Reklama

Marchewa staje się kijem. Na rywali. Tak dobrze poznaniak jeszcze nie grał

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

27 maja 2023, 12:53 • 7 min czytania 26 komentarzy

Trzy gole w trzech ostatnich meczach, w sumie siedem w 2023 roku, czyli w trakcie jednej rundy uzbierał 70% tego, co wcześniej przez poprzednie cztery lata. Stwierdzenie, że wiosna należała do Filipa Marchwińskiego byłoby przesadą, ale jednocześnie tak dobrze i skutecznie poznaniak na tym poziomie jeszcze nie grał.

Marchewa staje się kijem. Na rywali. Tak dobrze poznaniak jeszcze nie grał

Filip Marchwiński w Lechu od debiutu w pierwszym zespole w grudniu 2018 do zakończenia rundy jesiennej obecnego sezonu w listopadzie 2022 – dziesięć zdobytych bramek i trzy asysty w 108 występach we wszystkich rozgrywkach.

Filip Marchwiński w Lechu od stycznia 2023 – siedem zdobytych bramek i dwie asysty w 22 występach we wszystkich rozgrywkach.

Wreszcie – jakkolwiek to nie zabrzmi w przypadku 21-latka – ofensywny pomocnik zaczyna spełniać ogromne oczekiwania.

Filip Marchwiński – analiza

Grudzień 2018. Lech w Sosnowcu demoluje przyszłego spadkowicza – Zagłębie. Przy 4:0 dla Kolejorza trener Adam Nawałka przywołuje Marchwińskiego, który pierwszy raz pojechał z drużyną na mecz ligowy. Kiedy junior w 71. minucie staje przy linii bocznej, by zmienić Tymoteusza Klupsia, ma szesnaście lat, jedenaście miesięcy i sześć dni. Kwadrans później zdobywa debiutancką bramkę i ustala wynik na 6:0.

Reklama

Największy talent w klubie strzela gola w premierowym występie w Ekstraklasie.

Bajka trwa.

Największy, bo właśnie tak uważano i to w zasadzie od początku istnienia rocznika 2002.

Z czasem stałem się trzeci w roczniku – za Filipami Marchwińskim i Szymczakiem. Oni byli uważani za zdecydowanie najzdolniejszych. (…) Pracowałem, żeby tych Filipów wyprzedzić. Tak po cichu swoją pozycję budowałem. Swoją pracą, cierpliwością, pokorą doprowadziłem do tego, że z nas trzech teraz ja mam najwięcej meczów w Ekstraklasie – mówił mi Jakub Kamiński jeszcze w poprzednim sezonie.

Ale tamtej zimnej niedzieli wydawało się, że to właśnie Marchwiński najszybciej zajdzie najdalej. Trudno wyobrazić sobie lepsze wejście do ligowej elity niż ze zdobytą bramką, prawda? Wszystko układało się jak od linijki. Zwycięskie trafienie przeciwko Legii Warszawa w kwietniu następnego roku zdawało się to tylko potwierdzać.

Poznaniak, kibic Lecha, od małego w klubie (choć jako brzdąc zaczynał w Canarinhos Skórzewo), w reprezentacjach kraju od utworzenia najmłodszej kategorii – U-15.

Reklama

Wybraniec.

Oczekiwano, że bardzo udany jak na juniora sezon 2018/19 to dopiero początek i zapowiedź czegoś wielkiego.

Poprzeczka była zawieszona cholernie wysoko, a to był ledwie siedemnastoletni dzieciak. Do wszystkiego trzeba dorosnąć – tłumaczy trener Maciej Kędziorek, asystent najpierw Macieja Skorży, a obecnie Johna van den Broma.

Dźwigał wielki ciężar – uzupełnia Rafał Janas, asystent Skorży w Lechu i obecnie w Urawa Red Diamonds.

Najgorszy sezon w życiu

Idę do Niemiec – powiedział rok temu na scenie Kamiński w trakcie odbierania nagrody dla Młodzieżowca Sezonu.

To nie była żadna tajemnica, transfer do VfL Wolfsburg ogłoszono kilka miesięcy wcześniej, ale przy okazji krótkiej rozmowy z prowadzącymi Galę Ekstraklasy poruszono temat przeprowadzki i właśnie wtedy padły te słowa. W tamtym momencie Skorża szturchnął siedzącego obok Marchwińskiego.

No, „Marchewa” staraj się – powiedział z ojcowskim uśmiechem. Wiadomo, o co chodziło – zwalniało się miejsce w podstawowym składzie przeznaczone dla młodzieżowca, do tej pory okupowane przez Kamińskiego.

Jak rozgrywki 2021/22 były wspaniałe dla Lecha, który zdobył „majstra” na stulecie, tak fatalne dla Marchwińskiego. Zdecydowanie najgorsze w pierwszej drużynie. W sumie uzbierał 170 minut w lidze, wystąpił osiemnastokrotnie, ani razu w podstawowym składzie, za to w aż siedmiu spotkaniach nie załapał się nawet na ławkę. W swoim trzecim pełnym sezonie na tym poziomie w zasadzie stał się zbędny. Jak w piosence – jest to jest, a jak go nie ma, to też niewielki kram…

Było mu bardzo trudno. Mało meczów, bo bez europejskich pucharów, a do tego na jego pozycji grali Joao Amaral, najlepszy piłkarz w Ekstraklasie, i Dani Ramirez – wyjaśnia Kędziorek.

Miał silną konkurencję. Oczekiwano sukcesu, mistrzostwa na stulecie, nie było czasu na wprowadzanie młodych. Tym bardziej że byli Joao, Dani, a potem jeszcze doszedł Dawid Kownacki, zabezpieczający kilka pozycji ofensywnych – wtóruje Janas.

Dostawał niewiele minut, a nawet kiedy wchodził z rezerwy, spisywał się słabo lub ewentualnie przeciętnie (z różnych powodów nie doszło do skutku żadne wypożyczenie). Coraz głośniej mówiono, że oto kolejny zmarnowany talent. Tego akurat w polskim futbolu dostatek…

Ale po kończącym się właśnie sezonie można powiedzieć, że Marchwiński to przetrwał.

Walczak, nie mięczak

Grzeczny. Ułożony. Spokojny. Tak opisywano Marchwińskiego i właśnie te cechy miały mu przeszkadzać w wykorzystaniu potencjału.

Znam wielu piłkarzy, wręcz wybitnych, z kilkudziesięcioma meczami w reprezentacji, którzy w szatni się rzadko odzywali. Cisi, niezwracający na siebie uwagi. Ale chodzi o to, żeby na boisku się przestawić w tryb meczowy i tam robić swoje, a nie gadać. „Marchewa” faktycznie poza murawą był spokojniejszy, jednak na niej się zmieniał – mówi Janas.

Można go mylnie oceniać z powodu mowy ciała, tyle że to nie jest grzeczny chłopiec. Żaden mięczak. Odwrotnie. To walczak. I pokazał to choćby tym, że nie dał się złamać w trudnym dla siebie czasie. Był moment, że panowała moda na niesprawiedliwą narrację, że całe zło to „Marchewa”. Nie jest łatwo poradzić sobie z zalewem takich opinii – dodaje Kędziorek.

Przecież miał 20 lat, a już mówiono o niespełnionym talencie. Mentalnie ciężki okres, ale wyszedł z niego – uzupełnia Janas.

Droga, którą przeszedł, pokazała, że jest twardy. Nie ma co do tego wątpliwości – uważa Kędziorek.

Niezłomność pokazywał każdego dnia w trakcie poprzedniego, tak fatalnego sezonu.

Niebywała chęć do pracy. Było takich trzech – Michał Skóraś, Kamiński i Marchwiński. Po każdych zajęciach chcieli zostawać i robić coś więcej. Wykończenie, technika uderzenia, drybling – wylicza Janas.

Czasem należało ich zganiać z boiska, bo dzień przed spotkaniem zbyt duża aktywność nie jest wskazana. Ale stąd wziął się ich rozwój. To nie tak, że „Skóra” czy „Marchewa” z niczego zaczęli tak dobrze grać. Oni mnóstwo dokładali od siebie, kapitalna etyka pracy – zgadza się Kędziorek.

Choć kto wie, czy Marchwiński miałby okazję do pokazywania efektów pracy, gdyby nie awans Lecha do fazy grupowej Ligi Konferencji.

Trampolina

Od razu, od pierwszych treningów, było widać, że to jest materiał na dużej klasy zawodnika. Kwestia, kiedy wywalczy skład – znowu Kędziorek.

W sezonie 2021/22 Lech rozegrał 40 meczów, w 2022/23 – po dzisiejszej kolejce skończy się na 56. Dodatkowa runda, z której skorzystał Marchwiński. Poznaniakowi pomogła także zapaść Amarala, powolna adaptacja Afonso Sousy, a później problemy zdrowotne Szymczaka i Mikaela Ishaka.

Tak, sporo czynników, w pewnym sensie pomocna dłoń od losu, tyle że na końcu należało za nią chwycić i to zrobił Marchwiński, szczególnie w 2023 roku:

  • styczeń: gol z Miedzią na 1:1
  • marzec: asystą z Lechią na 4:0
  • marzec: gol w pierwszym meczu z Djurgarden na 2:0
  • marzec: gol w rewanżu z Djurgarden na 1:0
  • marzec: gol z Widzewem na 1:1
  • kwiecień: asysta z Pogonią na 2:2
  • maj: gol z Cracovią na 2:0
  • maj: gol z Rakowem na 1:0
  • maj: gol z Koroną na 2:0

Poza asystą z Lechią pozostały dorobek był albo ważny, albo bardzo ważny. To były bramki i ostatnie podanie dające prowadzenie lub wyrównanie, ewentualnie podwyższające przewagę Lecha na dwa gole. Żadne tam wbijanie gwoździ do już zakopywanej przez grabarzy trumny. Co więcej, w ostatnich dwóch kolejkach dawał radę jako napastnik. „Marchewa” stał się kijem. Na rywali.

Słowem, Marchwiński po prostu zaczął pokazywać potencjał, o którym w Poznaniu wiedziano od dawna.

Potrafi grać obiema nogami. Ma wizję, widzi nieszablonowe rozwiązania. Umie dostrzec coś, czego dziesięciu innych zawodników nie dostrzeże – wylicza Janas.

Rozumienie gry, umiejętność dostosowania się do sytuacji, technika.  Ot, choćby trafienie z Widzewem. Świetnie znalazł przestrzeń w obronie, wszedł między stoperów, idealny timing w wyskoku i bardzo celny strzał – uzupełnia Kędziorek.

Oczywiście Marchwiński nie stał się nagle najlepszym piłkarzem całej ligi, ale w zestawieniu z ostatnimi latami progres jest widoczny.

Być może taka musiała być kolej rzeczy? Może potrzebował dostać kilka razy po tyłku? Ale jestem absolutnie pewny, że teraz tylko będzie szedł do góry. Niby ma 21 lat, jednak patrząc przez pryzmat doświadczenia, przeszedł więcej niż niejeden 25-latek. To dorosły i świadomy człowiek – uważa Kędziorek.

Ten sezon to trampolina i według mnie w kolejnym to dopiero pokaże, co naprawdę potrafi i udowodni, że może być znaczącym zawodnikiem Lecha – podsumowuje Janas.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

26 komentarzy

Loading...