Reklama

Magda Linette powalczy o „małe WTA Finals”. Czy stać ją na wygraną?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

23 października 2023, 21:20 • 7 min czytania 0 komentarzy

Już jutro Magda Linette rozpocznie grę w WTA Elite Trophy, turnieju dla najlepszych zawodniczek minionego sezonu, które nie zmieściły się w gronie uczestniczek WTA Finals. To pierwsza Polka, która weźmie udział w tej imprezie w rozgrywkach singla. A samo Elite Trophy wraca po kilku latach nieobecności i to w naprawdę niezłej obsadzie. Czego spodziewać się i po Magdzie, i po organizowanej w Chinach imprezie?

Magda Linette powalczy o „małe WTA Finals”. Czy stać ją na wygraną?

Nerwy do samego końca

Magda Linette sezon 2023 zaczęła w wielkim stylu. Najpierw w United Cup wygrała trzy z czterech singlowych meczów i była podporą kadry Polski, a niedługo potem zaliczyła życiowy turniej w Australian Open. Na kortach w Melbourne polska rakieta numer dwa doszła aż do półfinału, gdzie przegrała – po wyrównanym meczu – z późniejszą triumfatorką imprezy, Aryną Sabalenką. Magda miała jednak pełne prawo czuć dumę ze swojego wyniku. Raz, że nigdy wcześniej nie przeszła w turnieju tej rangi trzeciej rundy, a teraz – zostając przy liczbach – doszła do szóstej.

Dwa? Po drodze pokonała cztery wyżej notowane w rankingu WTA tenisistki.

Polka turniej zaczynała jako 45. rakieta globu. Już na start dostała dość trudne zadanie, bo w I rundzie zmierzyła się z 54. Mayar Sherif z Egiptu. Wygrała w dwóch setach i właściwie można było pogratulować wypełnienia celu minimum. Bo w drugiej rundzie czekała 19. Anett Kontaveit (która zdążyła już zresztą… zakończyć karierę). Polka przegrała pierwszego seta, ale w dwóch kolejnych zagrała znakomicie. 18. Jekaterinie Aleksandrowej nie oddała nawet jednej partii. Jednak mecz, z którego szczególnie zapamiętaliśmy w tym turnieju Linette, przyszedł w IV rundzie, gdy w wielkim stylu odwróciła losy starcia z rankingową „czwórką”, Caroline Garcią, która była zresztą niezwykle sfrustrowana doskonałą grą Polki. Potem Magda dorzuciła jeszcze triumf nad 31. Karoliną Pliskovą, po którym dopiero Sabalenka zdołała ją zatrzymać.

Reklama

I wszystko byłoby naprawdę pięknie, gdyby w kolejnych tygodniach czy miesiącach grała na podobnym poziomie. Ale w całym sezonie właściwie już na niego nie wróciła, nawet jeśli miała przebłyski. Jednak nawet wypisanie turniejów, w których osiągnęła co najmniej ćwierćfinał, mówi nam, że pozostałe występy były w jej wykonaniu słabe. Wyglądało to bowiem tak:

  • Luty: Merida (WTA 250, ćwierćfinał);
  • Marzec-sierpień: nic;
  • Wrzesień: Guangzhou (WTA 250, finał);
  • Październik: nic, ostatnia szansa w Elite Trophy.

Bilans meczów Magdy w tym sezonie wynosi na ten moment 27-25. Bez Australian Open jest ujemny: 22-24. Owszem, w drogę często wchodziły problemy zdrowotne, a humory po porażkach w singlu poprawiała sobie czasem niezłymi wynikami w deblu (jest 42. w rankingu WTA w grze podwójnej), faktem jednak pozostaje, że z 1876 punktów, które ma teraz na koncie, aż 780 wywalczyła na Australian Open. A to dobrze ponad jedna trzecia jej ogólnego dorobku. Po występie w Melbourne mieliśmy – i Magda też miała – prawo oczekiwać znacznie więcej.

Dlatego też Polka właściwie do samego końca drżała o występ w Elite Trophy. Wreszcie jej się udało, weszła tam jako ostatnia zawodniczka… ale to i tak dlatego, że aż pięć z tych klasyfikowanych przed nią zrezygnowało z udziału w tej imprezie. Nie zagrają tam Petra Kvitova, Wiktoria Azarenka, Maria Sakkari, Belinda Bencić i przywoływana już Jekaterina Aleksandrowa. A zagra Magda, choć sama sobie nie pomogła, bo w turnieju, w którym mogła wywalczyć awans, odpadła w pierwszym meczu. Weszła dopiero, gdy tak samo szybko z imprezą w Kluż-Napoce pożegnała się zagrażająca jej Sorana Cirstea.

Jak skomentowała to sama Polka: „Task failed succesfully”.

Turniej pocieszenia, ale jest o co grać

WTA Elite Trophy powszechnie uważa się za imprezę pocieszenia dla zawodniczek, które były blisko Finałów WTA, ale nie zdołały się tam dostać. Niemniej, to turniej, który swoją rangę już miał wyrobioną, choć przez ostatnie lata fani mogli o nim nieco zapomnieć. Powstał bowiem w 2015 roku i do 2019 odbywał się bez problemu. A potem przyszła pandemia, poprawiona sprawą Peng Shuai, przez którą WTA zrezygnowało na chwilę z organizacji turniejów w Chinach. Teraz te do Państwa Środka wróciły, a wraz z nimi przywrócono do życia i Elite Trophy.

Obsada imprezy po takim czasie raczej nie zawiedzie. Co prawda kilka znanych, przywołanych już nazwisk, postanowiło do Chin się nie wybierać, ale zjawią się tam choćby Barbora Krejčíková, Madison Keys, Caroline Garcia czy Jelena Ostapenko. Ta pierwsza klasyfikowana jest nawet w TOP 10 rankingu WTA.

Reklama

Kusić najlepsze z „drugiego szeregu”, a więc spoza grona TOP 8 światowego rankingu (one w niedzielę rozpoczną grę w Finałach WTA w Meksyku), mogą nagrody: finansowe i punktowe. Za triumf w chińskim turnieju do zgarnięcia jest nawet – przy wygraniu wszystkich czterech rozegranych spotkań – aż 721 tysięcy dolarów. Każda jego uczestniczka, jeśli tylko rozegra dwa mecze grupowe, ma za to zapewnione 46 tysięcy dolarów. Jeden wygrany mecz w grupie dodaje do tego kolejnych 50 kafli, więc żeby zarobić niemal 100 tysięcy dolców, nawet nie trzeba wejść do półfinału.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Właśnie, można w tym miejscu powiedzieć co nieco o formacie. W imprezie bierze udział dwanaście zawodniczek (11 z rankingu i jedna z dziką kartą), które podzielone są na cztery grupy po trzy tenisistki. Do dalszej fazy wychodzi tylko zwyciężczyni każdej z grup, potem grane są półfinały i finał. Za wygraną w tym ostatnim (przy triumfie w obu spotkaniach grupowych) zgarnia się 700 punktów do rankingu. Z kolei nawet gdyby któraś z tenisistek przegrała oba mecze grupowe, i tak może dopisać 80 oczek do tego zestawienia. A to zawsze coś, normalnie żeby otrzymać podobną kwotę w dużych turniejach, trzeba wygrać choć mecz, czasem nawet dwa. W Chinach wystarczy się do tego zjawić i mecze rozegrać.

Elite Trophy ma do tego wszystkiego jeszcze jedną ciekawą cechę – potrafi napędzić na kolejny sezon. Co najmniej jedna z finalistek turnieju rok później jest w gronie najlepszych zawodniczek sezonu. Do tej pory wygląda to tak:

  • 2015: Venus Williams – Karolina Pliskova (7:5, 7:6); Pliskova rok później grała w WTA Finals jako 4. najlepsza tenisistka sezonu;
  • 2016Petra Kvitova – Elina Switolina (6:4, 6:2); Switolina w WTA Finals 2017 jako „5”;
  • 2017: Julia Goerges – CoCo Vandeweghe (7:5, 6:1); jedyny przypadek, gdy żadnej z finalistek nie było sezon później w WTA Finals;
  • 2018: Ashleigh Barty – Wang Qiang (6:3, 6:4); Ash Barty wygrała Roland Garros, została liderką rankingu i triumfowała w WTA Finals 2019;
  • 2019: Aryna Sabalenka – Kiki Bertens (6:4, 6:2); WTA Finals 2020 nie zorganizowano z powodu pandemii, ale Sabalenka byłaby w gronie tenisistek zakwalifikowanych do tej imprezy.

Potem Elite Trophy się nie odbywało, więc obrończynią tytułu w tym roku jest tak naprawdę Sabalenka. Białorusinka jednak tego nie zrobi, bo w Chinach jej nie ma – zamiast tego jako liderka rankingu WTA postara się o zwycięstwo w Finałach i obronienie tam swojej pozycji. Zresztą już teraz wiemy, że będziemy mieć nową mistrzynię Elite Trophy, bo Petra Kvitova, jak wspomnieliśmy, wycofała się z udziału w turnieju, Ash Barty i Julia Goerges przeszły już na emeryturę, a Venus Williams, choć nadal gra, mimo że jest dobrze po czterdziestce, to niewiele i najczęściej z co najwyżej przeciętnym skutkiem.

Pytanie brzmi: czy nową mistrzynią może zostać Magda?

Wielkie wyzwanie

Scenariusz, w którym Polka triumfuje w WTA Elite Trophy jest… mało prawdopodobny. I to dyplomatyczne określenie. Przede wszystkim Magda trafiła do jednej z gorszych grup. Już jutro około 10:30 polskiego czasu zmierzy się z najwyżej notowaną tenisistką ze wszystkich uczestniczek turnieju, czyli Czeszką Barborą Krejcikovą. Była mistrzyni Rolanda Garrosa jest w dodatku nakręcona, w ostatnich tygodniach złapała dobrą formę – wygrała turniej w San Diego, w Zhengzhou z kolei doszła do finału (przegrała tam z Qinwen Zheng, inną uczestniczką chińskiej imprezy).

Z Krejcikovą Linette grała do tej pory dwukrotnie, oba mecze przegrała. Mało co zwiastuje, by w Elite Trophy miało nadejść przełamanie. Jeśli już szukać gdzieś nadziei, to albo w fakcie, że na koniec sezonu często zdarzają się niespodzianki, albo w tym, że grupa może ułożyć się tak, że każda z zawodniczek skończy ją z bilansem 1-1.  Wtedy liczyłyby się sety i gemy, ważne więc, by rywalkom urywać ich jak najwięcej, albo wręcz przeciwnie – nie pozwalać sobie na ich tracenie. Do tego Magda potrzebowałaby też jednak wygranej nad Darią Kasatkiną.

A to w sumie możliwe.

Z Rosjanką Magda ma bowiem bilans 2:2, choć ich ostatnie starcie wygrała Kasatkina. W tym sezonie jednak ani razu ze sobą nie grały, a obie w swoich występach na przestrzeni poprzednich miesięcy miały i wzloty, i upadki. Choć lepiej prezentowała się Kasatkina. W ostatnich tygodniach Daria grała solidnie. Często przechodziła dwie-trzy rundy turniejów, choć równocześnie nie osiągała sukcesów. Jeśli Magda nie podniesie jednak wyraźnie swojego poziomu gry z miesięcy po Australian Open, raczej z Rosjanką nie wygra. A chcielibyśmy oczywiście, by było inaczej. Bo nawet gdyby miała nie wyjść z grupy, to nagroda punktowa za triumf w takim meczu byłaby całkiem cenna.

Grupy WTA Elite Trophy:

  • Azalia: Barbora Krejčíková, Daria Kasatkina, Magda Linette.
  • Kamelia: Madison Keys, Beatriz Haddad Maia, Caroline Garcia.
  • Orchidea: Jelena Ostapenko, Qinwen Zheng, Donna Vekić.
  • Róża: Ludmiła Samsonowa, Wieronika Kudiermietowa, Lin Zhu.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Kozłowski z asystą. Świetna akcja Polaka i zwycięstwo Vitesse [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
Kozłowski z asystą. Świetna akcja Polaka i zwycięstwo Vitesse [WIDEO]
1 liga

Skandaliczne obrazki w pierwszej lidze. Wściekli kibice wtargnęli do szatni [WIDEO]

Piotr Rzepecki
4
Skandaliczne obrazki w pierwszej lidze. Wściekli kibice wtargnęli do szatni [WIDEO]

Tenis

Polecane

„Mój najlepszy mecz w tym roku”. Iga Świątek w kolejnej rundzie turnieju w Madrycie

redakcja
0
„Mój najlepszy mecz w tym roku”. Iga Świątek w kolejnej rundzie turnieju w Madrycie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...