Ekstraklasa SA wspólnie z firmą konsultingową Grant Thornton opublikowały wczoraj raport „Finansowa Ekstraklasa”, z którego można dowiedzieć się między innymi, jakie przychody wygenerowały kluby najwyższej klasy rozgrywkowej w poprzednim sezonie. W rozgrywkach 2022/23 było to 921 mln zł. Blisko 62% tej kwoty – 568,9 mln zł kluby wydały na wynagrodzenia. Najwięcej – Legia (78,2 mln zł) i Lech (66,7 mln zł). Mistrz Polski Raków jest w tym zestawieniu dopiero na czwartym miejscu, bo w Częstochowie lista płac zamknęła się w sumie 41,2 mln zł. Więcej na pensje wydawała Pogoń Szczecin – 45,1 mln zł.
Najnowszy raport jest kontynuacją tego, co przez lata Ekstraklasa SA publikowała wspólnie z firmą Deloitte. Nigdy takich zestawień nie można było traktować w sposób dosłowny, bo dane finansowe pochodzą bezpośrednio od klubów i raporty były efektem ich dobrej woli oraz transparentności. W przeszłości Deloitte, a teraz Grant Thornton nie działały na zasadzie audytu. Jeżeli były jakieś wątpliwości lub nieprawidłowości wynikające z danych przesłanych przez kluby, to były one proszone o wyjaśnienia lub uzupełnienie danych.
– W sytuacji wystąpienia wątpliwości w stosunku do przedstawionych informacji, były one omawiane bezpośrednio z przedstawicielami klubów piłkarskich w celu możliwie jak najlepszego odzwierciedlenia generowanych przychodów i kosztów, nie były jednak przez Grant Thornton objęte badaniem w rozumieniu Ustawy o biegłych rewidentach ani innych regulacji dotyczących badania sprawozdań finansowych – czytamy w tegorocznym raporcie, przygotowanym przez Grant Thornton.
Trzeba też zaznaczyć, że niektóre wartości zostały podane w zaokrągleniu, co może wpływać na to, że niektóre wartości matematyczne nie do końca mogą się zgadzać. Tyle słów wstępu i przechodzimy do liczb.
Raport „Finansowa Ekstraklasa”. Wydatki klubów na pensje
Zestawienia, które przedstawiamy poniżej nie można znaleźć bezpośrednio w raporcie. Poprosiliśmy jednak przedstawiciela Grant Thornton o podesłanie tabeli wydatków na wynagrodzenia. Nie są w to wliczane tylko pensje piłkarzy, ale również zarobki trenerów, skautów, działaczy i całej klubowej administracji. Co istotne były one obliczane od kwoty przychodów z wpływami transferowymi. Do przychodów zaraz jeszcze przejdziemy.
Wychodzi więc na to, że najwięcej na pensje w poprzednim sezonie wydawała Legia, co tylko potwierdza między innymi słowa dyrektora sportowego warszawskiego klubu Jacka Zielińskiego. Mówił on, że mimo braku awansu do eliminacji europejskich pucharów w sezonie 2021/22 (zespół długo wtedy bronił się przed spadkiem) budżet płacowy Legii jest na tyle rozbudowany, że i tak klub będzie stać na sprowadzanie wartościowych piłkarzy. Problemem było znalezienie kwot na transfery gotówkowe, co ograniczało pole manewru Zielińskiego.
W oczy rzuca się fakt, że Legia miała blisko dwukrotnie wyższy budżet płacowy niż Raków Częstochowa, który finalnie sięgnął po mistrzostwo Polski. W kwietniu o różnicach w zarobkach przeciętnego zawodnika obu klubów mówił na łamach Weszło Dominik Ebebenge, który pracował w pionach sportowych zarówno Legii (2008-16), jak również Rakowa (2019-20). Jego słowa teraz się potwierdzają.
Przewagę w wysokości budżetu płacowego Legii i Lecha można tłumaczyć tym, że oba kluby na przestrzeni ostatniej dekady po kilka razy występowały w fazie grupowej, któregoś z europejskich pucharów. Legioniści sześć razy (raz w Lidze Mistrzów), a Kolejorz trzykrotnie. Raków dopiero w tym sezonie pierwszy raz wszedł do rozgrywek grupowych Ligi Europy.
Czołowa czwórka poprzedniego sezonu (1. Raków, 2. Legia, 3. Lech i 4. Pogoń) najwięcej wydawała też na wynagrodzenia, co w pewnym sensie potwierdza tezę, że im więcej płacisz piłkarzom, tym masz większą szansę na dobry wynik sportowy.
Od pozostałych klubów mocno odbiegają budżety płacowe ubiegłorocznych beniaminków: Korony (19,4 mln zł), Miedzi (18,6 mln zł) i Widzewa (18,5 mln zł) oraz Warty (13,0 mln zł), a przede wszystkim Stali Mielec (8 mln zł). Jak widać, ostatnie kluby muszą mocno zastanawiać się nad podpisaniem każdego kontraktu, bo nie mają zbyt dużej puli środków do dyspozycji.
Fajnie możliwości budżetów płacowych obrazuje zestawienie z raportu dotyczące tego, ile kosztował kluby jeden punkt w poprzednim sezonie. W przypadku Rakowa było to 550 tys. zł. Legię jeden punkt kosztował 1,2 mln zł, a Lecha 1,1 mln zł.
Dziewięć klubów za dużo wydało na pensje
Kluby muszą mocno kontrolować procent pieniędzy wydawany na pensje względem całości przychodów. Od sezonu 2025/26 FIFA i UEFA mają wprowadzić szereg wymogów i kontroli finansowych, który na przestrzeni trzech kolejnych lat ma doprowadzić do tego, że kluby dopuszczane do rozgrywek międzynarodowych nie będą mogły wydawać na wynagrodzenia więcej niż 70% swoich przychodów. Według naszych informacji Komisja Licencyjna PZPN już od tego sezonu zwracała klubom na to uwagę. Od sezonu 2025/26 kluby przekraczające 70% wydatków na pensje będą musiały co roku zmniejszać je o 10%, żeby nie otrzymać jakichś sankcji w przypadku awansu do europejskich pucharów. W razie braku poprawy sytuacji w okresie trzyletnim możliwe będzie nawet wykluczenie klubu z uczestnictwa w rozgrywkach UEFA. To jest jednak melodia przyszłości. Poniżej tabela z procentem przychodów wydawanych przez kluby na pensje w poprzednim sezonie.
Jak więc widać aż 9 klubów w poprzednim sezonie przekroczyło próg 70%. Cztery z nich (Pogoń, Korona, Wisła Płock i Śląsk) w trakcie rozgrywek podwyższyły swój kapitał zakładowy, co finalnie obniżyło procent udziału pensji w przychodach.
– Przychody te zgodnie z metodyką niniejszego raportu nie są uwzględnione w prezentacji danych, jednak posiadają one istotny wpływ na funkcjonowanie klubu piłkarskiego – podkreślają eksperci Grant Thornton.
Trzy kluby z powyższej tabelki: Korona, Wisła Płock i Śląsk Wrocław – to własność miast. Podobnie jak Piast Gliwice, który nie podniósł kapitału zakładowego, a według danych z raportu wydaje aż 96% swoich przychodów na wynagrodzenia. Samo podwyższanie kapitału zakładowego w miejskich klubach można traktować jako „przepalanie” dodatkowych pieniędzy podatników na pensje piłkarzy. Co musi budzić kontrowersje, zwłaszcza że Korona i Śląsk do końca poprzedniego sezonu broniły się przed spadkiem, a Wisła Płock finalnie zleciała do I ligi.
Lech pierwszy raz wyprzedził Legię
Cały raport „Finansowa Ekstraklasa” opiera się głównie na wyliczeniach przychodów klubów. Tworzy się je na podstawie czterech elementów: wpływów z dnia meczowego, wpływów z tytułu praw mediowych i marketingowych (w tym także nagrody finansowe za miejsce w Ekstraklasie, za awanse w europejskich pucharach czy zajęcie miejsca w klasyfikacji Pro Junior System) oraz wpływów z działalności komercyjnej klubów i transferów.
Pierwszy raz w historii takie zestawienie wygrał Lech Poznań, który zdystansowanie Legii zawdzięcza świetnemu startowi w europejskich pucharach (dojście do ćwierćfinału Ligi Konferencji) i sprzedaży za 10 mln euro Jakuba Kamińskiego do niemieckiego VfL Wolfsburg. Stołeczny klub w poprzednim sezonie cierpiał finansowo na słabym wyniku sportowym z sezonu 2021/22, kiedy nie awansował do eliminacji europejskich pucharów. Mimo to Legia zajęła drugie miejsce w stawce, co jest wypadkową w głównej mierze działalności komercyjnej klubu (wpływy z umów sponsorskich, reklam, odwiedzania klubowego muzeum, organizacji różnych konferencji, sprzedaży gadżetów – nie wlicza się w to wpływów z dnia meczowego). Warszawski klub jest pod tym względem najlepszy w kraju, generując w ten sposób ponad 65 mln zł przychodu.
Kasa rośnie, a ludzie chodzą na mecze
Raport ujawnił też kilka ciekawych tendencji. Dzięki działaniom marketingowym Ekstraklasy SA (umowy partnerskie i reklamowe) oraz rosnącej wartości praw medialnych, sukcesywnie zwiększany jest wspólny finansowy „tort”, którym dzielą się kluby najwyższej klasy rozgrywkowej. Już teraz wiadomo też, że w obecnym sezonie wpływy z tytułu praw telewizyjnych będą rekordowe (w sierpniu informowaliśmy, że przekroczą 260 mln zł), dzięki nowemu kontraktowi na pokazywanie meczów Ekstraklasy w telewizji Canal+. Ta przez cztery lata (2023-27) zapłaci za to blisko 1,3 mld zł.
W trakcie prezentacji raportu prezes Ekstraklasy SA Marcin Animucki powiedział, że jest szansa na to, żeby już po sezonie 2023/24 przychody klubów przekroczyły granicę 1 mld zł.
Średnia frekwencja kibiców na meczach wzrosła też o 2 tys. widzów i wyniosła 9 405 osób. Przekłada się to też na wzrosty przychodów klubów z tytułu dnia meczowego. Po dotychczasowych 10 kolejkach Ekstraklasy obecnego sezonu, średnia frekwencja wzrosła o kolejne 2 tys. widzów i wynosi już ponad 10 000 osób na mecz. Ludzie coraz chętniej i częściej chodzą na mecze naszej ligi.
Pod względem zapełnienia stadionu wyróżniają się Widzew Łódź i Raków Częstochowa. Pierwsi mają „sold out” niemal na każdym meczu i to już od kilku sezonów. Dysponują jednak zdecydowanie większym stadionem niż drudzy. Mistrzowie Polski są ograniczeni niewielką pojemnością swojego obiektu, przez co też nie będą w stanie na dłuższą metę (zwłaszcza bez gry w fazie grupowej europejskich pucharów) skutecznie rywalizować pod kątem finansowym z Lechem i Legią. Oba te kluby biją na głowę częstochowian pod względem przychodów z dnia meczowego. W Poznaniu było to 40,3 mln zł, w Warszawie 31,6 mln zł, a pod Jasną Górą zaledwie 4,7 mln zł.
Kluby potrafią zatrzymać gwiazdy
W trakcie panelu dyskusyjnego po prezentacji raportu „Finansowa Ekstraklasa” miała miejsce dyskusja z udziałem ekspertów Grant Thornton, prezesa Ekstraklasy SA Marcina Animuckiego oraz dyrektorów finansowych: Lecha – Tomasza Kacprzyckiego, Legii – Karola Zająca i Rakowa – Bartosz Kuc.
Jedną z konkluzji było to, że kluby naszej ligi rzadziej niż w ostatnich latach sprzedają swoich czołowych graczy, co ma wpływać na zwiększenie poziomu sportowego. Dowodem na to ma być awans Rakowa i Legii do faz grupowych Ligi Europy i Ligi Konferencji.
Legia utrzymała Josue, Bartosza Slisza, Ernesta Muciego czy Kacpra Tobiasza. Raków – Iviego Lopeza, Frana Tudora czy Vladana Kovacevicia, a Lech – Mikaela Ishaka, Kristoffera Velde czy Filipa Marchwińskiego.
Uczestnicy dyskusji mówili, że w naszej lidze jest też kilku piłkarzy nie posiadających już potencjału sprzedażowego (z racji swojego wieku), ale są ważnymi postaciami ligi pod względem wizerunkowym: Lukas Podolski (Górnik Zabrze), Kamil Grosicki (Pogoń Szczecin) czy Tomas Pekhart (Legia). Ich występy w Ekstraklasie mają wpływać na zwiększone zainteresowanie kibiców.
Z drugiej strony może martwić, że w poprzednim sezonie jedynym znaczącym transferem wychodzącym z naszej ligi była sprzedaż wspomnianego już Kamińskiego z Lecha. Z tego tytułu poznański klub zarobił 47,5 mln zł. Całkowicie kluby Ekstraklasy od 1 lipca 2022 do 30 czerwca 2023 zarobiły 131 mln zł na transferach, co jest drugim najsłabszym wynikiem w ostatnich sześciu latach.
Możliwe, że po obecnym sezonie wpływy z transferów będą wyższe, bo już latem kilku piłkarzy zostało sprzedanych. A na kolejnych nasze kluby mogą jeszcze zarobić zimą.
Z całym raportem „Finansowa Ekstraklasa” firmy Grant Thornton można zapoznać się TUTAJ. Szczegółowo opracowane są między innymi przychody poszczególnych klubów. Polecamy to fanom piłkarskich finansów.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Kluby Ekstraklasy zarobią w tym sezonie rekordowe pieniądze. Dwie nowe umowy znacząco zwiększają „tort”
- Siemieniec: – Dlaczego lepiej bronimy? Bo lepiej atakujemy
Fot. Newspix, grafiki: raport „Finansowa Ekstraklasa”/Grant Thornton