– Żenada, po prostu żenada! – wybrzmiewał kiedyś komentarz Dariusza Szpakowskiego w słynnej grze komputerowej. Działo się tak w chwili, gdy piłkarz na wirtualnym boisku, na przykład, zamiast trafić w bramkę, postraszył gołębie na trybunach. Albo gdy jedna drużyna dostawała takie bęcki, że aż było jej żal, choć zwrotki legendarnego komentatora nie wyrażały współczucia, a raczej potęgowały wrażenie wstydliwej nieudolności. Teraz też taki komentarz by się przydał, ale w prawdziwym życiu i z myślą o meczu rozgrywanym przez PZPN. A właściwie Cezarego Kuleszę, którego suma działań stała się tak karykaturalna i żenująca, że gdzieś w tle powinno paść zdanie: – Temu panu już podziękujemy. Wypad na ławkę, wypad z klubu.
Nie każdemu ten kategoryczny ton będzie odpowiadał, natomiast pomnik PZPN-u, nawet jeśli do tej pory był, jaki był, po raz kolejny został zdewastowany. Trudno siedzieć cicho, widząc, co się dzieje. I może dałoby się to jeszcze jakoś przetrawić, gdyby zrobił to ktoś inny niż głowa federacji. Ale w znanych nam okolicznościach pojawia się coraz więcej wątpliwości, czy Cezary Kulesza dalej powinien mieć tak istotną fuchę jak zarządzanie polską piłką.
Stasiak, Hajto, inszury.pl i prośba Kuleszy. Kulisy afery PZPN
Dla jednych ta kwestia była oczywista od samego początku, inni chcieli dać mu szansę. Ale obie grupy chyba zaczynają się scalać, o ile już do tego scalenia nie doszło, bo przecież nowe afery z Mirosławem Stasiakiem w roli głównej i pozwoleniem na biesiady na pokładzie samolotu u boku polskiej kadry to nie pierwsze, drugie i nawet nie trzecie przewinienie. Gdyby to była walka na rundy, Kulesza właśnie któryś raz z kolei wstawałby z desek z nadzieją, że jakoś dotrwa do dwunastej.
Dziś świadomy sytuacji obserwator, który interesuje się piłką nożną w Polsce, najprawdopodobniej czuje dyskomfort, że ktoś taki jak Cezary Kulesza jest prezesem. Oczywiście wiedzieliśmy, że może być przaśnie w nawiązaniu do czasów Grzegorza Laty. Tylko że nikt nie wyobrażał sobie upadku wizerunkowego o takiej skali, jaki PZPN zaliczył na przestrzeni ostatniego roku. A wraz z nim reprezentacja Polski, która, oględnie mówiąc, nie pomaga urzędnikom na gruncie sportowym.
SUPERPUCHAR POLSKI BEZ RYZYKA! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Ale ci drudzy piłkarzom jak najbardziej pomagają. To jednak wyczyn, że udało się przykryć ostatni dramat na murawie w Mołdawii dramatem na innym polu. Z drugiej strony, to może zaskakiwać trochę mniej, jeśli zdamy sobie sprawę, że w niespokojnych czasach, zamiast liczyć na kompetentnego faceta z jajami (takim Cezary Kulesza wydawał się po decyzji o odmówieniu gry z Rosją w barażach o mundial), musimy słuchać i obserwować, jak baron i jego świta przerzucają się gorącymi ziemniakami przy okrągłym stole.
Efekt jest taki, że odechciewa się temu projektowi kibicować. Projektowi, który zwyczajnie zaczął wywierać przede wszystkim negatywne emocje. A to afera premiowa. A to zapraszanie na mecze ludzi skazanych za korupcję i zrzucanie winy na sponsorów. A to brak działania kryzysowego czy beznadziejna komunikacja ze światem za pomocą miałkich oświadczeń. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że takie wydarzenia ciągną za sobą konsekwencje także w postaci niechęci sponsorów, co zobaczyliśmy już wczoraj. I można by wymieniać dalej, jednak szerzej zajęliśmy się tym w innym tekście, do którego zapraszamy: Wizerunek PZPN-u jest w ruinie
Cytując Kuleszę, miało być normalnie i profesjonalnie. Ale jest amatorsko i bulwersująco. Dlatego też prosi się o swego rodzaju wotum nieufności. Zdecydowany głos ludu, który mógłby wywrzeć jakąś presję na środowisku wewnątrz PZPN-u. Nie jest to metoda idealna, jednak zdaje się, że im dłużej discopolowiec przebrany za działacza piłkarskiego będzie miał tyle do powiedzenia, co dotychczas, tym mniejsza jest szansa, że polska federacja stanie się poważną, poukładaną i szanowaną marką, jaką niewątpliwie mogłaby zostać.
Naprawdę szkoda byłoby zmarnować czas z postacią, dla której – przypomnijmy – główną metodą na wygranie wyborów było jeżdżenie po ludziach i picie z nimi wódki. Owszem, przez chwilę można było się z tego pośmiać, może nawet przymknąć na to oko, bo przecież nie kibice i dziennikarze wybierają prezesów PZPN-u. Ale wszystkie te obawy związane ze stylem funkcjonowania Cezarego Kuleszy sprawdzają się w praktyce w najgorszy możliwy sposób. My sami mieliśmy obawy i je wyrażaliśmy, ale tak jak miała miejsce chwila zwątpienia, a po niej wręczenie, chociaż minimalnego kredytu zaufania, tak też musi nastąpić moment na veto.
Moim zdaniem, czara goryczy już się przelała. Koniec Kuleszy powinien nastąpić jak najszybciej. Lepiej nie będzie. Może być tylko gorzej lub podobnie – z jakąś aferą od czasu do czasu, rzecz jasna.
Nie chcę już takiego prezesa.
Wystarczy tych kompromitacji.
Stanowcze „nie” dla disco polo w PZPN-ie.
Więcej o PZPN-ie:
- 15 pytań do Aleksandry Rosiak, dyrektor departamentu komunikacji i mediów PZPN
- Wizerunek PZPN-u jest w ruinie
- Rewolucja w Pro Junior System. PZPN zaskoczył, kluby w szoku
Fot. FotoPyk