Każdy turniej piłkarski, nie tylko w wydaniu dziecięcym, to mnóstwo emocji, mnóstwo meczów, mnóstwo wygranych, ale i mnóstwo… porażek. Jak z tymi ostatnimi radzą sobie najmłodsi?
Przegrane, to tak jak zwycięstwa, nieodłączna część gry. Choć czasem trudno z nimi sobie poradzić, nie ma innej drogi. Na etapie wojewódzkim XXIII edycji turnieju o Puchar Tymbarku w Łodzi zapytaliśmy rodziców oraz trenerów, jak temat ów… ugryźć.
– Każdy z nas przeżywał w życiu porażki. Dzieci również. Ale muszą ją zaakceptować. Bo porażka jest częścią życia. Są sukcesy, są zwycięstwa, ale są też przegrane. Dzieci różnie reagują na porażki: płaczem, smutną miną. Ale one mają to do siebie, że porażkę przeżywają tylko chwilowo. Szybko wracają do normalności – mówi Łukasz Korwek ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Skierniewicach.
– Piłka nożna to dyscyplina, gdzie porażka jest w nią wkalkulowana. Jeden wygrywa, inny przegrywa. W każdym treningu, w każdym ćwiczeniu, uczymy jednak dzieci, by podejmowały ryzyko. Ono prowadzi czasem do sukcesu, a czasem nie. Z tym trzeba sobie poradzić, bo to nieodzowny element naszego życia – dodaje Piotr Kozłowski z SP Uniejów.
– Niestety jestem doświadczony w przegrywaniu, bo przegraliśmy dziś już dwa mecze – śmieje się Piotr Kociak ze Szkoły Podstawowej w Bielawach. – Każdy mecz Pucharu Tymbarku daje dużo emocji, a zawodniczki każde spotkanie bardzo przeżywają. Ale poziom na etapie wojewódzkim jest bardzo wysoki.
– Staramy się tłumaczyć dzieciom, że każdy mecz jest ważny. Nie zawsze najważniejszy jest wynik, dużo ważniejsze w sporcie dzieci są zabawa i udział. Puchar Tymbarku traktujemy jako element rozwoju zawodników. Jeśli rywale są lepsi, nie poddajemy się, nie załamujemy. Jesteśmy nastawieni pozytywnie i gramy do końca – opowiada Edyta Mosiagin ze szkoły w Uniejowie.
Jej podopieczne zapytaliśmy o to, czy smucą się po porażkach. – Nieeeeee – odpowiedziały chórem. – Czym różni się dla nas porażka od wygranej? Po wygranej mamy na twarzach radość! Cieszymy się, gdy wygramy, mamy na twarzy uśmiech. A jeśli przegramy? To nie jest fajne uczucie. Jesteśmy smutne, ale bez przesady. Da się żyć… – tłumaczyły.
– Nie smucimy się. Mamy taką emocję: „trudno, przegraliśmy”. Chcemy się poprawiać, by w kolejnych meczach być lepsze. Wtedy mamy większe szanse na wygraną – stwierdziła jedna z zawodniczek. – Nigdy się nie poddajemy! Zawsze trzeba walczyć do końca – dodała inna.
Mosiagin: – Wyciągamy wnioski i poprawiamy to, co możemy, by kolejnych meczów nie przegrywać. Staramy się tłumaczyć dzieciom, że to nie jest koniec świata. Puchar Tymbarku to najważniejsze wydarzenie dla dzieciaków w całej szkole i przygotowują się do tego turnieju przez cały rok. Ale my, nauczyciele, podchodzimy do tego bardzo spokojnie.
– Dziecku trzeba wytłumaczyć, że to jest gra – uważa Adam Celebański, wujek jednego z zawodników z Rossoszycy, który przyjechał dopingować go z trybun. – Nawet w domu, kiedy w coś gramy, tłumaczymy, że porażka jest częścią życia. Wiadomo, że staramy się wygrać, ale nie zawsze się to udaje. By być najlepszym, trzeba trenować.
Celebański: – Tłumaczenie, tłumaczenie i jeszcze raz tłumaczenie. Dziecko porażkę może przyjmować różnie. Może płakać z jednego powodu czy innego, więc to bardzo indywidualna sprawa. Ale możemy tylko dbać o jego uświadamianie. Jakoś dajemy radę. Sam byłem sportowcem i coś o tym wiem. Jestem międzynarodowym mistrzem Niemiec w strzelectwie sportowym, więc jasnym jest, że miewałem wygrane, ale też niejednokrotnie przegrywałem – dodaje.
Kociak: – Cieszymy się z każdej bramki, bo tutaj to duże wyróżnienie. W szkole trenujemy do Pucharu Tymbarku od września. Co roku to są zawody, na którym najbardziej wszystkim zależy, to zawody, na których każdy skupia swoją uwagę. A później, wiosną, albo wygrywamy, albo przegrywamy. Wtedy jest radość lub łzy. Co roku mogę jednak na nich liczyć, bo przychodzi kolejna edycja i znów walczymy o jak najlepsze rezultaty.
Korwek: – Trener po porażce musi wzmocnić morale drużyny. Ja tłumaczę, że przecież nic się takiego nie stało, że to część gry w piłkę, że będzie dobrze. A jak porażek jest więcej, to chcemy więcej trenować, więcej pracować i rozwijać się, by iść do przodu. Warto zachęcać do tego, by dzieciaki się nie poddawały. Jak nie dzisiaj, to jutro. Czy dziś wygrają, czy przegrają, to przecież za jakiś czas będzie kolejny turniej, kolejny Puchar Tymbarku. W Łodzi powiedziałem swoim podopiecznym, by dobrze się bawili, by korzystali ze świetnej, słonecznej pogody, by strzelali gole jeśli tylko mają ku temu okazje.
A kiedy zdarzają się łzy? – Czasami zdarzają się łzy, ale raczej wtedy, kiedy ktoś kogoś przewróci – uważa drużyna z Uniejowa. – Pani trener pociesza nas jednak, przytula, czasami pyta, czy gramy dalej, czy odcinamy nogę. Nikt nie chciał mieć odciętej nogi, więc gramy dalej – śmieją się dziewczynki. – Zaciskają zęby i grają dalej – potwierdza pani Edyta.
Kociak: – Pojawiają się łzy, ale staramy się z tym radzić. Moim sposobem jest… humor. Na dziewczyny działa poczucie humoru, działa często jakiś kawał, to, że staram się je rozśmieszyć, odwrócić ich uwagę od tego, że zdarzyło się im przegrać.
Kozłowski: – Jako trener staram się uspokajać sytuację. Tłumaczyć, że nawet jeśli to, co zawodnik zrobił w danym momencie, nie przyniosło nam wygranej, to i tak jest pewien sukces. Bo z każdej porażki wyciągnąć można wnioski i jakąś lekcję. One doprowadzają z kolei do poprawy określonych zachowań i na tym polega trening. Młodego zawodnika prowadzić trzeba w taki sposób, by porażka była częścią procesu, ale dzieciom nie przeszkadzała. Jak najszybciej trzeba przejść do pozytywów i to jest nasza rola. Smutek i napięcie zawsze można przekształcić w coś pozytywnego.
Smutek udziela się też oczywiście dorosłym. Jedno dziecko przeżywa bardziej, inne mniej, ale trzeba rozmawiać. – Trzeba wspierać, bo dla dzieci ten turniej to jak mistrzostwa świata – mówi Korwek. – Jako trener, z perspektywy czasu, widzę, że uświadamiać trzeba jednak nie tylko dzieci, ale i ich rodziców. Jeśli oni budują presję i mówią w domu „musisz wygrać”, warto zareagować i wytłumaczyć takiemu rodzicowi, że trenowanie jakiegokolwiek sportu to jest przecież proces, a każdy proces, by przyniósł efekt, wymaga czasu.
Kolejne treningi, kolejne mecze i kolejne turnieje to przyszłość większości uczestników Pucharu Tymbarku. To tutaj swoje piłkarskie przygody rozpoczynali m.in. Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Bartosz Bereszyński czy Sebastian Szymański. Ci, którzy porażek na etapach wojewódzkich zanotowali najmniej, już wkrótce powalczą o najwyższe lokaty w wielkim finale.
Decydujące rozstrzygnięcia w Pucharze Tymbarku zapadną w dniach 14-16 czerwca. Finaliści w Warszawie o końcowy triumf zagrają na Stadionie Narodowym, przed meczem reprezentacji Polski z Niemcami.
Z ŁODZI – PRZEMYSŁAW MAMCZAK