– Mam świadomość tego, że popełniliśmy błędy, za które ja, jako prezes, płacę cenę. Za mną kilka ciężkich tygodni, chociaż jeśli mam być szczery, to najgorzej czułem się po meczu z Mołdawią. Wtedy byłem wściekły, tak jak wszyscy polscy kibice. A jakby tego było mało, spadła na nas sprawa z panem Stasiakiem… – mówi w rozmowie z “sport.interia.pl” Cezary Kulesza.
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej odniósł się do różnych afer, z którymi zmagał się w ostatnich tygodniach Związek. Jak skazany za korupcję Mirosław Stasiak znalazł się w samolocie do Kiszyniowa? – Pan Stasiak poleciał jako osoba towarzysząca gościa zaproszonego przez firmę Inszury.pl. Jeśli ktoś kreuje inną wersję, to jego trzeba pytać skąd ma informacje – tłumaczy Kulesza.
61-latek w wywiadzie stwierdził, że nie jest odpowiedzialny za tę sytuację, ale gdy Sebastian Staszewski zapytał, kogo należy w takim razie winić, Cezary Kulesza odpowiedział, że… jego. – Jeśli ktoś ma być w tej sytuacji winny, to niech to będę ja. Jako szef biorę wszystko na siebie. I przepraszam polskich kibiców, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Gwarantuję też, że to się nigdy nie powtórzy. Aby tak było, rozważamy publikację listy osób ukaranych za korupcję, żeby uniemożliwić im działanie w piłce. Trwają analizy, między innymi rygorystycznych regulacji RODO. Do tego bierzemy pod uwagę prace nad uniemożliwieniem zatarcia kar za korupcję poprzez zmianę regulaminu dyscyplinarnego – zwraca uwagę prezes PZPN-u.
Czy Kulesza zastanawiał się nad własną dymisją? – Dlaczego miałbym ją rozważać? To absurdalne pytanie. Mamy rekordowy budżet? Mamy. Organizujemy imprezy międzynarodowe? Organizujemy. Zatrudniamy dobrych trenerów? Tak. Podczas tych dwóch lat już trzy reprezentacje młodzieżowe awansowały na mistrzostwa Europy. Pojechaliśmy też na mundial, wyszliśmy tam z grupy. A na końcu media piszą o mnie głupoty, bo to się lepiej sprzedaje. Jak rzekomy monolog, który miałem wygłosić w samolocie lecącym z Kiszyniowa. Ja i przemowa… Wie pan, co robiłem? Siedziałem wściekły i z nikim nie rozmawiałem. Kilka razy przeszedłem się po samolocie i to wszystko. Nieprawdą jest też to, że pan Stasiak miał w Mołdawii czerwoną akredytację pozwalającą na wstęp do wszystkich stref. Ze ścisłego kierownictwa miałem ją tylko ja i Wachowski, pan Stasiak jej od nas nie dostał. A czy wszedł po meczu na murawę? Może tak, przecież ja z nim nawet nie siedziałem w jednej loży, nie pilnowałem go. Tak właśnie jest: ktoś coś napisze, a ja się muszę z tego tłumaczyć. Bo co, o Kuleszy można powiedzieć największą bzdurę i nie ponosi się za to żadnej odpowiedzialności?” – pyta szef Związku.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
Fot. Newspix