Reklama

Wyższy budżet, 6-8 transferów, pierwszym celem 40 punktów. Co słychać w GKS-ie Tychy?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

13 czerwca 2023, 15:14 • 9 min czytania 9 komentarzy

W ostatnich tygodniach wiele się działo w GKS-ie Tychy po przyjściu nowych właścicieli. Były to jednak raczej wydarzenia, które mogły wzbudzać niepokój wśród kibiców. Nic dziwnego, że spekulacji i domysłów powstało wiele, dlatego mający teraz największy wpływ na wydarzenia w klubie Maximilian Kothny wyszedł z inicjatywą spotkania z dziennikarzami, żeby kilka rzeczy wyjaśnić i odpowiedzieć na pytania, również te trudne.

Wyższy budżet, 6-8 transferów, pierwszym celem 40 punktów. Co słychać w GKS-ie Tychy?

26-letni Kothny ogólne wrażenie sprawił dobre. Był otwarty na dyskusję, dość wyczerpująco odpowiadał. Trzeba przyznać, że początki nowych inwestorów są trudne. Mając na uwadze historie z Barnsley, Nancy, KV Oostende i innych klubów zarządzanych przez Pacific Media Fropu, tyscy kibice nie witali ich z otwartymi ramionami, nie traktowano ich jak zbawców.

Finisz rozgrywek nie przyniósł wyraźniejszej poprawy w wynikach i grze, po prostu udało się utrzymać bez nerwów do ostatniej kolejki.

 – Sądzę, że nikt w Tychach nie był zadowolony z trzynastego miejsca. Mam nadzieję, że piłkarze również. Jedyny plus jest taki, że weszliśmy do klubu dopiero pod koniec sezonu i wielu z tych meczów nie musieliśmy oglądać (śmiech). Nie potrafiliśmy wygrać więcej niż dwa razy z rzędu, dlatego dobrze, że to już za nami – skomentował Kothny.

Reklama

Do tego doszły głosy o rezygnacji nowych właścicieli z drugiej drużyny, a prezes Leszek Bartnicki zrezygnował z posady.

Odejście Leszka było dla nas zaskakujące. Kilka tygodni temu poinformował o swojej decyzji podczas jednego ze spotkań zarządu, a wcześniej to samo oznajmił prezydentowi Dziubie. Głównym powodem, w który nie zawsze trzeba wnikać, były sprawy rodzinne – komentuje Max Kothny.

Dopytałem, czy chodziło tylko o to, bo nie brakowało głosów, że wizje Bartnickiego i Amerykanów zaczęły się rozjeżdżać. – Jestem tutaj od sierpnia, od początku byłem w kontakcie z Leszkiem, wiele razy dyskutowaliśmy na strategiczne tematy. Dobrze się dogadywaliśmy. Jeżeli nie zgadzał się z jakimiś pomysłami inwestorów, zawsze mógł mi o tym powiedzieć. Nigdy jednak tego nie zrobił, więc nie sądzę, żeby to było decydujące. Poszukiwania nowego prezesa? W innych krajach prezesem klubu jest przeważnie ktoś z miasta, były zawodnik lub ktoś mocno związany z lokalną społecznością. Trwają dyskusje z miastem, czy pojawi się ktoś nowy. Nie wykluczamy tego, ale na razie decyzji nie ma. W zarządzie dalej jestem ja i Avery Seelig, to się nie zmieni. Cały czas staramy się rozmawiać z mieszkańcami Tychów, żeby mieli dostęp do klubu i mogli nam pomóc. Ważny jest dla mnie kontakt z prezydentem Dziubą, wszystkie tematy są z nim przedyskutowywane – odpowiedział 26-latek.

Kothny od razu przedstawił sytuację dotyczącą czwartoligowych rezerw. – Słyszałem wiele plotek na ten temat. Rezerwy nie zostaną zlikwidowane. Chcemy, żeby od teraz dużo bardziej służyły pierwszej drużynie. Ma w nich być więcej młodzieży, a trenerzy rezerw mają ściślej współpracować ze sztabem Dariusza Banasika. Będą uczestniczyli w treningach pierwszego zespołu. Z kolei jeden z asystentów trenera Banasika 4-5 razy w tygodniu będzie na treningach i meczach „dwójki”. Mam nadzieję, że jak najwięcej młodych zawodników z rezerw z czasem okaże się przydatnych w I lidze. Najbliższy rok będzie pewnym testem i próbą co do naszego pomysłu na drugą drużynę – oznajmił.

Kibiców najbardziej jednak interesują wydarzenia dotyczące zespołu pierwszoligowego. Fakty są takie, że odeszło już ośmiu zawodników, a nikogo nie sprowadzono.

Reklama

Kothny zapowiedział, że budżet będzie o 20-25 procent większy niż do tej pory. – Pracujemy nad budową zespołu na nowy sezon, ale także nad wieloma sprawami pozaboiskowymi. Planujemy zatrudnić dwie nowe osoby w klubie – jedną od social mediów i komunikacji, drugą od marketingu i sprzedaży. Piętnastu zawodników z dotychczasowej kadry nadal znajduje się pod kontraktami. Kręgosłup został zachowany, ale musi dojść do pewnych zmian w drużynie. Umowa Antonio Dominguez była ważna, została jednak rozwiązana z powodu jego problemów osobistych i konieczności powrotu do Hiszpanii. Nie mamy oficjalnych ofert na zawodników z ważnymi umowami. Przedłużyliśmy kontrakt z Dominikiem Połapem, automatycznie po rozegraniu odpowiedniej liczby minut przedłużył się kontrakt Petera Buchty, a teraz dopinamy transfery, głównie młodych Polaków – oznajmił.

Podrążyłem ten temat. Zapowiedzi te brzmią ambitnie, ale jednocześnie trochę niebezpiecznie, bo właśnie tacy zawodnicy są najdrożsi na rynku. – Chcemy pozyskać 6-8 nowych piłkarzy, grających nowocześnie: szybciej, agresywniej, nadających się do wysokiego pressingu. Mają to być głównie młodzi zawodnicy, do 23. roku życia oraz jeden czy dwóch w wieku 18-19 lat,  bo to najbardziej rozwojowy okres. W Polsce ludzie słysząc o odmłodzeniu zespołu przeważnie spodziewają się obniżenia jakości, a to przecież nie jest jednoznaczne. Piłkarz 22-letni, który, dajmy na to, po trzech sezonach w I lidze wejdzie do Ekstraklasy, jeszcze zwiększy swoją wartość i wciąż będzie wart więcej niż ktoś, kto przyjdzie tu w wieku 27 lat i awansuje z nami mając lat 30. Nadal mamy doświadczonych piłkarzy w klubie, zamierzamy stworzyć mieszankę doświadczenia z młodością – tłumaczył.

Pierwsze ruchy mają nastąpić lada dzień: – Planujemy ogłosić czterech zawodników jeszcze przed startem przygotowań – dwóch być może już w tym tygodniu – a czterech następnych w późniejszym okresie.

Zapytany o Skibickiego, stwierdził, że wszystko okaże się w tym tygodniu. Według TVP Sport, praktycznie dograne jest wykupienie tego zawodnika z Legii Warszawa.

Z jego słów wynika, że liczy on także na transfery nieoczywiste, na pozyskanie piłkarzy przeoczonych gdzie indziej. – Uważnie śledzę Centralne Ligi Juniorów i uważam, że poziom wyszkolenia technicznego wielu zawodników jest naprawdę wysoki. Oglądałem też sporo meczów rezerw poszczególnych klubów. To prawda, polskie talenty są drogie, ale jest też wielu chłopaków jeszcze nieodkrytych, których nie zidentyfikowano jako wielce utalentowanych, a których możemy pozyskać.

Nie znaczy to, że kategorycznie wykluczone są transfery zawodników mających więcej niż 23 lata. – Oczywiście jest możliwe, że zatrudnimy kogoś starszego, o ile będzie to miało sens. Mam na myśli zwłaszcza pozycję napastnika. Jeśli pojawi się opcja sprowadzenia kogoś, kto powinien dać nam dużo goli, nie będziemy aż tak mocno patrzyli na wiek. Są jednak pozycje, na których nie chciałbym starszych piłkarzy. Na przykład nie sprowadzimy 28-letniego prawego obrońcy – zadeklarował.

Przepływ piłkarzy z innych klubów należących do Pacific Media Group? To niewykluczone, pewne nazwiska chodziły Kothny’emu po głowie, ale na razie nie znalazł nikogo, kto w pełni odpowiadałby GKS-owi swoim profilem.

Kothny nie ukrywa, że strukturalnie klub w tym momencie ma ograniczone możliwości przy poszukiwaniu wzmocnień. Robotę skautów w dużej mierze wykonują on i trener. – Jeszcze przed wejściem Pacific Media Group do klubu często bywałem w Polsce i podróżowałem po kraju. Co weekend oglądałem 5-7 meczów od Ekstraklasy do III ligi, rozmawiałem z piłkarzami, działaczami i agentami. Krzysztof Bizacki i sztab szkoleniowy również dużo podróżowali i obserwowali. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że może tu być lepiej, ponieważ aktualnie nie mamy działu skautingu, nie mamy skautów. Jest to problem, bo ograniczamy sobie pole manewru. W perspektywie najbliższego sezonu chcemy stworzyć zespół skautingowy. Na tę chwilę musimy opierać się na własnych obserwacjach na żywo i na video, własnych kontaktach i weryfikowaniu zawodników, którzy są nam proponowani. Z czasem na pewno ten aspekt poprawimy – podkreślił.

Człowiek zarządu tyskiego klubu zapewnił, że Dariusz Banasik ma wiele do powiedzenia w kwestiach transferowych. – To trener decyduje, kogo będzie chciał w klubie. Do niego należy finalna decyzja. Wspólnie ustalamy, z kim nie przedłużamy kontraktu, kogo chcemy zatrzymać i kogo sprowadzić. Większość zawodników na naszych listach życzeń to Polacy.

Krystalizuje się także skład sztabu szkoleniowego: – Wciąż rozmawiam z trenerem Banasikiem na temat asystenta, trenera bramkarzy i fizjoterapeuty. Decyzje zostaną podjęte w tym tygodniu.

Co do samego Banasika, pojawiały się doniesienia, że jego pozycja wcale nie jest tak mocna i niewykluczone, że już latem dojdzie do wymiany szkoleniowca. Kothny zdecydowanie zaprzeczył. – Od początku Dariusz Banasik był moim faworytem do pracy w GKS-ie. Wiem, że już nawet po jego zatrudnieniu niektórzy mieli inne pomysły na to stanowisko, ale nigdy nie było wątpliwości, czy będzie on trenerem w przyszłym sezonie – stwierdził.

Pytanie zatem, czego należy spodziewać się po nowym sezonie. Max Kothny nie obiecuje cudów. – Jest duża różnica między wynikiem, który uczyniłby mnie szczęśliwym, a tym, czego realnie możemy oczekiwać. Nie mogę dziś deklarować, że celujemy w awans lub baraże. Naszym podstawowym celem będzie zdobycie jak najszybciej czterdziestu punktów i jak już się to uda, zobaczymy, co jeszcze można zrobić – powiedział. Krótko mówiąc: najpierw spokojne utrzymanie, potem pomyślimy.

Kothny zdaje sobie sprawę, że on i grupa, którą reprezentuje nie ma na starcie dużego kredytu zaufania z powodów, o których pisaliśmy na wstępie. – Na ulicach Tychów wszyscy zawsze są dla mnie bardzo mili. Mam nadzieję, że nie jest to udawane (śmiech). Wiemy, że znajdujemy się pod dużą presją i dopiero musimy udowodnić, że możemy uczynić ten klub lepszym. Z tego względu nie chcę rozbudzać oczekiwań na najbliższy sezon, nasz plan to perspektywa na 2-3 lata. Po tym czasie będzie można ocenić, czy dobrze wykonaliśmy swoją pracę – uważa.

Jednym z największych wyzwań i jednocześnie jednym z najważniejszych czynników weryfikujących zaufanie kibiców będzie zwiększenie frekwencji. Efekt nowego stadionu już dawno minął, a ludzi przychodzi coraz mniej. Średnią zawyżały mecze z Ruchem Chorzów, Wisłą Kraków czy GKS-em Katowice, ale w pozostałych przypadkach wiosną coraz częściej zdarzały się spotkania, które nie gromadziły nawet dwóch tysięcy widzów.

 – Najbardziej męczy mnie temat frekwencji, mamy z nią problem. Dobrym pomysłem był piknik rodzinny przed meczem ze Stalą Rzeszów, kibiców było niemal dwa razy więcej niż na kilku wcześniejszych spotkaniach. Chcemy z trenerem zbudować zespół, który będzie zachęcał do przyjścia na stadion – podsumowuje Max Kothny.

Moje wrażenia? Facet w bezpośrednim kontakcie sprawia dobre wrażenie. Z tego, co słyszę, naprawdę nie można mu odmówić zaangażowania. Zamieszkał w Tychach, uczy się polskiego, praktycznie codziennie jest w klubie, nawet w takie dni jak Boże Ciało. Kwestia tego, jakie będzie miał możliwości w praktyce.

Trochę niepokoi mnie to sztywne nastawienie na gwałtowne odmładzanie zespołu, który przecież już teraz był pierwszy w Pro Junior System – zwłaszcza że mimo zwiększonego budżetu, GKS nadal nie będzie w czołówce pierwszoligowych bogaczy. Przy obieraniu takich koncepcji łatwo o naiwność i zbytni idealizm, finalnie zmuszający do nerwowych ruchów. A konkurencja nie śpi. I liga zapowiada się na najsilniejszą w historii, na palcach jednej ręki policzymy kluby, które mniej lub bardziej oficjalnie nie będą celować przynajmniej w baraże. Może być trudno o bezbolesny sezon przejściowy. W Tychach szykuje się rok pełen wyzwań.

CZYTAJ WIĘCEJ O GKS-ie TYCHY:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

9 komentarzy

Loading...