Reklama

Barlinek Industria Kielce zagra w Final Four Ligi Mistrzów!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

18 maja 2023, 21:39 • 7 min czytania 25 komentarzy

Udało się! Barlinek Industria Kielce na własnym terenie w znakomitym stylu ograł węgierski Telekom Veszprem 31:27 i awansował do Final Four Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Kielczanie od samego początku grali fantastyczne zawody, zwłaszcza w defensywie i po raz kolejny pokazali, że są jednym z najlepszych zespołów piłki ręcznej na świecie. W czerwcu powalczą dzięki temu o drugi w historii polski triumf w najważniejszych europejskich rozgrywkach.

Barlinek Industria Kielce zagra w Final Four Ligi Mistrzów!

Żółta fala

Dziś trybuny Hali Legionów wypełnione były do ostatniego miejsca. I właściwie w całości żółte. Kieleccy fani żyli meczem swoich ulubieńców i klubu, o którego istnienie jeszcze niedawno drżeli. Z którego przecież ratunkowo sprzedawany był Nedim Remili – dziś zresztą gracz Telekomu Veszprem – by choć w pewnym stopniu zasilić budżet. Potem jednak udało się znaleźć sponsora, Barlinek, i dziś kielczanie już spokojnie, bez strachu i z wielkimi nadziejami podchodzili do ćwierćfinału Ligi Mistrzów z jedną z europejskich potęg.

Ale przecież kielecka ekipa – pod jaką nazwą by nie występowała – też się do tych potęg zalicza. Ligę Mistrzów już wygrywała, w zeszłym sezonie grała za to w jej finale i dopiero po karnych przegrała z wielką Barceloną, obrońcą tytułu. Generalnie: nie miała prawa czuć strachu przed rywalem. Nawet jeśli jej trener, Tałant Dujszebajew, regularnie podkreślał, że Telekom to faworyt do Final Four już na starcie rozgrywek.

Reklama

Zresztą trudno odmówić mu racji, skoro przeszłość pokazywała, że kielczanom z Węgrami nie gra się łatwo. W bilansie pojedynków obu klubów sporą przewagę mają zawodnicy Telekomu, ale akurat w Hali Legionów ostatnie dwa starcia to zwycięstwa gospodarzy – we wrześniu 2021 roku 32:29, a dwa lata wcześniej 34:33. Dziś liczyliśmy na powtórkę któregokolwiek z tych wyników. Bo każde zwycięstwo dawało kielczanom awans. Remis oznaczałby rzuty karne. A porażka… nie no, bądźmy poważni – nikt nie zakładał porażki, a na pewno nie tych kilka tysięcy fanów na trybunach, którzy od pierwszej do ostatniej minuty dopingowali gospodarzy.

Choć oczywiście nikt też Telekomu nie lekceważył.

Wynik na wyjeździe sprawił, że nasze myśli skupiają się tylko na jednej rzeczy – na zwycięstwie. Veszprem jest jednak jedną z nielicznych drużyn, która także może powiedzieć, że przyjeżdża do Kielc, żeby wygrać. Po pierwsze nie mają nic do stracenia, po drugie jest to zespół z najwyższej półki. Przed meczem jest w nas dużo emocji i nerwów, ale najważniejsze jest to, żebyśmy trzymali się razem. Ten tydzień rozstrzygnie, czy sezon będzie dla nas udany. Musimy być skupieni, dać z siebie maksimum i zaprezentować najlepszą piłkę ręczną, jaką możemy. Do tej pory w tym sezonie szło nam bardzo dobrze. We wszystkich rozgrywkach mamy szansę na zwycięstwo. W czwartek kluczem do zwycięstwa znów będzie obrona. W ataku nie możemy powtórzyć wielu błędów technicznych, jak w drugiej połowie w Veszprem – mówił Alex Dujszebajew, kapitan zespołu.

Rywale spotkanie na własnym terenie mają już za sobą, teraz to my zagramy przy wsparciu naszych fantastycznych kibiców. Wiemy, że w takich meczach w Hali Legionów panuje świetna atmosfera, a nasi fani to zawsze plusik po naszej stronie. Telekom Veszprem to jednak na tyle klasowa drużyna, że może wygrać zawsze i wszędzie. Myślę, że obie drużyny wciąż mają równie otwarte drzwi do awansu – wtórował mu Arkadiusz Moryto, najlepszy strzelec kielczan w Lidze Mistrzów (oba cytaty za oficjalną stroną klubu).

Pełna kontrola

Wspomniany już Tałant Dujszebajew zaskoczył, to trzeba mu przyznać. W ataku postawił od początku meczu na Tomasza Gębale, choć ten w Lidze Mistrzów raczej w tej formacji gra niewiele – a na przykład w pierwszym spotkaniu z Veszprem w ogóle. Dziś trener postanowił jednak, że to dobry moment, by z usług Tomka skorzystać nie tylko w defensywie i… opłaciło się. Gębala trafił od razu, w pierwszej akcji, a potem dorzucił jeszcze jednego gola. Jednak kluczem do sukcesu kielczan dziś był nie tylko atak, a przede wszystkim – zgodnie z tym, co mówił Alex Dujszebajew – obrona.

W niej kielecka ekipa była bowiem fantastyczna. Andreas Wolff czy Mateusz Kornecki wcale nie grali dziś wybitnych zawodów, a Veszprem i tak miało problem ze zdobywaniem bramek. Przez czternaście (!) pierwszych minut spotkania nie trafili z gry – jedynie dwukrotnie z rzutów karnych. Dopiero przy stanie 2:6 udało im się wreszcie wpakować piłkę do bramki niemieckiego golkipera.

Reklama

Nie przyniosło im to jednak wielkiego przełamania. Szczypiorniści gospodarzy byli dziś bowiem absolutnie nakręceni i skoncentrowani. Wyszli na parkiet w jednym celu – żeby wygrać mecz i awansować do Final Four – i konsekwentnie się do niego przybliżali. Nic sobie nie robili z momentów gry w osłabieniu. Nie przeszkadzała im obrona rywali, nawet gdy Rodrigo Corrales odbił na początku meczu kilka ich rzutów, nie zdeprymowało to ani jednego z kielczan. Owszem, Veszprem nie mogło przez całe 60 minut grać tak słabo, jak w pierwszym kwadransie i zawodnicy z Węgier w końcu się przebudzili. Zwłaszcza, świetnie znający atmosferę Hali Legionów, Nedim Remili, który do przerwy trafił czterokrotnie.

Ale to niewiele znaczyło wobec postawy gospodarzy.

Ci w pierwszej połowie rzucali na 82-procentowej skuteczności, wykorzystując 18 z 22 prób. Ale aż trzy pudła zaliczyli na samym początku. Potem trafiali raz za razem. Szymon Sićko bombardował bramkę Telekomu prawdziwymi petardami (4/4), swoje robił jak zawsze znakomity Alex Dujszebajew (5/7), a i ich koledzy nie pozostawali w tyle – choćby Arek Moryto, który popisał się fantastycznym trafieniem. Zawodnicy Barlinka Industrii grali po prostu jak znakomity kolektyw, którego nie sposób złamać. To od początku tego meczu była ekipa na Final Four. I tylko jedna myśl mogła nam mącić spokój wynikający z oglądania jej poczynań – że w tym sezonie pierwsze połowy rozgrywali tak często. A w drugiej bywało gorzej.

Tak też to wyglądało choćby na Węgrzech, gdzie wypracowaną w pierwszych 30 minutach przewagę, polski zespół stracił szybko w drugiej części spotkania. Pozostawało liczyć, że tym razem będzie inaczej.

Po raz szósty!

I było, choć… początek drugiej połowy faktycznie nie wyglądał w wykonaniu kielczan dobrze. W pierwszych pięciu minutach nie pokonali Corralesa ani razu, dopiero potem przełamał się Dylan Nahi, który dwa razy z rzędu trafił po kontratakach gospodarzy. Momentu słabości Barlinka nie wykorzystali też dobrze gracze Telekomu, utrzymywało się więc sześć bramek przewagi, które zawodnicy z Kielc mieli wypracowane do przerwy (wtedy 18:12, po bramkach Nahi 20:14).

I tak to w sumie już trwało niemal do samego końca, choć trener gości, Momir Ilić, próbował coś na słabą dyspozycję własnego zespołu poradzić – prosił o przerwy, przeprowadzał zmiany, rotował bramkarzami – to ostatecznie żadne z proponowanych przez niego rozwiązań nie przyniosło rezultatu, przewaga kielczan bowiem cały czas nie topniała i na trzynaście minut przed końcem prowadzili 25:19. A trybuny w tym czasie szalały, kibice wiedzieli bowiem, że tylko katastrofa może pozbawić ich zawodników awansu do Final Four.

A katastrofa nie nadeszła. Owszem, ostatecznie minimalnie stopniała ich przewaga – do czterech bramek – ale kielczanie byli w tak komfortowej sytuacji, że Tałant Dujszebajew wprowadził nawet na boisko dwóch dziewiętnastolatków – Szymona Wiadernego oraz Nikodema Błażejewskiego. Ten drugi to bramkarz, który dziś… zadebiutował w Lidze Mistrzów. Lepszego spotkania na taki debiut chyba nie mógł sobie wymarzyć, bo choć nie zaliczył żadnej interwencji, to mógł świętować sukces swojego klubu z kolegami.

Kielczanie wygrali bowiem 31:27 i awansowali do Final Four. Po raz szósty w historii klubu. Do tej pory raz Ligę Mistrzów wygrali (2016), raz zajęli drugie miejsce (2022), dwukrotnie zgarniali brązowy medal (2o13 i 2015) i raz skończyli na czwartym (2019). Teraz wszyscy chcieliby, by powtórzyła się historia sprzed siedmiu lat. Choć sam awans do najlepszej czwórki to niezmiennie spory sukces, którego jednak… przesadnie długo nikt w Kielcach świętować nie będzie. Już w niedzielę Barlinek Industrię czeka bowiem mecz o mistrzostwo Polski z ORLEN Wisłą Płock.

Na myślenie o Final Four przyjdzie czas dopiero po nim – we wtorek dowiemy się, z kim kielczanie zagrają w półfinale, a sam finałowy turniej odbędzie się w dniach 17-18 czerwca w Kolonii.

Barlinek Industria Kielce – Telekom Veszprem 31:27 (63:59 w dwumeczu)

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Inne sporty

Komentarze

25 komentarzy

Loading...