Widzew Łódź nie powala swoją formą na kolana. W siedmiu meczach zdobył siedem punktów, ale gdyby to był jedyny problem tego zespołu, nie byłoby takiego ambarasu związanego z trenerem Januszem Niedźwiedziem. Na tę sprawę trzeba spojrzeć szerzej, bo przecież nie tylko od kilku tygodni łodzianie punktują jak klub nadający się do spadku z Ekstraklasy. Już runda wiosenna była słaba i niewiele pod tym względem zmieniło się w nowym sezonie. Dlatego Niedźwiedź znalazł się w sytuacji, w której jego los zdaje się być przesądzony.
Serial “Canal Plus Sport” o Widzewie Łódź, końcówka sezonu 2022/2023. Mateusz Dróżdż wpada do szatni, trzaska drzwiami, zaprasza trenera Janusza Niedźwiedzia na rozmowę. W scenie, gdy zarząd i szkoleniowiec spotykają się w gabinecie, sztab słyszy, że Dróżdż zmęczył się składaniem deklaracji, że trenera nie zwolni i zrobiłby to, gdyby nie fakt, że gol Dominika Kuna zapewnił RTS-owi utrzymanie.
Prezes Widzewa chyba nie zdawał sobie wtedy sprawy, że topór lada moment spadnie, tyle że na jego głowę, a trener Niedźwiedź znajdzie oparcie we właścicielu – Tomaszu Stamirowskim. Tamte wydarzenia odsłoniły jednak kulisy pogarszających się relacji szkoleniowca z szatnią. Szefostwo RTS-u starało się zaprzeczyć, że trener i piłkarze się od siebie oddalają, ale kolejne miesiące pokazały, że sprawa jest już nie do uratowania. Po porażce z Legią Warszawa nawet cierpliwość Stamirowskiego może być niewystarczająca, żeby Niedźwiedź utrzymał posadę.
Widzewa Łódź. Janusz Niedźwiedź stracił szatnię, a wkrótce straci pracę
Relacje trenera Janusza Niedźwiedzia z piłkarzami pogarszały się od dawna, wpływało na to mniejsze i większe zdarzenia – niektórzy zaczęli narzekać, że szkoleniowiec odsuwał od siebie odpowiedzialność za kryzys (oczywiście: w ich opinii), innym nie podobało się nierówne traktowanie, a jeszcze kolejni wytykali słabe relacje z niektórymi zagranicznymi piłkarzami – przykładem może być sprawa Kristoffera Hansena.
Norweg miewał w zespole z Łodzi tylko przebłyski, ale w tych rzadkich momentach pokazywał, że potrafi zagrać ponadprzeciętnie. W rzadkich momentach w lidze – dodajmy, bo na treningach miał wielokrotnie prezentować się dobrze, tyle że pomocnik kompletnie nie potrafił znaleźć wspólnego języka z Niedźwiedziem. Wręcz go nie znosił, jak słyszymy. Latem szkoleniowiec nawet chciał zesłać Hansena do drugiej drużyny, ponieważ nie spodobało mu się jedna z reakcji zawodnika – miał machnąć ręką na niego.
Ostatecznie władze Widzewa 25 sierpnia poinformowały, że umowa 29-latka został rozwiązana za porozumieniem stron, co nie tylko nie spotkało się przychylnym odbiorem kibiców, czemu dawali wyraz w mediach społecznościowych, lecz także… kilku zawodników, którzy również zabrali głos w socjalach. – Wrong person leaves. Good luck Hansi! – napisał na Instagramie Patryk Lipski, obecnie Ethnikós Achnas. Zła osoba odchodzi. – Small boss, take care. You deserverd much more than you got! – to z kolei Andrejs Ciganiks. Zasłużyłeś na znacznie więcej niż dostałeś…
Oczywiście, Lipski nie grał u Niedźwiedzia i odszedł, a Ciganiks ostatnio siedzi w rezerwie, więc teoretycznie obaj mogą być uprzedzeni, ale w praktyce po prostu wyrazili głos szatni. Szatni, w oczach której trener dawno stracił autorytet.
Telefon do właściciela, sprawa młodzieżowca
Hansen to tylko symbol, natomiast słabe relacje łączyły bądź łączą Niedźwiedzia z wieloma piłkarzami zagranicznymi – Bożidarem Czorbadżijskim, Martinem Kreuzrieglerem, Julianem Shehu czy Jordim Sanchezem, do których jakoś nie umiał trafić. Przy tym ostatnim warto się zatrzymać – to potwierdzenie, że choć miłości między trenerem a drużyną nie było, nikt nie grał przeciwko niemu. W końcu Hiszpan w tym sezonie strzelił dwa gole i zanotował dwie asysty.
Kolejna sprawa to sytuacja z Dróżdżem po rywalizacji z Górnikiem Zabrze, kiedy po wspomnianym „wezwaniu na dywanik” Niedźwiedź zadzwonił do właściciela, a później sprawy potoczyły się tak, jak potoczyły – Dróżdż stracił stanowisko. Początkowo, po trzaśnięciu drzwiami, zespół był za szkoleniowcem, ale kiedy na jaw wyszedł telefon do Stamirowskiego, sytuacja się zmieniła. Niedźwiedź stracił również w oczach dużej części polskiej części szatni i już nie był w stanie odzyskać autorytetu, tym bardziej że nie umiał wyciągnąć RTS-u z kryzysu. Podczas letnich przygotowań nic się w tej kwestii nie zmieniło, a w ostatnich tygodniach odwrócili się nawet ci najwierniejsi zawodnicy.
Kto chciał odejścia Dróżdża, czym podpadł drużynie Niedźwiedź. Kulisy zmian w Widzewie Łódź
Letnie modyfikacje taktyki niewiele wniosły, pomysły Niedźwiedzia nie działały i tak naprawdę jeszcze przed startem Ekstraklasy w klubie coraz więcej osób oswajało się z myślą, że szybko dojdzie do zmiany na stanowisku pierwszego trenera. Czuł to sam szkoleniowiec, w związku z tym w spotkaniu inauguracyjnym sezon z Puszczą Niepołomice nie zagrał żaden młodzieżowiec. Niedźwiedź zdawał sobie sprawę, że strata punktów w tej potyczce przy wyjazdach do Białegostoku i Szczecina postawiłyby go pod ścianą w derbach, do których przy niekorzystnych wynikach mógłby nawet nie dotrwać.
Z tego powodu na murawie z Puszczą nie pojawił się żaden zawodnik spełniający kryteria młodzieżowca, co rozzłościło władze (Widzewa nie stać na płacenie kary za niewypełnienie limitu) i Niedźwiedź musiał się tłumaczyć przed zarządem. Efekt – od następnej kolejki młodzieżowiec już występował (choć też nie zawsze w pełnym wymiarze czasu).
Słowem – o wzajemnym zaufanie nie było już mowy. Żeby być sprawiedliwym: nie jest to żadna sensacja. Wiele szatni i dobrze funkcjonujących organizmów rozpadało się, gdy przychodził kryzys i zwątpienie, zwłaszcza kiedy sprawy nie zmierzają w kierunku przezwyciężenia trudności. Nie pomogła zmiana ustawienia w letniej przerwie, a także narastające uczucie, że prędzej czy później trener i tak zostanie zwolniony, skoro uratowała go tylko bramka Kuna, a z góry nie płynął przekaz budujący pozycję szkoleniowca.
Ale – drugi raz to podkreślamy – żaden z piłkarzy nie robił nikomu na złość, czego przykładem nie tylko Sanchez, lecz także dyskusja starszyzny po jednym z meczów, że oni nie chcą się bić o utrzymanie i dlatego nie chcą, by młodzi grali tylko ze względu na kryterium wieku.
Zarząd wezwał Janusza Niedźwiedzia na dywanik, Stamirowski go uratował
Tydzień temu po meczu Widzewa ze Śląskiem Wrocław (0:2) do szatni wpadł zarząd, który wezwał trenera Niedźwiedzia na dywanik. Akcja ta tylko utwierdziła zespół w przekonaniu, że zmiana jest nieunikniona. Niektórzy mówią, że głowę szkoleniowca uratował wówczas tylko Stamirowski, który nie dał zgody na zmianę, nie chcąc podejmować znaczących decyzji w emocjach.
Stamirowski: Zainwestowałem połowę majątku. Chcę, żeby Widzew wygrywał trofea
Nikt nie krył się jednak z tym, że klub sonduje rynek, rozpatrując różne opcje. Wspominaliśmy o Danielu Myśliwcu, którego rozważa także Wisła Kraków, z kolei “Widzew24” wyjawił nazwisko Adama Majewskiego. Ten pierwszy zdaje się być faworytem do objęcia posady po Niedźwiedziu, ale w ostatnim czasie były trener Stali Mielec odmówił innemu klubowi, co zwiastuje, że sprawa nie musi być już rozstrzygnięta.
Wisła Płock rozważała zmianę trenera. Adam Majewski odmówił ze względu na Widzew?
Z naszych ustaleń wynika, że o zatrudnienie Adama Majewskiego mocno zabiegała Wisła Płock. Nafciarze po słabym starcie rozważali zwolnienie Marka Saganowskiego i zastąpienie go związanym w przeszłości z tym klubem trenerem, jednak Majewski nie zdecydował się na zejście na zaplecze Ekstraklasy. Wisła rozmawiała też z Dariuszem Żurawiem, ale ostatecznie Saganowski uspokoił sytuację wygraną z Polonią Warszawa 3:0 na otwarcie nowego stadionu.
Majewski pozostaje więc w grze o posadę trenera Widzewa Łódź. Wynik jego “konfrontacji” z Myśliwcem poznamy raczej prędzej, niż później.
SZYMON JANCZYK, MATEUSZ JANIAK
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Supermoc Legii Warszawa? Serie rzutów karnych
- Stipica w rezerwach Pogoni. O co chodzi?
- „Pan piłkarz na tle Karlstroema”. Fredrik Ulvestad, nowy pomocnik Pogoni
foto. FotoPyk