133 – tyle dni czekali kibice Wisły Płock na zwycięstwo swojej drużyny. Długo, zdecydowanie za długo. Nafciarze zdążyli spaść z Ekstraklasy, kiepsko wejść w nowy sezon na pierwszoligowym poletku, ale nareszcie doczekali się tam premierowego kompletu punktów. Dziś ograli u siebie Bruk-Bet i powiało optymizmem przed kolejnymi meczami. Było to zwycięstwo w pełni zasłużone, choć jeszcze w pierwszej połowie kompletnie się na nie zanosiło. Oj nie.
Co by nie mówić: przed pierwszym mówiło się, że to derby drużyn, które do tej pory zawodziły i opornie szło im zbieranie punktów. Oba zespoły przed startem sezonu były typowane minimum do barażów, a po czterech kolejkach miały odpowiednio 3 i 4 oczka. Mało. Zatem jedni i drudzy mieli dziś o co grać. I gospodarze po tym spotkaniu mogą mieć nadzieję, że zespół zaczyna się budzić.
Dwa oblicza spotkania
Oglądaliśmy dziś dwie zupełnie różne połowy. Jeśli ktoś wyłączył telewizor po pierwszej, to ostateczny wynik może go na dobrą sprawę zszokować. Sprawa wyglądała tak, że długo Wisła Płock nie potrafiła przedrzeć się pod bramkę gości i pod koniec pierwszej części wyglądała na tle rywali bardzo blado. Mariusz Lewandowski mógł wręcz zacierać ręce, bo jego plan spokojnego rozkręcania się i opartego na płynnie przeprowadzanych akcjach zdawał egzamin.
Dowodem na to był gol, dzięki któremu jego zespół wyszedł na prowadzenie. Ładna, składna akcja, której zalążki widzieliśmy już wcześniej. Bruk-Bet wówczas naprawdę cieszyła piłka. Florinowi Purece włączył się tryb rumuńskiego fantazisty i zagrał prostopadłą do Poliarusa. Ten błyskawicznie wyłożył Jakubowi Braneckiemu, który tyłem do bramki zaskoczył golkipera.
I uczciwie musimy przyznać, że pachniało kolejny golem gości jeszcze przed zejściem na przerwę. Ba, piłka raz odbiła się od słupka po wrzutce Purece z narożnika. Kilka minut później z drugiej strony dobrze dośrodkował Radwański, zgrał Kasperkiewicz i jeden z jego kolegów wpakował do sieci, ale gol słusznie nie został uznany, bo był spalony. Jednak jak sami widzicie: goście mieli więcej konkretów i więcej argumentów w garści. Grali składniej, dokładniej, sprytniej i szybciej, ale w drugiej połowie pokpili sprawę. Raz, że Purece w dobrej sytuacji schrzanił przyjęcie i nawet nie oddał strzału. Dwa, że zawodnicy Bruk-Betu przestali nadążać za rywalami.
Marek Saganowski miał nosa do zmian
Naprawdę wypada pochwalić trenera Wisły Płock, bo w przerwie i po przerwie zaczął wyciągać wnioski. Już od początku drugiej połowy Nafciarze zaczęli się budzić. Co prawda, na przywitanie Emile Thiakane spaprał sprawę i mając sam na sam kopnął w Loskę, ale później jego koledzy mieli więcej zimnej krwi. A wszystko zaczęło się od stałego fragmentu gry. Chaotyczny i grający bardzo przewidywalnie dziś Chrupałła wrzucił z narożnika na Biernata, a ten głową się nie pomylił. Faktem jest, że potężnie zdrzemnął się w tym przypadku Putiwcew. Kompletnie nie wiedział, co się dzieje w promieniu jego wzroku i ruszył się dopiero po tym, gdy sędzia wskazał na środek boiska.
Oczywiście wypada pochwalić tutaj Biernata. Tym bardziej że chwilę później znów cieszył się z gola. Niepsuj kilkadziesiąt sekund po wejściu popisał się precyzyjną wrzutką – to mu zwykle nieźle wychodzi – i Biernat po raz drugi trafił głową. Bruk-Bet nie wiedział już, co się dzieje, a Wisła jeszcze dokręcała śrubę.
Kolejny gol był kwestią czasu i oczywiście padł. Fryderyk Gerbowski wypatrzył Krzysztofa Janusa (obaj panowie zameldowali się w drugiej połowie). Ten wykorzystał kolejny gorszy moment Putiwcewa i ustalił wynik spotkania na 3:1. Janus mógł dołożyć jeszcze jednego gola, ale zabrakło mu trochę szczęścia. Szukał kolegów, ale widząc ich brak, przełożył na lewą nogę i uderzył. Nie wpadło, ale próba była warta odnotowania.
Zatem mecz zakończył się pierwszym zwycięstwem Wisły Płock. Co prawda, mamy już piątą kolejkę, ale może będzie to przełomowy moment dla tego zespołu? Jest jeszcze w ekipie Nafciarzy mnóstwo niedociągnięć. Zwłaszcza w pierwszej połowie brakowało podań do Sekulskiego. I nie po raz pierwszy kiepsko wyglądał Filip Lesniak — żadna nowość — ale dziś Wisła Płock może świętować solidny występ i przełamanie. Gorzej ma się Bruk-Bet w tym momencie zajmuje dopiero trzynastą lokatę, ale w tej kolejce może jeszcze zostać przeskoczony przez Polonię i Resovię. Zatem Słonie mają nad czym się zastanawiać i co analizować. Nie tak to miało wyglądać.
Wisła Płock – Bruk Bet 3:1 (0:1)
M. Biernat 59′ i 62′, K. Janus 80′ – J. Branecki 36′
CZYTAJ WIĘCEJ O PIERWSZEJ LIDZE:
- Mystkowski: – Zawsze byłem pokorny, może czasami aż za bardzo
- Wisła Kraków testuje, gdzie są ostateczne granice kompromitacji
- Następca Chuki? Do Miedzi trafi weteran z 3. ligi hiszpańskiej
Fot. Newspix