Reklama

Kręcidło: Pacheta ledwo rozpakował walizki, a Villarreal już go zwolnił

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

12 listopada 2023, 10:25 • 7 min czytania 2 komentarze

Wielka szansa Pachety skończyła się jeszcze większą katastrofą. Za kadencji byłego trenera Korony Kielce Villarreal osiągał słabe wyniki, a grał jeszcze gorzej. Tylko warto sobie zadać pytanie: czy winę za klęskę ponosi wyłącznie trener czy szatnia, nad którą trudno jest zapanować?

Kręcidło: Pacheta ledwo rozpakował walizki, a Villarreal już go zwolnił

Dosłownie dwa miesiące, 61 dni, trwała kadencja Pachety w Villarrealu. Były trener Korony dostał ofertę, na którą czekał całe życie. – Jestem przekonany, że dam radę. Szybko się uczę – deklarował Hiszpan w połowie września. Dziś wiemy, że to zadanie go przerosło.

Etap szkoleniowca na Estadio de la Cerámica był katastrofą. 55-latek jak zwykle czarował ciekawymi wypowiedziami i naturalnością, za którą kochają go lokalni dziennikarze, ale pod względem sportowym przez ostatnie tygodnie Żółta Łódź Podwodna tylko nabierała wody.

Specjaliści od marnowania czasu

Dwanaście meczów, pięć wygranych, trzy remisy i cztery porażki. Zaledwie jedno ligowe zwycięstwo na własnym terenie, i to szczęśliwe 2:1 z Almeríą, oraz masa słabości okazywanej w starciach z przeciętniakami. To smutny bilans Pachety na Estadio de la Cerámica. Trudno jest nawet znaleźć sposoby na obronę 55-latka. Jego drużyna nie zagrała ani jednego dobrego meczu. Stać ją było co najwyżej na udane fragmenty, jak np. kwadrans z Granadą (3:2), końcówka rywalizacji z Athletikiem (2:3) czy druga połowa z Deportivo Alavés (1:1).

Szefowie Villarrealu byli zdecydowani na zwolnienie Hiszpana już w niedzielę, po porażce z Athletikiem, który na Estadio de la Cerámica po 30 minutach prowadził 3:0. 55-latek pozostał na stanowisku tylko dlatego, że Marcelino García Toral nie chciał przejmować drużyny przed przerwą reprezentacyjną. Były szkoleniowiec Korony miał dostać dwumecz ostatniej szansy, a zwolniono go już po nieprzekonywującym zwycięstwie nad nietrenującym od miesiąca Maccabi Hajfa (2:1), w którym Villarreal strzelał gole w 82. i 86. minucie. Na Civitas Metropolitano zespół poprowadzi dyrektor sportowy Miguel Ángel Tena, ale czy naprawdę to coś zmieni?

Reklama

Villarreal kolejny raz zmarnował czas. Pachetę zwalnia co najmniej o kilka dni za późno, a zatrudnił go z dwutygodniowym poślizgiem. Zanim zdecydowano się na 55-latka, przez długi czas rozważano inne kandydatury. Oferty od państwa Roig otrzymali Julen Lopetegui, Marcelo Gallardo czy wspomniany Marcelino, ale każdy z nich powiedział „nie”, co też dziwić nie może – o tym jednak później.

Piłkarze pozbawieni samokrytyki

Zatrudnienie Pachety nie przyniosło oczekiwanych efektów. Sportowo, było źle. Emocjonalnie – jeszcze gorzej. Spodziewaliśmy się, że trener znany z budowania znakomitych relacji z piłkarzami, będzie w stanie dotrzeć do drużyny lepiej, niż Quique Setién. Nic z tego. Ale tu warto zadać sobie pytanie: czy problem leży w Pachecie, czy w szatni, do której wszedł?

Przed meczem z Maccabi, były szkoleniowiec Korony zapewniał, że ma 35 lat doświadczenia w futbolu i że „spojrzenia piłkarzy dodają mu pewności siebie”. Trudno jednak nie mieć wrażenia, że zawodnicy nie chcieli za niego umierać. Na to uwagę zwrócił też jeden z weteranów, Pepe Reina. – Boli mnie to, w jaki sposób traktowany jest Pacheta – powiedział bramkarz, który w meczu z Maccabi popisał się kilkoma ważnymi interwencjami. – Wiem, że to znakomity gość, który ciężko pracuje. Widzę, jak bardzo się stara, jak bardzo mu zależy. Czuję, że mam wobec niego dług wdzięczności, ale jako zespół musimy przestać szukać wymówek i skupić się na sobie, bo wielu z nas gra poniżej swojego poziomu. A to jest nie do zaakceptowania. Jeśli nie będziemy samokrytyczni, trenerzy będą się zmieniać, ale nic się nie poprawi – grzmiał bramkarz.

Już za kadencji Unaia Emery’ego pojawiały się pierwsze tarcia na linii sztab – zawodnicy, a z czasem było tylko gorzej. Szatnia nie zaakceptowała Quique Setiéna. Weteran był na Estadio de la Cerámica niechciany. Pozostał na stanowisku tylko dlatego, że zrewaloryzował Nicolasa Jacksona, Samu Chukwueze czy Pau Torresa, na których klub zarobił latem duże pieniądze. Kantabryjczyk, który doprowadził Villarreal do piątego miejsca, wyleciał z pracy po czterech meczach nowego sezonu, a niedługo później w Relevo pojawił się mocno krzywdzący 65-latka artykuł. Z wewnątrz zespołu wyciekło sporo nieprawdziwych albo przekoloryzowanych informacji na jego temat, jak np. plotek o myleniu imion, za które dziennikarz był później mocno krytykowany przez kolegów po fachu.

Produkt już-nie-premium

W Villarrealu mieli nadzieję, że Pachecie uda się zapanować nad szatnią, ale to zadanie przerosło 55-latka. Relacje z graczami były lepsze, ale wyniki się nie poprawiły. Nic nie zmieniło się w grze zespołu nawet pomimo tego, że przywrócone zostały godziny treningów umożliwiające sportowcom odwożenie dzieci do przedszkola – a to miała być jedna z głównych przyczyn tarć na linii Setién – piłkarze. Na Estadio de la Cerámica zgromadzono wielu weteranów, na czele z 38-letnim Raúlem Albiolem, 35-letnim Étienne’em Capoué, 36-letnim José Luisem Moralesem czy 34-letnim Danim Parejo, jak i młodych zawodników z dużym ego, w tym Áleksa Baenę, który jest tak utalentowany, jak nieokiełznany i łapie masę głupich żółtych kartek.

W ciągu roku Villarreal, uważany od dawna za jeden z najzdrowszych, najstabilniejszych zespołów w LaLiga, przestał być „seksownym” miejscem na mapie hiszpańskiego futbolu. Drużyna Emery’ego została rozbita. Straciła swoje filary właściwie w każdej formacji, a rządzący klubem państwo Roig poskąpili na transfery, co odbiło się na jakości składu. I choć na Estadio de la Cerámica talentu dalej nie brakuje, by wspomnieć tylko o świetnym duecie napastników Gerard Moreno – Alexander Sørloth, to ego w połączeniu z niepewną przyszłością sprawiają, że trudno jest sprzedawać ten projekt poważnym trenerom potencjalnie zainteresowanym współpracą.

Reklama

Villarreal liczy, że sytuację uratuje Marcelino, z którym klub ma podpisać dwuletni kontrakt. W pierwotnej wersji plan zakładał, że były trener Valencii czy Olympique Marsylia wróci na Estadio de la Cerámica dopiero latem, ale zdecydowano się przyspieszyć rozmowy. By być rentownym, Villarreal potrzebuje grać w europejskich pucharach. Dwa lata temu Los Amarillos skonstruowali drużynę na miarę półfinału Ligi Mistrzów, jednak dwa kolejne lata w Lidze Europy i Lidze Konferencji Europy mocno odbiły się na budżecie, który trzeba było ściąć o jedną trzecią. To wpłynęło na jakość zespołu, ale i na zadowolenie prezesa, bo choć Fernando Roig podkreśla, że „ten, który chce zarabiać, nie powinien wchodzić do futbolu”, to logicznym jest, iż twórcy wielkiej sieci hiszpańskich supermarketów nie zależy na dokładaniu do interesu.

Rozbici w obronie

Powrót do Villarrealu po siedmioletniej przerwie nie będzie dla Marcelino łatwym zadaniem. Będzie miał mało czasu i będzie musiał sprostać dużym wymaganiom. Kibice może nie są tak fanatyczni, jak w Olympique Marsylia, gdzie w pośredni sposób doprowadzili do dymisji trenera, ale ostatnio regularnie okazują niezadowolenie z gry drużyny. 58-letni szkoleniowiec będzie musiał poskładać drużynę z kawałków, które niekoniecznie do siebie pasują. W kadrze są miejsca pełne jakości (atak) i te, gdzie jej wyraźnie brakuje (obrona). Żółtej Łodzi Podwodnej potrzebny jest trener, który ukryje wady i wyeksponuje atuty kluczowych piłkarzy, jak np. Parejo, który za kadencji Pachety regularnie był ośmieszany przez rywali i wyglądał, jakby miał 100 lat, a nie 34.

Villarreal ma w tym sezonie masę problemów, ale największe w obronie. Pomimo wyższego posiadania piłki (54 proc. za kadencji Pachety), zespół nie umie ograniczać rywali. Tylko na bramkę totalnego outsidera, Almeríi, oddano w tym sezonie więcej strzałów. Nikt nie przyjął więcej celnych uderzeń. Tylko przedostatnia w tabeli Granada ma gorszy współczynnik oczekiwanych goli straconych. Pacheta próbował i wycofywać linię obrony, i stawiać na system z trójką stoperów – nic nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Los Amarillos niekiedy potrafią pokazać polot w ataku. Jego zawodnicy strzelili 17 goli, co jest solidnym rezultatem. Są efektywni, oddają sporo podań pod polem karnym rywala i dryblują najczęściej w całej LaLiga. Tylko to nic nie daje, tym bardziej, że piętą achillesową drużyny są nawet stałe fragmenty gry – nie dość, że Villarreal nie strzelił po nich ani jednego gola, to jeszcze stracił aż sześć, co jest drugim najgorszym wynikiem w całej stawce!

Nie robimy nic z tego, nad czym pracujemy – rozkładał ręce Pacheta po meczu z Alavés (1:1). Były już trener Villarrealu nie umiał dotrzeć do zawodników. Marcelino będzie musiał to zrobić, i to szybko, bo Żółta Łódź Podwodna już teraz traci siedem punktów do będącego w strefie pucharowej Realu Sociedad i nie może pozwolić sobie na więcej wpadek. Szybko okaże się, czy trener, który w przeszłości doprowadził Los Amarillos do półfinału Copa del Rey i Ligi Europy, okaże się szkoleniowcem pasującym piłkarzom-dyktatorom, których dorobili się na Estadio de la Cerámica.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. newspix.pl

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
2
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”
Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
2
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Felietony i blogi

1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
2
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”
Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
2
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Komentarze

2 komentarze

Loading...