W 13. kolejce nie mieliśmy zbyt wielu kontrowersji, ale jak już jakieś były to takie z gatunku tych „grubych”. Trudne zadanie miał zwłaszcza sędzia Paweł Raczkowski w spotkaniu Ruch Chorzów – Śląsk Wrocław (2:2). Niestety z naszej analizy wynika, że arbiter z Warszawy zbyt pochopnie podyktował jedną z „jedenastek” dla chorzowian. Z kolei w spotkaniu Pogoń Szczecin – Jagiellonia Białystok (2:1) Piotr Lasyk zbyt szybko odgwizdał karnego, pozbawiając prawidłowego gola z gry Kamila Grosickiego.
Zaczniemy właśnie od wizyty na stadionie Portowców. Tutaj mieliśmy do czynienia ze zbyt szybkim użyciem gwizdka. Po dalekim wyrzucie piłki z autu i zagraniu głową przez jednego z piłkarzy Pogoni, futbolówka została zablokowana ręką przez Michala Sačka. Nie ma tutaj mowy o przypadkowości zagrania czy naturalnym ułożeniu ręki. Czech celowo uniósł przedramię, żeby uniemożliwić przejście piłki do Kamila Grosickiego. Ta ostatecznie i tak do niego trafiła, kapitan gospodarzy przyjął ją i po chwili uderzył lewą nogą, zdobywając bramkę.
Niestety sędzia Lasyk nie wyczekał sytuacji i chwilę po zagraniu ręką Sačka gwizdnął. To był jego błąd, bo powinien poczekać na to, co może się wydarzyć. To powinien być klasyczny przywilej korzyści. Arbiter użył jednak gwizdka przed strzałem Grosickiego i teoretycznie sprawił, że obrońcy i bramkarz Jagiellonii nie musieli już uczestniczyć w grze. Finalnie został podyktowany karny, którego na trafienie zamienił „Grosik”. Nie zmienia to jednak faktu, że sędzia Lasyk swoją nadgorliwością pozbawił reprezentanta Polski bramki z gry. W naszej klasyfikacji odnotujemy to tylko w rubrykach: „sędzia pomógł” przy Jagiellonii i „sędzia zaszkodził” w przypadku Pogoni. Na rezultat spotkania ostatecznie to i tak nie wpłynęło. Pomyślcie jednak, co by się działo gdyby Grosicki nie wykorzystał „jedenastki”. Piotr Lasyk miał w tym wszystkim sporo farta.
Przenosimy się teraz do Chorzowa, gdzie mieliśmy najwięcej kontrowersji i niestety największy błąd tej serii spotkań. Najwięcej komentarzy wzbudziły oba karne, które sędzia Paweł Raczkowski podyktował dla Ruchu.
Pierwszy w naszej ocenie został podyktowany zasłużenie. Chodzi o powietrzne starcie Patryka Janasika ze Śląska z Tomaszem Wójtowiczem z Ruchu. Mówienie o tym, że obrońca gości nie miał, co zrobić z ręką jest dla nas nie na miejscu. Pewne jest jedno – nie powinien ręką zdzielić rywala w powietrzu w okolice szyi. W całej sekwencji gracz Niebieskich dostaje dwa razy: najpierw przedramieniem w szyję, a później już ręką w twarz. Widać to na poniższych screenach.
Zachowanie Janasika było bez sensu, bo chodziło o faul w sytuacji, w której Wójtowicz nie mógł w zasadzie stworzyć zagrożenia. Bezsensowne przewinienie gracza Śląska.
Sędzia Raczkowski po analizie VAR wskazał na wapno i przychylamy się do takiej decyzji.
Drugi karny jest na pierwszy rzut oka bardziej skomplikowany. Wszyscy żyli wyjściem z bramki Rafała Leszczyńskiego i jego piąstkowaniem, po którym staranował Daniela Szczepana. Ten miał nawet chwilowy bokserski nokdaun. Golkiper Śląsk odbił pierwszy piłkę, ale jednocześnie użył nadmiernej siły, co powinno zostać uznane za faul. Tak zrobił sędzia Raczkowski. W całym zdarzeniu pierwszy faulował jednak… Szczepan, bo chwilę przed starciem z Leszczyńskim wskoczył na plecy Janasika. Napastnik Ruchu uderzył obrońcę przyjezdnych przedramieniem, a palcami drugiej ręki zaatakował okolice oczu.
O ile jesteśmy w stanie zrozumieć, że sędzia Raczkowski nie widział faulu Szczepana w trakcie gry, o tyle nie rozumiemy jak „odwijając” całą sytuację na wozie VAR przewinienia nie dostrzegli asystenci z wozu: Krzysztof Jakubik i Tomasz Listkiewicz. Zderzenie Leszczyńskiego ze Szczepanem było bardzo mocne i twarde. Być może skupili się oni na tym starciu, a wcześniejszy faul na Janasiku został pominięty w całym zamieszaniu.
To wszystko sprawia, że Ruch nie powinien dostać drugiego karnego. Musimy więc anulować drugie trafienie Szczepana i dokonać weryfikacji wyniku. Tym samym Śląsk powinien wygrać z Ruchem 2:1. Odnotowujemy to w Niewydrukowanej.
Ostatnia kontrowersja dotyczy spotkania Raków Częstochowa – Widzew Łódź (1:1). W 85. minucie Juljan Shehu dostał piłką w rękę we własnym polu karnym. Zawodnik łodzian został trafiony futbolówką i co więcej, zupełnie nie spodziewał się, że może się to stać. Wszystko przez Gustava Berggrena i jego muśnięcie piłki głową. To zagranie sprawiło, że Shehu był totalnie zaskoczony tym w jaki sposób poleciała futbolówka. Albańczyk miał naturalnie ułożone ramiona, a ręka nie zrobiła ruchu w stronę piłki. Sędzia Damian Sylwestrzak od razu sugestywnym gestem pokazał, że nie ma mowy o podyktowaniu karnego, a późniejsze ujęcia z powtórek i krótka analiza VAR wszystko potwierdziły. Słuszna decyzja zespołu sędziowskiego.
Bliskość Berggrena w całej sytuacji też była okolicznością łagodzącą.
To tyle. Śląsk dostaje w naszej klasyfikacji dodatkowe dwa punkty, a Ruch traci jedno oczko. Taki błąd nie powinien się zdarzyć w dobie VAR.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: