Reklama

Piekło ma nowego rezydenta. Piłkarskie niebo – legendę

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

12 czerwca 2023, 15:23 • 4 min czytania 38 komentarzy

Włosi w tym roku przeżywają bolesną huśtawkę emocjonalną. Choć przypomnieli światu o swojej dawnej świetności, dochodząc do kilku finałów prestiżowych rozgrywek, ostatecznie kończą sezon bez żadnego trofeum. Finał Ligi Mistrzów, Ligi Europy, Ligi Konferencji i młodzieżowego mundialu – każdy z nich to porażka, a zatem także łzy i cierpienie. Można wręcz powiedzieć, że włoscy kibice trafiali z nieba prosto do piekła, czyli przeżywali coś, czego z pewnością nie doświadczy Silvio Berlusconi. Nie, on trafi w oba te miejsca. Przynajmniej według ludzi, którzy jednocześnie potrafili go kochać i nienawidzić.

Piekło ma nowego rezydenta. Piłkarskie niebo – legendę

Inni powiedzieliby, że Berlusconi w momencie śmierci jak najbardziej opuścił niebo, jakim był dla niego żywot pełen wrażeń, rozpusty i bogactwa. I trafi do miejsca, w którym zostanie za to wszystko rozliczony. Niczym człowiek, który zaciągnął gigantyczny kredyt na grzechy i popełniał ich tak dużo, że zapomniał, czym one właściwe są.

Jeszcze inni uznaliby, że Silvio Berlusconi jak mało kto na świecie, w sposób inspirujący, potrafił bawić się życiem. Trzymać reguły “carpe diem”, oszukiwać płynący czas, bawić się ograniczeniami, ogółem żyć jak król wszystkiego i wszystkich. Zarabiać nieograniczoną ilość dolarów, delektować się smakiem nieskończonej liczby kobiet i z satysfakcją obserwować mnożoną władzę, która odcisnęła ogromne piętno na sferze politycznej i sportowej we Włoszech. Berlusconi był jak najlepsza wersja ojca chrzestnego – jedno skinienie głową i mógł mieć wszystko. Nieletnią prostytutkę, kupionego sędziego i klub piłkarski, zresztą szczególny element w jego życiorysie.

Jeśli ktoś go nienawidził, to m.in. za to, że unicestwił swój kręgosłup moralny. Robił rzeczy odrażające, ale wszystko uchodziło mu na sucho, bo miał pieniądze. Gdy we własnym pałacu organizował dzikie orgie, właśnie pieniędzmi zamykał usta świadkom. Gdy spotykał się na kawę z Władimirem Putinem, zawsze miał jakieś wytłumaczenie lub zwyczajnie nie przejmował się opinią ludzi, którym nie podobała się przyjaźń ze zbrodniarzem. Właściwie czego Berlusconi nie zrobił, ciążył na nim jeden czy drugi występek z przeszłości. Pedofilia, korupcja, oszustwa podatkowe, związki z mafią, rasizm, dyskryminacja mniejszości – jeden człowiek, jeden diabeł, różny kaliber wykroczeń. I zawsze ten sam motyw, żeby skandal przykryć kolejnym skandalem.

Reklama

Ale, jeśli ktoś wielbił Berlusconiego, najprawdopodobniej wielbił również AC Milan. Każdy diabeł potrzebuje adwokata, a akurat Silvio Berlusconi miał ich więcej niż ktokolwiek inny o podobnie kontrowersyjnym wizerunku. Mimo że Włoch polaryzował na całym świecie, rossoneri byli jak potulne baranki – wiedzieli, że dzięki niemu powstał przecież wielki Milan. Zaczęło się od nieufności, przeszło w tolerancję, aż w pewnym momencie raczej nie było takiego kibica, który nie chciałby właścicielowi klubu uścisnąć ręki. W przeciwieństwie do obrażanych przez niego polityków: Nicolasa Sarkozy’ego, Barracka Obamy, Angeli Merkel czy Martina Schulza, którego Włoch swego czasu nazwał szefem nazistów. W XXI wieku. A to tylko wycinek. Było wesoło.

Kiedy ówczesny magnat mediowy budujący swoje imperium we Włoszech przejął Milan w 1986 roku, nikt nie sądził, że z nim do gabloty uda się wstawić aż osiem mistrzostw Włoch i pięć Lig Mistrzów w ciągu ponad 20 lat. To była przepustka do miłości połowy społeczeństwa w Mediolanie, ale też najlepsze możliwe alibi i kontrast do czynów złych, haniebnych, nieakceptowalnych. Wszystko, jakby nigdy nic, po prostu mu wybaczano lub przymykano oko, kiedy tylko – wedle hierarchii Berlusconiego – trzeci cud świata po pizzie i kobietach odnosił sukcesy.

Gdy Berlusconi odszedł z Milanu i stracił poparcie tamtejszych kibiców, zabrał się za AC Monzę z celem zdjęcia klątwy, jaką było przebicie sufitu w Serie B. A zatem Berlusconi w innym miejscu ponownie przemówił językiem piłkarskim, ekhm, językiem mamony, żeby po raz kolejny poczuć się wielkim i wielbionym już jako emeryt po 80-stce. Uwielbiał to, może nawet bardziej niż seks. Tę świadomość własnej mocy, uczucie wpływu, jakie poznał w roli biznesmena z klasy wyższej i premiera, a z którego nie chciał zrezygnować do samego końca, podejmując sprytne próby lawirowania między aferami i tym samym ratowania tyle z dobrego imienia, ile się tylko da.

Ale Silvio Berlusconi od zawsze był szczwanym lisem. Tak zbudował swoją potęgę. Dopóki oddychał, chciał oszukać wszystkich poza ukochanym Mediolanem. Żonę, że jest tą jedyną. Ludzi, że bardziej powinno się go podziwiać niż darzyć niechęcią. I śmierć, że zdoła przed nią uciec dzięki fortunie wydanej na modelowanie swojego ciała. Nie wszystko jednak wypaliło. Żona odeszła dawno temu, ludzie podzielili się na dwa obozy, a śmierć zaśmiała się Włochowi w twarz, kiedy zabierała go ze sobą do grobu. Do piekła też, a na pewno zabrała tę jedną część ciała między nogami, bo inna chociaż w połowie mogła trafić do nieba. Tego piłkarskiego, zaznaczmy, a chodzi konkretnie o łeb do interesów. Pomijając bowiem demoniczną stronę Berlusconiego, nie można zabrać mu tego, że zasłużył na tytuł legendy Milanu. Legendy, która jest tak barwna, że bardzo trudno opisać ją właściwymi słowami.

WIĘCEJ O SILVIO BERLUSCONIM:

Reklama

 

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

38 komentarzy

Loading...