Reklama

Nie tylko kasa. Czesław Michniewicz leci do Arabii także po spokój

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

13 czerwca 2023, 14:29 • 5 min czytania 45 komentarzy

Nie da się przejść obok tego tematu obojętnie. Raz, że rodak rozpoczyna pracę za granicą, dwa: to w końcu Czesław Michniewicz, który niesamowicie polaryzuje społeczeństwo kibiców w Polsce. Albo właściwie polaryzował, bo w oczach zdecydowanej większości doszczętnie stracił dobre imię w ciągu kilku tygodni po mundialu w Katarze i już wtedy zasłużył na wygnanie, mając przecież za sobą jeszcze cień spraw związanych z “Fryzjerem”. Atmosfera była gęsta, więc jednego można było być pewnym – że były selekcjoner nieprędko ponownie wskoczy do polskiego piekiełka. Mógł, ale nie musiał. To samo tyczyło się oferty arabskiego Abha FC, tylko że tam praca w porównaniu do przeszłych doświadczeń Michniewicza zapowiadała się jak dobrze opłacony pobyt w egzotycznym sanatorium. Miła odmiana i chwila na głębszy oddech.

Nie tylko kasa. Czesław Michniewicz leci do Arabii także po spokój

No więc, czy grzechem było nie skorzystać z takiej okazji? Albo lepiej będzie zacząć od pytania, czy to w ogóle jest okazja? Skoro Abha FC to jeden z najgorszych klubów w lidze i w minionym sezonie walczyła o utrzymanie?

Czesław Michniewicz obrał kierunek, który nie jest pozbawiony sensu

Gdyby tak na to spojrzeć, cóż, szału nie ma. Owszem, zawsze to jakaś ciekawostka i przede wszystkim cenna możliwość, żeby polski trener mógł wykazać się poza Polską. Ale tak czysto na papierze: droga od 1/8 finału mundialu z reprezentacją Polski do dwunastej siły ligi arabskiej w pół roku nie zasłużyłaby na miano modelowej. Moglibyśmy nawet pokusić się o złośliwość, mówiąc, że Michniewicza nikt nigdzie indziej nie chciał, bo nikt przecież nie chce grać takiego antyfutbolu, jaki słusznie można było kojarzyć z tym szkoleniowcem.

Z drugiej strony, jeśli głównym założeniem jest po prostu zebranie nieoczywistego doświadczenia i zastrzyk większej gotówki, Michniewicza całkowicie można zrozumieć. Tym bardziej, gdy dołączymy fakt pracy z dala od Polski, w której nie jest już tak mile widziany jak wcześniej. I może zabrzmi to dziwnie, ale w Arabii Saudyjskiej 53-latek ma szansę zbudować swój azyl, o ile oczywiście szybko nie zostanie wywalony z roboty za słabe wyniki. Słowem: ma to sens. Abha FC to względny spokój i niezła kasa, której nie dostanie się na bezrobociu.

Reklama

Jeśli Michniewicz w Abha FC zaprezentuje lepszą wersją siebie, może być ciekawie

Pracę w Arabii śmiało można by też nazwać okresem przejściowym dla Czesława Michniewicza. I próbą pokazania się na obcym rynku, która przy dobrych wiatrach może dać promocję do lepszego klubu lub nawet ligi. A niewykluczone, że także reprezentacji, co trochę kierowałoby nas w stronę różnorodnych przygód Henryka Kasperczaka. Czy ktoś Michniewicza lubi, czy nie, istnieje taki scenariusz, wedle którego Michniewicz byłby w stanie pójść podobną drogą. Ma już wystarczającą markę – w mniej rozwiniętych krajach piłkarsko wystarcza argument “trenował Lewandowskiego” – żeby zakręcić się przy egzotycznych miejscach pracy. A jak pokazują przypadki różnych szkoleniowców, przy pozytywnych rezultatach da się tylko na tym zyskać. Jeśli Michniewicz marzy o zaistnieniu za granicą i spożytkowaniu dotychczasowych osiągnięć (pamiętajmy, że składają się na nie jeszcze dwa mistrzostwa Polski), musi tak myśleć o pobycie w Abha FC.

Jest jeszcze jedna kwestia, do której warto się odnieść. To umiejętności miękkie, czyli czynnik przemawiający za potencjalnym sukcesem Czesława Michniewicza w Arabii. Tam dobre podejście do piłkarzy, utrzymywanie ciepłych relacji i zbudowanie odpowiedniej atmosfery w szatni może mieć zdecydowanie większe znaczenie niż taktyczne nowinki i latające drony na treningu. Tego akurat Michniewiczowi odmówić nie można – potrafi sprawić, że zawodnicy go lubią. Jeśli swoje słynne żarciki i otwartość na drugiego człowieka zaadaptuje do specyfiki zupełnie nowego miejsca pracy pod różnymi względami, miałoby to potencjał.

W Polsce nie miałby spokoju, a w Arabii nie ma prawie nic do stracenia

Czesław Michniewicz niewątpliwie chce napisać nową kartę w swojej karierze trenerskiej. Jednocześnie podejmując próbę zamazania złego wrażenia, które zostawił w Polsce. Misja to trudna, być może nawet prawie niemożliwa, ale na pewno da się ją wydatnie ułatwić konkretnie w Arabii. Tam zapewne nikt nie słyszał o aferze premiowej, a awans z fazy grupowej traktuje się jak wielki i inspirujący sukces. Ba, niewykluczone, że Michniewicza będą tam traktować jak polskiego Jose Mourinho. Czego nie powie, czego nie zrobi, gdzie nie zadzwoni – będą patrzeć i słuchać. Dla byłego selekcjonera polskiej kadry to układ idealny. Nie trzeba bowiem uchylać się przed kąśliwymi uwagami dziennikarzy i unikać pytań o “Fryzjera”, które, tak swoją drogą, będą ścigać tego człowieka chyba przez następne 20 lat. Tak, można było zdążyć o tym zapomnieć, bo tyle się dzieje w futbolu przez pół roku.

A zatem, sumując, Michniewicz biletem na Bliski Wschód kupił sobie przede wszystkim spokojne warunki do pracy. Jeśli dobrze mu pójdzie, będzie mógł tam zostać na kolejny rok, a potem może ktoś inny się po niego zgłosi. Ale nie wybiegajmy tak daleko. Z drugiej strony, jeśli misja Arabia się nie uda, portfel będzie na tyle syty, że kolejne półrocze czy rok będzie można przeobrazić w długie wakacje i ewentualne oczekiwanie na kolejne wyzwanie. To wszystko generalnie brzmi jak sytuacja win-win.

Godząc się na kierunek arabski, Czesław Michniewicz na pewno przekalkulował, że nie ma prawie nic do stracenia, a zyskał wiele już teraz. A w jaką stronę to pójdzie i czy w Arabii będzie o nim głośno jak o Karimie Benzemie czy Cristiano Ronaldo – dopiero się okaże. Na razie wypada życzyć powodzenia.

Reklama

WIĘCEJ O ARABII SAUDYJSKIEJ:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

45 komentarzy

Loading...