Jak to się dzieje, że mistrz Polski nie potrafi atakować, a mistrz Wysp Owczy potrafi? Przecież podobno jesteśmy od nich lepsi w piłkę, więc powinno być odwrotnie. A nie jest.
Patrzę sobie na wynik Klaksvik, które ograło 3:0 Olimpiję Ljubljana i widzę, że do przerwy było już 2:0. W ostatnich sześciu meczach Rakowa tak wynik byłby absolutnie niemożliwy, skoro częstochowianie przez sześć pierwszych połów swoich spotkań oddali jeden celny strzał. Chodzi tutaj o uderzenie Piaseckiego z Kopenhagą, które Grabara w meczu charytatywny łapałby stojąc na rękach w nogi. Ale że grano o miliony w Lidze Mistrzów – zachował powagę.
Oczywiście ktoś powie, że Kopenhaga, Atalanta, Sturm i Sporting to poziom (jak nie dwa) wyżej niż Olimpija, oczywiście prawda, ale nie mam wrażenia, że Raków wiózłby do przerwy Słoweńców z przewagą dwóch bramek. Po pierwsze dlatego, że nie robił tego w eliminacjach nawet z Florą Tallin. Po drugie dlatego, że miał ostatnio problem, by sforsować obronę Górnika Zabrze, a jedyny gol był niezwykle wymęczony – wciśnięty wręcz siłą woli. Przypominam: w ekipie Urbana nie bronią Maldini z Nestą, tylko Janicki ze Szcześniakiem. Jest różnica.
Raków wciąż w lidze ma sporo bramek, 23, ale pięć nabił na parodystycznym Ruchu Chorzów. A i to powinno w sumie cieszyć, bo jak przyjechał jeszcze bardziej parodystyczny ŁKS, to dał sobie strzelić tylko jedną sztukę i Tejan jeden raczy wiedzieć, dlaczego sam nie walnął ze trzech.
Więc tak – statystyki jeszcze tu i tam bronią Raków, ale są też takie, które są dla niego wręcz upokarzające i tylko ślepy nie dostrzegłby, że z ofensywą częstochowianie mają coraz większy problem. Mówi się, że Szwarga daje zawodnikom więcej swobody niż Papszun, natomiast tego kompletnie nie widać. Momentami Raków jest tak przewidywalny, że dla obrońców przeciwnika – szczególnie w Europie – to fenomenalny rywal. Zablokować środek i być uważnym przy wrzutkach, ale nie jakoś znowu bardzo, bo przecież Piasecki to żaden wielki snajper.
Zrobiła tak choćby Kopenhaga, która wyłączyła Rakowa jak stare radio.
Zatracił zespół z Częstochowy swój rozmach, jest nudny, przewidywalny, schematyczny. Sporting grał w dziesiątkę a w pierwszej połowie nie miał absolutnie żadnych problemów, żeby rozbijać kolejne ataki gospodarzy. Potem spuchł i w końcu wpadło, ale gdyby nie głupota Gyokeresa – nie mam żadnych wątpliwości, że wygrałby ten mecz.
*
No i znów: w Rakowie nie działa przód, w Legii nie działa tył. Mówcie co chcecie, ale na mnie obrona Pankov, Jędrzejczyk, Ribeiro specjalnego wrażenia nie robi. I na rywalach też, bo te chłopy kompletnie się nie potrafią ustawić w defensywie i bronią naprawdę słabo. Jeden przeciętny, drugi na finiszu kariery, trzeci odbudowywany na siłę, z biedy.
Nie są to liderzy – grają, bo ktoś musi grać. Jest tam naprawdę pole do popisu, jeśli chodzi o transfery przychodzące, tym bardziej że Runjaić chce grać na trzech środkowych. W chwili obecnej nie ma ani jednego na poziomie europejskim, bo kogo, Kapuadiego ze spadkowicza? Dajcie spokój.
Wierzę w Burcha, ale to na razie tylko wiara. Niektórzy wierzą w Świętego Mikołaja, może się przecież okazać, że jakość Burcha też będzie jak Święty Mikołaj. No jednak nieistniejąca.
Jeśli Legia wyjdzie z tej grupy, a szanse są duże – chyba wystarczy ograć Zrinski u siebie i zremisować z AZ, to musi zimą pomyśleć bardzo mocno o defensywie. Albo inaczej: myśleć musi tak czy siak, bo nawet w Ekstraklasie ten składak może nie dojechać do mistrzostwa.
WOJCIECH KOWALCZYK
WIĘCEJ O POLSKICH DRUŻYNACH W EUROPEJSKICH PUCHARACH: