„Związek od początku odpowiedzialność za sytuację z Mirosławem Stasiakiem brał na siebie. Zgodzę się z opinią, że oświadczenie było nieprecyzyjne i wywołało niepotrzebne zamieszanie. Nie chcę mówić, kto i jakie pomysły proponował, bo to nasze wewnętrzne sprawy. Wszystkim w PZPN-ie zależało, by w pełni chronić interes sponsorów i partnerów Związku. Wyciągnęliśmy wnioski i z tej sytuacji wyjdziemy silniejsi” – podkreśla w rozmowie z „WP SportoweFakty” Łukasz Wachowski.
Kibice mają dość? Kompromitacja z Mołdawią, afera ze skazanym za korupcję Mirosławem Stasiakiem, żenujące oświadczenia i problemy wizerunkowe PZPN-u, a do tego wszystkiego m.in. sponsorzy z problemami finansowymi. To wszystko mogło odbić się na sprzedaży biletów na spotkanie z Wyspami Owczymi, na które rozeszło się dopiero ok. 10 tys. wejściówek. – To dobry wynik biorąc pod uwagę środek sezonu urlopowego. Oczywiście jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność i będziemy reagować na bieżąco, bo chcemy, by kibice zapełnili stadion – tłumaczy sekretarz generalny PZPN-u.
Wachowski odniósł się również do ostatniego zamieszania z Fernando Santosem i rzekomej ofercie z Arabii Saudyjskiej. – Nigdzie nie mówiłem, że ja lub prezes Kulesza próbowaliśmy do selekcjonera dzwonić cały dzień. Jakub Kwiatkowski nie konsultował ze mną swojej porannej wypowiedzi, która ustawiła w tej sprawie komunikację. Nikt w Związku nie wierzył, że to może być prawda, bo poznaliśmy trenera Fernando Santosa na tyle, że było dla nas pewne, iż nie ma mowy o żadnej rezygnacji. On sam był zresztą zaskoczony całą sytuacją – mówi.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
Fot. Newspix