Transfer Felixa Nmechy do Borussii Dortmund znajduje się na ostatniej prostej, co oznacza, że to dobry moment na zastanowienie się, gdzie przebiega granica między religijnością a nietolerancją, między groźbą rasizmu a absurdalnymi roszczeniami poprawności politycznej. A także jak pogodzić aspekty sportowe z klubowymi wartościami?
Echte Liebe brzmi motto Borussii Dortmund. Oznacza ni mniej, ni więcej prawdziwą miłość. Miłość nie tylko do futbolu, ale przede wszystkim międzyludzką relację bez względu na płeć, kolor skóry czy orientację. Tymi wartościami kieruje się nie tylko klub, ale również kibice, których na całym świecie jest coraz więcej. Powinni również piłkarze, stąd tak duży opór przyniosła wieść o możliwym sprowadzeniu Felixa Nmechy. Mimo to za moment transfer zostanie sfinalizowany. Czy BVB zaprzeczy nim sobie, swoim kibicom i wyznawanym wartościom?
Atak na LGBT+
Czerwiec to miesiąc równości. Pride Month jest okazją do jawniejszej celebracji akceptacji dla osób LGBT+. Ulicami największych miast przechodzą parady równości. Bardzo często można spotkać też tęczowe flagi. Czerwiec stał się jednak okazją do kolejnego manifestu gorliwej religijności przez Nmechę. W swoich mediach społecznościowych zrównał tęczową flagę z napisem “Pride” z diabłem, co szybko spotkało się z nieprzychylnymi komentarzami internautów. To nie pierwszy raz, gdy 22-latek dał upust swoim światopoglądowym opiniom.
W lutym udostępnił wideo amerykańskiego prawicowego publicysty Matta Walsha, który na Twitterze opisał siebie jako “teokratycznego faszystę”, a na portalu The New Republic nazwano go “Transfobem roku”. Na filmie Walsh beszta ojca, który wspiera swoje transpłciowe dziecko w karierze. Nmecha opatrzył go podpisem: “Jeśli nie widzimy, co jest w tym złego…“, po czym skomentował post, zrównując tożsamość trans ze złem.
W obu przypadkach błyskawicznie wycofał się rakiem ze swoich opinii, usuwając posty. Gdy fala krytyki w komentarzach jest większa niż zazwyczaj, determinuje go to do wydania oficjalnego oświadczenia. Tak stało się w czerwcu. Nie przeprasza w nim jednak za swoje słowa, a jedynie snuje wizje bezgranicznej miłości do bliźniego.
– W mojej dotychczasowej piłkarskiej podróży spotkałem ludzi z różnych środowisk, grup etnicznych i wyznań. Ważne jest, aby jasno powiedzieć, że naprawdę kocham WSZYSTKICH ludzi i nie dyskryminuję NIKOGO. Poznałam miłość Jezusa w sposób, który przełamuje bariery i granice. Swoją pasją i doświadczeniem dzielę się z innymi. Uczę się przekazywać dobrą nowinę, aby każdy mógł zrozumieć i doświadczyć radości, pokoju i bliskości, które ja spotkałem. Boska miłość jest dla wszystkich – napisał na Instagramie Nmecha, co i tak nie uspokoiło fanów BVB, którzy otwarcie sprzeciwiają się temu transferowi.
Sprzeciw kibiców i sponsora
– Z wielkim niepokojem przyjęliśmy plotkę, że BVB jest zainteresowane Felixem Nmechą z VfL Wolfsburg. Chcielibyśmy wyrazić nasze największe obawy związane z podpisaniem kontraktu z tym zawodnikiem. Uważamy, że piłkarz z takim podejściem nie pasuje do klubu, który zobowiązał się do promowania otwartego i tolerancyjnego społeczeństwa – napisał fanklub Rainbow Borussen w oficjalnym liście do klubu. Dalej stwierdził, że to “policzek w twarz” dla działań, jakie prowadzi stowarzyszenie na rzecz akceptacji i równości. Tę opinię podziela również jeden ze sponsorów, który zagroził, że jeśli dojdzie do transferu, odejdzie z Borussii, o czym poinformował Der Spiegel.
Transfer stanął w sprzeczności z wartościami BVB. W końcu dla wielu ludzi Borussia Dortmund to nie tylko klub piłkarski, ale przede wszystkim tożsamość, przynależność do grupy ludzi o podobnych myślach i wartościach. Sytuacja była na tyle napięta, że postanowiono zorganizować wewnętrzną debatę na ten temat, a także porozmawiać z samym zawodnikiem. Klub nie dostrzegł jednak zagrożenia i lada moment Nmecha zostanie nowym zawodnikiem BVB. – To zupełnie normalny młody chłopak i piłkarz – powiedział Hans-Joachim Watzke, prezes Borussii na łamach Sueddeutsche Zeitung.
Tu rodzi się pytanie. Gdzie przebiega granica między religijnością a nietolerancją, między realną groźbą rasizmu a absurdalnymi roszczeniami poprawności politycznej? A także jak pogodzić aspekty sportowe z klubowymi wartościami?
Poparcie prawicowców
Z jednej strony Nmecha otwarcie atakuje osoby LGBT+. Pomimo że szybko wycofuje się ze swoich opinii, to nie sposób odnieść wrażenia, że spowodowane jest to presją otoczenia, a nie realną refleksją. Dowodzą temu kolejne wpisy zawodnika, w których tłumaczy, że tylko Jezus jest obiektywną prawdą i dla jego pokolenia najważniejsze rzeczą pozostaje, by go znaleźć. W swoich przekonaniach znajduje popleczników, również w środowisku piłkarskim. Jeden z postów Nmechy, w którym zaatakował osoby LGBT+, Dodi Lukebakio, piłkarz Herthy Berlin opatrzył komentarzem “Amen“, czyli “Niech tak będzie“. Przyklasnął mu również były zawodnik VfB Stuttgart Cacau, pisząc “Bądź silny!“.
Wprost można powiedzieć, że prawicowe środowiska w Niemczech wykorzystują Nmechę do hołdowania swoich idei, udostępniając je i regularnie komentując. – W sporcie potrzebujemy chrześcijan takich jak ty – możemy przeczytać pod jego postami.
Z tego powodu w przyszłości Borussia Dortmund może mieć problemy z jego aktywnością w mediach społecznościowych. W tym momencie BVB nie traktuje tego jako kłopot. W końcu dotychczas występował w Wolfsburgu, który również prowadzi aktywną politykę różnorodności i tolerancji, m.in. organizując z kibicami projekt edukacyjny pod nazwą “Wolfsburga Szkoła Różnorodności”. A mimo to Nmecha publikował tego typu posty. Wedle komunikatów VfL były prowadzone rozmowy z zawodnikiem na temat jego publikacji, ale nie przyniosły one oczekiwanego skutku. Podobnie działo się również w przeszłości z Josipem Brekalo, który odmówił gry z tęczową opaską. Z tego powodu na klub spadły gromy, co jest realnym zagrożeniem dla Borussii. Jej podstawowy zawodnik może jawnie łamać wartości, na których zbudowano klub. Niesie to za sobą groźbę posądzenia BVB o pinkwashing, co pozostaje poważnym oskarżeniem, które podburzało już wiele, wydawałoby się, stabilnych wizerunków.
Wolność słowa a poprawność polityczna
Z drugiej strony Nmecha porusza ważny wątek w swoich publikacjach. Pisze o Bogu wyłącznie dlatego, że jest gorliwym katolikiem. To wiara ukształtowała jego i całą jego karierę. – Żyjemy w czasach kultury unieważnienia. Gdzie to, co kiedyś nazywano wolnością słowa, obecnie traktowane jest jako mowa nienawiści, jeśli pewni ludzie nie zgadzają się z tą opinią – stwierdził 22-latek. Niemiec po prostu nie zgadza się z poprawnością polityczną, która próbuje tak manipulować dyskursem publicznym, by w żaden sposób nie dotykał on nikogo. Zawodnik Wolfsburga chce wyłącznie wyrażać swoje zdanie i dowód wiary, a taką możliwość dają media społecznościowe.
Wydaje się, że i z tego założenia wyszła Borussia. Być może w innych okolicznościach władze klubu dłużej przeanalizowałyby możliwość sprowadzenia Nmechy do Dortmundu, ale trzeba podkreślić, że stanęli latem przed trudnym zadaniem zastąpienia najlepszego piłkarza ostatnich miesięcy – Jude’a Bellinghama. Na rynku znajduje się niewielu zawodników o takim profilu, co Anglik. Do tego pod względem finansowym cała transakcja mieści się w ustalonych ramach. Z tego powodu nie doszło do transferu Edsona Alvareza z Ajaksu Amsterdam. 22-latek to dużo tańsza opcja, za którą BVB zapłaci 30 mln euro, a zawodnik będzie zarabiał sześć milionów euro rocznie.
Nieco słabsza wersja Bellinghama
Co najważniejsze Nmecha spełnia podstawowe kryteria sportowego doboru, które zostały przetestowane w warunkach Bundesligi. Został również doceniony przez selekcjonera reprezentacji Niemiec – Hansiego Flicka, otrzymując powołanie na marcowe zgrupowanie. Ma dobre warunki fizyczne – 190 centymetrów. Nie boi się wchodzić w pojedynki, a przede wszystkim je wygrywa – ok. dziesięciu na mecz. Jest również świetnie przygotowany pod względem kondycyjnym i motorycznym, co pozostaje normą dla piłkarzy Wolfsburga. Odzwierciedlają to również jego statystyki intensywnych biegów i sprintów. W obu tych zestawieniach plasuje się w TOP80 Bundesligi, a uśredniając wyniki wszystkich zawodników w przeliczeniu na mecze, w których gracze wychodzili w podstawowym składzie, znalazłby się jeszcze wyżej. Do tego przeszedł szkołę Manchesteru City, z której BVB w przeszłości wiele zyskała, sprowadzając m.in. Jadona Sancho czy Jamie’ego Bynoe-Gittensa. A w komplementach wypowiadał się o nim Pep Guardiola. Nmecha wygląda na nieco gorszą, ale prawdopodobnie odpowiednio skrojoną do potrzeb BVB wersję Bellinghama.
Pod względem sportowym Nmecha może wnieść wiele do Borussii Dortmund. Poza boiskiem 22-latek jest jednak dużym zagrożeniem dla klubu i jego wartości. Sprowadzając go, BVB naraża się na sprzeciw pewnych środowisk kibicowskich, odwrócenie się sponsorów, a także publiczną nagonkę. Na razie “papierowy” bilans tego transferu można rozpatrywać na plus, ale kto wie, czy za chwilę wicemistrzowie Niemiec nie będą rakiem, jak Nmecha ze swoich oświadczeń, wycofywać się z tego transferu, gdy okaże się, że pod względem sportowym 22-latek nie dorównuje Anglikowi, a w mediach społecznościowych będzie dalej stawał w sprzeczności z wartościami klubu.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Będzie trzecim brzydkim ptakiem? Co czeka Kownackiego w Werderze?
- Trela: Maluchy kontra molochy. Wielkie przebiegunowanie niemieckiego futbolu
- Joshua Kimmich. Więzień złotej klatki czy małostkowy atencjusz?
Fot. Newspix