Gadać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. Ale o to tu chodzi, jak się potem na boisko wychodzi. No i Robert Lewandowski pogadał przed zgrupowaniem reprezentacji Polski, zarzucił kumplom brak osobowości, po czym przyjechał, wyszedł na murawę w najważniejszym meczu eliminacji i nie zrobił kompletnie nic.
W oryginale w wykonaniu Jerzego Stuhra te pierwsze zdania naszego wstępu brzmiały nieco inaczej, było o śpiewaniu, ale dzisiaj śpiewy zostawiamy Albańczykom, którzy zasłużenie świętują zwycięstwo nad naszą kadrą narodową i wykonanie wydatnego kroku ku finałom mistrzostw Europy, a zajmiemy się gadaniem.
Oczywiście, nie możemy puścić w niepamięć wywiadu Roberta Lewandowskiego dla Eleven Sports i Meczyków, tym bardziej że w pewnym sensie sam o to apelował.
– Brakuje nam osobowości w kadrze. Mówiłem o tym na poprzednim zgrupowaniu lub wcześniej. Czy ktoś to podłapał? W osobowości nie chodzi o umiejętności, a o pokazanie na boisku chęci zmiany, żeby mieć wszystko pod kontrolą. Przykładem mecz z Mołdawią. Czy to, kto siedział na ławce trenerskiej, miało znaczenie? Nie. Piłkarz musi wziąć odpowiedzialność. Jeżeli szkoleniowiec nie powie zawodnikowi: “biegnij w lewo” albo “podaj w prawo”, to nie może być tak, że piłkarz nie wie, jak grać w piłkę – powiedział Mateuszowi Święcickiemu.
No to – zgodnie z apelem – podłapujemy, żeby nie było, że nie słuchamy kapitana reprezentacji!
Pokazanie chęci zmiany, żeby mieć wszystko pod kontrolą – jak się okazuje, łatwo mówić, trudniej wykonać, czego dowód mieliśmy w Tiranie. Nie będzie kontrowersją założenie, że Lewandowski sam uważa, że tę osobowość ma i pokazuje chęć zmiany, żeby mieć wszystko pod kontrolą, prawda? To reszta mu nie dorównuje, co nie?
No nie, przynajmniej ostatnio.
Uwaga, w całym spotkaniu Lewandowski zanotował tyle samo kontaktów z piłką co bramkarz Wojciech Szczęsny (31, za Who Scored), gorzej pod tym względem z wyjściowej jedenastki wypadli Jan Bednarek (21), który zszedł z powodu urazu po nieco ponad pół godzinie, oraz Sebastian Szymański (28), zmieniony po 60 minutach. Poza tym wszyscy inni byli bardziej zaangażowani w grę, nawet Bartosz Bereszyński, Grzegorz Krychowiak oraz Jakub Kamiński, którzy zostali zmienieni (pierwsi dwaj 20 minut przed końcem, ostatni – 30).
Co gorsza, i tak druga połowa ciut poprawiła tę statystykę napastnika, bo w pierwszej wypadł tak tragicznie, jak się da – dziesięć kontaktów z piłką to najgorszy rezultat spośród biało-czerwonych. Nie było go na murawie.
Cholera, w ten sposób to się nie pokazuje chęci zmiany, prawda? Chyba że zmiany w innym sensie – jako zejście z boiska. To tak, z tym się zgadzamy bezapelacyjnie, taką chęć absolutnie Lewandowski prezentował od pierwszej do ostatniej minuty rywalizacji w Tiranie. Jeśli to miał na myśli kapitan kadry, nie mamy co się czepiać, faktycznie dotrzymał słowa. Brawo!
Ale wiadomo, że tak naprawdę nie miał, dlatego czapki trzymamy na głowach.
Cóż, okazało się, że łatwiej „strzelać” do kolegów niż gole.
Naturalnie, nie sam Lewandowski poległ z Albanią, futbol to gra zespołowa, i tak dalej, i tak dalej, natomiast jeżeli chcesz wymagać od otoczenia, najpierw zacznij chłopie od siebie. Tym bardziej, jeśli zaliczasz się (lub jeszcze nie tak dawno zaliczałeś – można wybrać) do światowej czołówki. Nie chodzi o to, by napastnik Barcelony zamieniał wodę w wino albo spacerował po wodzie, tyle że można od niego wymagać trochę więcej niż ledwie dziesięciu kontaktów z piłką w jednej połowie i jednego niecelnego strzału w całym meczu.
A już szczególnie po takim wywiadzie.
Lewandowski po raz kolejny zawiódł jako kapitan. Ta rozmowa i uderzenie w innych reprezentantów mogła się obronić tylko w jednym przypadku – jeśli po niej „Lewy” wyszedłby na oba spotkania i pokazał to, o czym mówił.
A tego nie zrobił.
Z Wyspami Owczymi po podaniu Piotra Zielińskiego gnał w pole karne po sam na sam z bramkarzem rywali niczym przeładowany towarowy, ale dwa gole ciut przyćmiły fatalną dyspozycję Lewandowskiego.
Przeciwko Albanii już nic takiego się nie znalazło.
Lewandowski zaatakował kumpli i najwyraźniej zabrakło mu już pary na atakowanie przeciwników.
Zawiódł w kluczowym momencie tych fatalnych kwalifikacji. Pewnie jeszcze na początku roku mało kto by się spodziewał, że taki moment nadejdzie już teraz, ale nadszedł i taka prawda. W Tiranie należało wygrać i w taki wieczór kapitan ma pokazać ten charakter, o której perorował. W takim meczu powinien pociągnąć resztę i dać przykład. W takich okolicznościach zaprezentować tę osobowością, można by pomyśleć potężną jak posąg Chrystusa z Rio…
Niestety, nic z tego się nie wydarzyło i dzisiaj Chrystusa możemy prosić o zmiłowanie, bo w ryło boleśnie dostaliśmy.
Napisaliśmy, że Lewandowski po raz kolejny zawiódł jako kapitan, bo przecież nie można zapominać o odpuszczeniu potyczki z Węgrami za Paulo Sousy, awanturze o dzielenie premii czy wypchnięciu przed kamery TVP po kompromitacji w Kiszyniowie Jana Bednarka i Zielińskiego.
To smutne, ale „Lewy” od jakiegoś czasu to nie kapitan pełną gębą, a tylko w gębie.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Idźcie precz
- Rudzki po meczu z Albanią: Drużyna, której nie da się kibicować
- WON! Santosa trzeba zwolnić natychmiast
- Mazurek z Tirany: Pycha kroczyła przed upadkiem Polaków
foto. FotoPyk