Najniższy wymiar kary – tak podsumowaliśmy pierwszy występ Rakowa Częstochowa w fazie grupowej Ligi Europy. Mistrzowie Polski byli wówczas o kilka klas gorsi od Atalanty Bergamo i przegrali z nią 0:2, ale to nas w sumie specjalnie nie zaskoczyło, biorąc pod uwagę klasę przeciwnika. Dużo bardziej zmartwieni jesteśmy dzisiaj. Raków bowiem raz jeszcze poległ w europejskich pucharach i to znowu w takim stylu, że możemy mówić o najniższym wymiarze kary.
Częstochowianie przegrali w Sosnowcu 0:1 ze Sturmem Graz, lecz gdyby Austriacy trafili do siatki cztero- bądź pięciokrotnie, nikt w ekipie Rakowa nie mógłby narzekać na niesprawiedliwy rezultat.
Co tu dużo gadać, cholernie dziś rozczarowali triumfatorzy Ekstraklasy w sezonie 2022/23. W ofensywie – totalna mizeria. W defensywie – padaka, naprawdę fatalne błędy. Nie znajdujemy choćby jednego pozytywnego punktu zaczepienia, jakiegokolwiek źródła optymizmu przed kolejnymi występami Rakowa w europejskich pucharach. Jako się rzekło, porażka na wyjeździe z Atalantą, nawet bolesna, była do przewidzenia. Ale Sturm to już oponent z o wiele niższej półki.
Jak się jednak okazuje – wciąż za wysokiej dla Rakowa.
Beznadziejna pierwsza połowa
Już pierwsze minuty spotkania zwiastowały naprawdę duże kłopoty Rakowa.
Przede wszystkim – podopieczni Dawida Szwargi byli zdecydowanie, ale to zdecydowanie zbyt powolni. To goście zgarniali tak zwane drugie piłki, to oni wygrywali przebitki w środkowej części boiska, to oni zaskakiwali błyskawicznymi przejściami z obrony do ataku. Na tle tak dynamicznego i agresywnego zespołu mozolna gra częstochowian aż raziła po oczach. Fatalnie prezentował się przede wszystkim Marcin Cebula, który regularnie wyhamowywał, czy wręcz psuł ofensywne akcje swojego zespołu. Ale niewiele lepiej wyglądali również Fabian Piasecki, Sonny Kittel czy Władysław Koczerhin. Dość powiedzieć, że większość wycieczek Rakowa pod pole karne Sturmu kończyła się zagrożeniem pod bramką… Vladana Kovacevicia. Mistrzom Polski zupełnie nic się nie kleiło.
Zresztą kiepsko wyglądała nie tylko formacja ataku, bo w defensywie Raków też miał potężne problemy. Linii obrony gospodarzy ewidentnie brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia – Adnan Kovacević dał zespołowi znacznie mniej od Tomasa Petraska czy Zorana Arsenicia. Popełniał proste błędy w wyprowadzeniu piłki, kiepsko się ustawiał i generalnie raczej wpędzał swoich partnerów w tarapaty, zamiast uspokajać sytuację w tyłach.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie trzeba było szczególnie długo czekać na otwierające trafienie dla gości. W 24. minucie do siatki trafił William Boving, bezlitośnie wykorzystując zbyt krótkie wybicie futbolówki przez defensora Rakowa. Ale bramek dla Austriaków mogło być znacznie więcej. Sam Boving mógł co najmniej dwukrotnie zapisać się na liście strzelców, świetne szanse marnowali też jego koledzy – Szymon Włodarczyk, Otar Kiteiszwili czy Alexander Prass. Raków niczego w defensywie nie kontrolował. Po prostu liczył na to, że rywale spudłują lub Kovacević popisze się kolejną doskonałą interwencją na linii.
Trudna sytuacja Rakowa
Okej, trzeba uczciwie przyznać, że po przerwie częstochowianie wyglądali już odrobinę lepiej. Mieli swoje szanse pod bramką Sturmu, stuprocentową okazję do wyrównania stanu meczu zmarnował Fran Tudor. Ale to były tylko krótkie, pojedyncze przebłyski obiecującej postawy mistrzów Polski. Raków zupełnie nie potrafił zdominować przyjezdnych, narzucić swoich warunków gry chociaż na dziesięć-piętnaście minut. Zmiennicy też na niewiele się zdali. Możemy więc niby opowiadać, że coś w ekipie z Częstochowy drgnęło, ale gdybyśmy mieli ocenić, kto był bliżej bramki w drugiej połowie, to wciąż wskazalibyśmy na Sturm.
Dlatego raz jeszcze podkreślamy, że sam wynik tak naprawdę niewiele mówi o dzisiejszym spotkaniu. Bo to absolutnie nie był wyrównany mecz. Austriacy zaprezentowali polot i dynamikę w ofensywie, zagrali ze świetną intensywnością. Mogli się podobać, zwłaszcza gdy konstruowali kombinacyjne akcje na jeden kontakt pod polem karnym gospodarzy, czy wręcz wewnątrz ich szesnastki. Raków z kolei w ataku był siermiężny, a w obronie zdezorganizowany.
No ale miał świetnego Kovacevicia między słupkami. Tyle dobrego.
***
Dwa mecze, zero punktów i bardzo, bardzo słaba gra. Na razie zderzenie Rakowa Częstochowa z fazą grupową Ligi Europy jest bardzo bolesne. Oczywiście wciąż sporo grania przed nami, ekipa Dawida Szwargi może się jeszcze odbudować, ale – powtórzymy – o optymizm trudno.
Raków Częstochowa 0:1 Sturm Graz
Boving 23′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Wzlot i upadek. 10 najważniejszych momentów Krychowiaka w reprezentacji Polski
- Lot wznoszący Myśliwca. Historia trenera Widzewa
- Sokół Kleczew jak u Boccaccia – zdolny do poświęceń [REPORTAŻ]
- Drogo kupię, drożej sprzedam. Jak zmyślone kwoty transferowe podnoszą prestiż
Fot. Newspix