Normalnie trener Tułacz po porażce z Pogonią zapewne przeszedłby do porządku dziennego bez większych problemów, ale przez dzisiejsze okoliczności tak na pewno nie będzie. Puszcza może pluć sobie w brodę, bo przez godzinę grała w 11 na 10, jednak nie wcisnęła nawet jednej bramki. I zamiast skorzystać z prezentu, podarowała własny.
Tak wyglądał wstęp do potencjalnej tragedii Pogoni w pierwszej połowie:
- 16. minuta – Ulvestad dostaje żółtą kartkę
- 35. minuta – Gamboa też, a więc zapala się lampka przy dwóch defensywnych pomocnikach Pogoni
- 38. minuta – wydaje się, że mamy pozamiatane, bo Norweg bezsensownie ładuje się w nogę rywala, łapie drugą kartkę i wylatuje z boiska
Puszcza Niepołomice – Pogoń Szczecin 0:2. Zapachniało niespodzianką
“Fucking shit” krzyczał Ulvestad, gdy schodził do szatni. I podejrzewamy, że myśli skażone podobnymi przekleństwami miał trener Gustafsson, skoro posypał mu się pierwotny plan taktyczny na Puszczę. Okej, to niby tylko Puszcza, ale z nikim nie gra się przecież przyjemniej ze stratą jednego zawodnika na boisku. Dlatego też w tamtym momencie mieliśmy prawo sobie wyobrazić, że jeśli beniaminek z Niepołomic ma się przełamać po ponad dwóch miesiącach bez zwycięstwa w Ekstraklasie, to właśnie teraz. W swoich rejonach, mając przed sobą osłabioną Pogoń, którą ostatnio zatrzymał już choćby Piast Gliwice.
Ale nic z tych rzeczy. Przede wszystkim brakowało po prostu jakości, bo nawet jeśli Puszcza dochodziła do sytuacji bramkowych, szwankowało wykończenie. Najlepszą miał Stępień przed przerwą, ale zamiast fajnie dołożyć nogę do dośrodkowania z bocznego sektora, posłał piłkę prawie poza stadion. To musiał być gol, a skończyło się na tym, że gospodarze nie mieli nawet celnego strzału, choć statystycy chyba zapomnieli o strzale głową Craciuna, który mógł zmierzać w światło bramki, ale Cojocaru dobrze go sparował. Z kolei Pogoń może żałować, że Biczachczjan prawą nogą jedynie wchodzi do tramwaju. Ormianin przestrzelił bowiem w podobnej sytuacji.
Druga połowa była pewnym wyzwaniem dla Pogoni. Ale ani sztab szkoleniowy, ani sami piłkarze nie zlękli się na widok swojej sytuacji. Jens Gustafsson stwierdził, że nie potrzebuje z powrotem dodatkowego pomocnika z ławki kosztem kogoś z innej pozycji, a ofensywa na czele z Grosickim czy Koulourisem nie wyglądała na taką, która przejmuje się przewagą osobową Puszczy. Właściwie to z każdą minutą drugiej połowy coraz bardziej można było odnieść wrażenie, że zawodników mamy na murawie po równo. I wiecie co? Wydarzyła się jeszcze rzecz niezwykła. Pogoń zaczęła grać w 11, a Puszcza w 10.
Kto dzbanem kolejki? Najprawdopodobniej Łukasz Sołowiej
Nie trzeba było czerwonej kartki czy łamania przepisów, żeby taki stan osiągnąć. Wystarczył występ Łukasza Sołowieja, który asystował przy golu Kamila Grosickiego. A żeby być bardziej dosadnym, piłkarz Puszczy odwalił taki kryminał, że stoper o statusie juniora trafiłby po tym meczu do zamrażarki. Myśleliśmy, że to Ulvestad okaże się największym koniem trojańskim tego spotkania, ale niespodziewanie zobaczyliśmy większy popis. Gdyby nie to, być może Puszcza potrafiłaby zagrać na 0:0, i tym samym tytuł największego dzbana kolejki prawdopodobnie już znamy.
Po stracie bramki Puszcza oczywiście musiała się otworzyć, tym bardziej że trener Tułacz posłał do napadu kolejnych napastników. Nie dało to jednak wiele i nawet nie wiemy, czy gdyby udało się zlepić Kidricia, Mesanovicia i Zapolnika w jednego piłkarza, dostaliśmy bardziej konkretnego strzelca. Kogoś takiego znowu dzisiaj brakowało, choć to tylko jeden z kilku mankamentów Puszczy. Gdy nie udawało się zaskoczyć Pogoni długimi piłkami i stałym fragmentem, z arsenału nie było już czego dalej wyciągać.
Natomiast Pogoń miała co wyciągać i rozstrzygnęła mecz w 79. minucie. Przydało się trochę szczęścia, bo piłki poza pola karne nie wybił głową Sołowiej, choć to i tak raczej była kwestia czasu, zanim goście dorwą się do Puszczy po raz drugi. A nawet jeśli by tego nie zrobili, zostalibyśmy przy 1:0 i babol stopera z Niepołomic byłby jeszcze bardziej uwydatniony.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- W głąb zacnej ewolucji. Co zmieniło się w Śląsku Wrocław?
- Trela: Frekwencyjny boom. Ekstraklasa z szansami na rekordowy sezon na trybunach
- Głowacki: Mózg na wierzchu i trepanacja czaszki, tak skończyłem z piłką
Fot. Newspix