (entuzjasta życia, autor podcastu Poznański Express): Oba zespoły mają bliźniacze problemy w obronie. Bronią całkiem nieźle, kiedy rywal przeprowadza atak pozycyjny, są jednak fatalni w fazach przejściowych. Źle ustawieni i zbyt wolni obrońcy dopuszczają do licznych kontrataków i to problem zarówno Legii, jak i Lecha. Remis.
Kuba Kosecki (mistrz Polski z Legią): No jeżeli tracisz więcej bramek, to znaczy, że masz gorszą defensywę.
Po czasie – kto zrobił lepsze letnie transfery?
Ryszard Rybak: Powiem tak, że Lech zrobił niezłe!
Wojciech Kowalczyk: Legia. Ściągnęła króla strzelców Ekstraklasy, a Lech co, Irańczyka, który się kopie po czole w drugiej drużynie? Dajcie spokój.
Radosław Laudański: Legia Warszawa. Dużo więcej dali dobrego zespołowi piłkarze tacy, jak Patryk Kun, Marc Gual, Juergen Elitim czy Steve Kapuadi. Było parę słabszych transferów, jak Burch i Gil Dias, ale kilku piłkarzy jest wartością dodaną. W Lechu Hotić i Andersson przynieśli efekt aureoli, potem jednak przyszło zderzenie z rzeczywistością. Szwed jest dużo słabszy niż Rebocho w najgorszej formie, a Hotić ma problem ze zdrowiem. Gholizadeha ciężko w ogóle skomentować, Mrozek też poniżej oczekiwań, delikatny plusik dla Blazicia. Duża przewaga Legii.
Kuba Kosecki: Chyba za wcześnie, żeby to oceniać, ale jeśli na teraz – to Legia.
Największa wada drużyny przeciwnej?
Ryszard Rybak: Legia ma kłopot z łączeniem ligi z pucharami. Ciężko im się pozbierać po trzech dniach, dlatego notują wpadki. My przeżywaliśmy to w Poznaniu, sądziłem, że Legia wyciągnie wnioski – może i to zrobiła, ale życie pokazuje, że nie jest tak łatwo godzić jedno i drugie. Zresztą dotyczy to też Rakowa: w Ekstraklasie tragedii nie ma, ale już w pucharach wygląda bardzo średnio.
Wojciech Kowalczyk: Lech ma problem z wykorzystywaniem sytuacji. Niektóre mecze powinien wygrywać wyżej, szczególnie ostatnio.
Radosław Laudański: Fazy przejściowe. Bramki seryjnie są tracone po kontratakach i poszczególne wyglądają niemal bliźniaczo. Wina nie tylko jakości obrońców, ale też ofensywnej taktyki.
Kuba Kosecki: Bramkarz. Niespecjalnie im pomaga.
Największa zaleta drużyny przeciwnej?
Ryszard Rybak: Legia ma łatwość strzelania bramek.
Wojciech Kowalczyk: Powrót Ishaka. A druga zaleta – granie raz w tygodniu. Nie mogą powiedzieć, że przed meczem z Legią mają w nogach trudy sezonu. Od sierpnia więcej leżą na leżakach niż grają w piłkę.
Radosław Laudański: Magia Josue. Jest to piłkarz, którego wizja gry i przegląd pola spokojnie są na poziomie topowych europejskich lig. Gdyby był nieco szybszy, grałby na przykład w mocnej włoskiej drużynie. Jedynie Joel Pereira może z nim rywalizować w lidze, jeśli chodzi o podania. Posiadanie piłkarza o tak wybitnych umiejętnościach i kreatywności pomaga tworzyć sytuacje, zdobywać przewagę na boisku i zwyciężać. Warto też zwrócić uwagę na wojowniczą naturę piłkarza, która jest pomocna w trudnych chwilach. To najlepszy piłkarz Ekstraklasy, który nadaje drużynie rytm i tożsamość. Bez niego Legia traci wiele swoich atutów, co pokazują wyniki.
Kuba Kosecki: Wydaje mi się, że największą zaletą Lecha jest to, że nawet jeśli nie gra zbyt dobrze, to sama jego nazwa budzi strach u niektórych przeciwników.
Czy mecze Legia – Lech jeszcze elektryzują, czy temperatura jednak opadła?
Ryszard Rybak: Dużo zależy od tego, w jakim momencie te spotkania są rozgrywane. Obecnie na polską piłkę kładzie się cieniem to, jak gra reprezentacja, która szoruje po dnie. Frekwencja rośnie, ale moim zdaniem na razie jest to efektem większego luksusu na stadionach, dobrego marketingu i tak dalej. Niemniej moim zdaniem w najbliższym czasie to kluby będą ciągnąć nasz futbol, a nie kadra, więc temperatura tych starć może rosnąć.
Wojciech Kowalczyk: Nie gra pierwszy z drugim, nawet drugi z trzecim, albo trzeci z czwartym. Najbardziej elektryzuje to, co zrobi Legia po meczu pucharowym i czy Lech będzie w stanie wykorzystać jej zmęczenie. Bo to Lech powinien uciekać Legii.
Radosław Laudański: Mecze Lecha i Legii najmocniej elektryzowały, kiedy oba zespoły walczyły o mistrzostwo Polski. W ostatnich latach często jeden z dwóch klubów miał kłopoty i częściej był to Lech. W tym sezonie jest szansa na to, że w końcówce sezonu losy mistrzostwa rozstrzygną się w bezpośrednim starciu Lecha i Legii. Są też jednak Śląsk, Raków i Jagiellonia. Kibice Lecha i Legii próbują pokazać, że mecz z odwiecznym rywalem jest taki jak każdy, rzeczywistość jest jednak inna. W Warszawie sold out przy okazji meczu z Lechem jest szybszy niż w przypadku innych rywali. W Poznaniu rywalizacja z Legią ma szczególny wymiar, nawet jeśli mecz zbyt dużo nie zmieni w ligowej tabeli. Mocny Raków nieco obniżył prestiż tych meczów, nadal uważam jednak go za największy polski klasyk w tym momencie. To dwa największe kluby w Polsce z największym potencjałem, bazą kibicowską i aspiracjami. Żadne inne zespoły w dłuższej perspektywie nie osiągają takiego zainteresowania jak Legia i Lech. Szybko się to nie zmieni.
Kuba Kosecki: Elektryzują, aczkolwiek wydaje mi się, że w przeszłości te spotkania miały większe napięcie. Kiedyś to szalało kibicowsko, a teraz jedni i drudzy sobie trochę odpuścili.
Który trener jest lepszy – Runjaić czy van den Brom i dlaczego?
Ryszard Rybak: Do van den Broma mam zarzut holenderskiej zarozumiałości – nie interesują go przeciwnicy, najważniejsze, jak my gramy i myślę, że przez to Lech odpadł z pucharów. Sądzi, że jeśli Lech będzie dobrze grał, to zawsze wygra, a nie, trzeba jednak spojrzeć trochę na przeciwnika i go przeczytać. Runjaić natomiast nie może ogarnąć Legii w tyłach, tak jak zrobił to z Pogonią, więc może chodzi o jakość zawodników? Dwaj różnicy trenerzy, a który lepszy – będziemy mądrzejsi w niedzielę.
Wojciech Kowalczyk: Uważam, że są na równi, bo żaden z nich nie jest liderem ekstraklasy i żaden nie został mistrzem Polski.
Radosław Laudański: Trudny wybór, ale jednak John van den Brom. Zdecydowanie bogatsze CV i renoma na rynku Beneluksu. Holender ma swoje wady, ale trzeba pamiętać, że potrafił pokonać 3:0 Villarreal i sprawić, że Fiorentina przez kilka minut musiała drżeć o awans w ćwierćfinale europejskiego pucharu. Do tego przyzwoite połączenie tego z ligą, zwieńczone miejscem na podium. van den Brom świetnie trafia do zawodników z problemami, jak Kristoffer Velde, Michał Skóraś czy Filip Marchwiński i odmienił ich kariery. W Legii nie można tego powiedzieć na przykład o Macieju Rosołku. Aczkolwiek Runjaić pokazuje w Legii sporo jakości, obaj trenerzy mają podobne spojrzenie na piłkę i wybór naprawdę nie był łatwy.
Kuba Kosecki: Bardziej podoba mi się praca Runjaicia – po pierwsze za czas spędzony z Pogoni, którą wyniósł na wyższy poziom, po drugie za debiutancki sezon w Legii, kiedy poukładał zespół i zdobył Puchar Polski.
Który zespół w perspektywie pięciu lat ma większa szansę ugruntować swoją pozycje w Europie i co roku grać w fazie grupowej?
Ryszard Rybak: Wydawało mi się, że Lech – patrząc po układzie przeciwników i wynikach z poprzedniego sezonu – będzie grał przez kilka najbliższych lat w Europie, a wypadł już po pierwszym roku. Dlatego ciężko jest prognozować, aż strach. Choć faktycznie zdaje się, że jeśli ktoś ma wejść na stałe do Europy, to będzie to albo Lech, albo Legia, a nie ktoś inny.
Wojciech Kowalczyk: Żaden.
Radosław Laudański: Lech Poznań. Wybrałem ten klub, ponieważ od czasu wyboru trenera Żurawia klub jest oddany jednej filozofii gry, ma jasno obraną strategię rozwoju, co wyklucza sprowadzenie trenera myślącego o piłce inaczej niż John van den Brom. W Kolejorzu od najmłodszego wieku kładzie się nacisk na posiadanie piłki, dominację boiskową i rozwój piłkarzy. Ostatnie lata to czas transformacji Lecha Poznań z klubu, który miał problem z własną tożsamością w zespół, który ma papiery na to, aby zostać polskim produktem eksportowym. W meczu ze Spartakiem Trnawa przyszło zbyt wiele złych okoliczności i bardziej bym tę porażkę rozpatrywał w kontekście przegrania jednego ważnego meczu przez własne błędy niż zwątpienie w rozwój projektu. Lech Poznań ustabilizował swoją pozycję finansową, co pozwala na sprowadzanie piłkarzy o wartości Aliego Gholizadeha. Ostatnie lata Legii Warszawa to sinusoida i stawianie na różne koncepcje. Doszło tam do sporych zmian trenerów, którzy mieli różne spojrzenie na piłkę. Mam wrażenie, że w Legii Warszawa presja jest zdecydowanie większa i w momencie, kiedy nie idzie, napięcie sięga zenitu. Tak było po meczu ze Stalą, gdzie kibice w internecie zdecydowanie ostrzej wypowiadali się na temat swojego trenera niż kibice Lecha na temat Johna van den Broma. Mam wrażenie, że drużyna w dłuższej perspektywie może zostać przytłoczona presją, źle zareagować na kryzys i ponownie postawić na zupełnie inną myśl szkoleniową. Wybrałem Lecha głównie z powodu stabilizacji i jasno określonej drogi, która została zakorzeniona tak mocno, że na pewno nie zostanie porzucona w przypadku kryzysu. Pewniakiem wydaje się to, że po van den Bromie przyjdzie tutaj trener myślący podobnie o piłce, a nie na przykład Marek Papszun czy Czesław Michniewicz, którzy budują zespoły inaczej.
Kuba Kosecki: Legia. To jest największy klub w Polsce, najbardziej medialny, z największą bazą kibiców. Biorąc pod uwagę sam ten potencjał, jej renomę, to Legia ma większe szanse.
Którą drużynę ogląda się przyjemniej?
Ryszard Rybak: Na obie się przyzwoicie patrzy – grają do przodu, trzymają piłkę. Na logikę: powinien być fajny mecz, ale już tyle razy się to mówiło, by potem przychodziło rozczarowanie, że podchodzę do tego ze spokojem. Natomiast mam nadzieję, że Lech wykorzysta czwartkowe spotkanie Legii w pucharach i to będzie jego atut.
Wojciech Kowalczyk: Legię w Europie, a w lidze – w ostatnim czasie – Lecha.
Radosław Laudański: W tym sezonie Legię Warszawa. W meczach tego zespołu pada naprawdę dużo bramek, kibice oglądając Legię nie mają nudy. W starciach, kiedy klub z Warszawy przegrywa, to i tak tworzy sobie sytuacje bramkowe, co jest atrakcyjne dla widza. Lech Poznań miał zdecydowanie więcej jałowych meczów, gdzie nie widzieliśmy żadnych kontekstów. Tak było w Trnawie, w Lubinie, Szczecinie, a także w drugich połowach przeciwko Jagiellonii i Cracovii.
Kuba Kosecki: Legię ogląda się przyjemniej w pucharach, Lech tam nie zachwycił, skoro odpadł, to okazał się za słaby. Ale wygląda dobrze w lidze – Legia mogłaby tę grę z Europy przekładać na Ekstraklasę.
Czy mistrz Polski będzie wyłoniony z duetu Legia – Lech?
Ryszard Rybak: Chciałbym, żeby był to Lech. Mam wrażenie, że puchary będą ciążyć Legii, tym bardziej że może się tam jeszcze angażować wiosną. Są takie lata, kiedy wyskakuje ktoś niespodziewany, teraz kimś takim może być Jagiellonia albo Śląsk, natomiast jeszcze nawet nie ma połowy sezonu, więc trudno wyrokować, czy utrzymają tempo.
Wojciech Kowalczyk: Lech powinien mieć najłatwiej, bo ma dobrą kadrę i gra raz w tygodniu, ale jesień pokazuje, że są drużyny, które tak łatwo nie odpuszczą. Śląsk, Jagiellonia, a przecież Raków też sobie dobrze radzi z łączeniem Ekstraklasy i pucharów, bo punktuje w lidze i trzyma się czołówki. W każdym razie: jeśli tytułu nie zdobędzie ani Lech, ani Legia, spodziewam się kłopotów u jednych i drugich.
Radosław Laudański: Nie. Myślę, że Legia nie zdobędzie tytułu z racji gry w europejskich pucharach wiosną, za co miałbym duży szacunek, bo grupa wygląda, jakby to była Liga Europy. Zamiast Legii wybieram Raków, który punktuje naprawdę dobrze przy wielu niesprzyjających okolicznościach, takich jak zmiana trenera, kontuzje ważnych piłkarzy czy gra w Europie, która najprawdopodobniej zakończy się w grudniu. Myślę, że losy mistrzostwa będą rozstrzygać się między Lechem a Rakowem.
Kuba Kosecki: Raków też będzie groźny, liczę się ze Śląskiem Wrocław, ale tak, sądzę, że Legia i Raków rozdzieli między sobą mistrzostwo Polski.
Jakim wynikiem skończy się niedzielny mecz?
Ryszard Rybak: 2:1 dla Lecha.
Wojciech Kowalczyk: Lech wygra. 2:1.
Radosław Laudański: 2:1 dla Lecha.
Kuba Kosecki: 2:2.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- O trenerze, który chce zmieniać życia. Jak Siemieniec podniósł Jagę?
- Punkt Legii w Lidze Konferencji może być kluczowym punktem w… mistrzostwie Lecha
Fot. FotoPyk