Werder to klub, który stawia na ofensywę i potrafi odbudować napastników po przejściach. Dwóch takich czeka właśnie na wielomilionowe transfery. Jeśli jednak do nich nie dojdzie, Dawid Kownacki może mieć spore problemy z grą po przenosinach do Bremy. Sprawdźmy, co go czeka na Weserstadion i czy stanie się trzecim brzydkim ptakiem.
Jeden przez blisko 1000 dni leczył kontuzje, tułając się po klubach. Drugi musiał zeznawać przeciwko własnemu bratu, który się pod niego podszywał, zdradzał kobiety i oszukał go na kilka tysięcy euro. Teraz do tego duetu dołącza Dawid Kownacki, który dużą część życia spędził w gabinetach lekarskich, nie mógł znaleźć swojego miejsca na świecie, a jego sława niekiedy wyprzedzała formę. To, że otrzymał jednak szansę od Werderu Brema, daje nadzieje na to, że podobnie jak Niclas Fuellkrug, opisany w pierwszym zdaniu i Marvin Duscksch, scharakteryzowany w drugim, wkroczy na właściwą ścieżkę i stanie się trzecim “brzydkim ptakiem”. Czyli kim?
Dawid Kownacki w Werderze Brema
–
Spis treści
Brzydkie ptaki
– Duckschi i ja bardzo dobrze się dogadujemy, choć on pewnie chciałby uderzyć mnie w twarz. W naszej współpracy najważniejsze jest, że nie tylko bierzemy, ale też lubimy dawać. Myślę, że to jest ważne. Jeśli zawsze chcesz grać jako napastnik, to nie zadziała. Musi następować wymienność. Usiedliśmy razem i zastanawialiśmy się, jak to może działać najlepiej. Jesteśmy podobni, ale oboje myśleliśmy, że nasza wzmożona obecność w polu karnym, przełoży się na gole dla nas. Tak nie było, dlatego wolimy teraz poruszać się wokół szesnastki. Myślę, że można nazwać nas “brzydkie ptaki” – powiedział Fuellkrug na łamach Sport1.de.
Bremeńskie brzydkie ptaki były przez lata niechciane bądź nie potrafiły wznieść się na odpowiednią wysokość. W bagnie, jak można przetłumaczyć przydomek Werder, czuły się jednak bardzo dobrze, niczym Shrek na swoim bagnie. Miniony sezon był dla nich wręcz rewelacyjny i zwiastował duże transfery. Fuellkrug został z szesnastoma trafieniami królem strzelców Bundesligi, pojechał na mundial do Kataru, a obecnie jest pełnoprawnym reprezentantem Niemiec. Ducksch po rewelacyjnym sezonie wzbudzał zainteresowanie wielu klubów, a szczególnie atrakcyjna była klauzula odstępnego w wysokości 7,5 mln euro, co wydaje się niską kwotą za piłkarza, który w minionym sezonie wypracował 20 bramek.
Werder jako jedna opcja z pięciu
Werder był niemal pogodzony ze stratą obu tych zawodników, dlatego pozyskał Kownackiego, którego historia jest bardzo zbliżona do trudności, jakie przechodzili obaj wyżej opisani zawodnicy. Po spektakularnym sezonie w 2. Bundeslidze w barwach Fortuny Duesseldorf, dla której zdobył 16 bramek i zanotował 10 asyst, stało się jasne, że nie zagrzeje długo miejsca na zapleczu. By jednak pokazać się z najlepszej strony potrzebował czterech lat. W końcu do Niemiec przeniósł się w 2019 roku. Gdy w końcu odpalił, mógł wręcz przebierać w ofertach. Rozmawiał z kilkoma klubami Bundesligi, ale wybór, bardzo przemyślany, padł na Werder.
– Przyszła do mnie oferta z Unionu Berlin. Muszę przyznać, że pojawiłem się nawet w klubie, by porozmawiać z działaczami i poznać to miejsce. Dostałem też propozycję z Hoffenheim, a poza tym pytały Augsburg i FC Koeln. Te kierunki jednak mnie nie interesowały. Na samym końcu i tak wybierałem właściwie między Hoffenheim a Werderem. Padło na Werder i myślę, że jest to dobra decyzja. Długo to analizowałem, rozmawiałem z ludźmi i wiedziałem, czego potrzebuję – powiedział na łamach “Kanału Sportowego” Kownacki, który zdecydował związać się z bremeńczykami długoterminową umową.
Miał zastąpić Duckscha. Miał
Polski napastnik dodał również, że na jego decyzję duży wpływ miał trener Ole Werner, który preferuje ofensywny futbol. W minionym sezonie Werder zdobył tyle samo bramek, co Union Berlin i SC Freiburg – odpowiednio czwarta i piąta drużyna Bundesligi. Autorzy tego sukcesu, Fuellkrug i Ducksch, mimo zapowiedzi nie szykują się do opuszczenia Weserstadionu.
– Po fantastycznym sezonie dwójki napastników klub był pogodzony z ich stratą. Gdy na rynku pojawiła się okazja w postaci zakontraktowania Dawida Kownackiego bez kwoty odstępnego, dyrektor sportowy Frank Baumann działał zdecydowanie i klub z Bremy przekonał Polaka do transferu. Miało to być zastępstwo 1:1 za Duckscha. W taktyce Ole Wernera miał być napastnikiem bardziej pracującym w polu, wykorzystującym dobre wyszkolenie techniczne, często operującym piłką na skrzydłach. Co z tego, jak Duckschowi 15 czerwca wygasła klauzula, a Fuellkrug zadeklarował, że nie zależy mu na odejściu i jest sobie w stanie wyobrazić pozostanie w Bremie, jeśli klub dokona poważnych wzmocnień – mówi nam Rafał Stolarz, kibic i administrator oficjalnego fanpage’u SV Werder Bremen Polska.
Okno transferowe dopiero się otwiera i jeszcze sporo może się wydarzyć w przypadku obu tych napastników. Niezmienna pozostanie natomiast taktyka zespołu, do której przekonał się Kownacki. Werner to trener zdecydowanie bardziej stawiający na atak niż obronę. Widać to nie tylko po statystyce goli strzelonych, ale również straconych. Bremeńczycy byli czwartą najgorszą defensywą w Bundeslidze, co doprowadziło do sytuacji, w której tylko na meczach Bayernu Monachium i Borussii Dortmund padało więcej bramek, Werder nie potrafił wygrać trzech ligowych meczów z rzędu i siedmiokrotnie w jego spotkaniach notowano pięć i więcej trafień. Z drugiej strony miał drugi najwyższy bilans goli oczekiwanych w Bundeslidze, co jest ciekawym zjawiskiem, bowiem zespół oddał najmniej strzałów w lidze.
Dobrze rozumie się z trenerem
– Ole Werner preferuje odważny, ofensywny styl gry, obfitujący w wiele sytuacji podbramkowych – charakteryzuje krótko Stolarz.
Wajcha w grze bremeńczyków jest zdecydowanie przechylona w stronę ataku, co jest szansą dla Kownackiego. Jednak myśląc o mądrym budowaniu zespołu, który walczy o wyższe cele niż utrzymanie w Bundeslidze, Werner powinien zmienić nieco sposób gry. Niekoniecznie musi rezygnować z totalnej ofensywny, ale wymagać od napastników większego zaangażowania w grę obronną. W tych aspektach Kownacki posiada wiele atutów, które prezentował w 2. Bundeslidze – sprinty, intensywne biegi, skoki pressingowe. W pierwszych dwóch statystykach Werder znajdował się w drugiej połówce tabeli. Werner chce to zmienić i to samo przekazał nowemu snajperowi.
– Od razu zaczęliśmy nadawać na tych samych falach. Ważnym czynnikiem dla mnie było dobre samopoczucie w klubie. A tego doświadczyłem w Bremie – kontynuował Kownacki, co jak zauważają lokalne media, jest cechą wspólną transferów Polaka i Amosa Piepera. Obrońca przeniósł się w zeszłym roku z Arminii Bielefeld, a czynnikiem decydującym o zmianie klubu był właśnie Werner.
Nowa nadzieja, kilka zagrożeń
Mimo dużego zaufania szatni do trenera, co podkreśla również Stolarz, szkoleniowiec ma kilka problemów, które należy szybko rozwiązać. Ze względu na grę systemem 1-5-3-2 zawodnicy ofensywni są często pozostawieni samym sobie w kontrataku i fazach przejściowych. Nie mają odpowiedniego wsparcia ze środka pola, a osamotnieni wahadłowi w obawie przed stratą piłki często decydują się na bezmyślne, przedwczesne dośrodkowania w pole karne, co skutkuje stratami. Sama formacja defensywna wymaga również jakościowych wzmocnień. Takie przyszły, ale do środka pomocy, czyli najbardziej newralgicznego punktu w grze Werderu.
O ile transfer Kownackiego można traktować jako sukces i wygraną rywalizację z innymi klubami Bundesligi przez bremeńczyków, o tyle sprowadzenie Naby’ego Keity można kwalifikować w kategoriach abstrakcji. Przyszedł bowiem zawodnik, który jeszcze rok temu grał w finale Ligi Mistrzów. Ostatni sezon miał dużo słabszy, ale wcześniej menedżer Juergen Klopp często stawiał na niego w drugiej linii Liverpoolu. A teraz Gwinejczyk powrócił do Bundesligi, lecz nie do czołowych drużyn, a 13. ekipy zeszłego sezonu. To on ma zostać dyrygentem środka pola, dyktującym tempo gry i sygnalizującym wyjście do pressingu. Takiego zawodnika Werderowi brakowało i na papierze świetnie wypełni lukę w pomocy, co sprawia, że w Bremie rosną apetyty.
Nie można jednak już teraz odtrąbić sukcesu Die Gruen-Weissen. To w 2021 roku zrobił jeden z niemieckich dziennikarzy, który po remisie z Kolonią w 24. kolejce pogratulował piłkarzom utrzymania w Bundeslidze. Werder dopisał po tym meczu trzydziesty punkt. Miał jednak przed sobą jeszcze dziesięć spotkań. Wywalczył w nich zaledwie jeden remis i finalnie spadł po raz drugi w historii z Bundesligi. Ta paraliżująca niemoc, niemożliwa do wytłumaczenia, ponownie przytrafiła się w minionym sezonie. Na finiszu rozgrywek, od 23. kolejki Werder zdobył tylko sześć punktów. Presja pętała nogi doświadczonym zawodnikom i żółtodziobom. Dopiero zwycięstwo nad bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie, Herthą Berlin, dało bremeńczykom spokój. Dlatego przechodząc do Werderu, Kownacki nie może być pewny walki o wyższe cele niż utrzymanie.
Gonna be?
Najpierw musi jednak wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie, a to nie będzie zadanie łatwe, o ile nie dojdzie do sprzedaży dwóch kluczowych zawodników. – Przy takim stanie polski napastnik najprawdopodobniej będzie rywalizował o miejsce w składzie z Duckschem, co może skończyć się niewielką liczbą minut dla byłego gracza Fortuny. Najlepsze dla Kownackiego byłoby odejście Duckscha. Wtedy byłby pierwszym wyborem dla Wernera i najprawdopodobniej stworzyłby duet z Fuellkrugiem bądź jego następcą, bo niedawno pojawiły się plotki o zainteresowaniu Niemcem ze strony Bayernu Monachium. Trzeba również podkreślić, że z wypożyczenia po dobrym sezonie w trzeciej lidzie powraca młody napastnik Nick Woltemade [17 goli i 12 asyst w Elversbergu przyp. red.]. Aczkolwiek on nie powinien być żadnym zagrożeniem dla Kownackiego – dodaje Stolarz.
O tym, czy Kownackiemu wyjdzie w Bremie, przekonamy się nie tylko oglądając jego spotkania, ale odpytując go ze słów piosenki „Gonna Be” The Proclaimers. Miejmy nadzieję, że pozna je na pamięć nie z powodu zapętlanego w kółko 17 odcinka drugiego sezonu serialu “Jak poznałem waszą matkę”, oglądanego z nudów z braku gry, a ze względu na kolejne gole strzelane na Weserstadion.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Joshua Kimmich. Więzień złotej klatki czy małostkowy atencjusz?
- Trela: Klątwa papierowej kulki. Dlaczego Hamburgerowi SV znów się nie udało
- VfB Stuttgart – klub utopiony w błocie. Historia ostatnich afer i skandali
Fot. Newspix