Reklama

Sokół Ostróda jak feniks. Spłonął, a teraz próbuje powstać z popiołów

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

16 lipca 2023, 13:33 • 12 min czytania 22 komentarzy

Ostróda to malownicza miejscowość wyznaczająca początek Mazur. To tam powstał ośrodek treningowy dla reprezentacji na Euro 2012. Jeszcze rok temu miejscowy Sokół występował w II lidze. Ograł m.in. niedawnego uczestnika baraży o zaplecze Ekstraklasy – KKS Kalisz. Dziś to jedynie przeszłość, która wydaje się jakże odległa. Występy Sokoła na szczeblu centralny to melodia, która przebrzmiała niczym jednorazowy letni hit i z pewnością nie wróci na salony zbyt szybko. W ciągu roku Sokół przeistoczył się w feniksa, który się spalił, zamienił w popiół i znalazł na dnie. Teraz chce powstać.

Sokół Ostróda jak feniks. Spłonął, a teraz próbuje powstać z popiołów

Z dnia na dzień Sokół stracił zarząd, piłkarzy i trenera. Zostali jedynie ludzie, którym zależało jeszcze na przyszłości piłki w Ostródzie. To oni podjęli się karkołomnego zadania podniesienia tego feniksa na zdrowych podstawach międzymiastowej zgody, miejscowych zawodnikach, poukładanych finansach i nadziei na lepsze jutro bowiem z zeszłorocznego drugoligowca zostało tylko to. Nadzieja.

Sokół Ostróda zdegradowany do klasy okręgowej

– Trzeba zacząć wszystko od początku. Finanse klubu nie dawały nadziei przetrwania nawet pół sezonu w III lidze. Jedyną i słuszną decyzją, żeby Sokoła nie zadłużyć, było nieprzystąpienie do gry w III lidze i start od okręgówki. Budujemy wszystko od podstaw. Zaczynamy od zebrania drużyny. Wszystkim piłkarzom z końcem czerwca skończyły się kontrakty. Nie mieliśmy rezerw, więc nie mogliśmy uzupełnić pierwszej drużyny chłopakami z poziomu A-klasowego. Chcemy bazować na wychowankach i zawodnikach, którzy wychowali się w Sokole – tłumaczy nam Tomasz Harazim, nowo wybrany prezes ostródzkiego klubu.

Totalne zaskoczenie

Jeszcze miesiąc temu Sokół toczył arcyważne spotkanie o utrzymanie w III lidze. Jego rywalem był zaangażowany w walkę o ligowy byt Ursus Warszawa. Drużyna z Mazur pokonała stołeczną ekipę 2:1, a mężem opatrzności ostródzian był Łukasz Święty. Jego trafienie zapewniło zwycięstwo i wymodlone utrzymanie przez kibiców Sokoła. Jaki był zatem ich szok, gdy dwa tygodnie później klub nie dość, że spadł z III ligi, to dodatkowo został zgłoszony do rozgrywek klasy okręgowej. Utrzymanie stało się pocałunkiem śmierci.

Reklama

– Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby Sokół się nie utrzymał w III lidze. Wtedy możliwe, że nie byłaby potrzebna degradacja do klasy okręgowej – mówi wprost Harazim.

Co mają jednak powiedzieć zawodnicy i trener, którzy takim obrotem spraw byli całkowicie zszokowani. Niektórzy wiązali swoją zawodową przyszłość z Ostródą, a z dnia na dzień zostali na lodzie.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

– Absolutnie się tego nie spodziewaliśmy. Ani ja, ani osoby z mojego sztabu, ani zawodnicy. Gdyby było inaczej, nie starczyłoby nam motywacji w ostatnich meczach, żeby uratować III ligę dla Ostródy. Mydlenia oczu ze strony zarządu nie było. Po prostu nie odczuwaliśmy, że coś złego mogło się zadziać. Zawodnicy byli rozliczani na czas. To było dla nas dużym szokiem. Dużo wydarzyło się na walnym zgromadzeniu, podczas którego zarząd poinformował, że nie jest zainteresowany dalszym prowadzeniem Sokoła. Już wtedy nie mieliśmy na nic wpływu i musieliśmy przyjąć to na klatę. Spora grupa zawodników wiązała swoją przyszłość z tą drużyną, a zostali na lodzie – wyjaśnia trener Wojciech Tarnowski, który sportowo utrzymał III ligę dla Ostródy.

– Rundę wiosenną III ligi Sokół utrzymał wyłącznie dzięki pieniądzom z Pro Junior System, jakie zespół zarobił w spadkowym sezonie w II lidze. To one pozwoliły na dokończenie rozgrywek. Poprzedni zarząd miał świadomość, że do III ligi Sokół nie przystąpi. Jednocześnie skończyła się jego kadencja. Nikt z poprzedniego rozdania nie wyraził chęci kandydowania i pozostania w klubie. Istniała obawa, że jeśli nikt się nie znajdzie się do wzięcia odpowiedzialności i pieczy nad Sokołem, klub zostanie oddany do zarządzania komisarycznego, co byłoby jeszcze większą klęską dla tej drużyny. Gdyby „komisarz” przyszedł do Sokoła, mogłoby skończyć się na B-klasie – dodaje Harazim.

Wsparcie miasta?

Co zatem wpłynęło na to, że z dnia na dzień Sokół zniknął z poważnej piłkarskiej mapy Polski? Tą była rezygnacja całego poprzedniego zarządu. Niemniej jednak problemy nawarstwiały się przez lata, a atmosfera wokół klubu gęstniała, co wpłynęło na to, że ostródzki klub musi zaczynać od podstaw: zbudowania zdrowych fundamentów szkolenia młodzieży, uporządkowania finansów, przyciągnięcia kibiców na trybuny i zbudowania zdrowych relacji z miastem.

Reklama

– Za późno doszło do zmiany zarządu. Szkoda, że poprzedni prezesi nie zrobili wcześniej kroku w tył. Zawsze zależy mi na tym, by szkolić dzieci i młodzież. Przykro mi to dziś stwierdzić, ale za poprzedniego zarządu nie było żadnej współpracy między Akademią Piłkarską Ostróda a Sokołem. To nie do przyjęcia. Nie możemy dzielić dzieci. Należy połączyć te kluby, wtedy też zwiększy się finansowanie takiego jednego podmiotu. Marzy mi się, żeby wychowankowie, ostródzianie występowali w pierwszej drużynie Sokoła, a ani w II, ani III lidze tak nie było. Jaką motywację ma nastolatek, ciężko trenujący w juniorach, do dalszej pracy, skoro widzi, że i tak nie zadebiutuje? Połączenie klubów to szansa, a ja ze swojej strony deklaruję, że nawet nie będzie III ligi w Ostródzie, postaram się utrzymać finansowanie piłki w mieście na takim samym poziomie – powiedział na konferencji prasowej burmistrz Ostródy Zbigniew Michalak.

Do samego burmistrza jest również wiele pretensji, co było widać podczas konferencji prasowej. To na niej Michalak przedstawił sprawozdanie finansowania Sokoła w ostatnich latach. I tak “klub sportowy Sokół Ostróda otrzymał w latach 2013-15 kolejno 200 tys., 109 tys., 100 tys, zł. W latach 2020-23 było to 245 tys., 295 tys. (rekordowy wynik) i 180 tys. Natomiast utrzymywanie trzech boiska to koszt 1,6 mln zł“. Burmistrz bardzo szybko został skonfrontowany przez kibica z wydatkami miejskimi na sport w innym mazurskim mieście. W Giżycku bowiem przeznacza się 700 tys. zł na lokalne Mamry. Padła też populistyczna teza z sali, że gdyby taką kwotą miasta wspierałoby klub, Sokół nadal występowałby w II lidze.

– Bez wsparcia samorządów sport ciężko prowadzić klub sportowy. Liczby, które zaprezentował burmistrz, mówią same za siebie – twierdzi Tarnowski.

Koniunktura wrogiem

Żeby poznać prawdę tej tezy, należy cofnąć się do roku 2020, kiedy to Sokół awansował do II ligi. Ostródzianie byli wtedy na fali wznoszącej. Jarosław Kotas, ówczesny dyrektor sportowy mówił, że przy dobrym układzie drużyna może nawet zaatakować I ligę. Sokół miał poukładane finanse, zatrudnił m.in. Rafała Siemaszkę z Arki Gdynia i wokół klubu panowała atmosfera sukcesu. Kluczowe były dobre relacje ze strategicznym sponsorem Ostróda Yacht. Zespół również radził sobie całkiem nieźle, dwukrotnie znajdując się po kolejce w strefie barażowej. Finalnie finiszował na 11. miejscu za Stalą Rzeszów i Motorem Lublin.

Kolejny sezon był dużo gorszy. Przykręcony został kurek z pieniędzmi od sponsorów. Przyjęto strategię totalnej rewolucji. Do drużyny dołączyło 38 (!) zawodników, co skończyło się spadkiem, a w kolejnym sezonie degradacją do klasy okręgowej.

– Duży wpływ na to, jak skończył Sokół, miała koniunktura na rynku. Nasi sponsorzy muszą liczyć pieniądze i lokować je z dużo większą rozwagą. Nie byli w stanie w większych stopniu zaangażować się w finansowanie klubu. Sama spółka Ostróda Yachty nie jest w stanie pociągnąć finansowo III ligi dla Sokola. Potrzebowalibyśmy kilku takich sponsorów, by o tym myśleć. Z dotychczasowym wsparciem moglibyśmy utrzymać zespół w III lidze przez kilka miesięcy, może pół roku. Ale co dalej? Dlatego podjęliśmy decyzję o wycofaniu się z rozgrywek. Problemy w klubie się nawarstwiały – twierdzi nowy prezes klubu.

–Patrząc na finanse miasta, nie wydaje mi się, żeby Ostróda była w stanie na tyle pomóc, by utrzymać III ligę dla Sokoła. Rozmawiamy tu o kwocie około miliona złotych. A takich pieniędzy po prostu w budżecie miejskim nie ma. Do tego dochodzi utrzymanie stadionu, za którego finansowanie odpowiedzialność w 95% bierze miasto – dodaje Harazim.

– Od kiedy odszedłem z Sokoła w 2015 roku do mojego krótkiego powrotu, prowadziło go 12 różnych trenerów. Ze względu na sympatię do byłego już prezesa Sarneckiego zdecydowałem się podjąć misji uratowania III ligi dla Sokoła. Udało się to, ale jak widać, było to jedynie pyrrusowe zwycięstwo. Przez dwa miesiące koncentrowałem się wyłącznie na analizie gry własnego zespołu i rywali. Nie zagłębiałem się w mechanizmy, dzięki którym funkcjonował klub. Ale trzeba przyznać, że przez te lata mojej nieobecności w Ostródzie dochodziło do kilku rewolucji kadrowych, zmieniali się trenerzy, całe koncepcje działania. Ciężko mi ocenić, czy było to właściwe, czy nie, bo w klubie się nie znajdowałem i nie wiem, też czy właściwie zarządzano finansami. Zatrudniono mnie do wykonania konkretnego zadania. Zrealizowałem je i nie zagłębiałem się, co dzieje się wokół – uzupełnia Tarnowski.

Kolejny z wynikiem ponad stan

Słaba kondycja finansowa klubu to punkt wspólny dla wielu innych podobnym ekip z tego rejonu Polski. Gdzie byłby grający w I i II lidze Jeziorak Iława, gdyby zgadzały się pieniądze? Gdzie byłby zwycięzca III ligi Start Działdowo, gdyby zgadzały się pieniądze? Gdzie byłby ŁKS Łódź, gdyby w Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie zgadzały się pieniądze i klub awansowałby do II ligi, a nie zajmujący drugie miejsce ŁKS?

– Czasami człowiek robił wynik ponad to, na co było stać te kluby. Można odczuwać z tego powodu satysfakcję, że dało się wycisnąć z zawodników więcej, niż sądzili prezesi. Ale to nie pełna satysfakcja, bo chciałbym prowadzić ich w jeszcze wyższych klasach rozgrywkowych, co nie było mi dane. Tak jak w przypadku Startu Działdowo, znaliśmy już nawet swojego pierwszego rywala w II lidze, czyli Stal Stalową Wolę, ale nigdy do autobusu do Stalowej Woli nie wsiedliśmy. Zabrakło nam środków na grę. Zwolniliśmy miejsce Concordii Elbląg. Historia znowu zatoczyła koło, bo Sokół, wycofując się z rozgrywek, znowu zwolnił miejsce Concordii. Powoli staję się nieformalnym ambasadorem tego klubu w utrzymywaniu się w lidze. Gdy poprzednim razem prowadziłem zespół z Ostródy, również nie było mi dane świętować w pełni sukcesu. Wygraliśmy III ligę, nie awansowaliśmy przez reorganizację rozgrywek. W finale baraży ulegliśmy Nadwiślanowi Góra – wspomina Tarnowski i od razu kontynuuje.

– Trener to ambitna bestia. Każdy z nas ma ogromną wolę zwyciężania. To ona pcha nas do przodu. Czasami nie idzie to w parze z możliwościami klubu, ale czy to powód, żeby rezygnować z wygrywania? Niestety w województwie warmińsko-mazurskim to problem notoryczny, który występuje w wielu klubach. Sportowo zespoły dają radę rywalizować z najlepszymi w danych ligach, ale organizacyjnie czy finansowo kluby nie dają rady sprostać nowym wyzwaniom. Wojewódzki związek bardzo ubolewa z tego powodu. Tak się też stało w Ostródzie.

Patologia III ligi

To pokazuje, z jakimi wyzwaniami mierzą się kluby III ligi. Bo czy to nie patologia, że sport przegrywa z pieniędzmi na czwartym poziomie rozgrywkowym w Polsce? Właśnie tam rozgrywki stały się wyścigiem, kto zapłaci więcej. Zawodnicy wędrują od klubu do klubu, a stawką jest jedynie, kto da więcej. I nawet jeśli ktoś się broni sportowo, to finansowo leci z ligi. W poprzednim sezonie ŁKS Łagów prowadził w III lidze grupie 2, ale wycofał się z rozgrywek, właśnie z powodu problemów finansowych.

– Tak jak rozmawiam z kolegami-trenerami, to jesteśmy zgodni, że pozyskanie dobrego zawodnika na poziom trzecioligowy wiąże się z wydatkiem ogromnych pieniędzy. Drużyny oparte na zawodnikach, którzy pracują zawodowo, co łączą z popołudniowymi treningami, nie mają racji bytu w III lidze i pospadały. Zostały już wyłącznie kluby czysto profesjonalne. Dziś pieniądz determinuje to, jak wyglądają kadry. Topowi trzecioligowi zawodnicy mocno się cenią. Kwoty podbijają również agenci. Kasa determinuje wygląd tabeli – nakreśla problem Tarnowski.

Karkołomne zadanie odbudowania

W Ostródzie finanse były jedynie składową upadku. Zła koniunktura zrobiła swoje, ale to tylko kropla w morzu problemów Sokoła. Gdyby klub był prowadzony na zdrowych relacjach z burmistrzem, innymi ośrodkami piłkarskimi w mieście, miałby szansę zrobić znacznie więcej bowiem infrastrukturalnie Sokół jest przygotowany bardzo dobrze. Zabrakło w tym jednak zdrowego rozsądku. Poprzedni zarząd z Jerzym Sarneckim na czele wycisnął z zespołu, co się dało, a następnie wycofał się z klubu, nie zważając na konsekwencje. Podobnie stało się w Starcie Działdowo, który już nie istnieje, a jego namiastka, czyli MKS Działdowo musiał zacząć od początku, a w przyszłym sezonie będzie rywalizował z Sokołem w tej samej okręgowej lidze.

– Zdecydowałem się podjąć tego karkołomnego zadania z jednej prostej przyczyny. Jestem fanem futbolu, kibicem Sokoła. Do tego mam dziecko, które trenuje w Akademii Piłkarskiej Ostróda. Nie ukrywam, że była spora grupa kibiców, którzy szukali kogoś, kto odważy się podjąć tego zadania. Wszedłem w to ja i mój kolega, również pasjonat piłki, i staramy się to uporządkować od podstaw. Mamy wsparcie miasta i sponsorów, którzy pozostali z Sokołem mimo degradacji. Robimy to wszystko charytatywnie. Jeśli chodzi o pieniądze to jedyne, jakie mogą wędrować to z naszych kieszeni do budżetu klubu. Nie pobieramy wynagrodzenia i dalej tak będzie. Robimy to z pasji, bo nie patrzymy tylko na siebie, ale również nasze dzieci, które za kilka lat będą potrzebowały środowiska do rozwoju, tożsamości – mówi Harazim.

Miejscowe konflikty

W Ostródzie doszło do sytuacji, gdzie zawodnicy związani z miastem i zespołem nie chcą do niego przyjść. Doszło do sytuacji, że istnieją dwa osobne kluby, które nie potrafią znaleźć nici porozumienia. Nowy zarząd stara się to teraz naprawiać.

– Sokół nadal jest marką. Przyciąga. To, o czym wspominałem na konferencji prasowej to kilka przypadków zawodników, którzy żywią urazę do drużyny. Nie dostali szansy od Sokoła bądź w inny sposób zostali pokrzywdzeni przez klub. Trudno wnikać w pojedyncze przypadki osób, które jawnie zadeklarowały, że za żadne skarby nie pomogą Sokołowi. My chcemy się poświęcić temu projektowi i jest wielu takich piłkarzy, którzy podzielają nasze zdanie i również chętnie się angażują w odbudowę. Znajdujemy się na etapie kompletowania zespołu. I nie chodzi teraz o to, żeby podkupywać zawodników z rywalizujących z nami drużyn, ale zbudować coś trwalszego, stabilniejszego, by w przyszłości mieć dobre relacje z innymi ekipami – twierdzi Harazim

– Powstały dwa kluby młodzieżowe, a ich stosunki, mówiąc oględnie, nie były najlepsze. Od zawsze było to dla mnie zadziwiające, skąd takie złe relacje panowały między Akademią Piłkarską a Sokołem. Dla mnie to niezrozumiałe, że te dwa kluby nie potrafiły się połączyć. Ostróda jest za mała na tego typu podziały. Myślę, że moglibyśmy mieć jedną z lepszych szkółek w województwie, gdyby połączyć siły tych dwóch akademii. Rozmawiamy jak wyjść z tego impasu. Już teraz dojdzie do sytuacji, w której zawodnicy z Akademii Piłkarskiej na poziomie juniora młodszego przejdą do Sokoła, co do tej pory nigdy się nie zdarzało. Nie wyobrażam sobie, żeby Sokół zmienił nazwę. Chcemy współpracować, a temat nazwy powinien zostać z boku, bo to nie jest priorytet, a jest nim rozwój młodzieży – dodaje.

Czas pokaże

Sokół zamienił się obecnie w feniksa, który spłonął i próbuje powstać z popiołu. Światełko na lepsze jutro świeci mikrym światłem, ale świeci.

– Nie stawiamy sobie wygórowanych celów. Chcemy stworzyć zespół z rodzinną atmosferą, co przyciągnie ludzi na trybuny, żeby nawet w okręgówce było ich więcej niż w III lidze. Wyniki budują atmosferę i przyciągają sponsorów, więc jeśli wszystko będzie szło we właściwym kierunku, to kto wie, co się stanie. Na okres naszej czteroletniej kadencji postawiliśmy sobie plan awansu do IV ligi. W niej chcemy oprzeć zespół o wychowankach, którzy przy dobrej grze będą zasilać budżet klubu. Celem priorytetowym jest stworzenie akademii z prawdziwego zdarzenia. A później? Czas pokaże – kończy Harazim.

WIĘCEJ O NIŻSZYCH LIGACH:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Komentarze

22 komentarzy

Loading...