Reklama

Przepisy dotyczące VAR-u i kartek są do zmiany

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

17 września 2023, 10:52 • 3 min czytania 122 komentarzy

Pokazanie drugiej żółtej kartki Josue w Gliwicach będzie kandydować do miana najgorszej sędziowskiej decyzji tego sezonu Ekstraklasy. To zdarzenie mogłoby być idealną okazją, żeby rozpocząć – nawet na skalę międzynarodową, w końcu to idealny przykład – gorącą dyskusję na temat zmiany przepisów. Zmiany koniecznej, żeby uniknąć w przyszłości podobnych absurdów.

Przepisy dotyczące VAR-u i kartek są do zmiany

VAR właśnie po to został przecież wprowadzony: żeby wyeliminować u sędziów błędy rażące, najbardziej ewidentne, najbardziej kosztowne. A takim błędem bez wątpienia jest decyzja Damiana Sylwestrzaka. Przecież znacznie prędzej to Katranis faulował Josue, niż Jouse Katranisa, a mimo to z boiska wyleciał Portugalczyk. Legia przez ponad połowę meczu niezasłużenie musiała grać w osłabieniu. Tak jak rzadko usprawiedliwiam skrajnie emocjonalne reakcje ławek rezerwowych wobec sędziów, tak w tym przypadku w pełni je rozumiem i pewnie będąc na miejscu kogoś ze sztabu Legii skończyłbym z odesłaniem na trybuny.

Gdyby przepisy były tu życiowe, logiczne i praktyczne, VAR szybko by zainterweniował. Josue wróciłby na boisko, po paru minutach mało kto by tę sytuację rozpamiętywał. Protokół nie przewiduje jednak poprawiania sędziów, gdy chodzi o przedwczesne wysłanie zawodnika pod prysznic po dwóch żółtych kartkach.

Jest to absurd.

Czym bowiem w kontekście wagi decyzji i znaczenia dla dalszego przebiegu meczu różni się to, czy czerwona kartka została pokazana bezpośrednio (tu VAR może interweniować), czy też po dwóch upomnieniach? W praktyce: niczym. Efekt tu i teraz jest ten sam. Skoro tak, idiotyczne jest założenie, że w jednym przypadku można się wspomóc technologią i ewentualnie wszystko zweryfikować, a w drugim nie. Czym kierowali się autorzy tych przepisów w momencie ich tworzenia, trudno pojąć. A jeśli nawet mieli w swoim odczuciu racjonalne argumenty, to praktyka powinna ich zmusić, by po jakimś czasie uprawnienia VAR-u w tym zakresie rozszerzyć.

Reklama

To samo zresztą dotyczy absolutnie idiotycznego założenia, że za zagranie zawodnika, który sam nabija sobie rękę piłką nie ma rzutu karnego. Dopiero widzieliśmy taką scenkę w wykonaniu Radovana Pankova z Legii podczas domowego spotkania z Widzewem. Argument o braku korzyści jest łatwy do zbicia, bo skoro opanowanie piłki sprawia problemy, „winowajca” potencjalnie ułatwia sobie życie, ratując się od straty czy nerwowego zagrania w dalszej fazie akcji, a więc zyskuje. Taka interpretacja przepisów to w zasadzie nagradzanie błędów technicznych i boiskowej nieudolności.

Wracając do wydarzeń z Gliwic, osobnym tematem pozostaje fakt, iż sędzia Sylwestrzak od dłuższego czasu obniża loty. Jego największym problemem pozostaje zarządzanie meczem i budowanie boiskowego autorytetu. Nawet jeśli ma mecz dość prosty do prowadzenia i nic wielkiego się w nim nie dzieje, często reaguje nerwowo i pochopnie rozdaje kartki. W starciu Josue z Katranisem zabrakło mu też wyczucia, bo przecież musiał wiedzieć, że Portugalczyk już raz został upomniany. Kilka sekund wyczekania, konsultacja z asystentem lub sędzią technicznym lub nawet „nieformalna” komenda z VAR-u (wszyscy dobrze wiemy, że takowe się zdarzają) i nie byłoby afery.

Dobrze, że już w przerwie Sylwestrzak przyznał się do błędu, dobrze, że przepraszał zawodników i sztab Legii – z drugiej strony, trudno było tego nie uczynić bez pola do polemiki – ale i tak jakaś dłuższa pauza w jego przypadku wydaje się nieodzowna.

CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

122 komentarzy

Loading...