Nie jest żadną tajemnicą, że Polska to globalna stolica żużla, dlatego na powrót Drużynowego Pucharu Świata czekaliśmy z zaciśniętymi kciukami. Biało-Czerwoni, na czele z Bartoszem Zmarzlikiem, nie zawiedli. I po sześciu latach przerwy ponownie wygrali te zawody.
Polacy poprzednim razem najlepsi w tej drużynowej rywalizacji (w latach 2018-2022 organizowano Speedway of Nations, zawody par) okazali się w 2017 roku. Łącznie natomiast w jej historii aż trzynastokrotnie sięgali po złote medale, w czym przebijają ich tylko Duńczycy (piętnaście triumfów). W latach 2018-2022 nasza reprezentacja oczywiście startowała w Speedway of Nations, ale te zawody akurat nie szły po jej myśli. Przed rokiem Biało-Czerwonych w duńskim Vojens nawet nie było na podium.
W ten weekend, już nie Speedway of Nations, a Drużynowy Puchar Świata zawędrował natomiast do Wrocławia. Trudno zatem było nie oczekiwać, że Polacy zaprezentują się znacznie lepiej niż ostatnim razem. No i faktycznie: złoto trafiło w ręce Zmarzlika i spółki.
28-latek był oczywiście bohaterem wieczoru. Łącznie polskiej drużynie zapewnił 11 punktów. Najważniejsze było jednak to, co zrobił w dziewiętnastym, czyli przedostatnim biegu. Zdołał wówczas zająć wyższą lokatę niż Daniel Bewley z Wielkiej Brytanii, dzięki czemu zapewnił Polakom punkt przewagi nad najgroźniejszymi rywalami w klasyfikacji generalnej.
Od tamtego momentu wszystko leżało w rękach startującego jako ostatni Macieja Janowskiego. Ten nie mógł dać się wyprzedzić Brytyjczykowi i tego nie zrobił. Dzięki czemu zapewnił reprezentacji Polski zapewnił triumf w Drużynowym Pucharze Świata.
Fot. Newspix.pl