Reklama

Piłkarz konkretów miał konkret i co? I nic, cztery litery zbite

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

05 października 2023, 21:32 • 4 min czytania 29 komentarzy

Giannis Papanikolau idealnie wymierzył, Jusuf Gazibegović nie był w stanie przeciąć dośrodkowania, piłka musiała dolecieć do Sonny’ego Kittela. Trwała 35. minuta. Piłkarz od konkretów doczekał się konkretu. To był ten moment. Ta chwila. Mógł zdjąć pelerynę niewidkę i zrobić coś konkretnego. Nieszablonowego. Ale zamiast tego nie trafił czysto i kopnął jak pierwszy lepszy grajek z okręgówki. Prosto w bandę reklamową.

Piłkarz konkretów miał konkret i co? I nic, cztery litery zbite

To pudło stanowi doskonały symbol nieco ponad dwóch miesięcy Kittela w Polsce, niestety nie piękna bomba z Karabachem na 3:2. Na razie wiele wskazuje, że petarda odpalona z mistrzem Azerbejdżanu były jedynie miłym złego początkiem.

Raków przed przerwą rywalizacji ze Sturmem zaprezentował się wstydliwie. Haniebnie. Okropnie. To był „futbol na nie”. Nie bronimy i nie atakujemy. Nie wychodzi nam nic. Nie mamy szans na zwycięstwo. Oczywiście, Kittel nie był jedynym winowajcą, tylko dostroił się do kolegów. Podawał niecelnie, unikał dryblingów, nie szukał gry. Ale akurat od niego należało oczekiwać, że w takiej sytuacji w tym jednym, kluczowym momencie nie zawiedzie. Przecież kto go widział w Hamburgerze SV, nie miał wątpliwości – to nie był zawodnik, który świecił przez półtorej godziny, a chwilami, za to tak, że wszyscy go widzieli i zapamiętywali. Pełnym blaskiem.

Nie jest to jednak typ piłkarza, który bierze mecz w garść i już go nie wypuszcza, wypełniając obecnością całe boisko. Kittel, jak na ogromne znaczenie, jakie miał dla ofensywy HSV, często bywał niewidoczny. Sprawiał wrażenie schowanego za partnerami, albo nawet niezaangażowanego w mecz. Zwykle czekał na jeden, dwa momenty w meczu, w których był w stanie zrobić coś konkretnego, nieszablonowego – w ten sposób na naszych łamach zapowiadał ten transfer Michał Trela.

Potyczka ze Sturmem wpisywała się w tę narrację idealnie. Schowany za partnerami, niezaangażowany. Czekający na jeden, dwa momenty. Tyle że kiedy ten moment nadszedł, Kittel go spartolił. Zawiódł. Zawalił. Gdyby zrobił to ktoś inny, można by już odpuścić i uznać, że się zdarza, ale przecież właśnie na takie mecze ściągnięto ofensywnego pomocnika z Niemiec. Na spotkanie z ekipą z Grazu, z którą będzie trzeba się szarpać o trzecie miejsce w grupie i spadek z Ligi Europy do Ligi Konferencji, a nie na ligową młóckę z Puszczą Niepołomice czy Radomiakiem. Z nimi to sobie poradzą Bartosz Nowak czy Marcin Cebula, bez wsparcia gwiazdora z 2. Bundesligi. W ten czwartkowy wieczór Kittel powinien pokazać, że warto było po niego jeździć na północ Niemiec…

Reklama

A nie pokazał.

Skiksował, a poza tym był dramatyczny. Bez próby dryblingu, o udanej już nie ma co marzyć. Bez kluczowego podania. Bez wygranego pojedynku. Bez celnego strzału. Z 15 podaniami, z czego dziewięć okazało się dokładnych, co daje celność na poziomie 60%. Fatalną. Nawet w obronie nie pomógł, bo schodził bez odbioru czy przechwytu.

Kittel opuszczał murawę w Sosnowcu z niewiele lepszym dorobkiem niż widzowie na trybunach. Tyle że pobiegał i zarobił, a nie musiał płacić za wstęp. Nic nie wniósł, w niczym nie pomógł.

Za wcześnie, by ostatecznie przekreślać ten transfer, ale do tej pory poza golem z Karabachem wiele dobrego o Kittelu powiedzieć nie można. Do tego wyróżnił się trafieniem z Puszczą i asystą z Radomiakiem oraz smrodkiem puszczonym w niemieckich mediach, choć to już negatywnie. Rzecz jasna, ostatnio to zdementował, tylko tak szczerze – w jakim celu „Bild” miałby zmyślać na temat właśnie Kittela? Bo co, taki ważny u naszych zachodnich sąsiadów, że podbije sprzedaż czy klikalność? Brednie. Musiało to wyjść z jego otoczenia.

Pewnie, nie można deprecjonować ignorancji władz i trenerów Rakowa, którzy najwyraźniej nie mieli pojęcia, że Kittel potrzebuje wyjątkowego traktowania, a nie surowej musztry i ławki. Ich błąd. Tylko kiedy te rzadkie okazje gry przychodzą, Niemiec nie może kopać w bandy reklamowe, jak ze Sturmem. Dostał szansę i spadł mu na nogę konkret. Skoro go nie sfinalizował, nie ma prawa dziwić się, gdyby wrócił do rezerwy.

Bo zasłużył bardziej niż na miejsce w podstawowym składzie. Jeśli nie daje konkretów, nie daje niczego. Ten typ tak ma.

Reklama

WIĘCEJ O KITTELU:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
1
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Felietony i blogi

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
1
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Komentarze

29 komentarzy

Loading...