W ostatnich latach coraz młodsze brazylijskie perełki są pozyskiwane przez europejskie potęgi. Szczególnie dobrze wychodzi na tym Real Madryt, który fenomenalnie trafił z transferami Viniciusa Juniora i Rodrygo. Teraz FC Barcelona liczy, że podobne korzyści uzyska dzięki transferowi Vitora Roque — wielkiej nadziei „Kraju kawy” na zyskanie „dziewiątki” na lata. Piłkarz ten dostarcza również pretekst do spojrzenia nieco szerzej na realia brazylijskiej piłki i młodych piłkarzy z tego kraju.
O Vitorze Roque, o jego potencjale, o jego mentalności, o rywalizacji z Endrickiem, o zmianach zachodzących w brazylijskim futbolu i o kilku wątkach pobocznych. Oto zbiór podstawowych informacji o nowym piłkarzu FC Barcelony nakreślony na tle realiów brazylijskiej piłki.
Kim jest Vitor Roque?
–
Spis treści
Vitor Roque ma dopiero osiemnaście lat i pomimo młodego wieku od wielu od lat nie jest postacią anonimową na brazylijskich boiskach. Błyszczał w futbolu juniorskim, a teraz coraz mocniej zaznacza swoją obecność w dorosłej piłce. I nie jest to stwierdzenie bez pokrycia. Już teraz może pochwalić się kilkoma ciekawymi dokonaniami, które rozbudzają nadzieje wśród kibiców „Canarinhos”.
Król strzelców mistrzostw Ameryki Południowej U20 2023
Najmłodszy debiutant (18 lat i 25 dni) w pierwszej reprezentacji Brazylii od czasu Ronaldo.
Na ten moment zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców ligi brazylijskiej.
To pokazuje, że stopniowo jego kariera zaczyna się rozkręcać. Wciąż ma mleko pod nosem, ale już został zaklepany przez FC Barcelonę, która bardzo wierzy w tego chłopaka. Według hiszpańskich mediów na kwotę jego transferu do “Dumy Katalonii” składa się 30 milionów euro podstawy + 31 milionów zmiennych. Do tego mają dojść jeszcze podatki, więc kwota ta wzrośnie o kilkanaście milionów. Natomiast warto podkreślić, że napastnik dołączy do katalońskiego klubu dopiero od sezonu 2024/2025. Wówczas zwiąże się z “Blaugraną” kontraktem aż do sezonu 2030/2031, a w jego umowie znajdziemy klauzulę odstępnego w wysokości 500 milionów euro.
Andre Cury, menedżer tego zawodnika, podkreśla, że pozyskanie Roque przez Barcelonę było przede wszystkim możliwe dzięki Deco, o czym wspomniał w rozmowie Joquimem Pierą na łamach „Sportu”:
– Rozmawiałem z nim o tym zawodniku od maja 2022 roku. W tamtym czasie wiele osób stawiało na inne nazwiska w tym samym wieku. Był bardzo stanowczy, gdy mówił, że właściwym zawodnikiem jest Vitor Roque. Jego postawa okazała się kluczowa, ponieważ teraz, gdy pojawiły się dużo lepsze oferty z innych klubów, pozostaliśmy stanowczy i lojalni.
Tym transferem FC Barcelona zamierza zaznaczyć ponowne wejście na brazylijski rynek. Nie da się ukryć, że świetne rozeznanie na nim ma Deco, ale dopiero kolejne miesiące pokażą, czy rzeczywiście “Duma Katalonii” będzie chętnie sięgać po zawodników z ligi brazylijskiej.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Roque na fali pochwał
Roque nosi pseudonim Tigrinho, ale z czasem koledzy z drużyny zaczęli nazywać go pieszczotliwie „czołgiem” ze względu na krzepę, którą wyróżniał się na tle rówieśników. Zaczynał od gry na pozycji defensywnego pomocnika, ale w pojedynkach fizycznych był tak mocny (pomimo dość niskiego wzrostu — obecnie 172 cm), że przesunięto go do ataku. Faza testów długo nie trwała. Bez większych problemów przebijał się przez defensywy rywali, więc szybko zdano sobie sprawę, że eksperyment ze zmianą pozycji się powiódł.
Rok temu Luiz Felipe Scolari powiedział, że może Vitor ma siedemnaście lat, ale pod względem fizyczności sprawia wrażenie bycia o 6-7 lat starszym. Przy tym zwracał uwagę, że ciężko go upilnować, bo potrafi zrobić wiatr. Inny z jego byłych trenerów, Paulo Turra podkreślił, że potrafi z tych atutów zrobić użytek:
– Nie jest zawodnikiem, który na siłę zostaje z tyłu, by szukać piłki. Bardziej chodzi o moc. Jest bardzo szybki, naprawdę wybuchowy. Wie, że wyróżnia go sposób, w jaki atakuje wolną przestrzeń.
Pênalti marcado em cima de Vítor Roque. pic.twitter.com/PSK8JLzJjP
— Monique Vilela (@Monivilela) July 23, 2023
Tęsknota za „dziewiątkami”
Nie da się ukryć, że wciąż Brazylia nie doczekała się następcy Ronaldo Nazario. “Il Fenomeno” zawsze będzie stanowił punkt odniesienia brazylijskich kibiców. To tylko potęguję tęsknotę w „Kraju kawy” za klasowymi „dziewiątkami”, których Brazylijczycy w ostatnich latach nie mieli zbyt wiele. Przypomnijcie sobie mundial w 2014 roku. Brazylia grała w roli gospodarza, a na kluczowej pozycji musiał występować Fred. Przeciętniak, który pod żadnym względem nie mógł się porównywać do legend. Podczas turnieju stał się wręcz memem i momentami szyderka z tego zawodnika stawała się już niesmaczna. W kolejnych latach nie było szczególnie lepiej z obsadą ataku. Wciąż z wypiekami na ustach czekano na godnego następcę Ronaldo.
Nim miał być choćby Gabriel Jesus, ale pomimo dużych umiejętności i ogromnego potencjału, wciąż nie zbliżył się do swojego sufitu. W dużej mierze przez kontuzje, które regularnie ściągają go w dół. Nigdy nie zdobył w rozgrywkach ligowych więcej niż czternaście bramek w ciągu sezonu. Jasne, nie można patrzeć wyłącznie na gole, atutów Jesus ma mnóstwo, ale jednak nie jest nadużyciem wymaganie od dobrego napadziora nieco pokaźniejszego dorobku bramkowego. W podobnym czasie wystrzelił Gabriel Barbosa, ale to nie kaliber zawodnika.
Tym bardziej nie dziwi u brazylijskich selekcjonerów rozglądanie się za młodszymi piłkarzami i stawianie na Vitora Roque. Są już fachowcy, którzy wręcz uważają, że Roque nie ma w Brazylii sobie równych. Paulo Turra na jednej z majowych konferencji prasowej powiedział:
– Śmiem twierdzić, że dziś Vitor Roque jest najlepszym napastnikiem, jakiego ma obecnie Brazylia.
Słowa wagi ciężkiej, ale z drugiej strony widzimy, że w tym momencie nastolatek jest drugim najlepszym strzelcem w swojej lidze i już otrzymał kolejne powołanie na zgrupowanie pierwszej reprezentacji „Canarinhos”. Zatem jego jest na fali i już teraz jego notowania są bardzo wysokie.
Brazylijczyk nowej generacji
Vitor Roque od dawna zbiera doskonałe referencje. Jeden z jego pierwszych trenerów na łamach „Estadao” mówił:
– Kiedy siejesz dobre ziarno, zbierasz dobre owoce. Szybko zdałem sobie sprawę, że to wyjątkowy chłopak.
Nawiasem mówiąc, Luciano Schuai, bo to jego słowa, po dziś dzień utrzymuje kontakt z młodym zawodnikiem i choć od dawna nie prowadzi Vitora, to pozostaje w bliskich relacjach z nim i z jego rodziną. Podkreśla, że piłkarz ten utrzymał swoją naturalność i prostolinijność:
– Gdziekolwiek przybywa, atmosfera staje się przyjemna. W zeszłym tygodniu poświęcił czas na nagranie wideo dla chłopca, który stracił ukochaną osobę.
Natomiast Vanderlei Luxemburgo zwrócił uwagę na wpływ Roque na resztę młodych zawodników w czasach, gdy panowie pracowali ze sobą w Cruzeiro:
– Jego rozwój stanowi motywację dla wszystkich młodzieżowców w klubie.
Już powstał o Vitorze Roque krótki dokument o nazwie „Conheça as origens de Vitor Roque, o fenômeno!”. Z niego możemy również wyłuskać kilka szczegółów dotyczących młodego zawodnika. Nie jest to produkcja najwyższych lotów, ale do pewnego stopnia pokazuje zmiany, które zachodzą w pokoleniu młodych graczy z Brazylii.
Co by nie mówić, brazylijscy piłkarze przez lata pracowali na łatki lekkoduchów, imprezowiczów, często niezaradnych życiowo, natomiast piekielnie utalentowanych graczy. W wielu przypadkach talent nie podążał ramię w ramię ze skłonnościami do wyrzeczeń na rzecz sportu i odpowiednim nastawieniem. Nie dziwi zatem, że w takich okolicznościach zrodziło się wiele stereotypów – dla wielu krzywdzących, co też należy podkreślić.
Teraz wydaje się, że coś drgnęło w młodym pokoleniu i rośnie świadomość wśród brazylijskiej młodzieży. Na rynku pojawia się coraz więcej rozsądnych piłkarzy, którzy potwierdzają ten trend. Można na tapet wziąć, chociażby Rodrygo z Realu Madryt, który od początku pokazywał, że szybko uczy się języków obcych, ciężko pracował na treningach i nie rozrabiał. W dodatku był obdarzony gigantycznym, ale zdrowym wsparciem ze strony rodziny. Pod tymi względami Vitor Roque jest podobny do starszego rodaka.
We wspomnianym wcześniej dokumencie z poprzedniego roku Roque wspominał o tym, że już uczy się języka angielskiego, żeby móc szybciej odnaleźć się w europejskich warunkach. Dodatkowo zamierza kontynuować edukację i pójść na studia. Myśli o kierunkach związanych z wychowaniem fizycznym lub administracją. Powód? Mówi, że nie chce w życiu polegać wyłącznie na futbolu. Ile w tym wyuczonych piarowych frazesów, a ile czystej dojrzałości musicie już sami ocenić, natomiast wydaje się, że pod względem dojrzałości przerasta wielu swoich rówieśników i jest przygotowany na dorosłe życie.
A na ogół młodzi adepci futbolu z tego kraju nie są tacy hen do przodu. Portal ”UOL” opublikował w tym roku artykuł, w którym zwraca uwagę na to, że choć w Brazylii poświęca się juniorom mnóstwo czasu na wykuwanie umiejętności piłkarskich, to jednak wciąż regularnie zaniedbywane są aspekty wychowawczo-edukacyjne. Takie sprawienie, że dzieciaki zostaną lepiej przygotowane do odnalezienia się w świecie pełnoletnich.
Dlatego tak często wspomina się o rodzinie w kontekście utalentowanych Brazylijczyków. Świadomi rodzice podciągają swoje pociechy w aspektach, za którymi często nie nadążają akademie. W europejskich warunkach temat wsparcia najbliższych też jest bardzo ważny, ale w południowo-amerykańskich realiach kluczowy.
Odchodzą coraz młodsi
O tym jak futbol w Brazylii się zmienił i nie wszyscy nadążają za zmianami, mówi się od lat. Jednak niektórzy wciąż żyją dawnymi dogmatami, nie akceptują ewolucji i nie akceptują przemian. Z roku na rok słabnie zainteresowanie „Copinhami”, czyli corocznym turniejami do lat 20. Kiedyś stanowiły one wizytówkę tamtejszego futbolu i okno wystawowe dla młodych piłkarzy. Dziś skauting – zwłaszcza wideo – tak się rozwinął, że nastoletni zawodnicy są już zazwyczaj prześwietleni na wylot. Oczywiście nie jest też tak, że Copinhe są dziś bezużyteczne, bo wciąż można na nich błysnąć. Podczas zeszłorocznej edycji z dobrej strony pokazał się Endrick, który rywalizował tam z o pięć lat starszymi graczami. Zdobył koronę króla strzelców, zgarnął nagrodę dla najlepszego gracza i zapakował takie cudeńko po widłach.
Tylko właśnie: Endricka już doskonale znano, a taki turniej był tylko kolejnym wyzwaniem.
Brazylijskie media zauważają ważną tendencję. W ostatnich latach coraz to młodsi piłkarze opuszczają Brazylię. W artykule opublikowanym na “infomoney.com.br” zwrócono uwagę na to, że jeszcze nie tak dawno sprzedaż zawodników do Europy koncentrowała się na graczach z przedziału 22-25 lat. Teraz uwaga przerzuciła się głównie na piłkarzy między 17 a 21 rokiem życia. W późniejszym wieku liczba ofert już spada. Dla niektórych wczesny wyjazd może być w zasadzie jedyną szansą na trafienie do dużego klubu.
Do tego trzeba też brać poprawkę na atrakcyjność występowania w lidze brazylijskiej. Przed laty marzeniem młodych chłopców z tego kraju była gra w największych klubach z ojczyzny. Dziś nie mają już na to tak wielkiego parcia. W ich głowach pobrzmiewa głównie możliwość występowania w europejskich potęgach. Nadal czerpią frajdę z występowania w takich zespołach jak Flamengo, Palmeiras, Corinthians i kilku innych, ale co do zasady bardziej interesuje ich możliwość dołączenia do przykładowo „Królewskich” czy „Dumy Katalonii”.
Brazylia musi liczyć się z tym, że europejskie drużyny nadal będą drenowały ich kluby z największych perełek, zanim te na dobre się rozkręcą. Dziś nie stać brazylijskie zespoły na to, żeby zwlekać ze sprzedawaniem. Wiele klubów jest zarządzanych w myśl zasady na tu i teraz, a to wpędza je w kłopoty finansowe. Dodatkowo część stawki skarży się na to, że nie brakuje zespołów, które psują rynek, bo obiecują piłkarzom krocie, a potem zalegają z pensjami. Brazylijska piłka wciąż jest przesiąknięta wielopoziomowym chaosem i niewiele wskazuje na to, żeby szybko miało się to zmienić. To sprawia, że część młodych chce się od tego uwolnić i decyduje się na przeprowadzkę do Europy.
Dwie aferki związane z transferami Roque
Pochwaliliśmy Vitora za jego postawę i podejście, ale kontrastu warto dla równowagi wspomnieć o kontrowersjach związanych z jego wcześniejszymi transferami. Ten temat doskonale wpisuje się w kwestie etyki brazylijskiego futbolu, a właściwie często jej braku.
Gdy miał czternaście lat i był zawodnikiem klubu America Mineiro wiele klubów robiło pod niego podchody. W końcu na konkretne ruchy zdecydowało się Cruzeiro i zakontraktowali cztenastolatka. America skierowała sprawę do sądu, gdyż uznali, że “Lisy” wykradły im zawodnika przy użyciu nielegalnych metod. Dodatkowo dziennikarz Tiago Mattar z redakcji „Superesportes” wykrył, że na krótko przed kontrowersyjnym „transferem” ojciec Vitora Roque został zatrudniony przez Cruzeiro jako skaut z astronomiczną pensją na poziomie 20 tysięcy euro miesięcznie. Sporą prowizję przytulił również jego agent, Andre Cury, czego zabraniało prawo. Ostatecznie America zapewniła więc sobie 35% zysku z kolejnych transferów Brazylijczyka, ale niesmak pozostał.
Cruzeiro w kolejnych latach szczyciło się posiadaniem młodej perełki, która w pewnym momencie zrobiła sobie nawet fryzurę na Ronaldo. Czar prysł, gdy w 2022 roku Roque zdecydował się odejść do Athletico Paranaense, które wyłożyło 5 milionów euro klauzuli, która pozwalała piłkarzowi rozwiązać umowę z poprzednim pracodawcą. Takie rozwiązanie podpowiedział im agent zawodnika, gdy dowiedział się, że Athletico nie stać na zapłacenie Cruzeiro tyle, ile oczekiwało za zawodnika. Czy takie działanie jest właściwe? Nie, ale tak niestety często dobija się targu w Brazylii. Sprytem, cwaniactwem, w atmosferze skandalu.
Barca i Real na łowach
Brazylia nie tylko Vitorem Roque żyje. Endrick, o którym już wspomnieliśmy, to kolejna młoda „dziewiątka”. Głośno o nim na brazylijskim podwórku i regularnie jest zestawiany z o rok starszym rodakiem. Już teraz nie brakuje porównań, a wybory tej dwójki w kwestii następnych klubów tylko wzmagają chęci do zestawiania ich ze sobą. Vitor Roque idzie do FC Barcelony. Endrick niebawem wyląduje w Realu.
Dla ligi hiszpańskiej sprowadzenie duetu najlepiej zapowiadających się brazylijskich napastników to dobry znak. Najlepsze drużyny Primera Division poniekąd prowadzą w ten sposób spekulacje na potencjale zawodników. Kupują z wiarą, że wyjdą na tym wyśmienicie i predykcje o wzroście wartości się sprawdzą.
Przy astronomicznych kwotach, jakie rzucane są na rynku transferowym, dwie hiszpańskie potęgi skupiły się na wyciąganiu perełek za duże, ale wciąż niegigantyczne pieniądze. Wiedzą dobrze, że zainwestowanie – powiedzmy – 30 milionów euro (+ drugie tyle w zmiennych) w wonderkida, jest szansą na wyprzedzenie zamiarów konkurencji, która za jakiś czas musiałaby wyłożyć za tego samego piłkarza dużo więcej.
Wpadki przy zakupie młodych też się oczywiście zdarzają i są częścią tej gry. Dziś w przypadku Realu głównie wskazuje się na fenomenalne inwestycje w Rodrygo i Viniciusa, ale „Królewscy” nie odlatują na oparach swojej wspaniałomyślności, choćby ze względu na przypadek Reiniera Jesusa. Część z osób może go już nawet nie kojarzyć. Na początku 2020 roku Real pozyskał tego pomocnika za 30 milionów euro z Flamengo. Miał wówczas osiemnaście lat, pierwsze poważne sukcesy w postaci wygrania z Flamengo Copa Libertadores i mistrzostwa Brazylii, więc dawał nadzieję, że za jakiś czas jeszcze wystrzeli. Sęk w tym, że od pewnego momentu jego kariera zatrzymała się na biegu jałowym.
Najpierw trafił na dwuletnie wypożyczenie do Borussii Dortmund, z którego nie może być w pełni zadowolony. Choć na papierze rozegrał 39 spotkań – to wyspecjalizował się w zbieraniu ogonów. Poprzedni rok spędził w Gironie i choć dostawał nieco więcej szans, to jednak większej roli w tym zespole nie odegrał i dawny blask zaczął pokrywać mat. Jednak wciąż mowa o 21-latku, więc pole do rozwoju jest spore. Niemniej poprzeczka oczekiwań względem niego już dość wyraźnie zjechała.
Vitor Roque kontra Endrick
Jakiś czas temu wzięto na tapet mecz, w którym obaj zagrali. Interesujące było to, że wówczas zdobyli po golu. Endrick otworzył wynik na 0:1 dla Palmeiras (wcześniej nie wykorzystał rzutu karnego), a Vitor Roque podsumował mecz bramką na 2:2.
Spotkanie to nie umknęło hiszpańskim mediom i pojawiło się sporo krótkich tekstów z chwytliwymi tytułami.
„Nie ma nikogo, kto zatrzyma Vitora Roque” – Sport
„Endrick i Vitor Roque strzelają i remisują w swoim pojedynku” – Marca
„Vitor Roque wciąż nienasycony i uniknął porażki z Endrickiem” – Mundo Deportivo
Zwróćie uwagę na to, że jeszcze ta dwójka nie stanęła naprzeciwko siebie w koszulkach Realu i FC Barcelony, a już jest mocna napinka medialna. A co będzie dalej?
Wspominamy też o tym, ponieważ przy porównaniach należy zachować zdrowy rozsądek. W przypadku młodych piłkarzy zestawianie niektórych aspektów może okazać się nietrafione. Choćby ze względu na wiek, który w przypadku nastolatków odgrywa kluczową rolę. Roque jest o rok i cztery miesiące starszy od Endricka. Dla niektórych to tylko kilkanaście miesięcy różnicy, ale na tym etapie ma to gigantyczne znaczenie. W tym kontekście warto przypomnieć sobie choćby to, co działo się z Viniciusem na początku jego przygody z Realem. Jego potencjał bił po oczach, ale trochę mu zajęło, żeby okrzepnąć i dopracować zwłaszcza wykończenie, które początkowo u niego szwankowało.
Więc to, że Roque ma w tym momencie osiem goli w lidze, a Endrick cztery nie oznacza, że pierwszy z wymienionych ma większy potencjał. Do tego należy doliczyć zmienne w postaci stylu zespołów, w których występują obaj Brazylijczycy, roli i czasu spędzanego na boisku.
Na ten moment lepiej szukać odpowiedzi na pytanie, który z tych chłopaków ma większy potencjał, niż to czy obecnie jest lepszy ten, a może jednak tamten. Posiłkując się informacjami płynącymi z brazylijskich mediów, można wywnioskować, że Roque jest bardziej konkretnym zawodnikiem, a Endrick ma w sobie więcej z magika. Pierwszy bardziej wyszarpie, drugi wyczaruje. Sęk w tym, że nie zawsze skróty, czy opinie zagranicznej prasy się sprawdzają.
Oczekiwania w FC Barcelonie
Vitor Roque sprawia wrażenie obytego z presją i to dobrze wróży przed pierwszymi występami dla „Dumy Katalonii”, na które musi jeszcze trochę poczekać. Będzie rozliczany przede wszystkim z trafień, o czym wspomniał Joan Laporta. Prezydent FC Barcelony dodał:
– Nie można porównywać się z Ronaldo czy Romario. Jest to zawodnik, który wchodzi na pole karne i strzela obiema nogami z dowolnego miejsca w polu karnym. Jest inny. Nie mogę powiedzieć, że to Ronnie, bo inaczej gra, ani Romario, który wyglądał jak z kreskówki.
Skoro mowa o strzelaniu goli, to na ten moment skuteczność Vitora Roque znajduje odzwierciedlenie w statystykach. Wykazuje się też coraz większą wszechstronnością ”Globo” jakiś czas temu zliczyło, że w tym roku niemal idealnie się rozkładają u tego napastnika gole strzelane lewą, prawą nogą i głową. To pozwala wierzyć, że Brazylijczyk dość szybko zaprzyjaźni się z europejskim futbolem. Z drugiej strony nie jest to też piłkarz bez wad i to musi wybrzmieć. Dużo nadrabia sprytem, cwaniactwem, siłą i ruchliwością. Niekiedy brakuje mu jeszcze precyzji przy przyjęciu piłki, rozegraniu, czy tego typu drobnych detalach, które na najwyższym poziomie robią gigantyczną różnicę. Ale tu znowu wraca temat młodego wieku, a więc czasu na przyswojenie i poprawę poszczególnych aspektów.
W kontekście niedociągnięć i chęci rozwoju warto też podnieść temat różnic poziomów pomiędzy ligami. Liga brazylijska jest bez porównania słabsza od ligi hiszpańskiej, więc każda drobna pomyłka tam mniej rzuca się w oczy. Z drugiej strony już wie, co to znaczy wykonać duży skok i się przy tym się nie spalić. Jako szesnastolatek dość niespodziewanie otrzymał szansę gry w drugiej lidze brazylijskiej i zderzył się ze ścianą.
W ligach juniorskich był uważany za maszynę, ale przekonał się, że dorosła piłka wymaga zdecydowanie więcej. W meczu z Cruzeiro z Botafogo został wprowadzony przez Vanderleia Luxemburgo w drugiej połowie i już po osiemnastu minutach opuścił murawę. Nie dlatego że prezentował się fatalnie i nie przystawał umiejętnościami do pozostałych graczy. Problem stanowiło zetknięcie się z intensywnością, do której nie przywykł i przez to błyskawicznie opadł z sił. W kolejnych latach powtarzał, że to dużo go nauczyło i uświadomiło, że pośpiech nie zawsze popłaca. Po dziś dzień często gasi zapędy dziennikarzy i mówi, że teraz czas na pracę.
Najbliższe miesiące spędzi jeszcze w Athletico Paranaense, zanim przyjdzie mu stawić czoła największemu wyzwaniu w dotychczasowej karierze. Mówi się o wymaganiach, z którymi będzie musiał zmierzyć się od połowy 2024 roku, ale i tak będzie mógł liczyć na częściowy parasol ochronny. W klubie zetknie się jeszcze z Robertem Lewandowskim, od którego będzie mógł się sporo nauczyć i pewnie niekiedy grać u jego boku, zanim przyjdzie mu przejąć pałeczkę po Polaku. W takim razie nie możemy się doczekać, aż zobaczymy Roque na europejskich boiskach. FC Barcelona będzie miała pociechę z tego chłopaka, czy okaże się wielkim rozczarowaniem?
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Jak budować solidną drużynę w obliczu ograniczeń. Przykład spokojnego Villarrealu
- Victor Orta – kim jest budowniczy nowej Sevilli?
- Po latach klęsk, Celta idzie w ślady rywali. Czy Rafa Benítez przywróci klub do pucharów?
fot. Newspix