Reklama

Inność, śmierć i koniec kariery w wieku 33 lat. Ostatni mecz Hectora – idola Kolonii

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

27 maja 2023, 10:10 • 7 min czytania 17 komentarzy

Dziś obchodzi urodziny. Dziś też kończy karierę, mając 33 lata. Wcześniejsze 13 lat spędził w Kolonii, gdzie stał się idolem kibiców. Może nawet większym niż Lukas Podolski, pomimo swojej introwertyczności. Nie zostawił klubu nawet po spadku i kuszony ofertami wielkich klubów, bo Jonas Hector był piłkarzem innym niż wszyscy. 

Inność, śmierć i koniec kariery w wieku 33 lat. Ostatni mecz Hectora – idola Kolonii

W greckiej mitologii Hektor był symbolem męstwa i odwagi. By ratować swojego brata Parysa, stanął do walki z niezwyciężonym Achillesem. Przegrał, ginąc w brutalnych okolicznościach, ale do końca trwał przy swoich przekonaniach i poległ za dobrą sprawę. Choć nikt nie oddawał życia za klub, to historia Jonasa Hectora ma wiele podobieństw, łez i śmierci, o których obrońca nie chce dużo opowiadać. Zawodnik FC Koeln jest chodzącą antytezą nowoczesnego piłkarza. Nie liczą się dla niego blichtr, poklask i pieniądze, a przywiązanie do barw, podążanie zgodnie z własnym sumieniem i swoimi ścieżkami, które na szczyt wiodły często na około i pod prąd.

Jonas Hector kończy karierę

Samorodek piłkarskiego złota

Nigdy nie spotkałem człowieka takiego jak on. Ani jako piłkarz, ani trener – stwierdził jego były szkoleniowiec Peter Stoeger, którego cytuje “The Guardian”

– Jest niezwykłą osobą i piłkarzem, który wybrał inną ścieżkę rozwoju niż większość profesjonalnych zawodników – dodał na łamach “Sueddeutsche Zeitung” Timo Horn, bramkarz FC Koeln.

Reklama

Przejedź się po kraju i spytaj, czy ktoś nie lubi Jonasa Hectora. Nikogo nie znajdziesz – komplementował na łamach “DW Sport” Christian Streich, trener Freiburga, który ubolewał, że nie udało mu się ściągnąć obrońcy do siebie.

Do 20. roku życia nikomu się to nie udawało. Hectorowi bardzo dobrze żyło się na wsi. Grał w lokalnym klubie SV Auersmacher, gdzie występował razem z bratem – Lucasem. Nigdy nie trafił na radary kadr młodzieżowych reprezentacji Niemiec. Nigdy też nie przeszedł szkolenia z prawdziwego zdarzenia w jednej z wielu profesjonalnych akademii. Był samorodkiem piłkarskiego złota wyrośniętym na pograniczu Francji i Niemiec.

Nic w sprzeczności z przekonaniami

Gdy jednak dano mu szansę, jego talent eksplodował. Potrzebował zaledwie 11 występów w Bundeslidze, by otrzymać powołanie do dorosłej reprezentacji Niemiec. Dokonał tego jako pierwszy zawodnik Kozłów od czasów Lukasa Podolskiego i nikogo nie obchodziło wtedy, że zadebiutował, mając 24 lata. Jak nikt w ostatnich latach wypełnił lukę na lewej obronie po Philippie Lahmie. Gdy w październiku 2020 roku ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery, do dziś żaden piłkarz nie jest w stanie utrzymać się na tej pozycji na stałe. Doszło do tego, że w zeszłym roku Hansi Flick próbował przekonać go do powrotu do kadry. Stanowczo odmówił. Stwierdził, że decyzji nie zmieni, szczególnie że termin i miejsce rozgrywania mistrzostw świata w Katarze są sprzeczne z jego przekonaniami. I to właśnie tym przez całą karierę zaskarbił sobie sympatię fanów.

Nigdy nie rozumiałem tego, dlaczego fani uważają mnie za swojego idola. Jednak w ostatnich tygodniach doświadczyłem wiele sympatii z ich strony. Może po prostu tacy piłkarze jak ja czy Timo Horn uosabiamy cechy, które lubią oglądać – ocenił w wywiadzie dla “11Freunde” Hector.

A jednak stał się idolem kibiców FC Koeln. Wydaje się nawet, że większym niż Lukas Podolski. A to duża sztuka, bo oprócz tego, że różni ich niemal wszystko, to fani Kozłów są niebywale wybredni. Jednego dnia są cię w stanie zlinczować, jak stało się m.in. z Kevinem Pezzonim, a drugiego wynosić w lektyce. Do tego Hector to introwertyczny, zamknięty w sobie facet, który rzadko udziela wywiadów, a podczas nich nie boi się powiedzieć, że na czymś się nie zna bądź nie chce się o tym wypowiadać. Podolski natomiast był wiecznie uśmiechniętym, otwartym, swojskim gościem z Kolonii, gdzie grał już od 10. roku życia. Do tego przynosił kibicom dużo frajdy, strzelając piękne gole zarówno w klubie, jak i reprezentacji. A Hector był obrońcą, ale jakże walecznym, nieustępliwym i wiernym.

Reklama

Człowieczeństwo i właściwe postępowanie

Nie opuścił Kozłów, nawet gdy te spadły do 2. Bundesligi. A stało się to w 2018 roku. W tym samym, w którym rozegrał dwa mecze podczas mistrzostw świata i rok po tym, jak zdobył Puchar Konfederacji z reprezentacją Niemiec. Wiele klubów chciało go wtedy u siebie z Arsenalem, Borussią Dortmund i Barceloną na czele. On nie palił się jednak do wyjazdu. Jak sam mówił, w Kolonii żył tak samo, jak w Auersmacher, oszczędzał pieniądze i ich nie trwonił. Często też poświęcał się swojej pasji, czyli ogrodnictwu. Nie zamierzał również opuszczać rodziny. Bardzo celnie synergię między Hectorem a Kolonią ocenił Streich.

Idealnie pasuje do FC Koeln i Kolonii, miasta, które również bardzo lubię, ponieważ ludzie mogą tu swobodnie mieszkać, niezależnie od orientacji seksualnej czy pochodzenia. Jonas Hector reprezentuje ten rodzaj człowieczeństwa, tę poprawność i to właściwe postępowanie. To ważniejsze niż jakikolwiek gol czy dośrodkowanie na boisku – mówił w “DW Sport” szkoleniowiec Freiburga.

To ktoś, kto ma jasne pojęcie o tym, jak widzi świat i futbol. Dla mnie był wsparciem, wręcz kolegą i kapitanem, który zachowywał się dokładnie tak, jak powinien. Nie był głośnym kapitanem, ale za to bardzo dobrym – ocenił Steffen Baumgart, trener Kozłów.

Pandemia i dwie śmierci

Sam do końca nie wie, dlaczego nie opuścił Kolonii. Wydaje się jednak, że bez względu na mecz, czy to w Bundeslidze, 2. Bundeslidze, europejskich pucharach czy reprezentacji Niemiec, czuł ogromną odpowiedzialność za siebie, zespół i wynik. A że największą więź czuł z FC Koeln, nigdy go nie opuścił.

Dlaczego nie odszedłem? Może chciałem rzucić sobie jakieś wyzwanie? Nie wiem. Zawsze czułem się tu jak w domu i go nie opuściłem. W pierwszych latach gry nie odczuwałem presji. Cieszyłem się z każdego meczu, nawet debiut w reprezentacji wydawał mi się łatwy. Z czasem czułem rosnącą odpowiedzialność jako kapitan. Zacząłem myśleć więcej. Moje słowa więcej ważyły, bo były słuchane. Z czasem presja zaczęła rosnąć. Największą odczuwałem chyba w ćwierćfinale Euro 2016. [Hector strzelił decydującego gola w dziewiątej serii rzutów karnych w meczu z Włochami przyp. red.] W drodze do karnego myślałem, że się zesram w gacie. Już niewielu piłkarzy zostało do wykonywania jedenastek. Poszedłem, bo chciałem to mieć za sobą. I trafiłem. Wierzcie mi, to że trafiłem, było ekstremalnym przypadkiem – poruszył te różne wątki w wywiadzie dla “11Freunde”.

Presja, z którą Hector na początku sobie radził, zaczęła go prześladować. Była dla niego obciążeniem. Spadek do 2. Bundesligi tylko to spotęgował, jednak nie aż tak, jak wydarzenia z 2020 roku. Najpierw wybuchła pandemia. Następnie na zawał serca zmarł jego wieloletni doradca Rainer Derber, który miał zaledwie 48 lat. Jeszcze gorzej obrońca przeżył stratę 31-letniego brata Lucasa, którego znaleziono martwego w domu, a przyczyn jego śmierci nie dało się na początku ustalić.

Wewnętrzne pęknięcie

Podczas sezonu 2020/21, w którym walczyliśmy w barażach przed spadkiem, nastąpiło we mnie pęknięcie. Pojawiły się pierwsze myśli o zakończeniu kariery. Nie podjąłem decyzji od razu. Dojrzewało to we mnie, co tylko osłabiło mnie wewnętrznie. Czułem się zawstydzony na samą myśl, że mogę odejść – zdradził Hector. Więcej jednak nie chciał mówić. Dodał jedynie, że bez wsparcia bliskich i profesjonalnej opieki psychiatrycznej nie przeszedłby przez ten trudny okres.

To była jedna z przyczyn, dla których zrezygnował z gry w reprezentacji Niemiec, mając zaledwie 30 lat. W ciągu sześciu lat od debiutu rozegrał 43 spotkania, rozwiązując problem na lewej obronie. Nie dało mu to jednak pełnego wytchnienia, dlatego pod koniec kwietnia potwierdził, że z końcem sezonu zakończy karierę. Tak się stało, że nastąpi to w dniu jego 33. urodzin.

Po prostu nie chcę już robić pewnych rzeczy i wykorzystać inaczej ten czas. W ostatnich latach z Koeln nigdy nie znaleźliśmy się na spokojnych wodach. Nie chcę żyć z poczuciem, że ciągle walczę o przetrwanie. Chcę w soboty poświęcać się ogrodnictwu, pójść zrelaksowanym na spacer na stadion i spojrzeć na wszystko z neutralnej perspektywy – stwierdził, po czym zapytany o to, czy kiedykolwiek był w pełni szczęśliwym piłkarzem, stanowczo odpowiedział: “Nie”, co jest smutną konkluzją wielkiej, choć krótkiej kariery idola Kolonii.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Niemcy

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

17 komentarzy

Loading...