Nasza reprezentacja już bardzo długo jest słabiutka, jeśli chodzi o między innymi mental (bo problemów jest miliard), z planszy może ją zdmuchnąć byle podmuch wiatru. Czasem wydaje się, że zbudowaliśmy niezłą konstrukcję, a potem jeden błąd i katastrofa: dokładnie było to widać w trakcie meczu z Mołdawią. No właśnie – ale o ile już od dawna jesteśmy jako zespół niespecjalnie mentalnie przygotowani do uprawiania zawodowego sportu, o tyle ostatnie miesiące to istny dramat. Wiążę to z jednym wydarzeniem.
Mianowicie – z odejściem Kamila Glika z kadry. To, że sportowo mógłby już nie dojeżdżać, jest oczywiste i nie podlega większej dyskusji. Lata lecą, on dopiero co spadł do Serie C, zdrowie też już nie to, co kiedyś. No i wiadomo, jak chcemy grać trochę wyżej i – o cholera – zaczynać budować ataki inaczej niż długim podaniem, przyda się na środku obrony stoper o innej charakterystyce.
Zresztą: Glika od składu w końcu i tak trzeba by odstawić. Bo co, facet miałby 50 lat i tak by grał dalej? Jak widać – z zastępcami ciężko, ale niestety taka jest kolej rzeczy. Jeden wychodzi, bo musi, drugi wchodzi, bo – no cóż – musi. Byłoby fajnie, gdyby Glik był wiecznie młody, ale świat niekoniecznie tak funkcjonuje.
Natomiast specjalnie piszę o odstawieniu Glika od składu, a nie od reprezentacji, ponieważ moim zdaniem wciąż byłby w tej drużynie przydatny. W roli mentora, ostatniego do wejścia, mini-asystenta… No, nazywajcie to jak chcecie. Ale jednak żeby w niej był, gdyż według mnie, choć Lewandowski przez ostatnie lata nosi kapitańską opaskę, to faktycznym kapitanem był właśnie Glik.
Kiedy Lewandowski nie gra w jakimś meczu, bo kręci reklamę, to Glik gra mimo kontuzji. Ma niepodważalny posłuch, nie słychać – w przeciwieństwie do Lewandowskiego – że ktoś się z nim kłóci o kasę. No, lider. Nie najlepszy piłkarz, absolutnie, ale lider. Słowo klucz. Jak się myśli o tym, kto zostawił dla tej ekipy najwięcej zdrowia w ostatnich latach, to spokojnie na pierwszym planie wyłania się Glik.
Teraz go nie ma i faktycznie nasza drużyna wygląda, jakby zostawił ją kapitan. Ten prawdziwy. Kompromitacja z Czechami, mega kompromitacja z Mołdawią. Nie wiem, czy z Glikiem na pokładzie wygralibyśmy oba te spotkania, tego z Czechami pewnie nie, natomiast byłbym spokojniejszy, wiedząc, że w tej drużynie jest ktoś taki jak Glik. Facet z konkretnym charakterem.
A obecnie nawet trudno powiedzieć, kto mógłby zmienić Lewandowskiego w roli kapitana. Po prostu nie ma takiej postaci. Ktoś powie, że Szczęsny, ale przecież zarzucało się Robertowi, że ten nic nie powiedział po Mołdawii, kiedy faktycznie stanął w mix-zonie i rzucił choćby parę zdań, a Szczęsny poszedł w cholerę, przekazując, że nie ma nic do powiedzenia.
Dalej kto? Zieliński, Bereszyński, Milik? Znając zdrowie tego ostatniego, to połowę swojego kapitanowania musiałby odbębnić zdalnie.
Zdaje się, że jesteśmy skazani na kapitana-Lewandowskiego, nawet jeśli to papierowy kapitan. Jak skończy grać w reprezentacji, to siłą rzeczy ktoś po nim tę robotę przejmie i kto wie, może bez konieczności bycia w jednej szatni z tak wielkim piłkarzem faktycznie urodzi się paru liderów?
Ale właśnie: Glik mógł być w tej szatni i jeszcze tym liderem zostać.
Nie chcę obwiniać Santosa, bo tę Mołdawią powinna pyknąć Miedź Legnica, ale być może tutaj popełnił błąd – dokonując rewolucji zbyt szeroko. Wiadomo, że tych starszych w końcu trzeba było pożegnać, ale może nie wszystkich od razu? Może stopniowo, zaczynając od Krychowiaka, na Gliku kończąc?
Nie wiem. Wiem, że obudziliśmy się w rzeczywistości, kiedy po jednym błędzie wszyscy mają zwieszone głowy. Może Santos zakładał, że skoro ma piłkarzy z takich klubów, a nie innych, to jednak taka rewolucja nie powinna ich zaboleć, tylko powinni – jak profesjonaliści – przejść po niej bezboleśnie. A tu taki psikus, panie Portugalczyk, pan polskiego piłkarstwa jeszcze jak widać, dobrze nie znasz. Tutaj wszystko stoi na głowie.
No właśnie: głowa. Bo futbol to nie tylko technika, szybkość, strzał. Łeb też jest ważny.
A my mamy zespół od szyi w dół.
WOJCIECH KOWALCZYK
CZYTAJ WIĘCEJ O MECZU MOŁDAWIA – POLSKA: