Mniej optymistyczni kibice Barlinka Industrii Kielce na pewno nie podchodzili spokojnie do dzisiejszego meczu. Jeszcze dwa tygodnie temu ich ulubieńcy przegrywali w finale Pucharu Polski i tracili z powodu kontuzji ważnych zawodników. Okazało się jednak, że i Michał Olejniczak, i Artiom Karaliok zdołali wykurować się na półfinał Ligi Mistrzów. Ale to nie oni byli bohaterami sobotniego spotkania. A Andreas Wolff, który dwoma fantastycznymi interwencjami w końcówce wprowadził polski zespół do finału europejskich rozgrywek.
Zanim w ogóle szczypiorniści z Kielc wyszli dzisiaj na parkiet, wiedzieliśmy, że nie dojdzie do powtórki z zeszłego roku. Otóż Barcelona, czyli obrońca tytułu, nie poradziła sobie z Magdeburgiem i nie mogła ponownie spotkać się z Industrią. Było to oczywiście niemałe zaskoczenie, bo klub z Hiszpanii uchodził za absolutnego dominatora na Starym Kontynencie – w fazie grupowej rozgrywek nie przegrał żadnego meczu.
Niepowodzenie faworytów nie mogło jednak namieszać w głowie kielczan. Ci mierzyli się z inną potęgą, innym zespołem z nieograniczonym wręcz budżetem. PSG to drużyna, która – szczególnie w ofensywie – bywa nie do zatrzymania. A duży w tym udział ma choćby Kamil Syprzak, kołowy reprezentacji Polski. Gdybyśmy jednak zapytali się Tałanta Dujszebajewa, który zawodnik Francuzów budzi największy strach, pewnie wskazałby na Luca Steinsa – filigranowego rozgrywającego z Holandii, który w niesamowity sposób napędza atak PSG.
Dobrą informacją dla polskiej ekipy było jednak to, że na półfinał Ligi Mistrzów dostępni byli wspomnień Olejniczak oraz Karaliok. Obaj w starciu z Wisłą doznali groźnie wyglądających kontuzji i ich występ 17 czerwca stał pod znakiem zapytania. Co zresztą ciekawe – wykluczony z półfinału Ligi Mistrzów miał być też Elohim Prandi z PSG, ale ostatecznie otrzymał zielone światło do gry.
Cóż, dla widowiska były to dobre wieści.
Wolff, Wolff, Wolff!
Prandi dziś w pierwszej połowie jeszcze odpoczywał. Jego obowiązki w jakimś stopniu przejął mierzący 215 cm (!) wzrostu Dainis Krištopāns, który raz po raz karał kielecką defensywę. Generalnie jednak drużyna Dujszebajewa radziła sobie w początkowych minutach spotkania bardzo dobrze. Od początku aktywny był Alex Dujszebajew, udane interwencje notował Wolff, świetne momenty w obronie mieli Benoit Kounkound czy Miguel Sanchez-Migallon. To sprawiało, że maszyna ofensywna Francuzów nie mogła się rozpędzić, a Industria do przerwy prowadziła 16:14.
Jak natomiast wyglądała druga połowa? Początkowo oglądaliśmy… festiwal nieskuteczności. Zarówno zawodnicy PSG, jak i Kielc seryjnie notowali kolejne pudła, albo gubili piłkę (inna sprawa, że to ci pierwsi musieli być tym szczególnie zmartwieni, bo czas nie działał na ich korzyść). Nie najlepiej prezentował się szczególnie wprowadzony na boisko Prandi – było widać, że ten gracz ma jeszcze na sobie pełno “rdzy”. Gdy drużyna Dujszebajewa prowadziła 19:16, mieliśmy wrażenie, że ma ten mecz pod kontrolą.
Jak się jednak okazało: nic bardziej mylnego. PSG zdołało w końcu doprowadzić do remisu (20:20), co zwiastowało wielkie emocje w ostatnich fragmentach spotkania. I faktycznie, zupełnie ich nie brakowało. Na minutę przed końcem kluczową akcję zanotował Igor Karacić – Chorwat wywalczył karnego (którego potem na bramkę zamienił Arkadiusz Moryto), w momencie, gdy Kielce bardzo męczyło się w ofensywie.
PSG przy stanie 24:25 miało kilkadziesiąt sekund na doprowadzenie do dogrywki. Ale wówczas w bramce swoją obecność zaznaczył Andreas Wolff, zatrzymując rzut Luca Steinsa. To powinno było zamknąć mecz, jednak po przerwie wziętej przez Dujszebajewa… kielczanie popełnili niezrozumiałą stratę. Co otworzyło kolejną szansę przed PSG. Wykorzystaną? Co wy, na bramce był przecież Wollf.
Niemiec dosłownie uratował swoich kolegów w końcówce spotkania. Ale to też zadanie, jakie ma bramkarz w piłce ręcznej – w żadnym innym sporcie zespołowym zawodnicy grający na tej pozycji nie mają takiego wpływu na wydarzenia boiskowe.
Przed kielczanami teraz kilkanaście godzin na odpoczynek. Już jutro (o 18:00) zmierzą się w wielkim finale Ligi Mistrzów z Magdeburgiem. I będą mieli szansę przejść do historii polskiego sportu.
Barlinek Industria Kielce – Paris Saint-Germain HB 25:24 (16:14)
Fot. Newspix.pl