Ustępujący mistrz Lech zrobił szpaler dla nowego – Rakowa. Był to jednak koniec uprzejmości, bo goście pokazali w Częstochowie, że ich drugi garnitur jest lepszy od podobnego zestawienia gospodarzy. To pierwsza porażka RKS w tym sezonie na własnym stadionie.
Za nami hit, w którym było wielu nieobecnych. Po stronie Rakowa byli to: Arsenić, Papanikolaou, Berggren, Piasecki (wszyscy pauza za żółte kartki) oraz Rundić, Gryszkiewicz, Lopez, Petrasek i Musiolik (wszyscy kontuzje). Do końca w pełni sił nie był też Nowak, który usiadł na ławce. W Lechu nie mogli dziś zagrać: Ishak (choroba), Salamon (zawieszenie za doping), Szymczak, Milić, Dagerstal, Sousa, Ba Loua (wszyscy kontuzje). Teoretycznie wystąpić nie mogło więc aż 16 zawodników, w tym główne gwiazdy obu klubów: Lopez i Ishak. Obaj trenerzy zrobili więc przegląd wojsk. Nie zabrakło też eksperymentów.
Raków – Lech 0:2. Udane przesunięcia w Kolejorzu
Tudor został ustawiony jako półlewy stoper, od początku na prawym wahadle zameldował się w Rakowie Długosz (dopiero trzeci raz w sezonie), a parę „dziesiątek” stworzyli zazwyczaj rezerwowi Wdowiak i Cebula.
U gości też było trochę łatania i przestawiania pozycji. Jednym z dwójki stoperów był Czerwiński, Kwekweskiri był ustawiony na „dyszce”, a Marchwiński pełnił rolę napastnika.
Znacznie lepiej spisał się drugi garnitur Lecha. Ustępujący mistrz w pewien sposób zdominował nowego, bo to goście prowadzili grę i częściej byli przy piłce. W Rakowie nie działał też firmowy wysoki pressing. Kolejorz miał ciśnienie, ponieważ chwilę wcześniej swoje spotkanie wygrała Pogoń, która walczy z poznaniakami o trzecie miejsce w tabeli, a więc ok. 4 mln zł premii z Canal+ za brązowe medale na koniec sezonu.
W bramkowej akcji Lecha udział wzięli gracze ze swoich nowych pozycji: Kwekweskiri świetnie dograł, a Marchwiński strzelił gola głową. Błąd w tej sytuacji popełnił Tudor, zaliczając głupią stratę, a Racovitan i Svarnas przysnęli z kryciem. Ponadto brakowało klarownych sytuacji.
Dwa transfery blisko mistrza
Dziwić może wakacyjna forma Ledermana i Koczerhina. Obaj zagrali jako środkowi pomocnicy i zupełnie się nie wyróżnili, a lada chwila ta dwójka zyska pod Jasną Górą nowego rywala. W poniedziałek testy medyczne przed podpisaniem kontraktu z Rakowem przejdzie Maxime Dominguez, którego umowa z Miedzią wygasa 30 czerwca.
Mało aktywny był także Gutkovskis, który niebawem może stracić miano napastnika numer jeden w Częstochowie, bo kontraktem z klubem związać się ma Łukasz Zwoliński (jemu także kończy się umowa, ale z Lechią Gdańsk). Jest szansa, że również ten transfer zostanie potwierdzony w najbliższych dniach. Warunki indywidualne zostały już wstępnie ustalone. A ma to nie być koniec ruchów pozyskujących ze strony nowych mistrzów. Intensywnie poszukiwani są lewy wahadłowy i środkowy obrońca. Stoper się przyda, bo Racovitan rzadko daje radę, kiedy występuje od początku i dziś znów to potwierdził.
Dziwny błąd Stefańskiego naprawiony przez VAR
W drugiej połowie obraz gry za bardzo się nie zmienił. Przyjezdni nadal byli lepsi i potwierdzili to golem. Rzut karny wykorzystał Velde. Zastanawiające było jednak to, w jaki sposób “jedenastki” w pierwszej chwili nie odgwizdał Daniel Stefański. Kwekweskiri został wycięty przez Koczerhina, a mający wszystko przed oczami arbiter początkowo pokazał żółtą kartkę Gruzinowi za “nurkowanie”. Sędzia główny miał szczęście, że czujni byli jego koledzy w wozie VAR, bo wezwali go przed monitor i ten zmienił swoją błędną decyzję.
Lech wygrał w pełni zasłużenie. Raków pokazał, że jego kadra nie ma tyle jakości, ile można było oczekiwać. Przed eliminacjami europejskich pucharów w Częstochowie będą musieli wprowadzić nieco świeżej krwi, żeby zwiększyć rywalizację i pożegnać się ze słabszymi ogniwami. Taki Racovitan znów nie dojechał. Inna sprawa, że trener Marek Papszun w tygodniu po zapewnieniu mistrzostwa dał zawodnikom więcej luzu niż zazwyczaj, bo mieli wolne aż trzy dni. Być może to nie pomogło w tym, żeby dziś zagrać na swoim normalnym poziomie. Zwycięstwo Kolejorza jest jednak niepodważalne. Poznańscy zmiennicy pokazali, że są na wyższym poziomie niż ich odpowiednicy z Rakowa. Lech nie złożył też broni w walce o trzecie miejsce i nadal depcze po piętach Pogoni. Na razie zespół Johna van den Broma traci do Portowców dwa punkty.
Dziś przy Limanowskiego wydarzyła się rzecz historyczna, bo gospodarze przegrali u siebie pierwszy raz od 15 grudnia 2021 roku. Wtedy przegrali 1:2 z Górnikiem. Ich domowa passa bez porażki w Ekstraklasie trwała 25 spotkań.
WIĘCEJ O LECHU I RAKOWIE:
- Lech Poznań wykonał szpaler dla Rakowa [WIDEO]
- Raków rusza po młodzieżowca. Miedź oczekuje dużych pieniędzy
- Tudor: – Nie wierzyłem w mistrzostwo Rakowa
- 40 baniek na stadion Rakowa. To dobry, czy zły pomysł
- Morawiecki w Częstochowie. Rząd przeznaczy ponad 40 mln zł na rozbudowę stadionu Rakowa
Fot. Newspix