Hubert Hurkacz dwa razy w tegorocznym Roland Garros wytrzymywał pięciosetowe spotkania i pokonywał rywali – Davida Goffina oraz Tallona Griekspoora. Dziś jednak mu się to nie udało i po kolejnych pięciu setach odpadł z tym teoretycznie najsłabszym – Peruwiańczykiem Juanem Pablo Varillasem. Bardziej niż porażka niepokoić może jednak stan jego uda, bo miał z nim w trakcie spotkania problemy. A wkrótce przecież lubiany przez Huberta sezon gry na trawie…
Wyniki, na które czekał lata
Varillas to postać dla wielu fanów tenisa anonimowa. Przed tegorocznym French Open w turniejach wielkoszlemowych nie wygrał ani jednego spotkania. Peru to w dodatku kraj, który na wysokim poziomie w świecie tenisa właściwie nie istnieje. Egzotyka, taka jak dla piłki nożnej, dajmy na to, Angola. Raz na jakiś czas trafi się tam nawet niezły zawodnik, ale nikt, kto wzbudzałby powszechny podziw.
Wiele lat zajęło Juanowi wejście na wysoki poziom. Gdy miał na karku 21 wiosen, ruszył za Ocean, do Barcelony. Myślał, że szybko przebije się wyżej. Ale oddalenie od rodziny, nowy kraj, presja – wszystko to sprawiło, że mu się nie wiodło. Przybrał na wadze, nie radził sobie z tym wszystkim. Chciał rzucić tenis i pójść na studia w Peru. Rodzice wraz z trenerem przekonali go jednak, by dał jeszcze tenisowi szansę.
Więc faktycznie ją dał. I w końcu, po kilku latach, zaczął zbierać tego owoce.
Jest w najlepszej „100” rankingu. Przebił się wreszcie, po latach gry w Challengerach, na poziom turniejów ATP, niedawno w Buenos Aires zaliczył świetne zawody, gdy dotarł do półfinału, pokonując Dominica Thiema czy Lorenzo Musettiego. Nakręciło go to i do stolicy Francji – wiedząc, że mączka to jego najlepsza nawierzchnia – przyjechał pełen nadziei na pierwsze zwycięstwo w głównej drabince.
Przed tegorocznym Roland Garros grał dwa mecze w turniejach wielkoszlemowych. I zawsze były to pięciosetówki, a do wysiłku zmuszał Felixa Augera-Aliassime’a (Roland Garros 2022) i Alexandra Zvereva (Australian Open 2023). Bo Peruwiańczyk jest właśnie takim tenisistą – niby niczym się nie wyróżnia, ale potrafi przeciągać mecze, zamęczać rywali. Robi to i w tegorocznym French Open. Najpierw w pięciu setach odprawił Junchenga Shanga, a potem rozstawionego z „19” Roberto Bautistę-Aguta, sensacyjnie odrabiając straty z 0:2.
A dziś, też w pięciu setach, pokonał niestety Huberta Hurkacza.
Starcie długodystansowców
Zresztą po drugiej stronie siatki również stanął gość, który pięć setów grać potrafi… i najwyraźniej lubi, bo w taki sposób Hubert Hurkacz przeszedł przez poprzednie dwie rundy paryskiego turnieju. Jego poprzedni mecz – z Tallonem Griekspoorem – był zresztą najdłuższym w dotychczasowej karierze Polaka. A mimo tego zdawał się gotów na kolejne długie batalie.
I trzeba przyznać, że początkowo gotów faktycznie był.
Dzisiejsze spotkanie zaczął znakomicie. Rywala od razu przełamał po tym, jak ten przestrzelił forehand. A że nie miał też problemów z utrzymaniem własnego podania, to szybko prowadził. A potem, najzwyczajniej w świecie, po prostu utrzymywał przewagę. Varillas wyraźnie nie radził sobie z serwisem Polaka, który spokojnie doprowadził pierwszego seta do końca. To był znakomity początek, dokładnie taki, jakiego chcieliśmy.
A druga partia zaczęła się równie dobrze – Hubert znów przełamał rywala przy pierwszej okazji. Tyle że tym razem coś zaczęło się psuć. Z prowadzenia 2:0 w gemach, zrobiło się po chwili 2:3, a Varillas zdawał się rozkręcać. W dodatku Hurkacz poprosił o przerwę medyczną i wraz z fizjoterapeutą zszedł z kortu. Wrócił z opatrzonym udem (możliwe, że to problem z pachwiną) i momentami poruszał się gorzej, niż normalnie potrafi.
Peruwiańczyk z tego korzystał. I Hurkacza przełamał kilka gemów później jeszcze raz. To wystarczyło do wygrania seta.
Walka do końca
Zrobiło się więc 1:1, a na dodatek Hubert miał problemy zdrowotne. Z drugiej strony wcale nie grał bardzo źle. W trzecim secie przez większą część partii utrzymywał się w grze. Głównie za sprawą dobrego podania, zresztą obaj tenisiści akurat w tym secie radzili sobie przy własnym serwisie znakomicie – w ciągu dwunastu gemów obejrzeliśmy tylko jednego break pointa, z którego jednak nie skorzystał Peruwiańczyk.
Doszło więc do drugiej rzeczy, którą Hubert bardzo lubi – tie-breaka.
W nim Polak, niestety, sobie nie poradził. Gorzej serwował, Peruwiańczyk za to popisywał się na returnie i już po kilku minutach miał trzy piłki setowe. Wystarczyła mu jedna, Hubert bowiem wpakował return w siatkę. A Juan Pablo mógł cieszyć się z pierwszego w całym spotkaniu prowadzenia. I tego, że jest blisko spotkania z Novakiem Djokoviciem – to Serb czekał bowiem na zwycięzcę tego starcia.
Hurkacz jednak nie odpuszczał. W trzecim gemie czwartej partii przełamał rywala po długim i pełnym zwrotów akcji gemie, którego Peruwiańczyk nie zdołał zamknąć, mimo prowadzenia 40:15. Hubert powalczył ambitnie, doprowadził do break pointów, wykorzystał trzeciego. A potem kontrolował sytuację w secie… aż do dziesiątego gema. W nim bowiem dał przeciwnikowi dwie szanse na przełamanie. Ten jednak ich nie wykorzystał, a chwilę później Hubert zamknął seta asem.
Obu tenisistów czekała więc piąta partia w tym meczu i piętnasta w turnieju. A w niej lepiej poradził sobie Peruwiańczyk.
Gdy zaczynał się decydujący set, obaj byli już nieco pokiereszowani. Hurkaczowi wyraźnie doskwierała noga, Varillas z kolei wcześniej poprosił o fizjoterapeutę, który miał pomóc mu z problemem z ręką. Ostatecznie jednak lepiej ze wszystkim poradził sobie Peruwiańczyk. Przełamał Huberta w czwartym gemie partii, zresztą Hurkacz nie zdobył wtedy nawet punktu, a potem utrzymał serwis. A potem dołożył jeszcze jednego breaka. Zrobiło się 4:1 i Hubertowi pozostało jedno – atakować.
Spróbował, tego nie można mu odmówić. Wypracował sobie nawet break pointa w kolejnym gemie serwisowym rywala, ale potem popełnił kilka błędów i nie zamienił go na wygranego gema. Varillas za to dostał match pointa w kolejnej małej partii, przy serwisie Polaka, i po złym backhandzie Huberta zamienił go na zwycięstwo. Tym samym po raz pierwszy w karierze awansował do IV rundy turnieju wielkoszlemowego i zmierzy się w niej z Novakiem Djokoviciem.
Hurkacz za to nie powtórzył sukcesu z zeszłego sezonu, gdy doszedł na Roland Garros właśnie do czwartego meczu. Dla niego jednak kluczowe będzie to, by świetnie zaprezentować się w kolejnych tygodniach – na nawierzchni trawiastej, znacznie bardziej odpowiadającej jego grze niż mączka.
Hubert Hurkacz – Juan Pablo Varillas 6:3, 3:6, 6:7(3), 6:4, 2:6