Reklama

Znowu ta Brazylia, czyli Polacy wracają do gry o wysoką stawkę

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

19 lipca 2023, 15:54 • 6 min czytania 11 komentarzy

Czasem można odnieść wrażenie, że polscy siatkarze co roku grają przynajmniej jeden ważny mecz przeciwko Brazylii. To właśnie zespół z Ameryki Południowej będzie rywalem Biało-Czerwonych w ćwierćfinale finałowego turnieju Ligi Narodów. Ściany będą pomagać kadrze Nikoli Grbicia, bo gospodarzem imprezy jest Gdańsk, ale czy faktycznie nasi zawodnicy są gotowi na zgarnięcie pełnej puli? I na jaki skład dokładnie postawi w najbliższych dniach serbski szkoleniowiec?

Znowu ta Brazylia, czyli Polacy wracają do gry o wysoką stawkę

Oczywiście zabawa może skończyć się niezwykle szybko, bo już po jednym spotkaniu. Ewentualna porażka z Brazylią wykluczy Biało-Czerwonych kompletnie z dalszej rywalizacji w tegorocznej Lidze Narodów. O takim scenariuszu jednak słyszeć nie chcemy, i to nie tylko dlatego, że mecz w fazie zasadniczej zakończył się zwycięstwem Polski. Brazylijczyków generalnie w ostatnich latach polscy siatkarze potrafią pokonywać.

W przypadku zwycięstwa siatkarze Grbicia zmierzą się w półfinale z lepszym z pary Japonia – Słowenia. A w ewentualnym finale obstawialibyśmy pojedynek z Amerykanami czy Włochami. Łatwo zatem zdecydowanie nie będzie. Szczególnie jeśli prześledzimy, to co działo się w ostatnich tygodniach.

Jest dobrze, ale na ile?

Niby Polacy przegrali w ciągu pierwszych trzech turniejów Ligi Narodów zaledwie dwa spotkania, co jest świetnym wynikiem. Ale z drugiej strony: rozegrali też całe mnóstwo meczów zakończonych tie-breakiem. Pięciosetówki były im potrzebne, żeby pokonać nie tylko Iran czy Słowenię, ale w teorii znacznie słabsze reprezentacje: Bułgarię, Holandię oraz Niemcy. Oczywiście to, że drużyna Grbicia ostatecznie była w stanie przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę, dobrze o niej świadczy. Ale “dawanie życia” zespołom skazanym na porażkę to też niezbyt optymalne rozwiązanie.

Gdzie zatem można szukać przyczyn wahań formy Biało-Czerwonych? Prawdopodobnie w rotacjach, braku stałej szóstki. Trudno w końcu utrzymać wysoką dyspozycję, kiedy na boisku w każdym meczu pojawiają się inni zawodnicy. Jak zresztą popatrzymy na liderów statystyk Ligi Narodów: w czołówkach najlepiej punktujących, blokujących czy serwujących nie znajdziemy żadnego Polaka. To świadczy o tym, że Grbić dawał szansę do gry szerokiej grupie siatkarzy i nikt nie mógł “nabić cyferek”.

Reklama

W teorii w finałowych rozgrywkach Serb będzie musiał ograniczyć się do jednego, żelaznego składu. Ale tak naprawdę wciąż możemy mieć wątpliwości, co do tego jacy siatkarze będą grać najwięcej. Bartosz Kurek na ataku, Marcin Janusz na rozegraniu czy Mateusz Bieniek jako lider w bloku – tu jest wszystko jasne. Co jednak z przyjęciem? Na turniej w Gdańsku Grbić powołał aż pięciu graczy występujących na tej pozycji: Aleksandra Śliwkę, Wilfredo Leona, Tomasza Fornala, Kamila Semeniuka oraz Bartosza Bednorza.

– Myślę, że to jest ostatnia szansa dla Kamila Semeniuka – mówi nam Ireneusz Kłos, 337-krotny reprezentant Polski. – Chłopak, który jeszcze niedawno był wiodącą postacią reprezentacji, po tym sezonie w Perugii, nagle przygasł. I to bardzo. Miał przebłyski w kilku spotkaniach, w których ostatnio wystąpił, ale to nie był ten Kamil, którego znaliśmy wcześniej. Dlatego też myślę, że selekcjoner chce mu jeszcze dać się przełamać, co dzieje się jednak kosztem Karola Kłosa.

No właśnie – powołanie pięciu przyjmujących oznaczało niejako postawienie na tylko trzech środkowych. Stąd na liście nie znalazł się Kłos, jeden z weteranów w naszej kadrze. Jak natomiast będzie wyglądać podstawowa para na przyjęciu na spotkanie z Brazylią i ewentualne późniejsze? Choć najlepszy sezon klubowy spośród omawianych zawodników mógł mieć na dobrą sprawę Tomasz Fornal (albo ewentualnie Bartosz Bednorz), tak Grbić zapewne postawi na duet Aleksander Śliwka i Wilfredo Leon.

– Myślę, że właśnie Śliwka i Leon mogą być podstawą. Choć nie we wszystkich spotkaniach. Z zespołami typu Włochy czy Francja Leon brałby dużą odpowiedzialność za przyjęcie, bo to świetnie serwujące ekipy. A w tym elemencie nie jest aż tak dobry. Dlatego nie zdziwię się, jak na boisku od niego będą wtedy częściej pojawiać się Fornal czy Bednorz – komentuje Kłos.

To, jak dani zawodnicy będą prezentować się w kluczowym momencie Ligi Narodów, może pomóc Grbiciowi przy dalszych wyborach. Czyli powołaniach na mistrzostwa Europy oraz turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich.

Reklama

Kto może nam zagrozić?

Jak zmieniła się Brazylia w porównaniu do ubiegłorocznych mistrzostw świata? Przede wszystkim: została nieco odmłodzona. Ktoś mógłby powiedzieć, że to zabieg, który był potrzebny naszym rywalom od dawna. Pewnie żadna czołowa reprezentacja na świecie nie opierała się w ostatnich latach czy w ostatniej dekadzie na tak wiekowych zawodnikach jak Brazylijczycy. Inna sprawa, że o ile z drużyny wypadli Wallace de Souza (został zawieszony na 5 lat za… podżeganie do przemocy na social mediach) czy Joandry Leal, tak wciąż są w niej Bruno Rezende, Lucas Saatkamp oraz Ricardo Lucarelli. Polaków wciąż czeka zatem starcie ze starymi znajomymi.

Siatkarzem, którego szczególnie powinniśmy się obawiać, będzie jednak Alan Souza. To też dobrze znany zawodnik, który jednak nie wystąpił na ubiegłorocznych MŚ z powodu kontuzji. Ale już w Lidze Narodów był jednym z czołowych atakujących siatkarzy fazy zasadniczej (148 punktów i 53% udanych ataków). Porównując jednak cały zespół Brazylii oraz wspominając jej pojedynki z Polską – możemy myśleć optymistycznie. – Od paru lat Brazylijczycy są nam na rękę. Gorzej gra nam się na przykład ze Słoweńcami, którzy zawsze sprawiają nam kłopoty, nawet podczas najważniejszych turniejów. Brazylia gra naprawdę fajną siatkówkę, ale czegoś ostatnio jej brakuje – mówi Ireneusz Kłos.

Jeśli chodzi jednak o drużynę, która w ubiegłych tygodniach grała najlepiej, musimy zapewne postawić na Amerykanów. Ci mieli taki bilans wygranych i przegranych jak Japończycy oraz Polacy (10-2), ale rozegrali tylko jeden tie-break (przegrany, z Argentyną). Stąd uzbierali sześć punktów więcej od drużyny Grbicia oraz cztery od Japonii.

Kłos: – Wydaje mi się, że faza zasadnicza nie ma aż takiego znaczenia. Amerykanie mają gorsze dni, można ich pokonać. Ale też są dla nas niewdzięcznym zespołem. Grają specyficzną siatkówkę, opartą na dokładności, powtarzalności. A Japończycy? Ostatnio trochę zostali przez nas zweryfikowani [bardzo łatwa wygrana Polaków w trzech setach – przyp. red.]. Do momentu meczu z Włochami grali jednak naprawdę rewelacyjnie. Nie dawali szans i Amerykanom, i Brazylijczykom. Ten zespół zrobił bardzo duży postęp pod wodzą Philippe’a Blaina. Ale być może Japonia to po prostu nie jest drużyna turniejowa? Tak mi się wydaje. Im dalej w las, tym jest z nią coraz gorzej.

W tym wszystkim musimy pamiętać, że pierwsze turnieje Ligi Narodów nie mają aż takiego znaczenia. Stąd nie można skreślać Francji, która w fazie zasadniczej zajęła dopiero ósme miejsce. Ale bez wątpienia ma potencjał nawet na wygranie finałowej rywalizacji, w końcu mówimy o mistrzach olimpijskich. Ktoś zresztą może powiedzieć, że największymi faworytami nadchodzących spotkań będą Włosi – aktualni mistrzowie świata. I to mimo tego, że ich ćwierćfinałowy rywal, czyli Argentyna, pokonał ich na początku czerwca… w trzech setach.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Z naszej perspektywy jednak – dobrze byłoby, żeby Polacy nawiązali do sukcesu swoich koleżanek po fachu, które w niedzielę sięgnęły po brązowy medal Ligi Narodów. Dla reprezentacji Grbicia nie będzie to oczywiście przesadny sukces. Ale warto byłoby jednak w dobrych humorach podchodzić do dalszej części tegorocznych rozgrywek reprezentacyjnych, które będą miały jeszcze większe znaczenie. – Tylko złoto? Nie, nie. Uważam, że na tym etapie sezonu każdy medal będzie zadowalającym wynikiem – podsumowuje Kłos.

Ćwierćfinałowy mecz Ligi Narodów Polski z Brazylią rozpocznie się w czwartek o godzinie 20.

Czytaj też:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi
Polecane

Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Kacper Marciniak
0
Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke
Polecane

Aaron Russell: Polacy są odporni na cierpienie. Widać to, gdy gra się z waszą kadrą [WYWIAD]

Jakub Radomski
3
Aaron Russell: Polacy są odporni na cierpienie. Widać to, gdy gra się z waszą kadrą [WYWIAD]

Komentarze

11 komentarzy

Loading...