Śmiejemy się z różnych egzotycznych krajów, że haha, jak one mogą brać udział w wyborach na Złotą Piłkę, bo głosują często niezbyt mądrze, zupełnie tak, jakby tamtejsze telewizory odbierały tylko Messiego Ronaldo. No i bywa to prawdą, ale patrzy się na głosy polskiego przedstawiciela, który umieścił w tym roku Lewandowskiego na piątym miejscu i można się zastanowić: a co, to jest niby mądre?
Tym przedstawicielem jest Maciej Iwański z TVP, który zagłosował następująco:
1. Leo Messi
2. Kylian Mbappe
3. Vinicius Junior
4. Erling Haaland
5. Robert Lewandowski
Należałoby więc założyć, że zdaniem Iwańskiego polski napastnik był od mundialu włącznie piątym zawodnikiem świata. Wyżej niż mistrzowie Anglii i zdobywcy Ligi Mistrzów (Kevin De Bruyne, Bernardo Silva, Rodri), wyżej niż mistrz świata, mistrz Anglii i zwycięzca Ligi Mistrzów (Julian Alvarez). Po zsumowaniu głosów – jakimś cudem – wszyscy znaleźli się wyżej niż Lewandowski, ale w wyborach Iwańskiego nie, nie, Lewandowski piąty. Ciekawe, czy byłoby tak samo, gdyby Iwańskiego i Lewandowskiego nie łączył ten sam paszport i tak, jest to pytanie retoryczne.
Co lepsze – zdaje się, że redaktor chciał był dla rodaka miły, ale rodak tego w ogóle nie oczekiwał, bo Złotą Piłkę miał w dupie i nawet na nią nie pojechał. Owszem, swoje zrobiła kontuzja, niemniej gdyby Lewandowski miał przekonanie, że będzie tak wysoko – czyli na piątym miejscu – pewnie by się ruszył, pobujał na salonach. Ale nie, on – w przeciwieństwie do Iwańskiego – siebie na piątej lokacie nie widział. Tylko właśnie gdzieś na dwunastej, którą ostatecznie zajął, więc na imprezę nie miał ochoty.
A tak w ogóle to ciekawe, że w głosowaniu Iwańskiego tylko jedna lokata dzieli Haalanda i napastnika Barcelony (w rzeczywistości dziesięć). Nic to, że Norweg strzela jak na zawołanie w Premier League, wygrał Ligę Mistrzów i niektórzy uważają wręcz, że to on powinien być pierwszy. U Iwańskiego czwarte miejsce, najgorsze dla sportowca, tuż za nim Lewandowski. Mistrz Hiszpanii i król strzelców La Liga, prawda, ale jeśli pamiętać, że do Trofeo Pichichi mniej goli potrzebował dopiero Diego Tristan w sezonie 01/02, a Lewandowski słabo wszedł w drugą część roku, to właśnie druga dziesiątka jest dla niego bardziej odpowiednia.
Tyle że… zapomnijcie w ogóle o tym wszystkim, bo Iwański nawet nie uważa, że Lewandowski jest piąty na świecie, Haaland czwarty, a Vinicius trzeci. On zagłosował tak, jak zagłosował, bo – w gruncie rzeczy – kogoś wskazać musiał, ale nie miało to większego znaczenia.
W Sportowych Faktach mówił tak: – Uważam jednak, że to, co działo się za plecami Messiego i Mbappe nie miało już znaczenia. Jeden punkt, czyli piąte miejsce, przyznałem Robertowi.
Czyli gdyby nominowana była Ewa Bem, to i Ewa Bem mogłaby się załapać na punkty od Iwańskiego. Ale że był Lewandowski, to dostał Lewandowski. Kryterium było bowiem jedne: Polak, rodak.
Iwański mówi: – Spojrzenie na miejsce Roberta pod kątem, że jury sklasyfikowało go jako dwunastego zawodnika na świecie, jest całkowicie fałszywe. To nie jest plebiscyt, w którym układa się najlepszą trzydziestkę świata. Chodzi o to, by wybrać najlepszą piątkę w danym sezonie, a co najistotniejsze: i tak liczy się tylko zwycięzca. Z całym szacunkiem, myślę, że nikt nie pamięta, że David Beckham zajął drugie miejsce w 1999 roku. Nie ma znaczenia czy Robert jest dwunasty, ósmy czy dziesiąty.
Żadna to sensacja, że najważniejszy jest zwycięzca, ale – z całym szacunkiem – jednak pamięta się, że Wesley Sneijder w 2010 roku zajął ledwie czwarte miejsce, co do dziś uznawane jest za hańbę. I temu służą głosy: należy wybrać najlepszą piątkę (wcześniej trójkę), żeby końcowa klasyfikacja oddawała mniej więcej to, co działo się na boisku. Głos na piątego Lewandowskiego tego zupełnie nie oddaje. Z jakiegoś powodu głosuje się na kilku piłkarzy, a nie na jednego, więc do swoich wyborów należałoby podejść poważniej, a nie na zasadzie hej, kto Polak, na bagnety.
Ciekawe jest też uzasadnienie trzeciego Viniciusa: – Na trzecim miejscu postawiłem na Viniciusa, bo jestem naprawdę pod wrażeniem, w jaki sposób walczy z rasizmem, który go dotyka. Podziwiam, jak to wytrzymuje i się temu przeciwstawia.
I tak, w wyborach Złotej Piłki należy też zwrócić uwagę na kwestię Fair Play, ale chyba nie w tych proporcjach. Bo jeśli ważniejsza jest walka z rasizmem Viniciusa niż wyczyny boiskowe Haalanda, to albo pomylił się Iwański, albo pomylili się organizatorzy układając zasady. I choć ci nie są święci – długo będziemy pamiętać rok 2020 – to jednak raczej tym razem proporcje zatracił Iwański.
Lekcja z tego wszystkiego płynie jedna – nie śmiejmy się już z krajów, które piłkarsko i cywilizacyjnie uważamy za mniej poważne. Temat do żartów jest bowiem na miejscu i nie trzeba go szukać w Mozambiku.
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Philip Platek i przejęcie ŁKS. Czy Amerykanie w końcu kupią polski klub?
- Syn prezesa Puszczy z historycznym debiutem. “Nigdy nie zasugerowałbym tego trenerowi”
- Ilja Szkurin latem będzie wolnym piłkarzem. Stal Mielec: Jesteśmy przekonani, że zostanie
Fot. Newspix