Za nami owocne eliminacje europejskich pucharów. Przystąpiły do nich cztery polskie zespoły, dwa zdołały zapewnić sobie pucharową jesień, więc mamy prawo odetchnąć i szepnąć kilka dobrych słów na temat Legii i Rakowa. Dziś odbyło się losowanie Ligi Europy i Ligi Konferencji. Poznaliśmy więc kolejnych rywali polskich ekip. Futbolowi bogowie nie byli szczególnie łaskawi i woleli wystawić nasze kluby na wymagające próby. Pucharowe lato było całkiem przyjemne, jesień też nie zapowiada się na nad wyraz przygnębiającą, ale będzie piekielnie trudnym testem.
W ostatnich dniach powiało optymizmem. Od kilku lat nie mieliśmy dwóch przedstawicieli w fazie grupowej pucharów. Teraz nasze ekipy będą mogły się sprawdzić na tle kolejnych uznanych marek. Eliminacje są ciekawym doświadczeniem, ale dopiero rywalizacja w grupie jest miejscem docelowym zmagań. Te mogą sprowadzić nasze drużyny na ziemię. Dużym nadużyciem po losowaniu byłoby stwierdzenie, że nie pozostało naszym nic innego niż tylko wygrywać, przechodzić kolejne rundy, dokładać oczek do rankingu i uczynić jesień 2023 roku najbardziej udanym okresem w najnowszej historii polskiego futbolu klubowego.
Raczej trzeba przyznać, że jest z kim i na tle kogo się pokazać z dobrej strony. Naprawdę nie powinniśmy się nudzić. Przekonajcie się sami.
Raków wylosował swój punkt odniesienia
Medaliki wylosowały bardzo atrakcyjnych rywali, ale nie znaczy to, że łatwych. Oj nie, wręcz przeciwnie, bo Raków trafił do naprawdę mocnej grupy, w której nie zapowiada się, że będzie biorcą punktów. Prędzej ich dawcą, ale coś za coś. Będzie co wspominać, będzie co opowiadać, a każdy punkt będzie cieszył podwójnie. Pamiętajmy, że awans do kolejnej rundy wywalczą tylko dwa najlepsze zespoły, ale trzecie miejsce pozwala na kontynuowanie przygody w Lidze Konferencji. Zatem warto ciułać każdy punkt.
Z pierwszego koszyka polski klub wylosował Atalantę. Kilka lat temu Michał Świerczewski mówił, że marzy mu się zrobienie z Rakowa polskiej Atalanty, bo ta jego zdaniem pokazywała, że nie ma sufitu. Teraz będzie mógł zobaczyć, jak bardzo udało mu się zbliżyć do punktu odniesienia. Jedno jest pewne: to mocna ekipa, ale dało się wylosować gorzej. Przykładowo taki Liverpool wydaje się dużo lepszym zespołem niż La Dea, ale los nie podrzucił losującym do rąk tak rozgrzanej kulki. W klubie z Bergamo sporo się latem zmieniło, ale nadal u sterów pozostał wódz Gian Piero Gasperini. W poprzednim sezonie poprowadził ten klub do zajęcia piątego miejsca w lidze. Zadanie było o tyle ułatwione, że Atalanta nie grała w pucharach. Teraz wraca do nich po rocznej przerwie i trzeba uczciwie postawić sprawę, że powalczy o pierwsze miejsce w grupie. Wszystkich kart jednak jeszcze nie odkryła. Za nami dopiero dwie kolejki Serie A, więc po letnich zmianach — między innymi sprzedaży Rasmusa Hojlunda za fortunę i zakupie kilku piłkarzy — ciężko jeszcze wskazać, czy Atalanta będzie walcem, który przejedzie się po reszcie. Raczej nie, ale z pewnością nazwa tej ekipy działa na wyobraźnię.
Podobnie jest w przypadku Sportingu. Klub z Lizbony to czwarta siła poprzedniego sezonu ligi portugalskiej. Wówczas Lwy długo łączyły granie na krajowym podwórku z pucharami. Najpierw rywalizowali w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a następnie dotarli do ćwierćfinału Ligi Europy, po drodze eliminując Arsenal. Co by nie mówić: ekipa Rubena Amorima to nie są leszcze. Obecny sezon ligi portugalskiej rozpoczęli od kompletu zwycięstw. Realnie to trzecia siła portugalskiej piłki, która ustępuje tylko FC Porto i Benfice. Pokazuje to też ranking Elo – 1758 punktów. Co ciekawe, Sporting ma w nim o jeden punkt więcej niż Atalanta i to te dwie ekipy są faworytami do awansu.
Z kolei najniżej notowanym rywalem grupowym Rakowa będzie Sturm Graz. Drużyna najbardziej zbliżona poziomem do Medalików i taka, na której realnie można zrobić punkty. Też grała w eliminacjach do Ligi Mistrzów i znalazła w nich swojego pogromcę – PSV – z którym przegrała oba mecze. Podobieństwa Sturmu do Rakowa okazuje też przywołany wcześniej ranking Elo, w którym austriacka ekipa ma 1587 „oczek”, Raków zgromadził ich 1552, więc różnica jest niewielka.
Poza tym Sturm ostatnimi czasy jest bliższy polskiemu kibicowi. To za sprawą transferu do tego klubu Szymona Włodarczyka z Górnika Zabrze. Polak wprowadził się do tej drużyny nadspodziewanie dobrze. Jest jej najlepszym strzelcem, ma już cztery trafienia w lidze, trzy kolejne w pucharze i krok po kroku buduje sobie markę w Austrii. A ze Sturmu można wypłynąć na naprawdę szerokie wody. Jeszcze rok temu grał tam Rasmus Hojlund. Wówczas został sprzedany za 20 milionów euro do Atalanty, w której długo się nie nagrał i już jest graczem „Czerwonych Diabłów”. Tego lata zespół z Grazu opuścił Emanuel Emegha na rzecz Racingu Strasbourg i zapewnił austriackiemu klubowi zastrzyk 13 milionów euro. Widać, że mają tam oko do piłkarzy i potrafią ich drogo sprzedawać.
Legia też nie trafiła na amatorów
Pisaliśmy, że Raków trafił na wymagających rywali, ale Legia może wręcz powiedzieć słynne „potrzymaj mi piwo” i wyrecytować swoich przeciwników. Warszawska drużyna trafiła do naprawdę silnej grupy jak na Ligę Konferencji. Ci, którzy deprecjonują te rozgrywki, powinni na głos przeczytać następujące nazwy i przemyśleć sprawę.
Pierwszy koszyk dostarczył Legii mecze z AZ Alkmaar, realnie czwartą siłą w Holandii i półfinalistą zeszłorocznej edycji Ligi Konferencji. Zatem rywal silny i otrzaskany w pucharach. To przekłada się też na przychody z transferów AZ. Tylko w letnim oknie klub ten zarobił prawie 57 milionów euro na sprzedaży swoich zawodników. Tijjani Reijnders wylądował w Milanie, Milos Kerkez w Bournemouth, Jesper Karlsson i Sam Beukema w Bolonii. Ktoś powie, że się rozprzedali i trochę tak jest, ale to drużyna, która przywykła do tego, że co chwilę zarabia dobrą kasę i przygotowuje solidnych następców. W każdym razie tragedii w Alkmaar nie ma i trzeba się z AZ bardzo liczyć. Zdaniem niektórych na początku sezonu zespół ten wygląda najlepiej z holenderskiej czołówki, a to nie wróży zbyt dobrze Legii.
Z drugiego koszyka Legii wpadła Aston Villa. Cóż, patrząc na to, że możliwe było wylosowanie Slovana Bratysława, to można było mieć więcej szczęścia. Wojskowych czekają bardzo trudne mecze z drużyną Unaia Emery’ego. Bardzo niewygodna i dobrze poukładana banda, a w dodatku stać ich na piłkarzy z bardzo wysokiej półki. Tylko latem ściągnęli Moussę Diaby’ego, Pau Torresa, Nicolo Zaniolo (wypożyczenie) i Youriego Tielemansa. Każdemu te nazwiska obiły się o uszy i widać, że na Villa Park budują coś dużego i na dłuższą metę. W składzie angielskiej ekipy jest też oczywiście Matty Cash, zatem będzie miał kolejny pretekst, by odwiedzić Polskę. Dla nas Aston Villa to faworyt tej grupy. Ranking Elo to potwierdza, a 1836 punktów robi wrażenie. Dla porównania AZ ma ich tylko 1653. Prawie 200 oczek — przepaść.
Do czwórki tworzącej grupę E dolosowano Zrinjski Mostar. Nie radzimy Bośniaków lekceważyć, choć to ewidentnie najsłabszy z rywali Legii w tej grupie. Co prawda, dwa ostatnie sezony kończyli u siebie z tytułami mistrzowskimi, ale ligi bośniackiej nie można przeceniać. Więcej o tym zespole mówią puchary. W tym roku z walki o Ligę Mistrzów odpadli po dwumeczu ze Slovanem Bratysława, a o Ligę Europy z LASK-iem Linz (drużyna nieco mocniejsza od Austrii Wiedeń), więc jak z kimś zdobywać punkty to zwłaszcza ze Zrinjskim.
***
Summa summarum — będzie ciekawie. Pozostaje wierzyć, że nasi pucharowicze skorzystają z szansy pokazania się szerszej publiczności i zrobienia sobie dobrej reklamy. Nie będziemy was zasypywać populizmami, że wiosną wciąż będziemy oglądać dwa polskie zespoły w pucharach, ale nie można tego wykluczać. Szanse na to są jednak niewielkie. Do czasu rozstrzygnięć delektujmy się każdym meczem naszych ekip i przekonajmy się, ile są w stanie zdziałać na arenie międzynarodowej. Rozrywkę w czwartkowe wieczory mamy już zapewnioną.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Strączek: – Na początku w Bordeaux odstawałem pod każdym względem
- Przerwa na kadrę, czyli czas spadających trenerskich głów. Kto może stracić pracę w Ekstraklasie?
- Jeśli w kadrze jest Grosicki, to brak Wszołka wygląda jak absurd
Fot. Newspix.pl