Wtorkowe spotkania Ligi Mistrzów nas nie zawiodły. Był gol bramkarza w doliczonym czasie, niespodziewane prowadzenie Crveny zvezdy z obrońcami tytułu, czyli Manchesterem City, czy kolejna manita Barcelony. W środę nie musi być wcale nudniej, szczególnie że w akcji zobaczymy prawdziwy ewenement europejskiej piłki i absolutnego debiutanta w Champions League – Union Berlin. Jak na ironię zupełny żółtodziób zmierzy się z najbardziej utytułowaną drużyną w tych rozgrywkach: Realem Madryt.
Gdy Real Madryt sięgał po raz trzeci z rzędu w 2018 roku po Puchar Europy, Union Berlin grał w 2. Bundeslidze. I takie wprowadzenie wystarczy, by pokazać, jaką metamorfozę w ciągu pięciu lat przeszedł świat dla kibiców Żelaznych. Mecz w prowincjonalnym Aue zamienili na konfrontację na jednym z najnowocześniejszych stadionów na świecie – Santiago Bernabeu. Ta droga wypisana jest od niedawna na udzie ambasadora Unionu Torstena Mattuschki. Były pomocnik wytatuował sobie gwiaździstą piłkę Ligi Mistrzów z podpisem FCUB, czyli akronimem FC Union Berlin. Autorem tego dzieła jest Christopher Trimmel, aktualny kapitan Żelaznych, którego można śmiało nazwać żywą legendą klubu.
Załóż konto w Fuksiarz.pl i odbierz do 500zł bez ryzyka bez obrotu
Wyświetl ten post na Instagramie
Tatuaże, motor, rock i pogo
Trimmel to zawodowy tatuażysta. Posiada mobilne studio i to nie pierwszy raz, gdy na fotelu przed nim siadają jego koledzy z boiska. Myśli o tym, by po zakończeniu kariery, a ma już 36 lat, zająć się tą profesją na poważnie. Obecnie to dla niego dorywcza praca, której poświęcał poniedziałki i wtorki, gdy zazwyczaj miał więcej czasu na regenerację i mniej treningów. Teraz nawet i z tym jest problem. Odkąd Union awansował do Bundesligi w 2019 roku, notuje stały progres. Objawia się tym, że gra zarówno mecze w weekend, jak i w środku tygodnia. Najpierw były to spotkania w Lidze Konferencji, później Lidze Europy, a teraz w Champions League. Kto by pomyślał, że tak się stanie, gdy trafiał do Berlina.
Transfer Trimmela do drugoligowego Unionu nastąpił w 2014 roku i zbiegł się w czasie z drugim w XXI wieku zwycięstwem Realu Madryt w Lidze Mistrzów. Prawy obrońca opuścił Rapid Wiedeń po sześciu latach. Klub ze stolicy Austrii dał mu nieprawdopodobną szansę zaistnienia w futbolu. W zasadzie marzenia o piłce już porzucił i po ukończeniu szkoły zamierzał zostać cieślą, na którego się przyuczał. Interesowała go również historia sztuki, ale by dostać się na wiedeński uniwersytet, należy zdać bardzo trudny egzamin, co mu się nie powiodło. Z tego powodu Trimmel wybrał inną ze ścieżek edukacyjnych, zostając nauczycielem wychowania fizycznego i geografii.
Marzeń o nauce historii sztuki nie porzucił i po zakończeniu kariery prawdopodobnie zapisze się do Berlin Art University. Praca w szkole również nie zmieniła jego podejścia do życia. Nadal jeździł motorem, chodził na koncerty rockowe i tańczył pogo. Gdy jednak przyszła oferta gry dla rezerw Rapidu, od razu z niej skorzystał, a już po roku trafił do pierwszej drużyny. Miał już wtedy 22 lata i raczej świadomość, że największe gwiazdy to mimo wszystko będzie mógł oglądać przed telewizorem, a nie rywalizować z nimi tuż po wysłuchaniu patetycznego hymnu Ligi Mistrzów.
Berliński old-school
Życie napisało jednak inny scenariusz, choć ani on, ani nikt inny z Unionu nie spodziewał się, że w dziewięć lat od transferu będzie nie tyle grał w Bundeslidze, ile w Champions League. Trimmel jest jedną z najbardziej charakterystycznych postaci tego zespołu. Pomimo tego, że ma już 36 lat i na stronie rywalizuje m.in. z brązowym medalistą mistrzostw świata Josipem Juranoviciem, to nie chce oddać miejsca w podstawowym składzie. Mało tego, grozi, że odejdzie, jeśli będzie dłużej siedział na ławce.
– Jestem kapitanem tej drużyny. Kapitan powinien zawsze być na boisku. Mam ambicje. Jeśli nie zagram w pierwszej połowie przyszłego sezonu, będę chciał zmienić otoczenie. Taki jestem i widzę siebie w piłce nożnej przez kolejne dwa, trzy lata. Znajduję się w dobrej formie, trenuję z 19-latkami. Wszystko zależy od wydajności – mówił w maju na łamach “Bilda” Trimmel. I choć nie może liczyć na wyjściowy skład w każdym meczu, to zdążył rozegrać już cztery spotkania i nie opuścił Berlina.
Ta sytuacja pokazuje jednak, jakimi cechami odznacza się ten pełen wigoru 36-latek. Są to determinacja, zawziętość i dążenie do perfekcji. Dodając do tego old-schoolowy wygląd gościa w skórze na motorze z długimi włosami, ukazuje nam się wypisz-wymaluj klasyczny kibic Unionu. Nic więc dziwnego, że po transferze do Berlina obrońca się tak świetnie odnalazł. Nie góruje nad rywalami szybkością. Popełnia błędy w obronie. Piłkarsko jest już sędziwy, a mimo to za moment zadebiutuje w Champions League. Dlaczego? Bo ma cechy, dzięki którym taki Kopciuszek jak zespół Żelaznych przebojem wdarł się do czołówki Bundesligi.
Precyzja w ręce i nodze
Trimmel to przede wszystkim końskie zdrowie. Biega bardzo dużo, na odpowiedniej intensywności. Pod względem taktycznym realizuje wszystkie zadania nakreślone przez trenera Ursa Fischera, a to niełatwa sztuka, o czym przekonał się m.in. Tymoteusz Puchacz. Do tego jest jednym z najlepszych w Europie piłkarzy dośrodkowujących ze stojącej piłki. W sezonach 2019/20 i 2020/21 zanotował 21 asyst w Bundeslidze. Łącznie w poprzednich czterech sezonach aż 20 razy otwierał kolegom drogę do bramki po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry.
– Dziewięć na dziesięć prób dośrodkowań musi zawsze trafić do celu – zaczął mówić o swojej precyzji na łamach “Der Spiegel”. – Kiedy tatuujesz, widzisz każdy błąd. Tutaj również chodzi o precyzję. Moim zadaniem jest upewnienie się, że moi koledzy wiedzą, że jeśli podniosę ręce, piłka dokładnie za pięć sekund trafi dokładnie tam, gdzie powinna. To element, który wypracowałem latami. Tak jak klub się rozwijał z roku na rok, tak i ja to robiłem.
Stałe fragmenty gry to najgroźniejsza broń Unionu. To wszystko w połączeniu z odwagą przy oddawaniu strzałów i nucie szczęścia doprowadziło Trimmela jako kapitana Unionu do środowego spotkania z Królewskimi. Faworyt tego starcia jest jeden. Bez wątpienia pozostaje nim Real Madryt, ale nie bez przyczyny Toni Kroos, niemiecki pomocnik Los Blancos, ostrzegał wszystkich przez tym zespołem. Żelaźni są bowiem nieobliczalni. Ich bagatelizowanie skończyło się w Bundeslidze czwartym miejscem i awansem do Champions League. Choć o Unionie nadal można mówić jak o ewenemencie na skalę europejską, to nie ma przypadku w tym, że do tego zespołu trafił Leonardo Bonucci.
Liga Mistrzów – zapowiedź. Środowe spotkania 1. kolejki
Historia stołecznego klubu jest wyjęta niczym z bajki. W świecie futbolu przepełnionym konsumpcjonizmem i pogonią za pieniędzmi, Union wydaje się aż nadnaturalnie normalny i nie sposób mu nie kibicować, co widać po oblężeniu stadionu przy Starej Leśniczówce. W Champions League Żelaźni będą występowali jednak na Stadionie Olimpijskim, co również ciekawą formą zagrania na nosie lokalnemu rywalowi Hercie BSC, która niedawno spadła do 2. Bundesligi. To na tym legendarnym obiekcie ekipa Fischera oprócz Realu zmierzy się jeszcze z Napoli i Bragą. Obie te drużyny spotkają się dziś w Portugalii.
Oprócz spotkania Trimmela i spółki z Realem najciekawiej w środę zapowiada się starcie innej niemieckiej drużyny, Bayernu Monachium. Die Roten zmierzą się z Manchesterem United. Zobaczymy, czy Harry Kane wciąż jest skuteczny przeciwko angielskim ekipom i czy Czerwonym Diabłom nie zabrakło zdecydowania w pozyskaniu byłego snajpera Tottenhamu Hotspur. A oto pełna lista środowych spotkań w Lidze Mistrzów:
18:45
Galatasaray – FC Kopenhaga
Real Madryt – Union Berlin
21:00
Arsenal – PSV
Bayern Monachium – Manchester United
Benfica – Salzburg
Braga – Napoli
Real Sociedad – Inter Mediolan
Sevilla – Lens
Fuksiarz.pl – typy redakcji Weszło na wtorkowe mecze Ligi Mistrzów
Kontynuujemy nasze typowanie Ligi Mistrzów we współpracy z Fuksiarz.pl. Jako cała redakcja skleiliśmy kupon na środowe mecze, który widzicie poniżej.
Tak jak w tekście, zabawę zaczynamy od spotkania w Madrycie. Pomimo że Union może być czarnym koniem, to w starciu z rozpędzonym Realem Madryt, który w lidze wygrał wszystkie spotkania, może być bez szans. Następnie przenosimy się do Lizbony, gdzie Benfica, grająca ofensywny futbol, zmierzy się z równie mocno nastawionym na atak Salzburgiem. Skoro obie drużyny tak bardzo dbają o swój strzelecki dorobek, spodziewamy się minimum dwóch bramek. Dalej zostajemy na Półwyspie Iberyjskim, lecz tym razem zawitamy do Kraju Basków, gdzie w San Sebastian wystąpi finalista ostatniej edycji Champions League Inter Mediolan. Nerrazurri podbudowani derbowym triumfem nad AC Milan powinni rozprawić się również i z Realem Sociedad. Na koniec przedstawiamy nasze typy na starcia angielskich drużyn. Po fatalnym starcie nie dajemy za wiele szans Manchesterowi United w starciu z Bayernem Monachium. Dużo lepiej powinien spisać się Arsenal, który mimo wszystko nie uniknie straty gola. Kanonierzy tylko dwa razy w tym sezonie zachowali czyste konto.
Kładziemy na stół 50 złotych i do zgarnięcia mamy ponad siedem stówek!
Załóż konto w Fuksiarz.pl i odbierz do 500zł bez ryzyka bez obrotu
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Ładnie się pan przywitał, panie Felix
- Niewolnicy algorytmów. Dlaczego nie umiemy rozmawiać o Robercie Lewandowskim
- Ceferin chce powrotu Rosjan do piłki po wojnie? Niech grają u niego w ogrodzie
Fot. Newspix