Mając grubo ponad trzy dychy na karku, tysiące meczów w nogach i nie lada doświadczenie każdy piłkarz liczy się z tym, że nie wie, ile piasku zostało w klepsydrze symbolizującej upływ kariery. Przez lata David Silva w magiczny sposób dosypywał kolejnych ziarenek. Wydłużał swoją fascynującą przygodę z futbolem. Pech chciał, że w przerwie międzysezonowej trzasnęło w kolanie i zerwał więzadła. „El Mago” musiał skończyć grać w piłkę wcześniej, niż pierwotnie planował. Opuścił wielką scenę w sposób, na jaki nie zasługiwał.
David Silva przez wiele lat czarował na europejskich boiskach. Zaliczał się do najlepszych zawodników drugiej dekady obecnego stulecia. Swoimi występami, postawą, charakterem, przebojowością zaskarbił sobie sympatię fanów z całego świata. W mig stał się kultową postacią, która – zdaniem Vincenta Kompany’ego – sprawiła, że zmienił się sposób, w jaki fani Manchesteru City patrzą na futbol.
David Silva kończy karierę
Przyszedł na świat w malutkim miasteczku, z którego pochodził również Juan Carlos Valeron. O starszym z Hiszpanów jeden z hiszpańskich dzienników napisał: Nasz Zidane, ale lepszy. Dużo w tym kokieterii, ale nie da się ukryć, że w piłkę grać potrafił. Nawiasem mówiąc, Valeron dzielił szatnię z ojcem Davida Silvy w czasach, gdy jeszcze nikt nie mógł zakładać, że ktoś z Arguineguin przebije jego dokonania.
Wspomniana lokalizacja szybko stała się zbyt ciasna dla młodszego z Silvów, który wiedział, że pozostanie na Wyspach Kanaryjskich będzie go do pewnego stopnia ograniczało. Dlatego już jako nastolatek odszedł do Valencii. To właśnie na Mestalla wypłynął na szersze wody. Po drodze jeszcze zdążył obskoczyć wypożyczenia do Celty, a zwłaszcza do Eibaru, gdzie na zabłoconych boiskach otrzymał potrzebną lekcję, że bez walki i bólu nie ma wyników.
Otrzaskał się w innych klubach i potem już czarował w koszulce „Nietoperzy”. Przez lata tworzył genialny duet z Davidem Villą. Ta dwójka rozumiała się na boisku niemal bez słów i dostarczyła kibicom tego klubu wiele radości. Silva dla Valencii rozegrał łącznie 168 oficjalnych spotkań, ale zwłaszcza jeden gol wspominany jest przez sympatyków tego klubu. W 2007 roku na Stamford Bridge Silva ściągnął na siebie spojrzenia całej piłkarskiej Europy. W meczu ćwierćfinałowym pokusił się o zjawiskowy strzał, którym zaskoczył Petra Cecha. To sprawiło, że rozpisywano się o młodym Hiszpanie jeszcze więcej niż zwykle. Wysłał sygnał, że ta kariera nie musi ograniczać się tylko do gry w Valencii.
Cichy drań
Ale Silva to nie same strzały, ale głównie wszechstronność, błyskotliwość i pociąganie za sznurki za pomocą podań. W ostatnich latach niewielu było kreatorów tej klasy, pełnych gracji i elegancji w ruchach, a przy tym piekielnie skutecznych. A Hiszpan miał w sobie też pazur i potężne zasoby sportowej złości, której niekiedy brakowało eleganckim dyrygentom. Nie bez powodu Pep Guardiola mówił o nim w następujący sposób: – Silva ma w sobie coś z drania. Widać, że uczył się kopać na ulicy. Gdy gra, wygląda to tak, jakby groził wszystkim wokół: będzie tylko jeden zwycięzca i będę nim ja.
A najlepsze było to, że David Silva nie musiał podnosić głosu, żeby ustawić resztę kompanów do pionu. Potrafił przejmować kontrolę po cichu, ale zdecydowanie i skutecznie. Podczas gdy wielu piłkarzy używało bardzo bezpośredniego języka, językiem natywnym Silvy był futbol. Podania prostopadłe, błyskotliwe przyjęcia, wymierzone wcinki i inne ozdobniki, które w mgnieniu oka przyspieszały akcje, zmieniały dynamikę ataku i wpędzały przeciwników w tarapaty. Ot, piłkarski geniusz i marzenie każdego trenera.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Na reprezentacyjnym gruncie
Doskonale odnalazł się w plejadzie gwiazd kadry Hiszpanii, która na kilka lat zdominowała piłkę reprezentacyjną. Druga linia „La Roja” przez wiele lat była niemal jak walec, a rywalizacja o miejsce w składzie robiła gigantyczne wrażenie. Ciężko było upakować urodzaj przesiąkniętych talentem graczy w wyjściowej jedenastce. Mimo to David Silva uzbierał aż 125 występów w narodowych barwach i nie były to puste przebiegi.
Dziś może nie wszyscy już pamiętają, że Hiszpan był królem asyst podczas polsko-ukraińskiego EURO. A przecież w wygranym przez Hiszpanów finale właśnie on otworzył wynik strzałem… głową. Swego czasu Vicente del Bosque pokusił się nawet o stwierdzenie, że David Silva był reprezentacyjnym Messim, a przecież relacje tych panów nie należały do najlepszych. W tamtych latach wszyscy zdawali sobie sprawę, ile znaczył Silva dla kadry Hiszpanii. Poprzednik Del Bosque, nieżyjący już Luis Aragones, powtarzał, że Silva był największym twardzielem w jego zespole, a on nie zwykł rzucać słów na wiatr.
Silva zakończył karierę reprezentacyjną w 2018 roku. Klamrą jego losy w narodowych barwach spinają słowa Luisa Enrique:
– Jest symbolem drużyny narodowej za to, co osiągnął. Nigdy nie słyszałem o nim złego słowa.
Obywatel
Ale David Silva to nie tylko tytuły z reprezentacją, ale i genialne występy w Manchesterze City. Carlos Tevez mówił, że sprowadzenie Hiszpana było najlepszym transferem w historii Manchesteru City. Alan Shearer zastanawiał się, czy Silva nie był najlepszym obcokrajowcem w dziejach Premier League. Jamie Carragher podkreślał, że dobre statystyki Silvy (60 goli i 106 asyst w Premier League) wciąż nie oddają jego wielkości.
Swoje trzy grosze na temat Hiszpana dorzucił też Frank Lampard:
– Przez rok trenowałem z nim każdego dnia. Widziałem jego pokorę, jego jakość. Wszystko, co wnosił, było wyjątkowe.
Jeszcze łatwiej docenić Silvę, gdy zobaczy się, ile zdobył z „Obywatelami”:
- 4x mistrzostwo Anglii (2012, 2014, 2018, 2019),
- 2x FA Cup (2011, 2019),
- 5x puchar ligi (2014, 2016, 2018, 2019, 2020),
- 3x Tarcza Wspólnoty (2012, 2018, 2019).
Liczba trofeów robi wrażenie. W sumie było ich czternaście. Do pełni szczęścia zabrakło wygrania z Manchesterem City Ligi Mistrzów, ale nie można mieć wszystkiego i ten detal nie może zabrać mu zasług. Chociażby tego, że przez lata spajał to, co Kompany uszczelniał w tyłach i to, co Aguero tworzył z przodu. Był kluczowy u Pellegriniego, Manciniego i Guardioli. Zawsze potrzebny, zawsze przydatny i zawsze efektywny. Nie dziwi zatem, że pod Etihad Stadium doczekał się swojego pomnika, który możecie zobaczyć poniżej.
Find out what @21LVA got up to as he returned to City ⤵️ pic.twitter.com/Xf454H7GBs
— Manchester City (@ManCity) September 14, 2022
Na angielskich boiskach rozegrał dziesięć pełnych sezonów. W połowie 2019 roku ogłosił, że nie przedłuży kontraktu z Manchesterem City. Dziennikarze „Daily Mail” usłyszeli od Hiszpana następujące zdania:
– Mam rodzinę, chodzi o priorytety. Chcę spędzać z bliskimi więcej czasu. Gdzie zagram? Zobaczymy. Nie wyobrażam sobie siebie grającego w lidze przeciwko Manchesterowi City. Na pewno też nie zagram w Chinach. Moja dziewczyna zadecyduje za mnie.
Nowy dom
Słowa w kwestii braku wyjazdu do odległej ligi dotrzymał. Mógł zdecydować się na przeprowadzkę do Kataru, Arabii Saudyjskiej lub Stanów Zjednoczonych, gdzie zostałby przyjęty z otwartymi ramionami i otrzymałby nieprzyzwoite apanaże, ale wybrał powrót do ojczyzny i występy dla Realu Sociedad. Przy podpisywaniu tej umowy nie było przegranych. Silva błyszczał i stał się wzorem dla innych. A w klubie niemal cmokali w związku z jego postawą. Imanol Alguacil, trener RSSS, mówił nie raz, że czuje dumę, że ma takiego piłkarza. Nie był w tych słowach fałszu i nie niósł się za nimi zapach wazeliny. Silva po prostu się sprawdził. Każdy wiedział, że jest znakomitym zawodnikiem, ale nie było wcale takie oczywiste, że na koniec kariery pomoże Realowi Sociedad w wywalczeniu awansu do Ligi Mistrzów.
W ostatnim sezonie wyglądał bardzo świeżo i poruszał się tak żwawo, jakby odjęto mu lat. Statystyki może tego już nie oddawały, ale kto oglądał mecze w jego wykonaniu, ten widział, że 37-latek miał jeszcze sporo paliwa w baku i nie mniej ambicji. Mimo dobrej formy zwlekał z przedłużeniem umowy. Chciał mieć pewność, że będzie nadal potrzebny i będzie w stanie zasuwać na pełnych obrotach.
Na początku maja poinformował świat, że zostaje na kolejny sezon. Podkreślił wówczas: – Jestem szczęśliwy, że tu zostaję na kolejny rok. W takim klubie jak Real i z takimi kibicami nietrudno było podjąć decyzję o nowym kontrakcie. Na tę okazję klub z Kraju Basków przygotował specjalny filmik nawiązujący do pseudonimu Davida Silvy. Zobaczcie sami, jak w sposób nienachalny i z klasą przedstawiono przedłużenie kontraktu z Hiszpanem. Coś pięknego.
La magia no desaparece.
#Silva2024 | #WeareReal | #AurreraReala pic.twitter.com/5aKsIYl1bu
— Real Sociedad Fútbol (@RealSociedad) May 4, 2023
Ostatni taniec
Sam zainteresowany nie mógł jednak przewidzieć, że między sezonami dozna poważnej kontuzji, która za niego zdecyduje o zakończeniu kariery. Wziął to jednak na klatę i nie robił wokół swojej sytuacji szumu. Doskonale wiedział, że jeśli chciałby wrócić do gry, musiałby czekać minimum kilka miesięcy. Oczywiście, mógłby w gabinetach rehabilitacyjnych ciągnąć swój kontrakt i żyć złudzeniem, że jakimś cudem szybko odzyska formę, ale uznał, że uczciwiej będzie odpuścić już teraz i nie wypełniać umowy na kozetce.
Muchas gracias…fútbol pic.twitter.com/HoB6TPojAd
— David Silva (@21LVA) July 27, 2023
Czasem już tak jest, że nie ma sensu toczyć żmudnej walki, gdy życie podrzuca wskazówki, że czas na godny rozbrat z futbolem i skupienie się na rzeczach ważniejszych. Hiszpan kończy karierę w sposób, na jaki nie zasługiwał, ale robi to w sposób godny i bez sztucznego heroizmu.
Na boisku poruszał się jak motyl, a żądlił jak pszczoła. Temperamentny, ale i utalentowany. Twardy i oswojony z presją. Właśnie takiego go zapamiętamy.
Powodzenia na nowej drodze życia.
WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:
- Jak budować solidną drużynę w obliczu ograniczeń. Przykład spokojnego Villarrealu
- Victor Orta – kim jest budowniczy nowej Sevilli?
- Po latach klęsk, Celta idzie w ślady rywali. Czy Rafa Benítez przywróci klub do pucharów?
fot. Newspix