Reklama

Niewykorzystana szansa? Szczypiorniści z Kielc znowu drudzy w Europie

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

18 czerwca 2023, 20:52 • 4 min czytania 33 komentarzy

Celem Barlinka Industrii Kielce na sezon 2022/2023 było wygranie Ligi Mistrzów. Odegranie się za finałową porażkę sprzed roku. Nawiązanie do sukcesu z 2016 roku. I cóż, to wszystko będzie trzeba ponownie odłożyć. Kielczanie mieli akcję na zwycięstwo przeciwko Magdeburgowi. Potem mieli też szansę na doprowadzenie do karnych. Ale dwukrotnie zabrakło im skuteczności. Z triumfu cieszyli się dziś szczypiorniści z Niemiec.

Niewykorzystana szansa? Szczypiorniści z Kielc znowu drudzy w Europie

Kto tak naprawdę był faworytem najważniejszego meczu sezonu w europejskiej piłce ręcznej? Jeszcze kilka tygodni pewnie wskazalibyśmy na mistrza Polski, który lepiej radził sobie w fazie grupowej. Ale to jednak Magdeburg zdołał wczoraj pokonać Barcelonę, absolutnego dominatora Ligi Mistrzów. Tak więc: trudno było Niemców przekreślać.

Szczególnie – że jak się dzisiaj okazało – do gry gotowy był Gísli Kristjánsson, czyli MVP ligi niemieckiej w poprzednim sezonie. Islandczyk jeszcze wczoraj… doznał kontuzji. Po czym nawet oznajmił, że liczy, iż koledzy wygrają niedzielny finał dla niego. Tak jakby stracił kompletnie nadzieję na występ. Cóż, prawdopodobnie były to tylko gierki psychologiczne, bo potem “poturbowany” Kristjánsson poruszał się po boisku bez żadnych problemów, mijał rywali i kierował piłkę do siatki. Co zagwarantowało mu nagrodę dla najlepszego gracza spotkania.

Alex to magik

Kogo najbardziej zabolała porażka Kielc w finale Ligi Mistrzów w zeszłym roku? Jeśli bylibyśmy zmuszeni wybierać, to wskazalibyśmy na Alexa Dujszebajewa. Hiszpan jako jedyny zawodnik okazał się w 2022 roku nieskuteczny w serii rzutów karnych z Barceloną. To oczywiście zdecydowało o porażce jego zespołu i zostało w pamięci Alexa. Dzisiaj był bowiem podwójnie zmotywowany – grał fantastycznie i ciągnął Kielce w pierwszej połowie, która przyniosła 6 bramek jego autorstwa.

Mocne, wymierzone co do centymetra rzuty. “Tańce” z piłką, różne zwody i zmiany tempa. Idealne podania do znajdujących się na czystych pozycjach kolegów. To wszystko prezentował na tle Magdeburga Dujszebajew. A drugim głównym aktorem początku spotkania był stojący w bramce Andreas Wolff – który, podobnie jak wczoraj, stanowił zmorę rywali.

Reklama

Kielczanie po trzydziestu minutach prowadzili 15:13.

Tak jak rok temu – mamy dogrywkę

Z czasem – o dziwo, patrząc na końcowy rezultat – wyglądało to coraz lepiej. Polski zespół zdołał w drugiej połowie uzyskać nawet cztery bramki przewagi! A Wolff… zaczął grać jeszcze lepiej niż wcześniej. Ten mecz wręcz zamieniał się w jego show. Tylko że niestety – jego koledzy nie byli aż tak skuteczni, żeby Kielce kompletnie odskoczyło rywalom.

Kilkanaście minut przed końcem spotkania doszło natomiast do niepokojącej sytuacji, która wstrzymała trwającą rywalizację. Otóż na trybunach potrzebna była interwencja medyczna – jeden z polskich dziennikarzy obecnych w Kolonii stracił przytomność. Piłka ręczna zeszła na chwilę na bok, ale oczywiście szczypiorniści z Kielc nie mogli stracić koncentracji. Po kwadransie mecz został wznowiony.

I już do końca regulaminowego czasu był zacięty. Mieliśmy bramkę Daniela Dujszebajewa na 26:25. Potem długą akcję Niemców, wreszcie zakończoną trafieniem Michaela Damgaarda. I wreszcie – szansę na zwycięstwo Kielc, przy szesnastu pozostałych sekundach na zegarze. Ale ani Alex, ani Daniel Dujszebajew nie trafili bramki. Cóż, albo Tałantowi Dujszebajewowi nie udało się ustawić dobrej akcji, albo po prostu jego podopieczni “nawalili” w egzekucji. Dwójka graczy z Kielc w najważniejszym momencie spotkania po prostu nie miała dobrej pozycji i rzucała trochę rozpaczliwie.

Reklama

Czekała nas zatem dogrywka, która rozpoczęła się nie najlepiej dla kielczan – bo od zmarnowanej setki Artioma Karalioka. W kolejnych minutach polski zespół walczył, gonił Niemców, którzy wyszli na prowadzenie. Ale jednak defensywa Magdeburga okazywała się bardzo trudna do złamania. Tak jakby w pewnym momencie rywale rozgryźli Alexa Dujszebajewa. A to było kluczowe, bo niestety dziś ani Szymon Sićko, ani Igor Karacić, ani Dani Dujszebajew (czyli inni liderzy w ataku Barlinka) nie grali świetnego meczu.

Po ekwilibrystycznej bramce Nicolasa Tournata, a potem pudle Magdeburga, okazało się jednak, że Kielce mogą jeszcze marzyć. Potrzebowali tylko na kilkanaście sekund przed końcem zdobyć bramkę i doprowadzić do dogrywki. To jednak było łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Ani Karaliok, ani Sićko nie zdołali trafić w bramkę. Zwycięstwo w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych przypadło Magdeburgowi.

Co mogli powiedzieć kibice oraz zawodnicy Barlinka Industrii Kielce? Na pewno mają świadomość, że poniekąd wypuścili wygraną z rąk. Znowu byli blisko nieba, ale może jednak lepiej przegrać w ten sposób, niż po serii rzutów karnych.

Barlinek Industria Kielce – Magdeburg 29:30 (15:13)

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

33 komentarzy

Loading...