Pieniądze to nie wszystko. To nie tylko idealne podsumowanie początku sezonu w wykonaniu Chelsea, ale w ogóle całych dotychczasowych rządów nowych właścicieli klubu. Na nic ponad miliard funtów wydanych na transfery. Na nic zatrudnienie trenera, który zna tę ligę jak własną kieszeń. Sytuacja The Blues nie uległa poprawie. Ba, w trzech ostatnich meczach ekipa ze Stamford Bridge zdobyła zaledwie jeden punkt i nie strzeliła ani jednej bramki, więc można pokusić się o stwierdzenie, że ruchy Todda Boehly’ego i jego wspólników nawet ją pogorszają.
Amerykańscy właściciele Chelsea zdają się nie do końca rozumieć, o co właściwie chodzi w futbolu. Trudno mieć do nich pretensje, skoro większego pojęcia o tej dyscyplinie sportu prawdopodobnie nie mają, bo wcześniej zajmowali się raczej baseballem albo futbolem amerykańskim. Wiadomo już też, że niespecjalnie przepadają za osobami, które nie mają podobnych poglądów do nich, co pokazało zeszłoroczne zwolnienie Thomasa Tuchela.
Gorzej być nie może
A to, niestety dla kibiców Chelsea, sprawia, że los Niemca może niedługo podzielić także Mauricio Pochettino, choć akurat on raczej nie jest głównym winnym obecnej sytuacji. Sam sobie jednak nie pomaga swoimi nie do końca przemyślanymi wypowiedziami.
Siedem meczów, dwa zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki – to bilans Mauricio Pochettino w roli trenera The Blues. Łatwo się domyślić, że nie tego od niego oczekiwano. Oczywiście można się było spodziewać, że nie od razu to odpali i nie od razu pojawią się świetne wyniki, ale dziś, pod koniec września, sytuacja jest znacznie gorsza, niż sięgały nasze wyobrażenia. Sytuacja nie jest trudna, jest beznadziejna.
Oba zwycięstwa, które odniosła w tym sezonie drużyna Argentyńczyka, to ligowe z beniaminkiem Luton (3:0) i pucharowe z czwartoligowym Wimbledonem (2:1). W dodatku to drugie wcale nie było pewne i bezproblemowe, bo to niżej notowany rywal zdobył pierwszą bramkę. Chelsea doprowadziła do wyrównania w 45. minucie, a zwycięskie trafienie padło dopiero w minucie 72. Pod koniec spotkania to Wimbledon był bliższy doprowadzenia do dogrywki, niż The Blues do podwyższenia wyniku.
“Mamy taki skład, jaki mamy”
Największą klęską Pochettino nie są jednak mało przekonujące wygrane, ale beznadziejne porażki. Szczególnie te ostatnie, kiedy to jego drużyna nie potrafiła nawet zdobyć bramki. Trudno w to uwierzyć, ale The Blues nie zaliczyli ani jednego trafienia w trzech ostatnich spotkaniach, a więc niewykluczone, że cały wrzesień minie im z zerowym dorobkiem bramkowym. Kibice Chelsea sami zaczęli już szydzić ze swojej ukochanej drużyny w mediach społecznościowych, gdzie pisali: “Jak my, cholera jasna, mamy wybrać bramkę miesiąca?” Sugerowali, że żeby regularnie przeprowadzane głosowanie mogło dojść do skutku, trener będzie musiał udostępnić… nagrania z treningów. Z niemocy strzeleckiej londyńczyków szydzi już nawet sieć pizzerii Domino’s Pizza. Brytyjski oddział firmy napisał w niedzielę na Twitterze/X: “Odkąd Chelsea strzeliła ostatniego gola, dostarczyliśmy 852,609 pizz”.
We’ve delivered about 852,609 pizzas since Chelsea last scored a goal.
— Domino’s Pizza UK (@Dominos_UK) September 24, 2023
Brak skuteczności nie jest oczywiście stanem, do którego doprowadził Pochettino, bo z tym drużyna ma problem już od dłuższego czasu. W 2023 roku Chelsea w aż 13 meczach Premier League nie zdołała zdobyć bramki. Ale najbardziej znamienne jest to, że nawet sam Erling Haaland, od momentu, w którym zadebiutował w Premier League, ma na swoim koncie więcej bramek (44) niż The Blues (43). Z kolei Newcastle United tylko w niedzielnym starciu z Sheffield United (8:0) zdobyło więcej bramek niż Chelsea przez cały sezon. Naprawdę już coraz trudniej zganiać to na kontuzję Nkunku czy brak doświadczenia w drużynie. To jest po prostu kompromitujące.
Pochettino jednak próbuje, ale wiadomo już, że lepiej by było dla niego, gdyby tego nie robił. Jego słowa wypowiedziane na konferencji prasowej po ostatniej porażce z Aston Villą tylko rozwścieczyły kibiców, a zapewne i Todda Boehly’ego. – Tak, oczywiście właściciele są rozczarowani, ale jednocześnie muszą popierać nasz plan. Mamy taki skład, jaki mamy. Musimy spróbować zbudować pewność siebie i zapewnić naszym piłkarzom wsparcie, jakiego potrzebują – stwierdził Argentyńczyk. Przekaz poszedł w świat.
“Mamy taki skład, jaki mamy”.
Przypominamy – ponad miliard euro.
Brak doświadczenia
Wiadomo, że Pochettino niefortunnie dobrał słowa, bo zapewne zmierzał do tego, że ma taki skład, jaki ma, bo aż 12 zawodników w jego kadrze jest kontuzjowanych. I tutaj trzeba by było mu przyznać rację, bo to jest naprawdę wielki kłopot. Z problemami zdrowotnymi na aż taką skalę nie mierzy się żadna inna drużyna w Premier League. Ale mimo wszystko, trudno zrozumieć, że za ponad miliard euro nie dało się zmontować na tyle silnej i szerokiej kadry, która byłby w stanie strzelić bramkę Nottingham czy Aston Villi, która słynie z radosnej twórczości w obronie. I właśnie to potrafiła wykorzystać nawet Legia Warszawa. Chelsea nie.
Drużnie Pochettino oprócz kontuzjowanych zawodników brakuje oczywiście także doświadczenia, ale przecież chyba można było to przewidzieć, skoro kupowało się wszystkich młodych zawodników dostępnych na rynku, którzy potrafili prosto kopnąć piłkę. Niektórzy mówią, że wielkie rewolucje nigdy nie przynoszą niczego dobrego i to jest tego idealny przykład. Najstarszym zawodnikiem w drużynie The Blues jest oczywiście 39-letni Thiago Silva, ale kolejny za nim jest już o 10 lat młodszy Raheem Sterling. Ci dwaj są jedynymi zawodnikami w kadrze, którzy mają więcej niż 26 lat. Trudno więc oczekiwać, że tak młody zespół, w dodatku złożony w większości z piłkarzy nie mających doświadczenia w Premier League, zwojuje najlepszą ligę świata.
Pytanie – ile przy tych wszystkich transferach miał do powiedzenia Pochettino. Można podejrzewać, że niewiele.
Nowy Werner?
Ile miał do powiedzenia przy transferze Nicolasa Jacksona, który już stał się symbolem marazmu Chelsea w tym sezonie, a miał być przecież snajperem z prawdziwego zdarzenia? Senegalczyk został rzucony na głęboką wodę po zaledwie jednym niezłym sezonie w LaLiga, w którym zdobył 12 bramek. Nie tacy sobie nie radzili w Premier League. Nie tacy nie radzili sobie w Chelsea.
They did Nicolas Jackson dirty pic.twitter.com/04N575kuZy
— (@Blueprintz7) September 20, 2023
Ostatnie pudła Jacksona obiegają media społecznościowe. Senegalczykowi mogą być wdzięczni Romelu Lukaku, Timo Werner czy Kai Havertz, bo dzięki niemu nikt na Stamford Bridge już o ich wpadkach nie pamięta. A kto wie? Może nawet ktoś już za nimi tęskni. W końcu przypomnijmy jeszcze, że nowy napastnik The Blues nie tylko nie strzela bramek, ale także kolekcjonuje kartki. W tym sezonie zaliczył jedno trafienie (przy xG 4,32), ale zgromadził za to pięć żółtych kartek i z tego powodu nie zagra w następnej kolejce.
5. żółta kartka Nicolasa Jacksona.
Oto ona. pic.twitter.com/kWCLNLUpSt
— Łukasz Maciejewski (@lukimaciejewski) September 24, 2023
Gra lepsza niż wyniki
Sytuacja w Chelsea niebezpiecznie zmierza więc do czwartego zwolnienia trenera za rządów Todda Boehly’ego, choć Pochettino apeluje publicznie o to, żeby dać mu czas. I nie ma mu się co dziwić. Argentyńczyk naprawdę nie jest winien temu, że jego piłkarze nie potrafią strzelić celnie do bramki. A na ten moment The Blues brakuje właśnie przede wszystkim tego. Gra wcale nie wygląda źle, Chelsea stwarza sobie sporo sytuacji. Ich xG we wrześniu, w którym nie zdobyli jeszcze bramki, wynosi dokładnie 5,34. Nie jest też tak, że są dodatkowo fatalni w obronie, bo w Premier League stracili zaledwie sześć bramek. Mniej straciły tylko dwie najlepsze drużyny w lidze – Manchester City i Liverpool.
Fakty są jednak takie, że Chelsea już we wrześniu wypisała się z walki o mistrzostwo i zajmuje niższe miejsce w tabeli niż na koniec poprzedniego sezonu, co nie umknęło uwadze jednego ze współwłaścicieli klubu Behdada Eghbaliego, który po niedzielnym meczu miał wparować do szatni i powiedzieć kilka ostrych słów. A to tylko potwierdza, że w gabinetach na Stamford Bridge powoli przestaje się trzymać ciśnienie.
Czytaj więcej o Premier League:
- Jak Jadon Sancho rujnuje sobie karierę
- „Byłam jego więźniem”. Wszystkie demony Antony’ego
- Rudzki: Aston Villa, czyli złoty dotyk Unaia Emery’ego
Fot. Newspix