18-letni Dawid Drachal w niedzielę skompletował klasycznego hat-tricka w starciu Ruchu Chorzów z Rakowem Częstochowa. – Nie ukrywam, że sporo podporządkowaliśmy karierze Dawida. Ja prowadziłem przedsiębiorstwo i miałem tak wszystko poukładane, by w każdej chwili móc być do jego dyspozycji – mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Andrzej Drachal, a więc tata piłkarza.
Młodzieżowy reprezentant Polski do „Medalików” trafił w lipcu bieżącego roku. Michał Świerczewski zapłacił za utalentowanego nastolatka aż… 600 tys. euro. Zawodnik z Radomia w tym sezonie wystąpił na razie w czterech spotkaniach, w których zdobył trzy bramki oraz zanotował asystę. – Dlaczego w Barcelonie może grać 16-letni chłopiec, a w naszej lidze nie mogą grać 18-latkowie? Myślę, że jako Polacy jesteśmy zbyt zachowawczy, za bardzo się asekurujemy i nie ryzykujemy. A przecież 20-latek mający – powiedzmy – 50 meczów w Ekstraklasie, to jest potencjalny spory zastrzyk gotówki… – tłumaczy Drachal.
Andrzej Drachal uważa, że wraz z żoną sporo podporządkowali karierze syna, ale nigdy nie naciskali na niego, że musi w przyszłości za wszelką cenę grać w piłkę nożną. – To nie tak, że my z żoną planowaliśmy karierę Dawida. On był zawsze bardzo świadomy – od samego początku traktowaliśmy go poważnie – mówi.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
Fot. Newspix