Kto weźmie Ligę Mistrzów i… dlaczego będzie to Manchester City? Oj, dawno chyba nie było finału z tak jednostronnym obstawianiem końcowego rezultatu. Zdaje się, że mało kto wierzy w Inter. A jak wierzy, to znaczy, że po prostu kibicuje mu na co dzień. W redakcji Weszło chyba jednak takich fanów nie ma – u nas trzy do jaja na korzyść City.
JAN MAZUREK
TYP: MANCHESTER CITY
Zafascynowały mnie ostatnio wykłady Pepa Guardioli o przegrywaniu. Nie było w tym jakiejś wielkiej filozofii, bo piłka nożna jest po prawdzie dosyć prymitywnym sportem i lepiej niż dzieła Prousta wyjaśniają ją wywody Kowala, ale Hiszpan kapitalnie ujął w nich obraz swojej dotychczasowej pracy w Manchesterze City. W 412 meczach wykręcił zawrotną średnią punktową na poziomie 2,33, nie przegrał ponad 350 razy, w lwiej części tych spotkań jego piłkarze gnietli rywali, dominowali niepodzielnie, nierzadko zbliżali się do perfekcji w czymś, co można byłoby nazwać „drużynowym” czy też „systemowym” zwycięstwem. A jednak sześć razy z rzędu przegrywali dwumecze w Lidze Mistrzów.
To porażka czy nie? Guardiola doszedł do wniosku, że właściwie nie istnieje coś takiego jak porażka. Pozornie przegrany mecz wcale nie oznacza przegranego sezonu. Pozornie przegrany sezon wcale nie oznacza przegranej kadencji. I tak dalej. Pewnie trochę to populizm, ale taka prawda, że niezależnie od wyników w europejskich pucharach ten jego Manchester City już jest jedną z najlepszych drużyn w historii piłki nożnej. Nawet jeśli przegra z Interem w finale Ligi Mistrzów, choć…
Nie przegra. Nie tym razem.
Tak przekonujące gadki Guardioli o tym całym przegrywaniu wynikają bowiem też z tego, że chyba bardziej niż kiedykolwiek czuje, że zwycięstwo się tej drużynie po prostu należy. Oni sobie sami je zdobędą. W swoim stylu. I przy całym szacunku dla Interu.
MICHAŁ KOŁKOWSKI
TYP: MANCHESTER CITY
Trudno mi sobie wyobrazić, by Manchester City miał nie sięgnąć po końcowy triumf w Lidze Mistrzów. Oczywiście Pepowi Guardioli już kilka razy zdarzało się przekombinować z taktyką w Champions League, Hiszpan podejmował też niekiedy kontrowersyjne wybory personalne, gdy przychodziło do najważniejszych meczów na europejskiej arenie, ale to raczej nie będzie kolejny tego rodzaju przypadek.
W tym sezonie Guardiola za wiele nie cuduje, stąd pewnie i efektownie wygrane dwumecze z Bayernem Monachium oraz Realem Madryt. Moim zdaniem to właśnie konfrontacja z „Królewskimi” była prawdziwym finałem Ligi Mistrzów dla Manchesteru City w tym sezonie, tak jak – na przykład – w sezonie 2009/10 prawdziwym finałem była rywalizacja Interu Mediolan z Barceloną, a nie późniejsze starcie Nerazzurrich z Bayernem Monachium. Mistrzowie Anglii muszą po prostu dopełnić formalności. I zrobią to. Inter dotarł do finału, ponieważ – za co zresztą mediolańczykom chwała – doskonale wykorzystał sprzyjającą drabinkę, ale nikt o zdrowych zmysłach nie określi go najlepszym zespołem w Europie. Ten status przysługuje Manchesterowi City i, moim zdaniem, finał będzie tego ostatecznym potwierdzeniem.
SPRAWDŹ OFERTĘ FUKSIARZA NA FINAŁ LIGI MISTRZÓW – DO 500 ZŁ BEZ RYZYKA!
PAWEŁ PACZUL
TYP: MANCHESTER CITY
Pamiętam taki odcinek Stanu Futbolu, kiedy wszyscy obecni w studiu typowali na zwycięzcę Ligi Mistrzów właśnie Manchester City, a ostatecznie po triumf sięgnęła Chelsea. Doświadczenie podpowiada więc, że skoro koledzy obstawili City, to ja powinienem wskazać na Inter, żeby rozłożyć siły i uchronić redakcję przed kompromitacją. No, ale naprawdę trudno to zrobić, skoro City ma wszystko.
Świetnego trenera.
Świetnych piłkarzy.
Doskonały system.
Inter jest w podwójnie trudnej sytuacji, bo nie potrzebuje jedynie wybitnego meczu ze swojej strony, ale też co najwyżej przeciętnego w wykonaniu Manchesteru. Jeśli ekipa Guardioli będzie w stanie dobić choćby do dobrego poziomu – Inter nie ma szans. Musi liczyć na gorszy dzień przeciwnika. Oczywiście futbol polega na tym, by rywala w takie dni samemu załadować, niemniej czy Inter faktycznie może być w stanie to zrobić?
Nie wiem, nie przekonuje mnie na przykład drabinka Włochów. Ograli Porto, Benfikę, Milan… Patrzę na City i widzę cholernie cięższą przeprawę. Jasne, była jeszcze Barcelona w grupie, ale ile ta Barcelona znaczy, pokazała Liga Europy.
Zatem pamiętając, że futbol w całej swojej złośliwości może wywinąć Obywatelom psikusa, kierować ich strzały na poprzeczki i słupki, wyrzucić kogoś z boiska w pierwszej fazie meczu, cokolwiek, wciąż muszę zaryzykować i być kolejnym, który postawi na City.
A jak nie trafimy, to porobicie skriny i memy. Bywa.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Alkohol, rak, nienawiść. Nic nie jest w stanie złamać Acerbiego
- Scott Carson – „atmosferić” najlepszej drużyny na świecie
- Simone Inzaghi – trener od sukcesów po kosztach
Fot. Newspix