– Ciekawe, którego pragmatycznego trenera zatrudnicie teraz, żeby potem zaskoczyć się, że wygląda to jak wygląda? – zagadnął mnie znajomy zagraniczny dziennikarz, gdy wspomniałem, że Fernando Santos za moment straci posadę. Znów znaleźliśmy się w naszej ulubionej sytuacji: zmieniliśmy wszystko, żeby wszystko zostało tak, jak jest, po czym ze zdziwieniem stwierdzamy: cholera, powinno wyjść inaczej.

Analiza wsteczna to wdzięczne i przyjemne zajęcie, bo przecież mądry Polak – choć moim zdaniem niepotrzebnie przypisujemy tę cechę tylko sobie samym – po szkodzie. Nie powinniśmy jednak uciekać od diagnozowania problemów tylko dlatego, że mleko się już rozlało: płonące ognisko sugeruje przecież, że można się poparzyć, a i tak ktoś musiał to zrobić, żeby ludzkość zanotowała w kajecie, że lepiej nie wkładać w nie rąk (rzekomo właśnie w ten sposób wymyślono rożen).
Dlatego też nie mam oporów, żeby po tym, jak Fernando Santosowi nie wyszło, porozmawiać o tym, co przeoczyliśmy, licząc, że to on poprowadzi nas w kierunku wschodzącego słońca.
Fernando Santos i reprezentacja Polski. Zaślepienie CV selekcjonera?
Odnoszę wrażenie, że najważniejszym argumentem, który przeważył za zatrudnieniem Fernando Santosa było jego nazwisko i dokonania. Cezary Kulesza, mając do wyboru kilku trenerów o wyrobionej marce, połasił się na tego, który dawał mu możliwość pochwalenia się, że to on jest prezesem, który ściągnął do Polski mistrza Europy. Oczywiście nie zamierzam robić z Portugalczyka Jerzego Brzęczka przypadkowego gościa, którego szef federacji wyciągnął z kapelusza, próbując przekonać świat, że widzi więcej niż wszyscy.
Od początku jednak ekscytację tym, jak duże nazwisko udało nam się przyciągnąć, nieco rozmywały czerwone flagi dotyczące Santosa i dywagacje na temat tego, czy aby na pewno postawiono na najlepszego konia. Wiadomo było, że budżet PZPN na zatrudnienie selekcjonera będzie rekordowy, więc w tej cenie można było przebierać w kandydatach. A tak się składa, że nawet na końcowym etapie mieliśmy inne opcje – Vladimir Petković, Paulo Bento – i pojawiały się głosy, że są to opcje lepiej dopasowane do naszych możliwości oraz oczekiwań.
Bento w Korei Południowej pomieszkiwał, odwiedzał spotkania drugiej ligi koreańskiej i ligi uniwersyteckiej. Szły za tym konkrety, bo Portugalczyk wyciągał stamtąd zawodników do reprezentacji kraju: Gue-sung Cho, zanim strzelił dwa gole na mundialu, debiutował w drużynie jako piłkarz drugoligowego Gimcheon Sangmu; Moon-hwan Kim dostał szansę jako zawodnik drugoligowego Busan IPark; In-beom Hwang reprezentacyjną koszulkę dostał jako chłopak z drugoligowego Daejeon Hana Citizen.
Plus, bo liczyliśmy na kogoś, kto zaangażuje się w pracę w Polsce na sto procent, będzie budował kadrę i system wewnątrz federacji, zainteresuje się zapleczem.
Gue-sung Cho po Mistrzostwach Świata 2022 trafił do FC Midtjylland
Petković w Szwajcarii mógł się pochwalić ponadprzeciętną skutecznością. Awanse na turnieje były bardzo pewne: pięciopunktowa przewaga i miejsce za plecami Anglii; wygrane baraże, ale tylko dlatego, że Portugalia miała równą liczbę punktów; pierwsze miejsce w grupie. Same imprezy również przynosiły sukcesy. Trzy awanse z grupy, w tym jeden ćwierćfinał. – Na przełomie siedmiu lat to było nie tylko osiąganie celów, ale i robienie tego w dobrym stylu. Typowe DNA szwajcarskiej piłki, czyli gdy jesteśmy w posiadaniu, to atakujemy w dziesięciu, a gdy to rywal ma piłkę, to angażujemy wszystkich graczy w obronę. Był też elastyczny taktycznie – nawet mimo tego, że trzymał się konsekwentnie swojego ustawienia – mówił nam Dariusz Skrzypczak.
Plus, bo Cezary Kulesza wprost oznajmiał, że wyjście z grupy w Katarze było fajne, ale jeszcze lepiej byłoby wychodzić z grupy w niezłym stylu.
Każda z kandydatur miała także minusy. Paulo Bento w Korei Południowej był wyklinany za ukręcenie jaj drużynie narodowej — przez długi czas kibice zarzucali jego zespołowi zmianę nastawienia na mniej agresywne i zdecydowane – czy przesadną upartość. Vladimir Petković był atakowany za brak charyzmy, niechęć do konfrontacji i rozmów ze środowiskiem. Ale minusy miał też Fernando Santos. Niektórzy je dostrzegali, niektórzy nie, ale przede wszystkim niektórzy je zignorowali. Pech, że byli to akurat ci, którzy decydowali o podpisaniu z nim umowy.
Fernando Santos jest sobą. Pragmatykiem, któremu już się nie chce
– Jest pragmatykiem, staromodnym trenerem. Wiele osób, które dziś funkcjonuje w portugalskiej piłce, to ludzie bardziej otwarci na nowoczesny futbol, więc często z trudem przychodziło nam słuchanie go i zgadzaniem się z jego pomysłami. Można było odnieść wrażenie, że to trener z innej epoki. Santos może zmienić waszą mentalność. Ale jeśli waszą drużynę stać na więcej i tego oczekujecie, to możecie się rozczarować, że temu nie sprosta – ostrzegano nas w Portugalii, gdzie kwestionowanie Fernando Santosa było na porządku dziennym, mimo że przecież odniósł on największy sukces z drużyną narodową w historii kraju.
Mamy więc zupełnie zaprzeczenie tego, że Fernando Santos spełniłby założenie o większej odwadze w naszej grze, co powinno sprawić, że w siedzibie PZPN zawyje alarm: jeśli w procesie rekrutacji szukasz defensywnego pomocnika, który potrafi rozegrać piłkę, to tych, którzy są typowymi przecinakami odrzucasz, a nie dajesz im rekordową umowę. Luis Cristovao, którego cytowałem wyżej, wyjawił nam także, że Portugalczyk nie był w żadnym stopniu zaangażowany w ichniejszy system szkolenia, co budziło wątpliwości wobec drugiego z oczekiwanych celów: że w Polsce Santos będzie niósł kaganek oświaty i pozwoli rozwinąć nasze struktury.
Luis Cristovao: Santos to trener z innej epoki [WYWIAD]
Kolejne nadzieje upadały w lawinowym tempie, ale niekoniecznie dlatego, że nie dostrzegliśmy zagrożenia. Skoro liczono na to, że selekcjoner wciągnie do sztabu lokalsów — jak Bento w Korei Południowej — to można było zastrzec ten punkt w umowie, a nie liczyć na dogadanie się z Santosem na gębę, co skończyło się wysłaniem PZPN na drzewo. Wróćmy jednak do tego, co sygnalizowała przeszłość. Płynęły z niej także pozytywne przesłanki. Zwłaszcza z Grecji, gdzie Santos uchodzi za herosa, a przecież nam bliżej do Greków niż Portugalczyków, więc wnioskowano, że wszystko się zgadza. Tyle że – odkładając na bok kwestię tego, że wówczas Santos był na etapie kariery, na którym pracował sercem, duszą i ciałem, zamiast sprawiać wrażenie zmęczonego światem gościa, który liczył na święty spokój i niezłą gażę – bardzo mało mówiliśmy o tym, z jakim bagażem doświadczenia zaczynał pracę z Ethniki.
Zanim Fernando Santos zaczął pracę z reprezentacją Grecji, spędził ok. 70 miesięcy podróżując po kraju jako trener AEK Ateny i PAOK Saloniki. Siedemnastu z 62 zawodników, których powołał, znał z bezpośredniej współpracy. Trzech z nich było filarami drużyny podczas jego kadencji (Konstantinos Katsouranis, Georgios Karagounis, Sokratis Papastathopoulos), dwóch kolejnych zagrało w blisko dwudziestu meczach. Helleńską piłkę Santos wraz ze sztabem znali na wylot, o polskiej — jak się boleśnie przekonaliśmy — nie mieli pojęcia.
A najgorsze, że zrobili bardzo niewiele, żeby to zmienić, czym chyba najbardziej nas wszystkich rozczarowali.
Gdy słucham historii kolegów po fachu, którzy obnażają standardy pracy Fernando Santosa i jego sztabu, czuję wręcz zażenowanie. Tomasz Włodarczyk stwierdza, że Paweł Wszołek nie tylko nie był obserwowany przed powołaniem do reprezentacji Polski – selekcjoner zresztą pomylił jego rolę na boisku – nie wiedziano nawet o tym, czy odniósł kontuzję, czy został zmieniony z przyczyn taktycznych. Według tej samej osoby Matty Cash miał być zdziwiony rozmową o grze na skrzydle, która brzmiała tak, jakby sztab nie zdawał sobie sprawy, że Cash zaliczył właśnie udane występy w tej roli w Premier League. Krzysztof Stanowski dorzucał historię o Grzegorzu Krychowiaku – zapomnianym zawodniku, z którym nie rozmawiano, którego nie odwiedzano i którego nagle wystawiono w pierwszym składzie.
Nie są to jednostkowe przypadki. Sam słyszałem historie zawodników spoza pierwszej jedenastki, którzy to znajdowali się w orbicie zainteresowań selekcjonera, to z niej wypadali, a wszystko działo się po cichu. Bez telefonów, bez spotkań, bez omówienia sytuacji i wysłania jakiegokolwiek sygnału. Jedynym momentem, w którym Fernando Santos zdawał się być zaangażowany w prześwietlanie zaplecza kadry, było przedłużone zgrupowanie w czerwcu, na którym przyjrzał się bliżej kilku ligowcom. Można stwierdzić, że w odkryciu kogoś nowego przeszkodziła kontuzja Michała Rakoczego, który najbardziej podobał się selekcjonerowi i mógł wskoczyć do kadry, ale zaraz potem przypominamy sobie, że w tym samym czasie pod okiem Santosa trenowali Bartosz Slisz czy Ben Lederman, którzy miejsce w kadrze zajmowali głównie na siedziskach — to na ławce, to na trybunach.
Fernando Santos kpi z PZPN, bo PZPN mu na to pozwolił
Zdawało się oczywiste, że skoro szkoleniowiec nie ma tak rozległej wiedzy o naszym rynku, jak w przypadku Grecji i Portugalii, to zrobi wszystko, żeby ją zdobyć. Tu pojawił się element negatywnej niespodzianki, bo nikt nie zakładał, że Fernando Santos wraz ze sztabem kompletnie tę sprawę zignorują. I to do tego stopnia, że mając w szerokim sztabie Huberta Małowiejskiego, szefa banku informacji, który co jak co, ale rozeznanie wśród zawodników ma, odsunął go na boczny tor. Podobnie postąpiono z selekcjonerami młodzieżówek, którzy byli gotowi do współpracy, ale ta ograniczyła się do kurtuazyjnych rozmów.
Leo Beenhakker potrafił polecieć do Kanady na Mistrzostwa Świata U-20, żeby przyjrzeć się kadrze Michała Globisza, która wywalczyła sensacyjny awans z grupy, a potem dał zadebiutować w seniorskiej drużynie 18-letniemu Grzegorzowi Krychowiakowi z rezerw Girondis Bordeaux. Fernando Santosowi zaangażowanie pozwoliło najwyżej na wizytę na zgrupowaniu reprezentacji U-17 w Siedlcach. W maju, gdy młodzieżówka robiła furorę na EURO, na Węgry już się nie pofatygował.
Leo Beenhakker i Michał Globisz na zgrupowaniu
Daleko mi jednak do stwierdzenia, że selekcjoner jest jedynym winnym obecnej sytuacji. Patrząc na całokształt jego współpracy z PZPN ciężko nie odnieść wrażenia, że federacja nie zrobiła wiele, żeby wyegzekwować to, czego oczekiwała.
- Santos stwierdził, że polskiego asystenta nie chce, więc go nie ma
- Santos stwierdził, że polską ligą będzie się interesował wtedy, kiedy mu wygodnie, więc to robi
- Santos stwierdził, że zaangażowanie w budowę struktur oleje, więc to zrobił
- Santos stwierdził, że nie pasuje mu mecz z Niemcami, więc ośmieszył PZPN w wywiadzie
To ostatnie wydarzenie spotkało się z jakąś reakcją, spotkaniem i kompromisem – choć aż dziwnie nazywać kompromisem fakt, że trener reprezentacji Polski po uprzednim wyśmianiu meczu, na który PZPN wydał spore pieniądze, wystawił w nim skład, który ma ręce i nogi, a nie jest kadrą „B”.
Cezary Kulesza zapowiadał, że Fernando Santos miał poprawić wizerunek PZPN, zamiast tego dostaliśmy wiecznie skwaszonego człowieka, który notorycznie kontestował przełożonych. Cezary Kulesza zapowiadał, że Fernando Santos sprawi, że reprezentacja Polski poprawi styl, zamiast tego dostaliśmy prymitywnie i pragmatycznie grający zespół (to akurat nie jest niespodzianką, zatrudniliśmy trenera, który tak właśnie gra). Cezary Kulesza zapowiadał, że Fernando Santos otworzy nowy rozdział w kadrze narodowej, że zainteresuje się zapleczem i młodzieżą, zamiast tego dostaliśmy ratowanie eliminacji Grzegorzem Krychowiakiem i Kamilem Grosickim.
Prezes sobie, Santos sobie.
Cieszyliśmy się, że tym razem nie daliśmy się zbajerować portugalskiemu trenerowi, a wychodzi na to, że zbajerował nas ktoś inny. PZPN, który zadbał o PR i zatrudniając Santosa uderzał w rzeczy, które zaniedbał Paulo Sousa — mieszkanie w Polsce, zabezpieczenie przed „ucieczką”. Okazuje się jednak, że obietnice federacji dość łatwo dało się obejść, a fakt, że zwolnienie selekcjonera okazuje się sprawą na tyle skomplikowaną, że trzeba w tej sprawie organizować kilka spotkań negocjacyjnych, każe myśleć, że i skrupulatnie zabezpieczony kontrakt jest po prostu mitem.
Reprezentacja Polski. Brak osobowości? Zbieramy owoce swojego stylu
Negocjacje oznaczają jednak jedno – wyrok podpisany, po prostu jeszcze niewykonany. To z kolei prowadzi nas do karuzeli nazwisk, rozważań i dywagacji o tym, kto powinien sprawę ratować. Osobiście ograniczę to do czegoś innego. Nie interesują mnie dane w paszporcie, ani narodowość. Chciałbym za to, żeby nowy selekcjoner był kimś, kto pchnie tę drużynę w kierunku odwagi i rozwoju. Zawodząc nad tym, jak gra reprezentacja Polski, nad tym, że Fernando Santos ani jej nie rozwinął, ani nie uformował od nowa, nie wolno nam zapomnieć o tym, że pracowaliśmy na to wszystko od dawna.
Robert Lewandowski miał rację, gdy mówił o braku osobowości w kadrze – nawet jeśli zapomniał dokonać rachunku sumienia. Korzenie i przyczyny tego stanu rzeczy leżą jednak w tym, w jakim kierunku zmierzamy od lat. Reprezentacja Polski funkcjonuje w systemie, który pozwalał zawodnikom chować się za podwójną gardą i zabijał w nich odpowiedzialność za to, co dzieje się na boisku. Latami wpajano nam, że najważniejsza jest ostrożność, przykrycie własnych niedoskonałości i wad, pragmatyzm i reakcyjność. Nie wypada dziś wskazać na kozła ofiarnego – Santosa czy Lewandowskiego – i po prostu powiedzieć: jaką osobowość macie wy, jakimi jesteście liderami? Nie wypada, bo od dawna znajdowaliśmy się na ścieżce, która zaprowadziła nas w środek dżungli. I jak zwierzęta wychowane pod opieką ludzi, w bezpiecznych hodowlach, nie potrafimy poradzić sobie w warunkach, które dla innych przedstawicieli tego gatunku są naturalne.
Podczas wizyty w Bodo/Glimt wskazywano mi korzenie sukcesu norweskiego kopciuszka. W krótkim czasie z drugoligowca zbudowano ekipę, która zawstydzała europejskie marki. Sekretem okazała się współpraca z trenerem mentalnym, który wyzwolił w zawodnikach pewność siebie; kluczem do sukcesu były innowacyjne metody trenera, który na zajęciach postawił na gry na małej przestrzeni i wysoką intensywność, żeby piłkarze wykorzystali to w warunkach meczowych, byli przygotowani na wyjście z trudnych sytuacji.
Lekcje od pilota i oddana społeczność. Kulisy sukcesu Bodo/Glimt
Nie chcę powiedzieć, że zgadzam się z tłumaczeniem Fernando Santosa: miałem dziesięć treningów, co mogłem zrobić. Chcę powiedzieć, że skoro przez lata tę konkretną grupę osób uczono, że przeczekanie sztormu jest lepsze niż próba zapanowania nad żywiołem, to ciężko się dziwić, że w momencie, w którym z racji wieku powoli odpadają kolejne dawne filary kadry, nie ma komu wziąć odpowiedzialności za to, co dzieje się na boisku.
– Brakowało wszystkiego. Walki przede wszystkim. Albańczycy pokazali, że walką można wygrać sobie mecz. Ta walka musiałaby być na równym poziomie, to może wygralibyśmy jakością – mówił Piotr Zieliński w Tiranie, a ludzie pytali: skoro brakowało walki, to czemu nie walczyliście?
Ciągle dyskutujemy o tym, że przecież mamy utalentowane pokolenie zawodników, że Sebastian Szymański robi furorę najpierw w Feyenoordzie, potem w Fenerbahce, że Jakub Kamiński sprawdza się w Bundeslidze, że Piotr Zieliński to gwiazda włoskiej ligi, a Matty Cash w Premier League nie jest regularnie objeżdżanym ogórkiem. To wszystko prawda, ale zauważmy w końcu, że wszyscy ci ludzie świetnie funkcjonują w środowiskach, które funkcjonują w kompletnie inny sposób niż nasza drużyna narodowa. Nie chodzi tylko o to, że mają wokół siebie lepszych zawodników – chodzi o to, że nasz kolektyw zbudowano na innych wartościach.
Jeśli przez X lat wymagano od ciebie ostrożności, to kiedy wykształcić miała się odwaga, kreatywność, chęć do niekonwencjonalnych rozwiązań? Drużyny funkcjonują w konkretnych systemach i założeniach. Dziś, gdy grupa dobrze znających się piłkarzy pęka pod naporem Czechów, traci pewność siebie w Mołdawii, męczy się w ataku pozycyjnych z Wyspami Owczymi, nie możemy się dziwić, bo przez lata męczyła nas piłka. Właśnie dlatego chcę, żeby reprezentację Polski przejął w końcu człowiek, który zmieni naszą mentalność i sprawi, że za parę lat DNA tej drużyny będzie oparte na pasji, zawziętości i odwadze.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Papszun, Skorża, a może ktoś inny? Potencjalni następcy Fernando Santosa
- Stanowski o kadrze: MEM NARODOWY
- Król disco błysko. W poszukiwaniu klasy Cezarego Kuleszy [REPORTAŻ]
- Ucieczka od odpowiedzialności. Afera premiowa pokazała prawdę o kadrze
- Krychowiak – symbol minimalizmu. Jak mówi, tak gra
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK
Durny niemiaszek wyrucha się sam, nie potrzebuje nikogo z zewnątrz.
Sasza daj spokoj
All we need for work is a reliable smart phone and an Internet connection, as well as a responsible individual. For all students, regardless fs02 of age, whether they are in school, recently graduated, or unemployed.
.
.
View This Here………………………………………….https://m5.gs/SGRQYn
Tacy ludzie jak trener Santos i prezes Kulesza to dla dziennikarzy sportowych prawdziwy skarb.
Gdyby nie oni, redaktorzy żyliby teraz powrotem ligi kopanej, w ktorej Stal mierzy się z Zagłębiem…
A tak można wcisnąć 50 artykuł o tym, jaki to zły trener nam się trafił i jaki przaśny prezes go zatrudnił
…po meczach z Mołdawią, Wyspami Owczymi i Albanią można dojść do wniosku, że nasi piłkarze nie mają pojęcia o swoim zawodzie … porażające … i jeszcze tan cały wszechobecny cyrk medialny wokół tego co zjedli, gdzie są na urlopie, jaki nowy samochód nabyli etc. a na dokładkę bombardowanie nas upośledzonymi zdjęciami w różnych żenujących pozach z tym idiotycznym dziubkiem ich ,,kobiet,, ! fotek wrzucanych do sieci każdego dnia …
i wiesz co najgorsze? że „ludzie” to kupują i chcą robic tak samo xD, bo im sie zdaje że będą tacy sami, stąd zalew głupich selfiaków na wszystkich portalach, do tego czytanie książek zastąpili czytaniem „memów” i byle do przodu jakoś to bedzie … w sumie żałosne, ogólnie coraz szybciej i nieuchronnie lecimy w przepaść, każda cywilizacja kiedys sie konczy
Albo wycisnąć 300-setny artykuł o Wiśle Kraków jaka to Świetna drużyna tylko wyników nie ma.S inne o wiele lepiej spisują się w Pierwszej lidze takie jak Motor Lublin czy Odrą Opole ,a artykułów jak na lekarstwo
Jest jeden trener na polskim podwórku, który pokazał, że potrafi zdecydowanie zmienić mentalność drużyny: Goncalo Feio. Motor Lublin przed jego przybyciem grał na podobnym poziomie mentalnym jak reprezentacja Polski (przegrywał z dużo słabszymi na papierze rywalami), a teraz słabszych spokojnie ogrywa, a powalczyć może z każdym.
Wschodniakom potrzebne jest trzymanie na krótkim sznurku, a z przyczyn kulturowych dobrze czują się pod ruskim butem. Mój kandydat:
i dlatego musiales wrzucic tutaj zdjecie swojego starego?
W punkt
Babcia już ochłonęła po wizycie Rosjan. Bo ty jeszcze masz traumę.
hahaha, Wielkie Prusaki dostali towarzysko 4-1 w ryj od Japońców to trzeba zmienic kierunek xD.. wy tam w zachodnich landach też na gwałt szukacie trenera, to akurat na gwałt dla was ten bedzie jak znalazł xD..
tak jest, kolejny popierdolony portugal! dawajta go! rozpierdolmy co jeszcze zostało!
Po fakcie każdy mądry
Paulo Bento w Korei Południowej był wyklinany za ukręcenie jaj drużynie narodowej — przez długi czas kibice zarzucali jego zespołowi zmianę nastawienia czy przesadną upartość.
Nie rozumiem tego zdania.
Chciał ich wziąć za pysk i naprostować, a zamiast tego dał po mordzie i schowali się w kącie (rym przypadkowy)
W Korei Południowej były opinie, że Korea Południowa odeszła od zawziętej i charakternej piłki. Trochę zmodyfikuję, żeby to było jasne.
Boże, jak ty te zdania budujesz…
Panie Szymonie, no niestety dostaje Pan bana na pisanie artykułów. Pozdrawiam serdecznie
Zaraz po nominacji, wszelakiej maści pismactwo pierdoliło o doskonałym wyborze. Teraz idą w narrację, że już wtedy wiedzieli, że będzie lipa. Dobre 😀
O Natalii Janoszek też ludzie niby wtedy wiedzieli…
Akurat ja uważałem, że Paulo Bento byłby lepszym wyborem, natomiast nie o to chodzi, żeby się teraz wykłócać, że „od zawsze wiedziałem”. Tekst to też samokrytyka środowiska, choć przede wszystkim PZPN – bo my możemy się mylić, jesteśmy od pisania i komentowania. PZPN rzeczy, które tu opisałem, powinien mieć prześwietlone i rozłożone na czynniki pierwsze, gdy zatrudniał najdroższego w historii selekcjonera.
(Na marginesie – uważam, że było sporo głosów wśród dziennikarzy/kibiców, które nie do końca rozumiały, jak defensywny i pragmatyczny Santos ma spełniać założenie Kuleszy obiecującego ofensywną grę. To nie tak, że wszyscy przyklasnęli i bili pokłony.)
Miał być Bielsa. A wyszła sraczka.
pierdolenie. Po prostu nie wszystko w życiu da się przewidzieć. Zresztą problemem tej reprezentacji od lat są kopacze, a nie trenerzy. Wkłady swoją gównianą grą zwolnią kolejnego trenera. Za rok tak samo skończy Papszun. Należy po prostu wyjebać wkłady a nie szkoleniowca.
Ale Papszun to znów ten styl. Znów będzie podwójna garda i gra defensywna. Ciężko coś takiego zrobić, gdy w obornie nie masz nikogo pewnego. Najlepsi nasi piłkarze mają inklinacje ofensywne. Zamiast więc uwypuklić ich zalety i schować wady, to Michniewicz czy Santos uwypuklali wady a chowali zalety. Lewy grał dobrze za Sousy. Nie pasował on naszym ekspertom i Kuleszy, więc go wypierdzielili.
Nie wszystko da się przewidzieć, ale defensywny styl Santosa dało się przewidzieć analizując jego poprzednią pracę. Ten wybór nie miał sensu biorąc pod uwagę, że chcieliśmy grać bardziej ofensywnie.
Proste hasła nas daleko nie zaprowadzą – przecież nawet za Santosa nie gramy tylko murarki; raczej większość meczów próbujemy atakować…
To oczywiste że w tak słabej grupie nawet z najbardziej pragmatycznym trenerem musimy atakować i posiadać piłkę. Problemem jest to, że my na te ataki nie mamy żadnego pomysłu
Jak nie mamy pomysłu, jak mamy?
Pomysł jest taki, że dopóki nie odpali Zieliński gramy wszystkie przedstawienia bez reżysera . A ponieważ Zieliński uparł się, że nie odpali, bo nie wie jak, to gramy (już chyba dekadę) praktycznie w dziesięciu.
Podziękujcie wszystkim miłośnikom Ziela, alias promotorom gry w dziesięciu. Dalej plaszczcie mu w łapki i czekajcie aż eksploduje.
Zielu gra w kadrze jak w Napoli. Czyli przesuwa się z piłką i zagrywa nieszablonowe, aczkolwiek krótkie piłki. Tylko zagrywając je do Krychowiaka nie dostanie szybkiej zwrotnej, ale wycofanie piłki do obrony. Problem jest więc nie w Zielu, a w kolegach (i selekcjonerach, którzy nie dadzą mu partnerów)
Obejrzyj sobie jeszcze raz mecz z Albanią: jak poruszał się Zieliński z piłką, jak bez. Później spójrz na pozostałych jak się „poruszali” gdy piłkę miał Zieliński. Takie gadanie można było uprawiać parę lat temu. Obecnie Zielu bierze piłkę i próbuje grać (porównaj sobie np. co robił w tym meczu S. Szymański). To wyglądało, jakby Piotrek jako jedyny nie grał na zwolnienie trenera. Ręce opadają na takie komentarze…
Cielawe.
Na lewej obronie stawiasz Kiwiora, czyli stopera, bez dryblingu, wrzutki itp. (ma świetne podania prostopadłe, ale powinny wychodzić ze środka pola, a nie z bocznych sektorów). Na prawej stronie stawiasz 2 obrońców, bez skrzydłowego. Do tego wstawiasz Krychowiaka, który zamiast przyspieszyć grę odwaraca się tyłem i wymusza faul. Niby masz piłkę, ale przeciwnik się ustawi. Do tego Kamiński, Skóraś, Zieliński nie wchodzą w pojedynki. Na codzień w klubach widać, że próbują gry 1v1. Skoro nagle wszyscy przestają to robić na kadrze, to wygląda na założenia taktyczne.
Ta kadra mentalnie przestała istnieć po mistrzostwach w Rosji. Juz wtedy nadawała się do przebudowy.
Katar to już był gwóźdź do trumny.
Trumnę trzeba było zakopać i zacząć wszystko od nowa a nie na niej siedzieć, pic wódkę i czekać.
Powtarzam po raz kolejny my mieliśmy jednego zawodnika klasy światowej, 2-3 klasy europejskiej a reszta to są zwykle przecinaki.
PZPN jako pracodawca powinien mieć wizje tego wszystkiego, ze tego grajka trzeba odpalić, ten zaraz będzie kończył granie i powinien wymagać od swojego pracownika aby szukał nowych.
Nawet jak nam się uda awansować teraz to za 2 lata bardzo słabo to widzę, skończą jak piłka ręczna z ręka nie w nocniku ale głęboko wciśnięta do kibla.
Zatrudnienie go od początku było czystym idiotyzmem.
Przypominam tylko, że jego Portugalia w 2016r. nie grała NIC. Najlepiej było mieć wynik 0:0 i wygrać w karnych lub (1?) w dogrywce, czyli de facto nie wygrać żadnego meczu.
Moim zdaniem portugalski somelier byłby w stanie wykręcić takie wyniki, ale koniec końców on przy tym 'sukcesie’ był trenerem.
Portugalia miała klasowych graczy, to nie tak, że teraz urodził się jakiś Bruno Fernandes, czy inny Silva – byli i wtedy, a grała – no totalnie nic.
Trenując swoją reprezentację (Portugalię) będąc portugalczykiem, tutaj mieszkając żyć i posiadać rodzinę nie mógł zawieść. A tutaj? Kto będzie mówił, że kiedyś żył taki Szantosz, który w Polsce nic nie osiągnął? Przecież za nim do grobu pójdzie jego zwycięstwo z Portugalią, a nie żenujące mecze z naszą reprezentacją.
Zaczynając od tego jak Portugalia wyglądała w 2016r to teraz możemy zobaczyć po jego mimice i zaangażowaniu, że praca teraz to jest fajny dorobek przed zakończeniem kariery.
Mieszkasz sobie w swojej Portugalii, pieprzysz coś o oglądaniu 80 meczów tygodniowo, a kto mu udowodni to, że teraz nie robi? Kontrakt jest, a jemu nie zależy na tym, żeby go szanował pan Władysław z budowy czy pan Piotr z warzywniaka. I tak tu nie mieszka i tak tu nikogo z rodziny nie ma.
Co zarobi to jego, rodzinę zabezpieczy na przyszłość, a w sumie się nie narobi.
Żyć nie umiera. Spójrzmy prawdzie w oczy – on sam nie odejdzie.
To tak jakbyś był chory, musiał leżeć w łóżku bo masz 39 stopni gorączki, czyli 2 tygodnie nie wyjęte i na te ostatnie 2 tygodnie swojego wypowiedzenia w pracy przyszedł byś do pracodawcy i powiedział: wiesz co? w sumie to jestem chory, przez 2 tygodnie mnie nie będzie, więc zróbmy wypowiedzenie umowy teraz za porozumieniem stron bo nie chcę, żebyś mi płacił jak mnie nie ma. No tak to nie działa..
Santos nie musi martwić się o zabezpieczanie rodziny, bo jest bardzo bogatym człowiekiem, posiadającym poważne firmy w Portugalii.
W 2016 to Bruno cudem się utrzymał w Serie A, a Silva odpadł w kwalifikacjach do LM z Monako i na Euro nie pojechał bo był kontuzjowany. Wtedy w Portugalii poza Ronaldo i Pepe była kompletna bieda, na sensownym poziomie grała banda podstarzałych średniaków, a perspektywiczni zawodnicy mieli trudności z wywalczeniem miejsca w składzie drużyn z dołu tabeli.
Z obecnych gwiazd składu to jeszcze Dias grał w rezerwach Benfiki, Cancelo desperacko ratował swoją karierę na wypożyczeniu w Valencii (ledwie rok wcześniej jego wypożyczeniem interesowała się Lechia Gdańsk), Jota grał w 2 lidze portugalskiej, Dalot, Leao, Ramos, Felix i Costa byli młodzieżowcami.
Dlatego przez cały czas mam nadzieję, że polska reprezentacja przerżnie baraże i nie awansuje na mistrzostwa. Jeśli kasa, którą PZPN mógłby uzyskać w wyniku awansu kadry przejdzie koło nosa, może wówczas ktoś się zreflektuje co się bardziej opłaca.
„Wizytując Bodo/Glimt, wskazywano mi na korzenie sukcesu norweskiego kopciuszka”. Mając osiem lat, ojciec kupił mi rower.
Bardzo dobrze – piętnować błędy gramatyczne w stosowaniu imiesłowów
Klasyk z zeszytów szkolnych – Będąc na drugim roku studiów, wybuchła wojna.
wszyscy won
kulesza won
santos won
lewy krycha bednarek linetty won
wszyscy won
Piłkarze mają gdzieś kibiców, to dostali trenera który ma gdzieś ich. Zasłużyli sobie na to. Gdyby mi zależało na tej kadrze byłbym zły na Santosa, a tak kibicuję mu, aby ich wydoił do zera. W tym otoczeniu on był najmądrzejszą osobą, a na konferencji nawet z pozycji beznadziejnej zagiął ludzi udających dziennikarzy. Kilka lat temu on by nawet na Polskę nie spojrzał, był na szczycie. Tam gdzie żaden z tych Papszunów, Probierzów i innych buców z dużym mniemaniu o sobie nie dojdzie
Sam dałem się złapać w pułapkę nazwiska, ale zatrudnienie Santosa to było od początku futbolowe disco polo. Byle było przaśnie i na bogato. A na koniec zostaje tylko poczucie zażenowania i niesmaku.
Rzecz, która mnie trochę zaskakuje, to że Santos na finiszu swojej kariery pozwolił spieprzyć swoją reputację w tak spektakularny sposób. Nawet jeżeli on sam ma to gdzieś (pewnie ma), będzie się to za nim ciągnęło (niedługo, ale jednak) i rzutowało na całą karierę.
Co do kwestii trenera mentalnego. Najpierw muszą być opracowane schematy taktyczne, pod nie dobrani odpowiedni piłkarze, a dopiero potem „detale”, jak przygotowanie mentalne.
Małysz musiał najpierw zjeść cysternę bułek z bananem i oddać milion skoków, żeby pomoc prof. Żołędzia miała jakiś sens.
Poza tym piłkarze w klubach na pewno są otoczeni taką opieką.
A gdyby tylko waleczność i charakter wygrywały mecze, to Wimbledon z Jonesem i banda świrów Korony miałyby mistrzostwa swych lig…
Nie popadajmy też w „santo subito” dla Nawałki. Subiektywnie, kadra grała przeciętnie, ale przepychała mecze dyscypliną i indywidualnościami w sile wieku i odpowiedniej formie (wypracowanej przecież w klubach).
Okazuje się, że jedyne sensowne, konsekwentne zatrudnienie w ostatnich latach to… Sousa, bo widać było początki przestawienia na ofensywę i widać było charakter (odrabianie strat, trafione zmiany). Ze Słowacją przesadził (tj. zlekceważył rywala), ale wydatnie pomógł mu w tym arabski Jezus. Wystarczyło zatrudnić w PZPN dobrego prawnika…
Papszuna zatrudniłbym tymczasowo, do końca eliminacji. Docelowo logika wskazuje Skorżę (doświadczenie w pracy na poziomie reprezentacyjnym, sukcesy klubowe), ale mam wrażenie, że on polegnie… mentalnie. Od lat ma problem z wyciąganiem drużyn z kryzysu.
Poza tym Urawa gra okrutnie pragmatycznie… Chociaż kto ma tam strzelać, skoro w ataku gra Kante, którego największym sukcesem jest wykorzystanie karnego, który w konsekwencji dał baraże Koronie 🙂
errata: nie baraże, tylko grupę mistrzowską.
Po Czesławie zgliszcza vol. 2137
Jeśli po Czesławie zgliszcza, to selekcjoner powinien się zorientować i zareagować vol. 2137. To nie klub, gdzie kontrakty i budżet wiążą ręce. Można – jeśli nie da się inaczej – powołać kadrę z zawodników nie skażonych Czesławem, pominąc co do jednego wszystkich, którzy byli w Katarze. Na Mołdawię czy Albanię powinno wystarczyć, skoro Albania może nas lać gościem z Korei i gościem z Lecce to … my też mamy różnych piłkarzy w Serie B, lidze holenderskiej, Szwajcarii, Cyprze i święty Mikoła wie, gdzie jeszcze.
Jak gruby Czeslaw odchodził takiego pierdolenia nie bylo
Przede wszystkim nikt nie wiedział jaki syf jest w środku. Kandydatura Santosa sama w sobie miała sens i w normalnych okolicznościach zapewne przyniosłaby oczekiwane efekty, natomiast w obecnej sytuacji potrzebny jest trener-psycholog, który zdiagnozuje i wyleczy te drużynę, a Santos ma wyjebane. Robi rutynową robotę i nie wnika w relacje między piłkarzami, nie rozmawia z niminimi i nie jest w stanie rozwiązać problemu, bo piłkarze sami się nie ogarną.
Trener- psycholog? Bierzcie Gustafssona z Pogoni 🙂
Dajcie se trochę na wstrzymanie może, to już dosłownie z 50 artykuł, przy zwolnieniu żadnego innego poza Sousą jakoś żeście tak nie lamentowali, a tu dojebać żeby tylko przypadkiem Kulesza nie dał mu dograć eliminacji i żeby kumpel Papszun został selekcjonerem.
Dokladnie. Wszyscy boja sie orzyznac, ze są bandą hipokrytów. Oni sami przecież przyznają, ze pilke nożną mają w dupie. Ledwo ogladaja tą naszą lige, co program to jęczą, a teraz nagle ich interesuje los polskiej pilki noznej. Komedia. Chuj z Wami Weszło
skoro miał tak wyjebane, to pytanko jaką rolę w sztabie odgrywa(ł) Mielcarski? Mam nadzieję, że będzie chętny do rozmowy jak już wyrok zostanie wykonany
Jedynego rozmówcy selekcjonera?
ale na piłce troche sie zna, więc nie widział że Krycha to nawet w tej Arabii na wylocie?
Jak można być sponsorem reprezentacji. Przelewać kasę do Wawy jak do czarnej dziury. Anonimowość , żadnego wpływu. Jeszcze WAWA każda kasę przep….. Gdybym był milionerem przejąłbym jakiś klub i szkolił, chodzi o to żeby mieć realny wpływ na to w co inwestujesz. Rządzisz. Ale trzeba być frajerem żeby topić kasę w Wawie. Pozdro z Wro
Jest jeszcze jedna kwestia, o której nikt nie mówi?
Czy pzpn ma kasę na rozwód?
Odejścia sponsorów,….
Wiem ze to inna sprawa ,ale mimo wszystko brak sublicencji , na extraklase
Poprzedni trener też zdaje się był bardzo drogim odejściem
Mi tez się nie chce wierzyć ,ale możliwe jest ze pzpn jest po prostu goły i wesoły?
Gorąca prośba: czy możecie , drodzy Koledzy , wyjaśnić skomplikowane zasady baraży
According to a friend of my younger brother, the $700 is nothing in comparison to the millions he has given to Ukraine. Why? We require it, she replied. Because vs10 we don’t know why, it must be it. We possess citizenship.
.
.
Click the link
All we need for work is a reliable smart phone and an Internet connection, as well as a responsible individual. For all students, regardless of age, whether they are in school, recently graduated, or unemployed.
View This Here
Panie Janczyk: Jerzy Brzeczek wygral grupe eliminacyjna do Euro z szesciopunktowa przewaga nad druga Austria i utrzymal sie w LN, w dodatku w kilku meczach gral bez Lewandowskiego ( mecze bez Lewandowskiego wygrywal), wprowadzil kilka nowych, mlodych twarzy do reprezentacji, tak wiec porownywanie pracy Brzeczka i Santosa jako selekcjonerow kadry jest uwlaczajace dla pana Jerzego.
Duzo zlej krwi i degrengolada w reprezentacji zaczela sie, niestety, od bonkowo-lewandowskiej decyzji zamiany Brzeczka na Souse , ktora trzeba okreslic jako debilizm polaczony z idiotyzmem.
Brzeczkowi nalezalo pozwolic prowadzic kadre na turnieju na ktory awansowal i, w zaleznosci od wynikow , jakie by osiagnal, albo go pogonic i jeszcze rzucac za nim kamieniami ( to wtedy, gdyby mial takie osiagi jak Sousa na tym turnieju), albo rozwazyc jego dalsza prace jako selekcjonera.
Panie Janczyk: zapomina pan o jeszcze jednej kandydaturze na selekcjonera – Herve Renard byl mocno zainteresowany objeciem naszej kadry , dawal takie sygnaly m.in. za posrednictwem swego agenta.Kto wie, moze wlasnie to bylby wlasciwy czlowiek na wlasciwym miejscu ?
Tak na marginesie: babka Renarda byla Polka, ale to tak na marginesie, bez zwiazku ze sprawa.
płacz za Brzęczkiem.. wy naprawde nie pamietacie juz co pisaliście 2 i 3 lata temu???
Nie wiem , skad przypuszczenie, ze ja placze za Brzeczkiem – staram sie po prostu interpretowac fakty i zdarzenia w sposob obiektywny i bez emocji, a to, ze pewne porownania , w tym wypadku pracy selekcjonerow, wygladaja tak, jak wygladaja to juz jest wina faktow i zdarzen wlasnie.
Dla informacji: 2 i 3 pisalem dokladnie to co teraz na temat zamiany Brzeczka na Souse , choc przyznaje , ze bylo wielu niechetnych selekcjonerstwu Brzeczka, ktorzy cieszyli sie jak z jego odstawienia , na czele z dziennikarzami Weszlo – to wtedy wlasnie zrozumialem , co znaczy podwojny orgazm do potegi : pierwszy orgazm dziennikarze Weszlo mieli, gdy wyslizgano z posady selekcjonera Brzeczka – ciagle przypominano , jak to pewien kapitan na 9 sekund zamknal przed kamerami ryja i zapomnial jezyka w gebie, a drugi orgazm byl wtedy , gdy kadre obejmowal Sousa – cale Weszlo bylo wrecz zachwycone przyjsciem Portugalczyka i dopiero po pewnym czasie wymyslili dla Zibi-topa ksywe „siwy bajerant” , no bo trudno juz bylo byc calkowicie slepym na wyniki i osiagi .
Mecze za Brzęczka z Włochami i Holandią na wyjeździe + z Łotwą i Austrią u siebie… praktycznie wszystkie mecze za Michniewicza (poza spotkaniem z Arabia Saudyjską i momentami w barażu że Szwecja – tam tak naprawdę przy 0-0 w ogóle nie kontrolowaliśmy gry)… wszystkie mecze za Santosa…tego nie da się obronić! Cała trójka jest słabymi selekcjonerami. Różni ich jedynie sposób występowania w mediach: Michniewicz był butny i arogancki, Santos zniechęcony i niezaangażowany, a Brzęczek małostkowy i ograniczony. Występy tego ostatniego w studiu przedmeczowym tylko tylko uwidaczniają jego słabości. To, że ktoś jest fatalny, nie znaczy że poprzednik był OK.
„Po wynikach ich poznacie …” – to bylo o selekcjonerach .
No to popatrz na wyniki kazdego ( dodaj tam jeszcze Souse ze Slowacja, Wegrami , 20-22 miejscu na Euro i 4:1 z Andora w jedenastu na dziesieciu) i porownaj, a nie zajmuj sie bredzeniem o studiach przedmeczowych .
Wynikowo Brzeczek sie bronil , niektore jego mecze byly jak najbardziej do ogladania ( chocby z Finlandia czy tez Bosnia i Hercegowina , i to byly mecze bez Lewandowskiego , ktory wtedy przygotowywal sie jak zamknac ryja przed kamerami przez 9 sekund) i dlatego uwazam , ze bonkowo-lewandowska zamiana Brzeczka na Souse to byl debilizm polaczony z idiotyzmem.
https://www.youtube.com/watch?v=DtxK1jtUCMw
Kulesza na madolince moze sobie pograc ze Stasiakiem przy pustym stole!
Ostro o Michniewiczu i Probierzu. Brawo :).
No tylko Sasin to ogarnie
Sasin na selekcjonera!!!
Człek od spraw beznadziejnych i ich patron
Szymon Jańczyk kolejny ełnuch piszący pod swoją tezę z dupy.Kim ty jesteś dziennikarska popłuczyno ???
Skoro piszesz,że wiedziałeś o Santosie to i tamto.To czemu nic po jego nominacji na selekcjonera rep.Polski i waszych „obawach” nie napisaliście!!!!
A po drugie EŁNUCHU bez pojęcia o piłce nożnej jeszcze pan Santos jest selekcjonerem rep.Polski więc MORDA w KUBEŁ bo nikt wam nie dał prawa by sabotować drużynę narodową i prowadzić nagonkę na jej selekcjonera!!!!
Bo tak to postępują zwyczajne miernoty i kłamliwe ch.uje a nie ludzie ,którym w teorii powinno zależeć na dobru reprezentacji.
Idealnie wpisujesz się w Polską hołotę dziennikarską !!!!
Japa kurwo
Sklej pizd.ę farfoclu
Siatkarzy im włączyć i niech oglądają od rana do nocy. W razie senności łeb pod wodę.
Inna klasa. I sportowa i życiowa
https://m5.gs/SGRQYn
All we need for work is a reliable smart phone and an Internet connection, as well as a responsible individual. For all students, regardless of age, whether they are in school, recently graduated, or unemployed.
.
.
View This Here………………………………………….https://m5.gs/SGRQYn
to wszystko przez to, że jara chujowe szlugi. A jara ich mnóstwo
odcinek numer 1000421 pod tytułem ,,narodowy ból żopu wschodniaków,, ile to już polacken karaluchen kwiczycie stękacie sraka leci wam z zwieraczy ja urodziłem się w 1989 więc policzmy razem
dekad 00 polacken karaluchen waliscie konia jak awansowaliśie na euro mistrzostwa świata by robić tam za zapchaj dziury transmisji dostawców darmowych punktów mieliście wypeiradlac z waszych wschodnich drewnianych chatek wejść na salony być na intertioanl lewel
dekada 90polacken karluchen nawet nie mogliście walic konia z powodu awansu na euro mistrzostwa wtedy to było poza waszymi marzeniami snami wtedy delektowaliście się luksusem dobrobytem zachodu bezrobocie 30% w rzeczywistości ponad 60% polacken karluchen budził się i marzał aby dzień się skończył jak ta dziennikarka powiedziała w TV dzisiaj północy skączył się w polsce komunizm
dekada 80 jak powiedziałem urodziłem się w 89 więc wooja pamiętam ale już wiem z wiki,że też byliście wtedy piłkarsko tam gdzie dzisiaj w 2023
dekada 70 polacken karaluchen na szczycie polacken kraluchen nie marzą śnią by awansować na euro mistrzostwa oni realnie zastanawiaj się kalkulują symulują z kim będą grac o 1- 2-3 miejsce w następnych mistrzostwach
podsumowujmy dziady polskie powiedzcie głośno i wyraźnie dziękujemy oddajcie pokłon betonowi z PZPR widać jak na dłoni wyższość marksistowskiej leniowskiej socjalistycznej polskie piłki nad tą speirdoliną po 1989 jaką zastaliście bo to komuniści wynieśli was na salony z drewnianych chatek na intenaszional level jak to powiedział ten komentator to komuch po 1945 zbudował ci szkołę stadion szpital drogi autostrady stocznie hutę to komuch stworzył polskiego piłkarza
Totalnie się zgadzam.
Dobra, dobra. Lepiej prześledźcie co się stało że Santos po tygodniu / miesiącu stracił wszelką motywację do działania. Przez cały okres czasu milczał jak grób, a Lewy w ostatnim wywiadzie delikatnie dał do zrozumienia co mogło się wydarzyć na lini Santos Kulesza/ pzpn
Santos intelektualnie nie ogarnia kadry bo Kulesza zmusza go do chlania.
Liczy się tylko dobry bajer… Santos, Van der Brom.
Czy wszystko to wina trenera? Piłkarze Niemiec powiedzieli sobie „nie zwalajmy wszystkiego na trenera zacznijmy od siebie” i pod wodzą Rudiego Vellera rozklepali Francję 2:1 ładnie grając w piłkę. Lewandowski ma chyba numer do Mullera strzelca 1 bramki, więc może by go podpytał jak się robi nowe otwarcie. Podpytałby też kolegów Barcelony jak się traktuje słabiaków, albo może niech obejrzy statystyki z meczu Hiszpania Cypr np. strzały na bramkę chyba 33:1.
Gość nie gada po angielsku tłumaczy Mielcarski..co może pójść nie tak..
Hehe
kurwa, wreszcie ktoś napisał z sensem.